Produkcja mleka przyjazna środowisku. Pomoże biogaz i racjonalne żywienie
09.12.2023 -
Biogazownie cieszą się rosnącą popularnością, co nie powinno dziwić w dobie silnych nacisków na ochronę środowiska i odnawialne źródła energii. Ciekawym wydarzeniem, podczas którego przybliżono wyzwania i możliwości związane z inwestycją w biogazownię, była konferencja „Produkcja mleka przyjazna środowisku, biogaz i niskoemisyjne żywienie”.
W trakcie dwudniowego wydarzenia niemal 120 uczestników pogłębiało swoją wiedzę na temat funkcjonowania biogazowni, rozwiązań dostępnych na rynku, wyzwań procesu inwestycyjnego, jak również możliwości współpracy z firmami oferującymi pomoc w tym zakresie. Nie zabrakło także informacji na temat możliwości ograniczania emisji w gospodarstwach rolnych, w tym niskoemisyjnego żywienia.
Konferencja zorganizowana w Prószkowie koło Opola, przez Okręgowy Związek Hodowców Bydła w Opolu oraz Ambasadę Republiki Federalnej Niemiec w Warszawie.
Brak walki z ocieplaniem klimatu doprowadzi do kryzysu żywnościowego
Martin Kremer, konsul generalny Niemiec we Wrocławiu podkreślił, że pomimo szeregu zobowiązań klimatycznych, w roku 2022 globalna emisja gazów cieplarnianych osiągnęła rekordowy poziomu 37,5 mld ton ekwiwalentu CO2, z czego za ok. 1/3 stanowiły emisje związane z produkcją żywności. Mówca podkreślił, że brak zmian doprowadzi do dalszego ocieplenia, nawracających susz, a w konsekwencji do spadku efektywności produkcji rolnej i kryzysu żywnościowego. W jego ocenie jest to jeden z powodów zmian wdrażanych we wszystkich gałęziach gospodarki, zmian w kierunku zrównoważenia produkcji.
Kremer zaznaczył także, że międzynarodowa wymiana doświadczeń jest najlepszym sposobem na pełne wykorzystywanie potencjału rolnictwa w obydwu krajach i poprawy konkurencyjności gospodarstw.
Nie ma produkcji zrównoważonej bez produkcji zwierzęcej
W spotkaniu uczestniczył także Friedemann Kraft, radca ds. rolnictwa Ambasady Niemiec, który zaznaczył, że wszystkie istotne sektory gospodarki zmuszone będą do podjęcia działań mających na celu zmniejszenie emisji dwutlenku węgla, i nie ma od tego ucieczki. Podkreślił jednak, że nie ma produkcji zrównoważonej bez produkcji zwierzęcej, o czym niestety nie wszyscy pamiętają.
– W kontekście konieczności przekształcenia rolnictwa w rolnictwo zrównoważone jedno jest jasne - do zrównoważonego rolnictwa należy hodowla zwierząt, a przede wszystkim produkcja mleka. Każdy, kto zna się chociaż trochę na rolnictwie, wie, że zrównoważone rolnictwo nie może funkcjonować bez hodowli zwierząt, nawet jeżeli przedstawia się to nieraz inaczej. Musimy wykorzystywać i zoptymalizować obieg składników pokarmowych pomiędzy zwierzętami a roślinami – mówił Kraft. – Chcemy tu dyskutować o tym, jak da się efektywnie ograniczyć emisję dwutlenku węgla. Oczywiste jest, że biogazownie będą odgrywać w tym kluczową rolę. W ten sposób wniesiemy nasz wkład w poprawę przyszłości naszej planety, a także przyszłości jej gospodarstw rolnych. Wszyscy producenci mleka muszą przygotować się na to, że konsumenci będą coraz bardziej krytyczni i będą się zdecydowanie domagać, by jego produkcja odbywała się w zrównoważony i chroniący klimat sposób – dodał.
Z kolei Leszek Hądzlik, prezydent Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, stwierdził, że polscy hodowcy liczą na uproszczenie procedur związanych z budową biogazowni.
Problem produkcji żywności w nadmiarze
Następnie głos zabrał Martin Ziaja, prezes Okręgowego Związku Hodowców Bydła w Opolu, który wygłosił wykład na temat Zielonego Ładu. Jak podkreślił prelegent, w Polsce konsumenci oczekują żywności przede wszystkim taniej. Jednak czy faktycznie jest ona zbyt droga? Ziaja wskazał, że latach 50-tych wydatki na żywność stanowiły ok. 2/3 dochodów gospodarstw domowych, w latach 80-tych już 1/2, zaś obecnie jest to jedynie 24%, a w krajach zachodnich jeszcze mniej, tj. zaledwie 17% Ponadto przecięty Polak w ciągu roku marnuje ok. 235 kg żywności.
– To wskazuje, że żywność wcale nie jest zbyt droga. Dodatkowo produkowanie żywności w nadmiarze wiąże się z niepotrzebnym obciążaniem środowiska. (…). Winnymi nie są rolnicy, tylko system, który doprowadził do tego, że żywność jest tak tania, że osiągnięcie opłacalności wymaga produkowania gigantycznych jej ilości – mówił Ziaja.
Produkcję w nadmiarze omówił na przykładzie uprawy ziemniaków, gdzie ze względu na restrykcyjne wymagania klientów z 70-80 ton realnie wykorzystuje się ok. 50 ton.
– Skutek jest taki, że 20 ton się marnuje, a za tym cała woda potrzebna do ich wyprodukowania, nawozy, środki ochrony roślin, cały ten dwutlenek węgla – zaznaczył prelegent.
Dla konsumenta liczy się przede wszystkim cena
Ziaja stwierdził, że problemem jest także to, że konsument, choć zastrzega, że ważna jest dla niego jakość, pochodzenie i skład produktu, ostatecznie decyzje podejmuje na bazie ceny, czego dobrym przykładem były produkty mleczne bez GMO.
– Mleczarnie i gospodarstwa poniosły duże koszty, a w tym roku zrezygnowano z tych produktów, ponieważ konsumenci ich nie docenili. Pamiętajmy, że nie konsument nie zawsze zrobi to, co zapowiada – mówił Ziaja.
Wyższa wydajność = niższy ślad węglowy
Prelegent stwierdził także, że do rosnących wymogów, szczególnie w zakresie ochrony środowiska, trzeba się dostosować i nie ma od tego odwrotu. Dodał jednak, że należy pamiętać, że nowoczesne gospodarstwo mniej obciąża środowisko, niż to tradycyjne.
Jak podał, gdyby cała polska produkcja mleka, tj. 14 mld litrów, pochodziłaby od krów o niskiej wydajności, tj. uznawanych przez konsumentów za „ekologiczne”, to wyprodukowano by około 320 tys. ton metanu. Jeżeli zaś produkcja ta pochodziłaby od krów o wydajności rzędu 10 tys. kg mleka, to obciążenie produkcji metanem spadłaby o połowę, do ok. 168 tys. ton. Wynika to z faktu, że emisja metanu przy wydajności powyżej 10 tys. kg mleka to ok. 12 g/litr mleka, zaś przy wydajności rzędu 4-5 tys. to już aż 23 g/litr mleka.
Czy biogaz jest szansą, czy zagrożeniem?
Ziaja podkreślił, że potrzebujemy więcej energii odnawialnej, jednak powoduje to konkurencję o ziemię z firmami zajmującymi się fotowoltaiką. Rozwiązaniem tego problemu mógłby być biogaz, jednak pod pewnymi warunkami, jak tłumaczył prelegent.
– Hodowcy są w stanie zapłacić za hektar dzierżawy ok. 1-3 tys. zł, z firmy od fotowoltaiki nawet 15 tys., więc na glebach lekkich przegrywamy. Dlatego to, co mogłoby być dla nas, hodowców, dobre, to właśnie biogaz. Tylko to, czy będzie on szansą, czy zagrożeniem zależy od tego, czy będzie on produkowany na bazie gnojowicy i odpadów, czy też, jak w wielu przypadkach w Niemczech, na bazie tysięcy hektarów kiszonki z kukurydzy, co rodziłoby dalszą konkurencję o ziemię – tłumaczył Ziaja. – Jak na razie OZE w Polsce to pewne wyzwanie. Społeczeństwo z jednej strony oczekuje ograniczenia emisji metanu, ale gdy ktoś chce postawić biogazownię, to okazuje się, że graniczy to z cudem – mówił.
Ślad węglowy mleka w nieco innej perspektywie
Ciekawym punktem programu był wykład Pawła Maturskiego z De Heus, którzy omówił, jak ślad węglowy będzie wpływał w przyszłości na chów zwierząt.
– Z najnowszych badań wynika, że udział rolnictwa w emisji gazów cieplarnianych to 14,5%, zaś przeżuwacze odpowiadają za 11,2% Nie jesteśmy więc największym producentem emisji, jednak największy nacisk kładziony jest obecnie właśnie na produkcję zwierzęcą oraz roślinną – wskazał prelegent. – Ciekawe są także badania dotyczące wielkości emisji CO2 przy produkcji danego komponentu diety. Ryby dzikie, w które nie ingerujemy, mają ślad węglowy równy 3 kg CO2, czyli tak sam jak mleko. Warto też pamiętać, że dane te dotyczą średniej globalnej, więc w przypadku Europy czy polski będą one niższe. Myślę, że to nieświadomość społeczeństwa może powodować ataki w kierunku rolnictwa dotyczące produkcji emisji gazów cieplarnianych – dodał.
Dopłaty do mleka niskoemisyjnego
Maturski wspomniał, że w Holandii pojawiają się dopłaty do mleka, którego produkcja nie wiązała się ze śladem węglowym przekraczający poziom 1200 g/kg mleka. Obecnie FrieslandCampina za takie mleko oferuje dodatkowo 2,5 eurocenta.
– Mogę zdradzić, że mleczarnie w Polsce podejmują podobne działania i rozpoczęły się pierwsze kalkulacje w tym zakresie –mówił prelegent. – Zaś my przeanalizowaliśmy cztery polskie gospodarstwa pod tym kątem. (…). Z tych gospodarstw, które nie stosują żadnych inhibitorów czy specjalnej diety, jedno od razu osiągnęło poziom zakładany przez FrieslandCampinę, zaś mleko z fermy o najwyższym śladzie węglowym obciążone było na poziomie 1734 g. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić w tym zakresie – dodał.
W jego ocenie dopłaty do mleka niskoemisyjnego w nieodległej przyszłości staną się powszechne, podobnie jak bilansowanie dawek pokarmowych z uwzględnieniem śladu węglowego.
Biogaz szansą na zrównoważony rozwój sektora rolno-spożywczego
Następnie dwie prelegentki z Polskiej Grupy Biogazowej, bazując na znacznym doświadczeniu Grupy, obejmującym 18 działających biogazowni o mocy 1 MW, omówiły proces inwestycyjny przy budowie biogazowni, możliwości współpracy partnerskiej, produkty, które można otrzymać z biogazu oraz kwestie związane z pofermentem.
Jak zaznaczyła Monika Rocławska, kierownik Działu Realizacji Inwestycji, biogaz jest środkiem do zeroemisyjnej produkcji. Zapewnia on nie tylko dostawy zielonej energii elektrycznej, ciepła i biogazu, ale i pozwala utylizować odpady i pozostałości z produkcji w efektywny i bezpieczny sposób, a także dostarcza masy pofermentacyjnej, która ma zastosowanie nawozowe.
– Bardzo ważnym dla nas elementem jest odpowiednie wykorzystanie pofermentu i masy pofermentacyjnej. Aktualnie możemy się pochwalić, że w jednym obiekcie mamy poferment zakwalifikowany jako nawóz naturalny, zaś w drugim ma już status środka nawożącego. Długo o to walczyliśmy. Na pozostałych obiektach też będziemy dążyć do uzyskania takich decyzji. Żeby nasi odbiorcy pofermentu mogli wylegitymować się wykorzystaniem takich nawozów naturalnych – mówiła Rocławska.
Proces inwestycyjny trwa minimum 4 lata
Z kolei Magdalena Myszczyszyn, dyrektor ds. partnerstwa i nowych rynków biogazu w Polsce, wskazała, że proces budowy biogazowni jest długi, a także trudny.
– Nasz najdłuższy proces inwestycyjny trwał 10 lat, po drodze pojawiały się różne problemy, protesty społeczne czy kłopoty z decyzja środowiskową. Można uznać, że proces trwa krótko, jeśli od chwili identyfikacji właściwego grunty, do uruchomienia biogazowni mają 4 lata. Jednak taki czas realizacji dotyczy zaledwie 10% obiektów – zaznaczyła.
Najtrudniejszym elementem w procesie inwestycyjnym jest uzyskanie decyzji środowiskowej, gdyż na tym etapie społeczność lokalna i organizacje proekologiczne często sprawiają trudności, jak tłumaczyły prelegentki. Jest to moment, w którym trzeba udowodnić, że lokalizacja została dobrze wybrana, przedsięwzięcie jest prawidłowo zaplanowane i nie ma zagrożenia ekologicznego.
Produkcja zaplanowana z dużym wyprzedzeniem
Prelegentki podkreślały, że podstawą w przypadku biogazowni jest właściwe zaplanowanie harmonogramu produkcji. Musi być ona zaplanowana z dużym wyprzedzeniem, z uwzględnieniem sezonowej dostępności substratów. Ilość substratu niezbędna dla obiektu o mocy 1 MW to 40 tys. ton rocznie, zaś ilość masy pofermentacyjnej sięga 35 tys. ton, dlatego tak ważne jest właściwe zarządzanie biogazownią.
Co można zrobić z biogazu?
Prelegentki wymieniły także, produkty jakie można uzyskać dzięki biogazowni, w tym energię elektryczną i cieplną lub gaz – biometan, który można zatłoczyć do instalacji gazowej i sprzedawać na zasadach zbliżonych do sprzedaży energii elektrycznej, a jeśli nie ma warunków przyłączeniowych, to można go skroplić i uzyskać w ten sposób bioLNG lub sprężyć w celu otrzymania bioCNG. Ponadto otrzymywana jest masa pofermentacyjna o właściwościach nawozowych.
Biogaz z kukurydzy, czy jednak nie?
Prelegentki zaznaczyły, że wykorzystywanie dużych ilości kukurydzy w biogazowniach nie ma przyszłości, gdyż kukurydza należy do upraw celowych, a odbiorcy produktów z biogazowni z biegiem czasu będą wracali coraz większą uwagę na ich pochodzenie.
Opcje partnerstwa
Prelegentki przybliżyły także opcje partnerstwa w zakresie inwestycji w biogazownie. Jedną z nich jest oddanie przez rolnika gruntu w dzierżawę pod inwestycję realizowaną przez Grupę, współpraca z lokalnymi rolnikami zarówno w zakresie odbioru surowca, ja również zagospodarowania pofermentu.
Drugą opcją jest partnerstwo, polegające na wspólnej inwestycji w obiekty biogazowe o mocy 1 MW w sprawdzonej technologii oraz przy wsparciu kapitałowo-operacyjnym.
Problemy z przyłączeniem do sieci
W takcie dyskusji kończącej sesję prelegentki omówiły także, możliwe problemy z przyłączaniem do sieci. Jak tłumaczyły, problem polega na tym, że wniosek o przyłączenie do sieci dystrybucyjnej można złożyć dopiero po postępowaniu środowiskowym i otrzymaniu decyzji o warunkach zabudowy, a więc po poniesieniu części kosztów.
– W tym momencie może okazać się, że nie ma już mocy przyłączeniowej, ponieważ inwestor o jedno miejsce wyżej w kolejce dostał ostatni przydział. Dlatego też biometanownie są pewnego rodzaju wyjściem, ponieważ warunki przyłączenia można dostać wcześniej. Z drugiej strony koszty przyłączenia są ogromne, ponieważ w pełni pokrywa je inwestor, zaś w przypadku przyłączenia do sieci elektrycznej są one rozdzielone. Mocno liczmy na zmiany w tym zakresie – mówiła Myszczyszyn.
Jaka jest opłacalność biogazowni?
Hodowcy byli także zainteresowani tym, jaka jest opłacalność biogazowni. Odpowiedzi na te pytania udzielił Władysław Brejta, prezes ZD IZ PIB Odrzechowa, który od 2015 r. ma biogazownię o mocy 0,5MW. Mówił on, że na początku funkcjonowania biogazownia działa na poziomie 80% sprawności, przynosząc ogromne straty (w 2015 r. 750 tys. zł, zaś w 2016 r. 350 tys. zł), potem jednak sytuacja zaczęła się poprawiać i obecnie działa ona na poziomie 95-97% wydajności i przynosi zyski. Choć jak zaznaczył Brejta są one bardzo zmienne – na początku tego roku wynosiły 670 zł/MWh, a w listopadzie niewiele ponad 300 zł/MWh.
(09.12.2023 za farmer.pl)