Czy spór o ukraińskie zboże może dotknąć mleczarstwo?
Od kilku tygodni toczy się spór o import ukraińskiego zboża. Polska nie chce wpuszczać do siebie dużo tańszego zboża z Ukrainy, które niszczy polski rynek. Ukraińcy odgrażają się odwetem. Czy mleczarstwo dostanie rykoszetem?
O problemie importu zbóż z Ukrainy rolnicy sygnalizowali już na jesieni ubiegłego roku. Zwracano wówczas uwagę, że do Polski napływa niekontrolowane tzw. zboże techniczne. Ponadto wskazywano, że ziarno z Ukrainy, które miało być eksportowane na inne rynki, praktycznie pozostaje w kraju, destabilizując rynek. Rolnicy skarżyli się, że w efekcie nie mogą sprzedać własnego ziarna. Pod koniec kwietnia br. KE porozumiała się z Polską, Bułgarią, Węgrami, Rumunią i Słowacją w sprawie ukraińskich produktów rolno-spożywczych. Uzgodniono, że kraje te wycofają się z jednostronnych ograniczeń, natomiast KE od 2 maja br. wprowadzi zakaz wwozu na teren tych krajów czterech produktów z Ukrainy: pszenicy, kukurydzy, rzepaku i ziaren słonecznika. Restrykcje miały obowiązywać do 5 czerwca 2023 r. Następnie zostały przedłużone do 15 września br. Polska i pozostałe kraje przyfrontowe uważały, że zakaz powinien zostać przedłużony po raz kolejny, ale przeciwko temu zaprotestowała Ukraina. Ostatecznie unijne embargo nie zostało przedłużone, w efekcie czego Polska, wraz ze Słowacją i Węgrami, wprowadziła własny bezterminowy zakaz.
W reakcji na to, władze w Kijowie poinformowały o złożeniu skargi do Światowej Organizacji Handlu (WTO) na Polskę, Węgry i Słowację w związku z przedłużeniem przez te kraje embarga na ukraińskie produkty rolne. Natomiast ukraiński wiceminister gospodarki i handlu Taras Kaczka w rozmowie z "Rzeczpospolitą" zasygnalizował, że w ciągu najbliższych dni Ukraina wprowadzi embargo na polską cebulę, pomidory, kapustę i jabłka, ale następnego dnia powiedział, że wprowadzenie ukraińskiego embarga to ostatni punkt planu działań, i spodziewa się, że do niego nie dojdzie.
Spór o zboże, w którym nie pada słowo mleko, jest istotny dla rynku pasz, który z kolei ma kluczowe znaczenie dla kosztów produkcji mleka u rolników.
Nie możemy również zapominać, o fakcie, że w kwietniu br., gdy Polska chciała wstrzymać cały ukraiński eksport rolno-spożywczy do naszego kraju, w tym produktów mlecznych. Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestowała wówczas cala branża mleczarska, gdyż strona ukraińska zagroziła analogicznym posunięciem. Aż 69% ukraińskiego importu mleczarskiego pochodzi właśnie z Polski
Z polskiej perspektywy eksport na Ukrainę stanowi 3% całego polskiego mleczarskiego eksportu, który w 2022 roku osiągnął wartość 108 mln euro. Ukraina ma 17% udział w eksporcie polskiego jogurtu, 7% w eksporcie sera topionego i 9% sera podpuszczkowego.
Kolejną sprawą, którą warto mieć na uwadze, są ambicje Ukrainy. Podczas XX Międzynarodowego Forum Spółdzielczości Mleczarskiej w Białymstoku, Maks Fasteyev, starszy analityk rynku mleczarskiego, Partner Projektu Infagro Ltd. Mówił, że obecnie podaż mleka zaczyna wzrastać, a w związku z tym, że Ukraina ma tanie zboże i pasze, może rozpocząć odtwarzanie hodowli bydła mlecznego. – Naszym celem jest wejście naszych produktów na rynki unijne – podkreślił ukraiński ekspert.
W polskim najlepszym interesie gospodarczym jest, aby nasze produkty trafiały na Ukrainę, a nie ukraińskie na rynek unijny. Polskie mleczarstwo żyje dzięki dużemu eksportowi – wejście tanich produktów ukraińskich na europejski rynek poważnie zaprosi polskiemu eksportowi mleczarskiemu, a w konsekwencji całej mlecznej branży w naszym kraju.
W polskim interesie jest mieć dobre, przyjazne stosunki z Ukrainą, ale powinna ona pozostać poza Unią Europejską, aby nie mogła swobodnie zalewać europejskiego rynku tanimi produktami spożywczymi. Tak jak niekontrolowany i nieograniczony import zboża niszczy polski rynek zbóż i polskich rolników produkujących zboża, tak samo ukraińskie produkty mleczne uderzą w polskie mleczarnie, które i tak pracują na minimalnej rentowności.