Kiedy będzie kolejny kryzys?
Branża mleczarska cieszy się z dobrej koniunktury. Pamiętać jednak należy, że gospodarka działa w cyklach. Wiele wskazuje, że zbliża się koniec obecnego cyklu, co można przetłumaczyć jako nadchodzący kryzys.
Stabilizacja jest chyba najbardziej pożądanym stanem w gospodarce i wszystkich branżach. Zgodnie z danymi GUS dynamika produkcji sprzedanej przemysłu w przedsiębiorstwach zatrudniających powyżej 9 osób zwiększyła się w styczniu do 6,1% rdr wobec 2,8% w grudniu ub.r. Głównym czynnikiem oddziałującym w kierunku zwiększenia dynamiki produkcji przemysłowej pomiędzy grudniem a styczniem była korzystna różnica w liczbie dni roboczych (w grudniu ub.r. liczba dni roboczych była taka sama jak w 2017 roku, podczas gdy w styczniu br. była ona o 1 większa niż przed rokiem). Skala ożywienia produkcji w styczniu była jednak większa niż wynikałoby to z korzystnego wpływu efektów kalendarzowych. Tym samym po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych produkcja przemysłowa zwiększyła się w styczniu o 1,7% mdm.
W świetle dostępnych wyników badań koniunktury w Polsce (np. spadku składowej indeksu PMI dla bieżącej produkcji w styczniu do najniższego poziomu od czerwca 2009 roku) silne ożywienie wzrostu produkcji przemysłowej w styczniu jest trudne do wytłumaczenia. Struktura wzrostu produkcji jest również zaskakująca w kontekście odnotowanego w ostatnich miesiącach wyhamowania wzrostu gospodarczego u głównych partnerów handlowych (w Niemczech i strefie euro), oddziałującego w kierunku wyraźnego zmniejszenia popytu na polski eksport.
Spowolnienie gospodarcze zapowiada także Teresa Czerwińska, minister finansów w rządzie Mateusza Morawieckiego. – Generalnie spowolnienie będzie pewnym procesem, jego skutki będziemy obserwować najprawdopodobniej mniej więcej w połowie roku i wówczas zaczniemy to odczuwać – mówi minister Czerwińska w money.pl. Jak dodaje, na razie jeszcze takiego efektu spowolnienia nie widać we wpływach podatkowych.
Krystian Jaworski, starszy ekonomista, Crédit Agricole Bank Polska S.A. Jest zdania, że styczniowe dane produkcji przemysłowej stanowią ryzyko w górę dla prognozy wzrostu gospodarczego w I kw. (3,7% rdr wobec 4,9% w IV kw. ub. r.). – Podtrzymujemy również naszą ocenę, że w związku z oczekiwanym przez nas ożywieniem światowego handlu począwszy od II kw. można oczekiwać stopniowej poprawy koniunktury w strefie euro, co będzie czynnikiem ograniczającym skalę spowolnienia w Polsce w kolejnych kwartałach. Wsparciem dla tego scenariusza są podejmowane przez władze Chin działania zmierzające do pobudzenia wzrostu gospodarczego w Państwie Środka – mówi Krystian Jaworski.
Jednak, zdaniem części analityków, fakt, że dobra koniunktura trwa już bardzo długo, jest jedną z najnowszych wskazówek zwiastujących zbliżający się kryzys. Bankierzy z Nowego Jorku nawet określili prawdopodobną datę początku recesji. Szczyt ostatniego kryzysu przypadł na lata 2008-2009. Odwracano go dodrukiem pieniędzy, który stosowano tym chętniej, że nie wywoływał hiperinflacji. Od tamtej pory trwa wzrost. – Od 1945 roku mieliśmy jedenaście cykli koniunkturalnych w USA, dla których średni okres ekspansji trwał 58 miesięcy, a najdłuższy 120 miesięcy (od 1991 do 2001 roku) – wskazuje Wojciech Bartosik, analityk Domu Maklerskiego Michael / Ström. – Obecna faza ekspansji trwa od czerwca 2009 roku, czyli jest już tylko dwa miesiące od wyrównania poprzedniego rekordu – ostrzega. Jak podał, obecna faza wzrostu trwa już ponad dziesięć lat w USA i osiem lat w strefie euro. Zaznacza, że są na świecie jednak wyjątki. W Australii wzrost gospodarczy trwa nieprzerwanie od ponad 27 lat. No ale z drugiej strony jak ma nie trwać, skoro bazuje w dużej mierze na dostarczaniu surowców rosnącej w siłę, wchłaniającej wszelkie ilości surowców gospodarki Chin? – W ekonomii, jak i w polityce, ekstremalne sytuacje nie mają w zwyczaju trwać wiecznie, dlatego też nie sądzimy, aby dynamiczny wzrost gospodarczy miał utrzymać się rekordowo długo – ostrzega Bartosik. – Ale też nie ma podstaw, aby sądzić, że dojdzie do tak gwałtownego załamania jak w 2008 roku – dodaje asekuracyjnie.
Jest jeszcze mocny sygnał, który swoją skuteczność udowodnił w przeszłości. Za rządowe obligacje USA długoterminowe inwestorzy na świecie są skłonni płacić od ubiegłego piątku niższe odsetki, niż za 3-miesięczne bony skarbowe. Od lat 70. XX wieku odwrócenie krzywej rentowności w sześciu na siedem przypadków poprzedziło recesję – podaje Ignacy Morawski, ekonomista i twórca serwisu SpotData. Oddział Fed z Nowego Jorku wyliczył, że początek recesji z prawdopodobieństwem 25-procentowym zacznie się już w lutym przyszłego roku. Te wyliczenia bazują na różnicy w oprocentowaniu amerykańskich obligacji 10-letnich i 3-miesięcznych bonów skarbowych. Prawdopodobieństwo wyliczono na bazie danych z lat 1959-2009. W tym kontekście rozkręcanie wydatków państwa na kredyt, co robi polski rząd w roku wyborczym, może być niebezpieczne. Gospodarka oczywiście przeżyła już kiedyś deficyty budżetu prawie 8% PKB, ale niewykluczone, że z niektórych planów wydatkowych trzeba będzie się szybko wycofywać. Zwykle zapowiedzią recesji była nadmierna konsumpcja, nadmierne inwestycje w nierentowne przedsięwzięcia, bańki na rynku nieruchomości itp. – W przypadku Polski możemy mówić o wysokiej konsumpcji, napędzanej w dużym stopniu działaniami rządu i wysokiej dynamice wzrostu płac, więc można mieć obawy czy lokalnie nie dojdzie do przegrzania naszej gospodarki – wskazuje Wojciech Bartosik z DM Michael/Ström. Sygnałem alarmowym może być spadek w ubiegłym roku zysków firm spoza sektora finansowego o 11% rdr.
Gospodarka światowa jest systemem naczyń połączonych. Susza w Australii bezpośrednio przekłada się na ceny mleka na Podlasiu, kryzys finansowy w USA wpływa na wielkość przetargów algierskich na mleko w proszku, a ogólna dekoniunktura w Chinach decyduje o światowej cenie OMP. Z tego względu wszelkie wiarygodne prognozy dotyczące zmian koniunktury czy cyklu gospodarczego, powinny być traktowane przez branżę polegającą na eksporcie, a taką jest za poważnie.