Komentarz Redaktora Naczelnego Krzysztofa Wróblewskiego


Polska ‒ kraina miodem i mlekiem płynąca. Ów wers można napotkać w wielu patriotycznych mowach, nie tylko natury politycznej. Przełóżmy go na fakty gospodarcze. Miodu w Polsce mamy dostatek, nawet za dużo. Ze względu na to, że miód w wielkiej ilości płynie do nas z państw niebędących członkami Unii Europejskiej. I nie chodzi tutaj tylko o Ukrainę. Przy czym często jest to miód niespełniający norm, bardzo wątpliwej jakości. Wypada w tym miejscu przypomnieć, że podczas zbożowych protestów pojawiały się transparenty, że ów import stanowi duże zagrożenie dla polskiej branży pszczelarskiej. Chociaż jak pamiętamy brakowało haseł ostrzegających przed nadchodzącą katastrofą polskiego mleczarstwa.
    Krajowa produkcja mleka rośnie z tygodnia na tydzień. Polska to kraj płynący mlekiem w wielkich ilościach. Jest to fakt bezsporny. Ten nadmiar mleka potęguje rynkowe zawirowania. W majówkowym zawirowaniu ceny mleka chudego w przeżucie spady poniżej 50 groszy za litr, zaś pełnego poniżej 1 zł i 50 groszy. Na rynku pojawił się też koncentrat chudego mleka, który zazwyczaj jest importowany z Niemiec. Od kilu ładnych miesięcy nasz rynek psują podejrzanie tanie sery z tego kraju. Wielkie sieci handlowe doskonale wiedzą o tej korzystnej dla siebie sytuacji rynkowej i systematycznie żądają od przetwórców obniżenia cen zbytu. W licznych mleczarniach odnotowana spadki cen skupu. Panuje opinia, że w czerwcu i w lipcu obniżki cen skupu staną się zjawiskiem masowym. Przywrócenie 5 procentowej stawki   Vat -u na żywność sprawiły, że ceny produktów mleczarskich na sklepowych półkach nieco wzrosły.  Wprawdzie wielkie sieci handlowe obiecały, że od 1 kwietnia wezmą na swoje barki ową podwyżkę. Ale tego dnia był wszak prima aprilis. Owszem, wielkie sieci wzięły, ale szybko przerzuciły koszty związane z przywrócenia Vat- u na barki rolników.
Tyle razy pisałem, że trzeba ucywilizować funkcjonowanie wielkiego handlu w naszym kraju. Może to pomóc polskiemu rolnictwu. Niestety w kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego ten temat nie jest poruszany. Chyba szanowni kandydaci na dobrze płatną posadę europosła nie nawet wiedzą o tym, że prawne uregulowanie funkcjonowania wielkosieciowego handlu na szczeblu unijnym może doprowadzić do lepszej sytuacji dochodowej tych, co orzą, sieją i hodują.
 Złą sytuację w mleczarstwie można nieco poprawić za pomocą unijnych instrumentów na rynku mleka. Ten fakt powtarzam do znudzenia. Ale czy ten fakcik znany jest przyszłym europosłom?
 Przed wyborami odbędzie się szereg marszy, protestów i innych zawieruch. Ale będą też spotkania w mniejszym gronie. Drodzy Czytelnicy zapytajcie partyjnych wybrańców na europejskie salony o fakty i konkrety?  I nie dajcie się zbić sloganami.  Pamiętajcie też, że przerzucanie się odpowiedzialnością za „Zielony Ład” nie ma zbytniego sensu. Najważniejsze jest by przyszli polscy europosłowie byli silną drużyną, potrafiącą w sposób rzeczowy dojść do porozumienia z innymi europosłami w celu likwidacji najbardziej absurdalnych jego założeń. Tych, które są zagrożeniem dla całej unijnego gospodarki, nie tylko rolnictwa. Wszak jeszcze nie tak dawno, bo kilkanaście lat temu, Bruksela stawiała na swoje rolnictwo. Czas wrócić do tych czasów.     

Współpraca