Ceny tylko postraszą? Co nas naprawdę czeka po pandemii

22.04.2021 -

Drożejące gwałtownie surowce nie podniosą trwale inflacji. Do tego potrzebny jest szybki wzrost płac.

Ceny produkcji sprzedanej polskiego przemysłu wzrosły w marcu o 3,9% rok do roku, najbardziej od 2017 r. Firmy przerzucają na swoich odbiorców rosnące koszty, przede wszystkim surowców i materiałów. Zjawisko to przypada na okres, gdy w wielu krajach popyt tłumią wciąż antyepidemiczne ograniczenia aktywności ekonomicznej. Co stanie się z inflacją, jeśli po zniesieniu tych ograniczeń na świecie dojdzie do uwolnienia nagromadzonych w trakcie pandemii oszczędności?

W Polsce już w marcu inflacja wyraźnie przyspieszyła. Ceny dóbr i usług konsumpcyjnych wzrosły o 3,2% rok do roku. Ekonomiści są zgodni co do tego, że w kolejnych miesiącach inflacja wzrośnie nawet powyżej 4% Ale też uspokajają, że nie będzie to miało silnego związku z popytem. Zwyżki cen surowców na globalnych rynkach są w dużej mierze konsekwencją ich silnych spadków przed rokiem. Ich przełożenie na inflację w Polsce też jest niezbyt duże. Ceny towarów konsumpcyjnych wzrosły w marcu o zaledwie 1,9% rok do roku. Bardziej, o ponad 7%, podskoczyły ceny usług.

– Dla perspektyw inflacji, nie tylko w Polsce, kluczowe jest obecnie to, czy pojawią się tzw. efekty drugiej rundy, czyli presja na wzrost płac spowodowana wzrostem oczekiwań inflacyjnych konsumentów i próbą obrony siły nabywczej płac – tłumaczy Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Na razie jednak takich efektów nie widać. – Oczekiwania inflacyjne kształtują się głównie pod wpływem cen towarów i usług, które są często kupowane, czyli przede wszystkim żywności. Obecnie jednak ceny żywności rosną wolno – tłumaczy.

O presji na wzrost płac na pierwszy rzut oka świadczyć mogą środowe dane, wedle których w sektorze przedsiębiorstw w marcu przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 8% rok do roku, najbardziej od dziewięciu lat. – Presja na wzrost cen towarów, także w Polsce, spowodowana jest m.in. tym, że ożywienie gospodarcze na świecie jest nierówne zarówno w ujęciu sektorowym, jak i geograficznym. To tworzy nierównowagę między popytem i podażą. Prawdopodobny wydaje mi się obecnie scenariusz, w którym ożywienie gospodarcze w Europie i Chinach, przy dobrej wciąż koniunkturze w USA, pozwoli na szybsze dostosowanie podaży i zmniejszy wspomnianą nierównowagę. Wtedy widoczna dziś presja na wzrost cen okaże się przejściowa i w drugiej połowie br. zacznie maleć – tłumaczy Agata Filipowicz-Rybicka, główna ekonomistka Alior Banku.

Ekonomiści podkreślają, że w związku z niepewnością, jaką powoduje pandemia, banki centralne nie mogą sobie jeszcze pozwolić na podwyższanie stóp procentowych, aby ograniczyć ryzyko wzrostu inflacji. – NBP powinien jednak tak komunikować się z uczestnikami życia gospodarczego, żeby ci mieli pewność, że będzie dążył do obniżenia inflacji do celu inflacyjnego (2,5%) w perspektywie kilku kwartałów – mówi Borowski.

(22.04.2021za Rzeczpospolita)

 

 

Współpraca