Czarne chmury napływają zza oceanu

Jak wynika z cyklicznego raportu pt. „Indeks Cen w Sklepach Detalicznych”, we wrześniu ceny żywości i innych produktów codziennego użytku poszły w górę średnio o 4,9% RdR. W sierpniu wzrost RdR. wyniósł 5,1%, a w lipcu – 5,7%. Sama żywność zdrożała we wrześniu o 4,1% RdR. W sierpniu była RdR. na plusie 4,3%, a w lipcu – 4,9%. Widać też, że dynamika wzrostu cen w sklepach słabnie, co nie oznacza, że zrost cen detalicznych zostanie zahamowany. On jedynie zwalnia.


W tym samym czasie polscy producenci masła, pełnotłustego mleka w proszku i bezwodnych tłuszczy mlecznych obserwują gwałtowny spadek cen tych produktów.
           
Eksperci i obserwatorzy rynku mleczarskiego zauważają, że w ostatnich latach lawinowo rósł import produktów mleczarskich spoza UE, głównie z USA i Nowej Zelandii. W tym roku proces ten znacząco przyspieszył i wzrosła jego skala. Import masła i bezwodnego tłuszczu mlecznego z USA i Nowej Zelandii w 2025 r. osiągnął rekordowe poziomy – w pierwszym półroczu sprowadzono blisko 7 tys. ton masła więcej niż w analogicznym okresie 2024 r. Mowa tu głównie o handlu masłem w blokach, ale dobrze wiadomo, że to właśnie ono w dużej mierze reguluje rynek i ustawia ceny dla całego sektora mleczarskiego. Zgłoszone wolumeny na drugą połowę roku wskazują na dalszy wzrost dostaw, co może wywołać silną presję cenową na unijnym rynku mleczarskim. Branża obawia się, że tak duży import masła, zwłaszcza z USA, spowoduje dalszy spadek cen zbytu masła na rynku krajowy i to poniżej 20 złotych za kilogram. Zmniejszy się drastycznie opłacalność krajowej produkcji tłuszczu mlecznego,  co wpłynie równie drastycznie na spadek cen skupu mleka.  Analitycy uważają, iż konieczne jest zatem monitorowanie sytuacji przez instytucje UE, a także rozważenie działań ochronnych, np. ograniczenia preferencyjnych kontyngentów, mechanizmy wsparcia dla unijnych producentów. Ale to jest niezbyt skuteczne rozwiązanie. Wszak  od 1 stycznia 2026 roku import produktów mleczarskich z USA objęty będzie stawką całą wynoszącą zero.
           
Na problem zwracał uwagę m.in. Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity, podczas posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które odbyło się 18 września 2025 r. w siedzibie Centrali Mlekovita. Prezes Sapiński szczególną uwagę zwrócił na potrzebę działań ochronnych dla polskiego mleczarstwa wobec importu masła z USA i Nowej Zelandii, a generalnie ochrony polskiego rynku przed nadmiernym, nieuzasadnionym importem, tzn. pokrywającym się z wytwarzanymi w Polsce produktami.
           
Warto zwrócić uwagę, że unijna polityka wolnego handlu, nowe umowy z USA i Mercosur oraz brak mechanizmów ochronnych osłabiają konkurencyjność unijnych rolników. Nie ma np. żadnych limitów importowych dotyczących masła. Dodatkowo europejscy producenci ponoszą wyższe koszty związane z Zielonym Ładem i normami środowiskowymi, podczas gdy Amerykanie i państwa Mercosur takich obciążeń nie mają.

Liczby nie kłamią         
Zgodnie z danymi USDEC, w okresie od stycznia do lipca 2025 r. do Europy, trafiło łącznie 8 366 ton tłuszczów mlecznych wszystkich rodzajów – tj. masła, oleju maślanego i tłuszczowych produktów mlecznych do smarowania. Dla porównania, w analogicznym okresie roku 2024 r. zgodnie z amerykańskimi statystykami, USA wyeksportowały do Europy 32 tony produktów tego typu, a w całym ubiegłym roku 306 ton. Innymi słowy – wzrost eksportu z USA jest ogromny, ale warto przy tym zaznaczyć, że w okresie od stycznia do lipca 2025 r. w UE wyprodukowano ponad 1,3 mln ton tłuszczów mlecznych, z czego w Polsce ponad 158 tys. Ton. – Nawet jeżeli wielkość amerykańskiego eksportu do Europy miałaby się podwoić do końca roku, to raczej nie możemy mówić o zalewie starego kontynentu amerykańskim masłem – ocenia Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka. Jego zdaniem, dotychczasowy import spoza UE, w tym z USA do Polski w ogóle nie ma praktycznego znaczenia dla cen na rynku krajowym, gdyż w analizowanym okresie spoza UE do Polski sprowadzono łącznie niecałe 20 tys. ton produktów, o wartości ok. 215 tys. złotych.
           
Marcin Hydzik uważa, że w przypadku Polski, problem nie leży tylko w imporcie, a raczej w konkurencyjności na rynkach światowych, gdyż jako kraj, który eksportuje ok. 20-30% produkcji w ekwiwalencie mleka jesteśmy na łasce sytuacji na światowym rynku mleka – a tą determinują m.in. ceny największych regionów i krajów eksportujących produkty mleczne tj. regionu Oceanii, USA i rzecz jasna UE oraz najwięksi importerzy – Chiny, kraje południowo-wschodniej Azji oraz kraje arabskie.
           
Przez zmasowany napływ amerykańskiego masła na rynki europejskie nasz eksport musi konkurować z tańszymi produktami pochodzącymi zza oceanu, a ponadto jest to okazją dla traderów, którzy sprowadzają je do Polski, aby zaoferować na naszym rynku po niższej cenie od produktu krajowego. Problem jest ważny, gdyż wspominane na wstępie sieci handlowe są zainteresowane jedynie ceną i nie interesuje je pochodzenie danego produktu. Polskie mleczarnie, obłożone wysokimi kosztami energii i środowiskowymi, nie są w stanie sprostać takiej cenowej konkurencji.
 
Radosław Poniedzielski
 

Współpraca