Europejski Kongres Gospodarczy - dyskutowano m.in. o Zielonym Ładzie
W dniach 25-27 kwietnia w Katowicach odbył się XIV Europejski Kongres Gospodarczy. Uczestniczyli w nim najważniejsi przedstawiciele polityki, biznesu, samorządów. Wśród ponad 200 debat, było kilka poświęconych branży spożywczej i handlowi.
Ważnym tematem, który przewijał się w czasie kilku debat, był Zielony Ład. Ponieważ jego założenia mogą nieść poważne zagrożenie dla branży spożywczej, w tym mleczarskiej, warto przyjrzeć się, co na ten temat mówili uczestnicy Kongresu.
Andrzej Gantner, wiceprezes zarządu i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności podczas sesji "Zrównoważona produkcja żywności" zwrócił uwagę, że założenia Zielonego Ładu powstawały 4-5 lat temu. – Z dzisiejszej perspektywy to prehistoria.Z tym UE musi się zmierzyć i nie ma sensu tkwić przy założeniach, które przy obecnych realiach nie są bezpieczne do realizacji – mówił Andrzej Gantner. Ppodkreślił, że przedsiębiorcy żeby istnieć potrzebują zysków. – Trzeba oferować właściwe produkty i mieć na nie popyt. To, czy będziemy mieli Zielony Ład czy nie, zależy od konsumenta i tego czy będzie chciał kupować bardziej zrównoważone produkty i zaakceptować wyższe ceny – dodał. – Różnice w kosztach produkcji w Europie a w krajach trzecich są potężne. Jeżeli konsument wierzy, że ta różnica w kosztach ma sens, bo to działa na rzecz środowiska: nie zabraknie wody, nie ugotujemy się, to jest ok. Ale jeśli konsument w to nie będzie wierzył albo przyciśnięty warunkami ekonomicznymi skupi się na własnym bezpieczeństwie to będzie duży problem z realizacją Zielonego Ładu, cokolwiek on oznacza, bo to dziś to trudno zdefiniować – dodał.
Gantner zwrócił uwagę, że branży spożywczej w większym stopniu dotyczy strategia "od pola do stołu". – Jej zapisy jeszcze rok temu budziły kontrowersje, a dziś budzą tylko przerażenie. Mówi się tam o ograniczeniu nawożenia. Dzisiaj martwimy się o to, czy w ogóle będziemy mieli nawozy i jak to wpłynie na ceny – dodał.
Andrzej Gantner wskazał, że zamiast pytać, czy rolnictwo i przemysł są przygotowane, należy zapytać czy Zielony Ład w obecnej wersji ma sens. – Jeżeli ktoś sobie wyobrazi, że Europa ogrodzi się wysokim murem i w gronie 450 mln ludzi uda nam się stworzyć raj na Ziemi, oderwany od głodu, który czeka świat już w kolejnym rok, to się mylimy. Brak surowców rolnych w imię szczytnych idei powoduje miliony głodnych ludzi, konflikty społeczne, porozrywane łańcuchy dostaw i chaos. Z tym UE musi się zmierzyć i nie ma sensu tkwić przy założeniach, które przy obecnych realiach nie są bezpieczne do realizacji. Trzeba szukać nowych rozwiązań – dodał.
W tej samej debacie brał udział Marek Piątkowski, dyrektor generalny w spółce Bewa, i także odniósł się m.in. do wątku przygotowania firm z sektora spożywczego do zmian związanych z Zielonym Ładem. – Czy biznes jest gotowy na Zielony Ład? Biznes jest od tego, żeby zarabiać pieniądze. W każdej firmie, w której pracowałem, koncentrowałem się na tym. Prywatnie oczywiście jestem wielkim zwolennikiem zmian związanych z ochroną środowiska, z ograniczeniem śladu węglowego. Z punktu widzenia, zarządzania biznesem chcielibyśmy mieć jasne wytyczne, żeby wiedzieć, co chcemy osiągnąć, jakie będą benefity, jakie będą kary, gdzie pojawią się problemy – stwierdził Marek Piątkowski. – Na razie mamy ograniczenie śladu węglowego do 2030 roku, później do 2050. Chciałbym usłyszeć, być może od agencji rządowych, ekonomistów, być może organizacje samorządowe biznesu rozpoczęłyby tego rodzaju dialog o wytyczne, które należałoby osiągnąć, jakie kierunki należałoby wdrażać? I z drugiej strony jakaś marchewka, która się z tym wiąże. Bo z jednej strony jak rozumiem, ograniczenia, bo taka jest natura rzeczy, jeśli chodzi o regulacje nakładane przez administrację publiczną, że przeważnie wiążą się z obostrzeniami, karami, sankcjami, mniej z benefitami. Mamy w końcu ten kij, z drugiej strony jest marchewka – dodał. Zdaniem Marka Piątkowskiego biznes jest w stanie dopasować się do wszelkich ograniczeń ze strony administracji, pod warunkiem, że ten produkt zechce konsument.
Z kolei Michał Siwek, dyrektor Departamentu Międzynarodowy Hub Food and Agri w Banku BNP Paribas, przyznał, że polska branża spożywcza nie jest gotowa na Zielony Ład. – Nie jest to jednak wina branży spożywczej, bo europejscy konkurenci nie są na to gotowi, podobnie jak firmy w krajach trzecich, na które ten projekt będzie wpływał. Pozostałe branże też nie są gotowe – wskazał. Odniósł się także do głosów, że wojna w Ukrainie powinna skłonić do refleksji nad sensem wprowadzania Zielonego Ładu. – Pojawiają się głosy, że teraz trzeba się zająć wojną, a dekarbonizację czy dostosowanie do tej trudnej zmiany można odłożyć w czasie. To błąd, ponieważ wojna odsłoniła dużo systemowych słabości UE. Dlatego Unia będzie chciała bardziej odważnie reformować swoje bezpieczeństwo energetyczne i żywnościowe – ocenił.
Michał Siwek przytoczył badania, według których 60% europejskich firm spożywczych nie jest zaznajomionych z Zielonym Ładem, a 50% nie jest na niego gotowych.
Magdalena Nowicka, zastępca dyrektora Departamentu Płatności Bezpośrednich w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi w dyskusji na temat Zielonego Ładu wskazała, że gdyby można było powiedzieć że wszyscy są przygotowani i nie ma niewiadomych to Zielony Ład nie byłby zmianą, tylko kontynuacją tego, co było do tej pory. – Wszystkie działania dotyczące reorientacji gospodarki światowej w związku z zagrożeniami klimatycznymi wymagają przeorientowania i zmiany w sposobie myślenia. Zgadzam się, że nie możemy powiedzieć, że wszystko jest jasne i proste. Zielony Ład i strategie towarzyszące, jak “od pola do stołu” i bioróżnorodności to dokumenty strategiczne, a nie operacyjne. Przedstawiają pewną wizję i dalekosiężne dosyć cele, ale konkretne rozwiązania są po stronie państw członkowskich i społeczeństw – dodała. Wskazała jednak, że w ślad za dokumentami strategicznymi po stronie UE pojawiają się projekty konkretnych rozporządzeń i dyrektyw, które mają wdrażać wspomniane zmiany, np. przepisy i propozycje z zakresu GOZ czy gospodarowania opakowaniami.
Piotr Her, prezes zarządu firmy SuperDrob, zapytany czy to wzbudza jego niepokój, powiedział, że niepokój to bardzo właściwe słowo. – Przede wszystkim nie mamy pewności jak Zielony Ład ma wyglądać. Aby być przygotowani, to musimy wiedzieć do czego. Branża spożywcza, produkcja drobiarska to bardzo kapitałochłonny biznes, jest to jednocześnie bardzo niskomarżowy biznes. Aby go przygotować do zmian i to zmian na miarę trzęsienia ziemi, to musimy wiedzieć do czego. Musimy znać standardy, wytyczne, parametry. Bez konkretnych regulacji nie da się niczego zaplanować – podkreślił prezes SuperDrob.
Piotr Romańczuk, dyrektor ds. ochrony środowiska w Grupie Maspex i członek zarządu Lubelli przyznał, że Maspex ma o tyle łatwiej, że już zainwestował w zielone technologie. Przyznał, że udział rolnictwa ekologicznego w Polsce to dziś dziesiąta część procenta. – Cieszmy się z tego, bo sytuacja na Wschodzie pokazała, że w obecnej sytuacji rolnictwo ekologiczne nie wyżywiłoby Europy ani świata. Trzeba więc zrewidować założenia Zielonego Ładu – podsumował.
- Wątek mleczarski
Na Europejskim Kongresie Gospodarczym nie zabrakło tematyki mleczarskiej. W debacie pt. „Handel zagraniczny w niestabilnych czasach” brała udział Małgorzata Cebelińska, dyrektor handlu Mlekpolu. Poruszyła kwestie związane ze zmianami zachodzącymi w handlu zagranicznym, a także z przetargami publicznymi i wyzwaniami surowcowymi. Małgorzata Cebelińska zauważyła, że sytuacja komplikuje się w związku z wydarzeniami na świecie. – Mamy poprzerywane łańcuchy dostaw, brakuje kontenerów, są kraje, gdzie żywność jest stosunkowo tania, a wzrost kosztów transportu sprawił, że nasze produkty nie są już atrakcyjne cenowo – mam tu głównie na myśli kraje afrykańskie i z Ameryki Południowej – wymieniła dyrektor ds. handlu Mlekpolu. Spółdzielnia dalej z powodzeniem realizuje eksport do krajów azjatyckich, choć przez nawrót pandemii w Chinach, cześć portów jest zamknięta i pojawiają się ogromne opóźnienia. – To wszystko sprawia, że musimy z dużym wyprzedzeniem planować realizację kontraktów. Z jednej strony rezygnujemy z kontraktów długoterminowych, gdyż niosą obecnie za sobą zbyt duże ryzyko, z a drugiej staramy się planować wszystko z większym wyprzedzeniem, robimy zapasy surowców czy opakowań – mówiła Małgorzata Cebelińska.
Ekspertka przyznała, że sytuacja na Ukrainie spowodowała duże zmiany na rynku. – Mamy obecnie duże przewartościowania. Pewne możliwości się przed nami zamknęły, za to pojawiły się inne. Pojawiły się nowe możliwości sprzedaży do krajów, gdzie wcześniej żywność dostarczała Rosja czy Białoruś. Na rynku dzieje się bardzo dużo i wymaga to ogromnego nakładu pracy – dodała dyrektor Cebelińska.
– Musimy mieć na uwadze obecną sytuację mleczarstwa na świecie, gdzie podaż nie nadąża na popytem. Pandemia i wojna sprawiła, że kraje zaczynają odbudowywać i dbać o bezpieczeństwo żywnościowe. Tak naprawdę nie nadążamy z produkcją mleka. Największe europejskie kraje – Niemcy i Francja mają ujemny bilans produkcji mleka. Niemcy kupują mleko surowe w Polsce – powiedziała. Jest zdania, że w tej sytuacji musimy szczególnie zadbać o polskich rolników – producentów mleka. – Jeśli nie zapewnimy im wzrostu cen, tak jak rosną ich koszty, to produkcja mleka będzie spadać. Rosną ceny nawozów, zbóż, pasz. Musimy zapewnić rolnikom bezpieczeństwo działalności, w tej chwili nie mają oni zaufania do rozwoju i zwiększania produkcji – powiedziała dyrektor handlu Mlekpolu, do którego mleko dostarcza 8,5 tysiąca rolników.
Innym akcentem mleczarskim było przyznanie nagród. Jedną z nich, wyróżnienie w rankingu inicjatyw dekarbonizacyjnych odebrał Ryszard Pizior, prezes OSM Włoszczowa. – Jesteśmy pierwszą firmą w sektorze mleczarskim która zainwestowała w trigenerację, czyli skojarzone wytwarzanie energii elektrycznej, cieplnej i chłodu – powiedział prezes Pizior podczas odbierania wyróżnienia.
Oprócz wymienionych wyżej tematów i opinii, wiele uwagi poświęcono wojnie na Ukrainie oraz perspektywom odbudowy tego kraju, wiele mówiono o nowych technologiach, systemie kaucyjnym, międzynarodowych stosunkach gospodarczych i transporcie międzynarodowym. Nieustannie przewijały się także wątki związane z inflacją i rosnącymi kosztami energii.