Ile polityki w gospodarce

Najważniejsze polskie organizacje mleczarskie w minionym tygodniu wystosowały list do ministra rolnictwa z prośbą o podjęcie działań w celu ustabilizowania sytuacji na rynku mleczarskim. To rodzi pytanie gdzie jest granica wolnego rynku i na ile gospodarka może być sterowana.

Gospodarka wolnorynkowa jest bardzo trudno przewidywalna. Według niektórych jest w ogóle nieprzewidywalna, a wszelkie prognozy, próby przewidywania rozwoju sytuacji, są tyle warte co horoskopy z gazety z programem telewizyjnym. Stanem naturalnym jest zatem nieprzewidywalność i brak stabilności, szczególnie w dłuższej perspektywie. Tymczasem KZSM Zw. Rew., Krajowe Stowarzyszenie Mleczarzy, Związek Polskich Przetwórców Mleka oraz Polska Izba Mleka w związku z niestabilną sytuacją na rynku mleka wystosowały list otwarty do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztofa Jurgiela, w którym apelują o podjęcie adekwatnych działań i zasygnalizowanie powyższych problemów Komisji Europejskiej oraz przedstawienie ich na forum Rady Ministrów Unii Europejskiej. Ich zdaniem obserwujemy m.in. zatrzymanie wzrostu cen mleka i produktów mlecznych, spadek przychodów przetwórców jak i rolników, które mogą przyczynić się do powstania kolejnego kryzysu na rynku mleczarskim.

Jak czytamy w powyższym liście, organizacje mleczarskie zauważają, że w ostatnich trzech latach, sytuacja na rynku mleka była wyjątkowo niestabilna. Mleczarstwo polskie, tak jak i europejskie, dławił ogromny kryzys, który rozpoczął się pod koniec roku 2014. Pierwsze symptomy jego zakończenia pojawiły się dopiero w czerwcu 2016 roku, ale obecnie wydaje się, że wchodzimy w kolejną fazę kryzysu. Zdaniem mleczarzy, świadczyć o tym może zatrzymanie wzrostu cen mleka i produktów mlecznych, a nawet ich lekki spadek, co przy rosnącej produkcji mleka stanowi prawdopodobną przesłankę takiego rozwoju sytuacji. – Już obecnie odbieramy niepokojące sygnały z rynku, czego dowodem jest znaczny spadek cen zbytu w marcu w stosunku do grudnia roku ubiegłego mleka w proszku, serów i galanterii mleczarskiej – czytamy. W liście podkreślono, że na skutek spadku cen zbytu na masło, mleko w proszku i sery (nawet ok. 50%) przychody przetwórców jak i rolników – producentów mleka zdecydowanie spadły. Jeśli uwzględnić jeszcze fakt zapłacenia przez rolników kolejnej raty kar za nadprodukcję mleka w roku kwotowym 2014/2015, to rysują się niezbyt dobre perspektywy do rozwoju tej produkcji. Aby temu zapobiec i nie dopuścić do upadku producentów mleka i zakładów przetwórczych, trzeba stale monitorować rynek mleka, aby móc podjąć we właściwym czasie kroki zaradcze. Zdaniem polskich organizacji mleczarskich, Komisja Europejska powinna jak najszybciej podjąć działania adekwatne do skali problemu przyczyniające się do stabilizacji rynku mleka, aby nie popełnić poprzednich błędów wynikających z opóźnionego reagowania. Tylko szybkie i efektywne działania uchronić mogą sektor mleczarski przed kolejnym kryzysem, którego wielu producentów mleka i przetwórców mogłoby nie przetrzymać. Szczególnie dotyczy to młodych rolników, na których opieramy swoją przyszłość, a którzy zainwestowali znaczne środki w budowę nowoczesnych obór i pozyskiwanie mleka. List kończy się prośbą o zasygnalizowanie problemu Komisji Europejskiej i podjęcie adekwatnych działań na forum Rady Ministrów Rolnictwa Unii Europejskiej.

Można odnieść wrażenie, że środowisko mleczarskie tęskni za czasami PRL i ręcznym sterowaniem gospodarką. Peter Drucker, wybitny profesor i znawca zarządzania, podkreślał, że jedyną stałą rzeczą są zmiany. Można odnieść wrażenie, że część ludzi tego nie rozumie. Na szczęście nie wszyscy podzielają pogląd, iż z każdym problemem czy zmianą koniunktury należy pędzić ze skargą do ministra i Komisji Europejskiej. Już kilka lat temu Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity mówił, że jedyne, czego oczekuje od polityków, to tego, aby nie przeszkadzali. Także w opinii Leszka Figarskiego, prezesa Zakładu Mleczarskiego FigAND Sp.J., byłoby czymś złym gdyby ministerstwo rolnictwa – czyli politycy, w dobie wolnego rynku mieli wpływ na sytuację ekonomiczną jakiejkolwiek dziedziny gospodarki. – Osobiście uważam, że to firmy mleczarskie indywidualnie powinny zadbać o własne interesy i prowadzić swoją politykę w taki sposób, aby odnieść końcowy sukces – powiedział w ostatnim wywiadzie Leszek Figarski. Zwraca uwagę, że w roku 2015 w czasie bardzo niskich cen zakupu surowca, największe koncerny mleczarskie sprowadzały dodatkowy tani surowiec z zagranicy. – Na pewno nie były to działania, które wspomagały polski rynek surowca, a wręcz przeciwnie. Niekiedy zaskakuje mnie sytuacja, gdy z jednej strony firmy nawołują do walki z dużymi sieciami handlowymi, a z drugiej strony równocześnie sprzedają im produkty po cenach poniżej kosztów produkcji – mówi Leszek Figarski. – Nie sądzę, że ministerstwo rolnictwa mogłoby w jakikolwiek sposób rozwiązać tego typu problemy branży mleczarskiej – uważa prezes FigAND.

Także Dariusz Zieliński, prezes Ceko, prywatnej firmy produkującej sery, uważa, że im mniej państwa w gospodarce tym lepiej. W swojej wypowiedzi z ubiegłego roku zastrzegł, że czym innym jest natomiast wypracowanie przez resort rolnictwa we współpracy z przetwórcami mleczarskimi, spójnego wieloletniego scenariusza rozwoju sektora mleczarskiego, aby jak najlepiej wykorzystać nasze atuty na rynkach zagranicznych.

Każdy zwolennik ekonomii klasycznej jest zdania, że im mniejsza ingerencja organów państwowych w sektory gospodarki związane z produkcją dóbr konsumpcyjnych, tym przedsiębiorcy mają większą swobodę rozwoju. Łatwo zauważyć, że prywatni przedsiębiorcy bądź firmy, które działają na naprawdę dużą skalę, cenią sobie spokój nad pomocną rękę państwa. Trzeba wybrać – albo rezygnujemy z wolnego rynku i tkwimy w stagnacji, albo podejmujemy ryzyko, które jest związane z każdym biznesem, ale sami możemy myśleć i wygrywać.

 


Współpraca