Inflacja szaleje. Polacy zaciskają pasa, przestają kupować zbędne rzeczy

02.11.2021 -

W reakcji na rosnące ceny trzy czwarte Polaków ogranicza wydatki. Dla firm oznacza to wielkie wyzwanie, bo w centrum uwagi kupujących jeszcze bardziej niż zwykle znajdują się promocje.

Z badania GfK „Corona Mood", którego październikową edycję „Rzeczpospolita" opisuje jako pierwsza, wynika, że dwie trzecie spośród szukających oszczędności w wydatkach na większe produkty czy usługi powstrzyma się od zakupu zbędnych rzeczy. Liczba wskazań rośnie wraz z wiekiem respondentów – w grupie 50+ zapowiada to już 78% badanych.

Zwrot do tanich ofert

Dodatkowo Gfk podaje, że niemal połowa Polaków będzie bardziej wyczulona na promocje, a kolejne 37% nastawi się na poszukiwanie zbliżonych produktów o niższych cenach, co oznacza kupowanie tańszych marek. Najrzadszą strategią będą zakupy produktów z drugiej ręki – deklaruje to co piąty ankietowany.

U progu sezonu świątecznego takie podejście konsumentów dla firm handlowych, ale też dla producentów, oznacza kolejne wyzwania. – Promocje to podstawa od zawsze, a teraz, przy tak drożejących surowcach i rosnących kosztach produkcji z powodu energii i paliw, trudniej jest nie zauważać, iż ceny muszą rosnąć – przyznaje szef jednej z dużych firm handlowych.

Sieci skupiają się na produktach podstawowych, kupowanych najczęściej, ponieważ to na podstawie ich cen większość klientów planuje zakupy w konkretnym sklepie. Coraz częściej szukają ich na niższych półkach, z markami własnymi czy produktami mniej znanych firm, ale za to tańszymi.

– Wysoka inflacja może spowodować zmiany w koszykach zakupowych, niestety na gorsze. Konsumenci latami stopniowo przesuwali wydatki w stronę produktów o wyższej jakości, teraz ponownie głównym kryterium będzie cena. To nie jest dobre ani dla rolników, ani dla przetwórstwa – mówi Andrzej Gantner, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. – Może to również oznaczać dalszy wzrost sprzedaży marek własnych sieci handlowych oraz przyśpieszone kurczenie się handlu tradycyjnego – dodaje.

Zdaniem producentów żywności poszukiwanie przez sieci jak najtańszych producentów może prowadzić do wzrostu importu żywności, ponieważ przez drastyczny wzrost kosztów w naszym kraju niekoniecznie muszą znaleźć miejscowych partnerów. – W efekcie wpłynie to negatywnie na krajowych producentów, szczególnie w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw – ostrzega Andrzej Gantner.

Dyskonty znów na fali

Takie nastawienie konsumentów i poszukiwanie najtańszych ofert oznacza zwrot zwłaszcza w kierunku sklepów dyskontowych, które i tak są już liderem, kontrolującym ponad 33 proc rynku. Pojawiają się także sklepy w formule hard dyskont, jak Mere, z ofertą ograniczoną do najbardziej podstawowych kategorii i sprzedażą wprost z palet i kartonów, jak we wczesnych latach 90.

Jak pisaliśmy już w „Rzeczpospolitej" we wrześniu, według badania aplikacji Moja Gazetka niemal 70% konsumentów mniej niż rok temu wydaje na napoje, a 52,7% – na owoce i warzywa sezonowe, które w tym roku były w dużej części znacznie droższe w efekcie kapryśnej pogody, ale też kosztów pracy czy transportu. Inne kategorie, na których oszczędza przynajmniej co trzeci badany, to masło, mięso czy owoce oraz warzywa całoroczne.

– Galopująca inflacja powoduje spadek wartości gotówki, a tym samym wzrost cen produktów. Aż trzy na cztery badane osoby rezygnują z zakupu produktów, które dawniej kupowały częściej – mówi Tomasz Machniak, współzałożyciel aplikacji Moja Gazetka, którą pobrały 2 mln osób. Miesięcznie oferty przegląda 500 tys. osób.

Sieci ripostują, że podwyżki nie są efektem walki o zysk, ale reakcją na rynkową sytuację. Dodatkowo ich sytuację utrudniają nowe obciążenia fiskalne. – Podatek handlowy jest ogromnym obciążeniem, a biorąc pod uwagę drastyczny wzrost również innych kosztów działalności, sytuacja jest naprawdę dużym wyzwaniem dla sprzedawców – mówi Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Wszędzie liczy się cena

Zmiany w popycie i reakcja na rosnące ceny to domena nie tylko sprzedawców żywności, ale w zasadzie wszystkich sektorów. W przypadku elektroniki na polskie czynniki powodujące wzrost cen nakładają się również globalne problemy z półprzewodnikami i innymi komponentami, drożejący transport, a także braki w zaopatrzeniu.

Biorąc pod uwagę, iż elektronika to jedna z kategorii najchętniej kupowanych w okresie świątecznym, sprzedawcy mają wiele problemów do rozwiązania. – Ostatni kwartał roku jest w handlu najważniejszym okresem biznesowym. W przedświąteczny kalendarz handlowy od kilku lat na stałe wpisał się również Black Friday, a promocje z nim związane trwają obecnie nawet kilka tygodni, co dodatkowo motywuje konsumentów do zakupów. To dobrze rokuje dla branży w tym sezonie – mówi Alpay Güner, prezes MediaMarktSaturn Polska. – Okres przedświąteczny często traktowany jest przez klientów jako okazja do zakupów rodzinnych, np. sprzętu do domu. W tym roku takie zakupy wydają się jeszcze bardziej uzasadnione, zważywszy na okoliczności pandemiczne, ale i ogólną sytuację – dodaje.

Także jeśli chodzi o odzież, widać ekspansję sieci dyskontowych, jak Pepco czy KiK, oraz sprzedawców internetowych, również azjatyckich. Ich oferta jest dużo tańsza niż ta znanych marek sieciowych w centrach handlowych.

(02.11.2021 za Rzeczpospolita)


Współpraca