Mleczarstwo potrzebuje wsparcia i mądrej polityki
Podczas VIII Forum Rynku Spożywczego i Handlu, które odbyło się w dniach 4-5 listopada w Warszawie, odbyła się debata poświęcona branży mleczarskiej i jej problemom.
Tematem, który zdominował dyskusję pt. „Sektor mleczarski. Branża mleczarska w Polsce i Europie w nowej sytuacji rynkowej” był problem czy należy wspierać mleczarstwo i szerzej rolnictwo, czy też pozwolić na działanie wolnego rynku i jego instrumentów. Opinie w tej sprawie były mocno podzielone.
Zdecydowanym zwolennikiem opcji rynkowej był Tadeusz Bruj, członek zarządu Grupy Polmlek, który apelował, aby nie liczyć na wsparcie. – Liczmy tylko na siebie i na to co możemy z mleka wyprodukować. W dalszej perspektywie dopłat zwyczajnie nie będzie. Jeżeli będziemy tylko narzekali, wmawiali rolnikom, że się nie da i że muszą otrzymywać wyższe kwoty, to daleko nie zajedziemy – mówił Tadeusz Bruj. Wskazywał, że różnice w cenie mleka w Polsce i w Niemczech są stosunkowo niewielkie, a koszty w Niemczech bez porównania wyższe niż w naszym kraju.
Także Edward Bajko, prezes SM Spomlek, przestrzegał, aby nie liczyć na dopłaty i wsparcie. – Z powodów finansowych i politycznych w przyszłości nie można liczyć na dopłaty. Jesteśmy skazani na ostrą konkurencję ze wszystkimi producentami na świece – mówił i podkreślał, że jeżeli obecna cena płacona za mleko w Polsce jest faktycznie poniżej kosztów produkcji, to Polska nie będzie potęgą w produkcji mleka. – Uważam, że w sytuacji globalizacji rynku, odchodzenia od interwencjonizmu, nie tylko z powodów politycznych, ale także finansowych, jesteśmy skazani na konkurencję ze wszystkimi na rynku. Moim zdaniem nie ma co się łudzić i postulować, liczyć na jakieś wielkie wsparcie. Tak się nie stanie – mówił Edward Bajko. W jego ocenie jeśli chcemy liczyć się jako kraj na rynku mleka, to polscy rolnicy i polskie mleczarnie muszą być bardziej konkurencyjne. – Zgadzam się z przedmówcami, że często inne kraje mają lepsze warunki przyrodnicze, nie mają tak dużych obciążeń, jakie na nasze rolnictw nakłada unijna polityka w postaci dobrostanu zwierząt czy ochrony środowiska. Te pomysły same w sobie są piękne, ale one kosztują – zauważył prezes Spomleku.
Dokładnie przeciwnego zdania była Magdalena Szabłowska, dyrektor handlu zagranicznego Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita. – Wsparcie jest niezbędne. Rolników trzeba wspierać. Produkują żywność, która decyduje o bezpieczeństwie żywnościowym kraju. Jeśli o to nie zadbamy, to za jakiś czas będziemy musieli importować żywność, która może być znacznie gorszej jakości – mówiła dyrektor Szabłowska. Przyznała, iż zawsze polska produkcja mleka, chociażby ze względu na klimat, będzie droższa, niż w Nowej Zelandii czy USA, gdzie jest inny klimat i inna struktura rolnictwa. Dlatego właśnie wsparcie jest niezbędne – mówiła dyrektor Szabłowska. Wsparł ją Wiesław Żebrowski, prezes zarządu Ciechanowskiej Spółdzielni Mleczarskiej. Mówił, że gdy Unia Europejska wprowadziła interwencje na rynku mleka, inne kraje, aby być konkurencyjne i zapewnić sobie bezpieczeństwo żywnościowe, także wprowadziły wsparcie dla swoich producentów. Jako przykład przywołał Rosję, która ma bardzo wysokie dopłaty do produkcji mleka, a także Turcję, gdzie są nawet większe dopłaty do rolnictwa niż w Unii Europejskiej. – W efekcie jest jednym z niewielu krajów na świecie, który jest całkowicie niezależny rolniczo – mówił Wiesław Żebrowski. Dlatego jeśli nie będzie dalej pomocy dla sektora żywnościowego, to w jego opinii produkcja żywności może się załamać. – Jeśli UE odstąpi od interwencjonizmu, to przegramy z państwami, które będą nadal wspierały swoje rolnictwo, a także z krajami, które mają dużo korzystniejsze warunki przyrodnicze, jak chociażby Nowa Zelandia – mówił prezes Ciechanowskiej Spółdzielni Mleczarskiej. Podkreślał, że zwyczajnie nie jest możliwe sprostać takiej konkurencji. Nawet w wielu krajach Europy zachodniej jest łagodniejszy klimat i bardziej dogodny dla produkcji mleka niż w Polsce.
Kwestię wolnego rynku mocno poruszył Jan Dąbrowski, prezes OSM Łowicz, trzeciej co do wielkości polskiej spółdzielni mleczarskiej. Powiedział wprost, że wolny rynek wszystkiego nie załatwia. Jak przykład podał Niemcy, gdzie od 1 listopada najważniejsze sieci handlowe zwiększyły cenę mleka i masła. – To nie jest wolny rynek. To mądre decyzje polityczne, społeczne i gospodarcze – Niemcy mają kłopot z uchodźcami, więc nie chcą mieć teraz kłopotu z bauerami. To nie jest wolny rynek, tylko cicho i subtelnie sterowany. Chodzi o to, aby uspokoić nastroje wewnętrzne dając rolnikom niemieckim euro więcej z rynku, który jest po cichu i mądrze sterowany – mówił prezes OSM Łowicz. Dodał, że nie wierzy, aby jakikolwiek polski rząd zdobył się na taki krok. Wskazał na brak dyskretnego zrozumienia, że łańcuch żywnościowy ma być sprawiedliwie poprowadzony. – W przeciwnym razie za jakiś czas nie będzie produkcji mleka w Polsce – uważa prezes Dąbrowski.
Poruszył także temat importu produktów mleczarskich. – W moim przekonaniu do Polski wjeżdża ekwiwalent 1 mld litrów mleka w produktach, które trafiają do wszystkich sieci handlowych. Jesteśmy ewenementem, gdyż wpuszczamy wszystkich i wszystko. Tymczasem na półkach sklepowych w krajach zachodnich nie da się znaleźć żadnego produkty polskiej mleczarni – ani Łowicza, ani Mlekovity, ani Piątnicy. Mamy do czynienia z totalną blokadą. Jeśli nie będzie spojrzenia na interesy narodowe, na branżę, która daje dziesiątki tysięcy miejsc pracy, to mamy czarną przyszłość przed sobą – mówił Jan Dąbrowski.
Natomiast Bogdan Woźniak, wiceprezes Spółdzielni Dostawców Mleka w Wieluniu, wskazał, że problem leży przede wszystkim w braku woli politycznej. – Mamy budżety narodowe. Jeśli państwo chce, to ma możliwości do takich działań. Pamiętajmy, że obowiązkiem państwa jest dbać o bezpieczeństwo m.in. żywnościowe, więc nie robi łaski – uważa Bogdan Woźniak. W dyskusji poruszono także kwestię organizacji mleczarskich i braku działania z ich strony. – Głęboko wątpię, czy organizacje branżowe są w stanie zrobić coś razem wspólnie – powiedział z kolei Arkadiusz Cyman, partner w firmie TBT i Wspólnicy. Zauważył, że polskie mleczarstwo nie korzysta z nowoczesnych metod komunikacji i lobbingu. – Jeśli chcemy, aby rząd coś dla nas zrobił, to przede wszystkim trzeba go do tego przekonać. Należy dobitnie wykazać, że jest taka a taka potrzeba, jak to zrobić oraz że to będzie korzystne nie tylko dla danej branży, ale dla kraju – mówił Arkadiusz Cyman. Zwrócił ponadto uwagę, że wyrok wyborców jest bardzo niekorzystny dla partii, która uchodziła za głos wsi i rolnictwa. – Teraz jest dobry moment, aby rozmawiać z nowym rządem, który zapowiada wprowadzenie podatku od sieci handlowych. Może warto lobbować, aby stawka tego podatku była uzależniona od pochodzenia sprzedawanych towarów. Teraz jest moment, aby o tym rozmawiać, zanim odpowiednia ustawa będzie gotowa – zachęcał Arkadiusz Cyman. Kwestię organizacji branżowych poruszył również Robert Kremser, dyrektor ds. rozwoju Bisnode Polska Sp. z o.o. Mówił, iż w jego opinii brakuje propolskiego nastawienia konsumentów. – To sprawa, która powinna być przedmiotem troski branży i organizacji branżowych – mówił Robert Kremser. W jego opinii każdy powinien zachęcać do spożywania polskiego mleka i jego przetworów. Natomiast Dorota Śmigielska, Starszy Specjalista ds. Mleka i Doradztwa z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, zachęcała do zaprzestania sporów i wspólnej walki z wrogami, którzy atakują polską branżę mleczarską.