4-dniowy tydzień pracy w Polsce – czy to w ogóle możliwe?
Plany wprowadzenia 4-dniowego tygodnia pracy w Hiszpanii budzą kontrowersje w całej Europie. Tamtejszy rząd uważa, że pracownicy, którzy spędzają 32-godzinny tydzień pracy, są bardziej wydajni. Udowodnił to jakiś czasu temu m.in. eksperyment Microsoft. Po miesiącu zmian w japońskim biurze potentata okazało się, że pracownicy stali się o 40% bardziej produktywni. Skrócenie tygodnia pracy o jeden dzień byłoby także bez wątpienia istotną cegiełką w walce z ogólnoświatowym kryzysem klimatycznym. Czy jest to jednak możliwe w Polsce? Mikołaj Zając, prezes Conperio, największej polskiej firmy doradczej zajmującej się problematyką absencji chorobowych wskazuje w jaki sposób 4-dniowy tydzień pracy mógłby wpłynąć na pracowników oraz poszczególne branże w naszym kraju.
Efektywniej, zdrowiej, z troską o klimat
Poprawa kondycji psychicznej i kreatywności wśród pracowników, wzrost efektywności oraz walka z globalnym kryzysem klimatycznym – to podstawowe argumenty, na które powołują się zwolennicy krótszego czasu pracy. A jest ich coraz więcej. 4-dniowy tydzień pracy połączył pod koniec 2020 roku europejską lewicę. Politycy z Niemiec, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii podpisali się pod wspólnym listem do unijnych liderów w tej sprawie. Według nich potrzeba zmian w postcovidowym świecie wymaga radykalnych decyzji, a jedną z takich ma być ograniczenie godzin pracy w celu zwiększenia wydajności oraz zmniejszenia kosztów. Skrócenie tygodnia pracy o jeden dzień mogłoby być także bez wątpienia istotną cegiełką w walce z ogólnoświatowym kryzysem klimatycznym. Jak obliczyli naukowcy z uniwersytetu w Massachussets, skrócenie czasu pracy o 10%, wystarczy aby nasz ślad węglowy zredukował się aż o blisko 15%. Ale czy 4-dniowy tydzień pracy miałby w ogóle jakiekolwiek szanse bytu w polskich realiach?
Produkcja nie da rady
Jak wskazuje Mikołaj Zając, prezes Conperio, część polskich przedsiębiorców mogłaby najzwyczajniej w świecie nie wytrzymać 4-dniowego tygodnia pracy od strony kosztowej, organizacyjnej i mentalnej. Z punktu widzenia pracodawców szczególnie w branżach produkcyjnych wydaje się, iż wprowadzenie systemu pracy od poniedziałku do czwartku brzmi jak utopia. To, że moglibyśmy pracować 1 dzień mniej brzmi co prawda jak świetny socjalistyczny pomysł, ale jak wyglądałoby to w praktyce?
– W firmach produkcyjnych nie ma możliwości zmieścić 5-dniowego tygodnia pracy w 4 dniach. W takim wypadku, człowieka musiałyby zastąpić maszyny. Dla firm z tego sektora oznaczałoby to konieczność zatrudnienia dodatkowej liczby pracowników potrzebnych do wykonania tej samej pracy. W innym przypadku przedsiębiorstwa te mogłaby dopaść zwyczajna zapaść produkcyjna – wyjaśnia Mikołaj Zając.
W kontekście ewentualnego 4-dniowego tygodnia pracy warto mieć też na uwadze rekordowe obecnie ceny prądu dla biznesu w Polsce, które wpływają na spadek inwestycji w naszym kraju. GUS podał, iż spadek PKB w Polsce w 2020 r. wyniósł 2,8% rok do roku. Źle wygląda też poziom inwestycji w naszym kraju, który spadł o ponad 8% – do "drastycznego" poziomu 17%. W związku z tym, gdyby w Polsce został wprowadzony 4-dniowy tydzień pracy, inwestorzy mogliby zacząć przenosić swoje produkcje do krajów bardziej stabilnych podatkowo oraz tańszych jak np. Serbia, Słowacja czy Chorwacja, zyskując przy tym dodatkowo 1 dzień produkcyjny – czyli dodatkowe 20%.
Nieco inaczej kwestia wprowadzenia 4-dniowego tygodnia pracy wyglądać może w firmach, gdzie pracownicy wykonują pracę kreatywną lub umysłową – być może w przypadku tego typu przedsiębiorstw 4-dniowy tydzień pracy faktycznie znalazłby zastosowanie. Przykładów nie brakuje – nowozelandzki oddział Unilever, wspomniany wcześniej japoński oddział Microsoft (IT), Perpetual Guardian (finanse i nieruchomości), a także polski Tradedouble (e-commerce).
Problem tzw. „wąskich gardeł”
Bez wątpienia są sektory gospodarki i branże, w których pracownicy mogą robić dokładnie to samo w 32 godzin co w 40, ponieważ tracą mniej czasu i są przy tym bardziej wypoczęci. Jeżeli natomiast wzięlibyśmy pod lupę pracę np. urzędów i urzędników, to w tym przypadku również pomysł 4-dniowego tygodnia pracy można poddać pod wątpliwość. Jako najprostszy przykład posłużyć tu może chęć zarejestrowania przez petenta samochodu.
– Dzisiaj w całej Polsce potrzeba niekiedy nawet kilku godzin oczekiwania w kolejce na zarejestrowanie auta. Wyobraźmy sobie teraz, iż urzędnicy pracują nie 5, a 4 dni. Czy mamy szanse na to, by załatwić nasze sprawy szybciej? Takie przykłady można mnożyć – są to tzw. „wąskie gardła”. Podobnie jeżeli chodzi o sądownictwo – jeżeli dzisiaj czekamy na rozprawę np. 2 lata, czy istnieje szansa, iż przy 4-dniowym tygodniu pracy nasza sprawa trafiłaby w tym czasie w ogóle na wokandę? – zastanawia się Mikołaj Zając.
Krótszy tydzień pracy, a zwolnienia chorobowe
W ostatnim dziesięcioleciu 4-dniowy tydzień pracy testowany był przez wiele przedsiębiorstw oraz urzędów. Na taki ruch zdecydował się m.in. Goteborski zakład Toyoty oraz tamtejszy dom opieki społecznej. Pracownicy zyskali dodatkowy dzień na to, by załatwić coś w urzędzie lub iść do lekarza. Co ciekawe, przedstawiciele Toyoty poinformowali, że wydajność w fabryce pozostała na tym samym poziomie, z kolei w obu zakładach spadła liczba zwolnień lekarskich. Jak jednak wskazuje Mikołaj Zając istnieje pewne ryzyko związane ze skróconym tygodniem pracy, które mogłoby wystąpić w polskich realiach.
– Jeżeli chodzi o problematykę absencji chorobowych, to negatywną konsekwencją 3 dni wolnych od pracy, może być dla pracodawcy wywołanie nadmiernego poziomu wątpliwych „L4” wśród załogi i tzw. ‘mostkowania” dni wolnych (dostrzegamy to już teraz w zakładach produkcyjnych, w których pracownicy pracują na 3 zmiany). Wystarczy, że pracownik pobrałby zwolnienie lekarskie na okres 4 dni i tym samym zyskuje 9 dni wolnego – kusząca wizja prawda? – dodaje Zając.
Z pewnością skrócenie tygodnia pracy do czterech dni w wielu branżach może być jak najbardziej wykonalne, a także opłacalne. Korzystniejsze, bardziej rozsądne i realne od jednolitego rozwiązania dla całej gospodarki wydaje się jednak zdecydowanie działanie sektor po sektorze, z uwzględnieniem rozwiązań dla różnych branż, przede wszystkim dla produkcji.
(Informacja prasowa CONPERIO)