Dlaczego warto inwestować w OZE (1)

Mało jest w gospodarce obszarów tak podatnych na manipulację opiniami jak sfera odnawialnych źródeł energii (OZE).



Zwolennicy energetyki opartej na węglu kamiennym i brunatnym straszą wzrostem cen energii, jaki ma towarzyszyć wprowadzaniu OZE. Pomijają fakt, że rezerwy paliw kopalnych są ograniczone. Lekceważą konsekwencje ekologiczne ich spalania oraz koszty dofinansowania nierentownych kopalń i elektrowni.



Z drugiej strony mamy fascynację wszystkimi rozwiązaniami OZE, niewiedzę o systemowych uwarunkowaniach funkcjonowania sieci dystrybucyjnej i potępianie w czambuł tradycyjnej energetyki.

OZE jest dobre, bo jest eko, a węgiel jest dobry bo jest polski. I tak dalej. A jak jest naprawdę?

Każdy z nas w swoim życiu prywatnym i zawodowym jest użytkownikiem energii i płaci za nią. Traci na okresowych awariach lub wyłączeniach (vide sierpień 2015). Poznaje informacje o zanieczyszczeniu atmosfery. I podejmuje decyzje.

To, że na dachach polskich domów pojawiają się instalacje fotowoltaiczne (na koniec 2016 roku było ich ponad 17 000), wynika z racjonalnej analizy.

Funkcjonowanie instalacji OZE w systemie energetycznym zostało (lepiej lub gorzej) uregulowane ustawą. Lokalni dostawcy energii zdobywają doświadczenie w ich przyłączaniu do sieci. Nie piętrzą już trudności. Mieszkam we własnym domu i mam możliwość uzyskania dofinasowania z mojej gminy. Dysponuję dachem lub niezabudowanym terenem. Zużywam energię elektryczną i mogę jej część uzyskać z własnej instalacji. Ewentualne nadwyżki rozliczy dostawca prądu. Po odzyskaniu własnych środków włożonych w inwestycję, będę miał prywatne źródło prądu o trwałości ponad 20 lat. Na miarę możliwości doprowadzę do zmniejszenia emisji i zróżnicowania źródeł energii. Zwiększę własne bezpieczeństwo energetyczne, w szczególności jeśli uzupełnię instalację o magazyn energii, który za kilka lat może być już dostępny cenowo.

Polscy przedsiębiorcy coraz częściej prowadzą podobne rozumowanie. Przyczyny są dwie – świadomość wzrostu cen energii i dostępność dotacji na instalacje OZE. W ramach Regionalnych Programów Operacyjnych (RPO) i na poziomie krajowym (NFOŚiGW oraz ARMiR) dostępne są znaczne środki na dofinansowanie instalacji OZE. Część nakładów inwestycyjnych (z reguły nie więcej niż 50%) trzeba sfinansować ze środków własnych lub kredytu.

Co zatem przedsiębiorca powinien wiedzieć o technologii fotowoltaicznej i jej zastosowaniach, aby podjąć racjonalną decyzję o inwestycji? O tym będę się starał opowiedzieć w następnych artykułach.

Zacznijmy jednak od spojrzenia na nasz rynek energii i udział w nim elektrowni słonecznych.

W polskim systemie energetycznym mamy źródła wytwarzania o mocy przekraczającej 40 GW. Z tego 14% to źródła odnawialne – głównie wiatrowe. Na koniec ubiegłego roku mieliśmy prawie 200 MW mocy w fotowoltaice. Na całym świecie instalacje te przekroczyły tymczasem moc 300 GW. Tylko w roku 2016 zbudowano systemy o mocy 75 GW. Liderami są największe gospodarki świata – Chiny, Niemcy, Japonia, USA. Żeby zrozumieć dystans, jaki dzieli nas od czołówki, wystarczy powiedzieć, że w Niemczech, które w większej części kraju mają nasłonecznienie zbliżone do Polski, instalacje fotowoltaiczne dysponują mocą równą zainstalowanej w całym polskim systemie energetycznym. Wielka Brytania, kraj o gorszym niż nasze nasłonecznieniu, ma 11,5 GW mocy w fotowoltaice. Ten stan rzeczy jest konsekwencją wyborów politycznych i gospodarczych oraz zrozumienia konieczności różnicowania źródeł energii przy wykorzystaniu wszystkich dostępnych technologii.

Z końcem 2016 roku, zgodnie z ustawą o OZE, uruchomiony został u nas system aukcji dla wytwórców energii ze źródeł odnawialnych. Jednak największy potencjał rozwoju tkwi w instalacjach prosumenckich, czyli wytwarzających energię na własne potrzeby.

O tym, co to za zwierzę ten „prosument”, czy zakład produkcyjny też może nim zostać i dlaczego warto, napiszemy za tydzień.

Piotr Brożyna

http://www.fvenergia.pl/

mailto:piotr@fvenergia.pl

 


Współpraca