Na EKG rozmawiano o eksporcie żywności
Europejski Kongres Gospodarczy to wydarzenie, podczas którego poruszane są tematy od wydobycia węgla i obronności, przez politykę wodną i demograficzną do handlu zagranicznego i branży spożywczej. Mimo że nie było panelu poświęconego wyłącznie branży mleczarskiej, pojawiło się wiele wątków, które jej bezpośrednio dotyczą.
Tematów, które dotyczyły branży spożywczej, w tym także mleczarstwa, było wiele. Rozmawiano o sukcesji w firmach spożywczych, kulturze oszczędzania, e-handlu, kwestiach związanych z cyberbezpieczeństwem i inwestycjami, w tym zagranicznymi, o podatkach, trendach konsumenckich czy CETA. W oczywisty sposób nie sposób zrelacjonować wszystkich dyskusji i wątków. Nowy Przegląd Mleczarski postanowił się skupić na handlu zagranicznym, gdyż polskie mleczarstwo z oczywistych powodów coraz więcej swoich wyrobów chce sprzedawać na zagraniczne rynki.
Pierwszą debatą, gdzie poruszono ten temat, był panel zatytułowany „Od lokalnej firmy do globalnego biznesu”. Ciekawą opinię wygłosił tam Jakub Bierzyński, prezes OMD. – Polscy przedsiębiorcy z sektora spożywczego mają przewagę technologiczną i cenową nad międzynarodowymi koncernami. Myślę, że walka rynkowa między polskimi firmami a globalnymi koncernami odbędzie się na polu marketingu i budowy marek – mówił Jakub Bierzyński. – Polscy przedsiębiorcy muszą się nauczyć nie tylko produkować żywność, ale i skutecznych mechanizmów jej sprzedaży. To warunek konieczny, żeby konkurować na międzynarodowych rynkach. Większość polskich producentów nie radzi sobie z tym zadaniem na polskim podwórku, a za granicą radzi sobie jeszcze gorzej. Myślę, że to jest największe wyzwanie dla polskich przedsiębiorców – mówił Bierzyński. Jego zdaniem, przemysł spożywczy z perspektywy makroekonomicznej przespał ostatnie 5 lat jeśli chodzi o komunikację i marketing.
Także w ramach IV Forum Współpracy Gospodarczej Afryki i Europy Centralnej, które odbyło się 10 maja 2017 roku w Katowicach podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego, rozmawiano o zdobywaniu rynków zagranicznych. – Jestem pewien, że Afryka jest tym kontynentem, który oferuje możliwości wzrostu gospodarczego. Nie jest łatwo znaleźć odpowiedź, jak stymulować wzrost gospodarczy. Wciąż wielu inwestorów światowych patrzy na Afrykę z pewną nadzieją, w Polsce eksport do państw afrykańskich cały czas rośnie. W ubiegłym roku Polska otworzyła ambasadę w Tanzanii – mówił Maciej Fałkowski, zastępca dyrektora w Departamencie Współpracy Ekonomicznej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. – Odtwarzamy nasze ambasady i przesuwamy stanowiska ekonomiczne z krajów europejskich do ambasad w Afryce. Mamy nadzieję, że przyczyni się to do zintensyfikowania bieżących kontaktów między naszymi placówkami a pracującymi na miejscu polskimi przedsiębiorcami – mówił Maciej Fałkowski. Dodał, że widać ze strony polskich przedsiębiorców zainteresowanie. – Jeśli chodzi o szkolenia organizowane przez MSZ dotyczące udziału w przetargach organizowanych przez instytucje międzynarodowe, to takich szkoleń zorganizowaliśmy kilkanaście, wzięło w nich udział ok. 1500 firm, więc zainteresowanie jest – mówił Maciej Fałkowski.
Podczas EKG nie mogła nie zostać poruszona kwestia CETA, która w ubiegłym roku wywołała mnóstwo kontrowersji. Pierwsza część debaty „Eksport polskiej żywności w nowej globalnej rzeczywistości gospodarczej”, poświęcona była światowym umowom handlowym, w szczególności CETA, która ma przyczynić się do ożywienia handlu między Unią Europejską i Kanadą. Umowa CETA, mimo zastrzeżeń do jej jawności, to krok w oczywistą stronę. Unia Europejska musi otwierać się na nowe rynki zbytu. Jednocześnie Komisja Europejska powinna baczniej przyjrzeć się funkcjonowaniu wspólnego rynku i reagować bardziej stanowczo na przykłady praktyk protekcjonistycznych. Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy, zauważył, że szansą dla polskiej żywności w Kanadzie jest licząca ponad 1 mln mieszkańców Polonia. – To bardzo duża grupa potencjalnych ambasadorów całej polskiej żywności. Największe skupisko Polaków to prowincja Ontario. Dzisiaj do Kanady kierujemy ok. 2% całego eksportu alkoholi. To bardzo perspektywiczny rynek, gdyż jest tam wielu zamożnych konsumentów. Niestety, w kanadyjskich sklepach bardzo trudno znaleźć polską wódkę – dodał.
Jak zauważył, kanadyjskie monopole kontrolujące obrót alkoholem na poziomie prowincji, oczekują produktów wysokiej jakości i spójnej oferty ze strony producentów. Także Adam Mokrysz, prezes Mokate, przyznał, że choć Kanada nie jest kluczowym rynkiem dla jego firmy, to Unia Europejska nie ma wyjścia i musi otwierać się na nowe obszary. – Europa, aby dalej rosnąć, powinna zdecydowanie przyspieszyć procesy podpisywania porozumień handlowych i pozyskiwania nowych rynków. Wszyscy widzimy, że gospodarki, które jeszcze niedawno były na szarym końcu, dziś mają dwucyfrowe wzrosty. Widać co dzieje się na rynkach afrykańskich, gdzie jest młody konsument, który oczekuje markowego produktu. Europejskie produkty bronią się dobrą relacją ceny do jakości i „know-how” budowanym przez wiele lat – mówił Adam Kokrysz. Z kolei Krzysztof Pawiński, prezes Grupy Maspex podkreślał, że to właśnie dzięki wolnemu handlowi i liberalizacji rozwinęła się polska branża spożywcza. – Mamy za sobą 27 najlepszych lat w historii branży spożywczej w Polsce. Przyczyny takiego stanu rzeczy dostrzegam w ciągłej liberalizacji zwiększającej dostęp do polskiej żywności na rynkach ościennych. CEFTA, która weszła w życie w 1994 roku, była dla nas osnową, na której zbudowaliśmy obecność na rynkach Czech, Słowacji, Rumunii, Bułgarii. W momencie wejścia do UE mieliśmy niespełna 4 mld eksportu żywności, w 2016 roku przebiliśmy 25 mld. Jest dla mnie ewidentne, że otwarty rynek służy polskiej branży spożywczej. Dlatego polską racją stanu jest wspieranie otwartego handlu artykułami spożywczymi tak szeroko jak to możliwe – uważa prezes Maspexu. Na aspekt niejawności negocjacji umowy CETA zwrócił uwagę Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. – W przypadku CETA nie było żadnych konsultacji, zapytań, a to organizacje przedsiębiorców powinny być w pierwszej kolejności konsultowane. Takich umów będzie sporo i dobrze by było gdyby urzędnicy, zanim cokolwiek zaczną negocjować, zapytali najpierw tych, którzy mają na tym zyskać albo stracić. Nie będzie wówczas problemu zaskoczenia i dezinformacji. Jeżeli tego się nie robi, może się okazać, że to co miało być fantastyczne, nie budzi poklasku, a jest wiele pytań i wątpliwości. Także Komisja Europejska powinna zadbać o właściwy proces konsultacji. Może nie dojdzie wówczas do tego, że zapomnimy o polskiej wódce, albo okazuje się, że rozbijamy się o prawo stanowe jak w USA – dodał.
W drugiej części debaty poruszono zagadnienia protekcjonizmów gospodarczych i Brexitu, czyli czynników, które mogą wpłynąć, bądź już negatywnie oddziałują na sytuację polskich producentów żywności na rynku UE. – Po raz pierwszy od 7-8 lat wszystkie kraje UE odnotowują wzrost gospodarczy. Jeśli chodzi o Brexit, nie wiemy co się wydarzy do 2019 i później, wciąż jest za dużo niewiadomych. Do czasu wypowiedzenia umowy obowiązują wszystkie reguły współpracy tak jak do tej pory, nic się nie zmienia. Wiemy, że Wielka Brytania jest uzależniona od żywności z UE i można przewidywać, że po rozwodzie Brytyjczycy będą chcieli wynegocjować podobne warunki do tych, które są teraz. Wprowadzenie barier i ceł spowoduje, że ceny wzrosną. Protekcjonizm w starej UE utrzymuje się od dłuższego czasu. Narasta także w naszym regionie, czego prekursorem były Czechy. Ostatnio także Rumunia wprowadziła nowe regulacje z krótkim łańcuchem dostaw – zauważyła Elżbieta Kopytko-Wojciechowska, dyrektor zarządzający sektorem spożywczym w ING Bank Śląski SA. Ostrych słów na temat działań Komisji Europejskiej w kwestii protekcjonizmów gospodarczych nie szczędził Andrzej Gantner. – Niestety, Komisja zupełnie biernie przygląda się negatywnym zjawiskom. Wydanie decyzji po 7 latach z punktu widzenia biznesu nie ma sensu. Po takim czasie można dawno wypaść z rynku. Apelujemy żeby Komisja wzięła się do roboty. Stworzyliśmy szeroką koalicję wielu eurodeputowanych z różnych krajów. Okazało się, że protekcjonizm doskwiera również Niemcom, Francuzom, Włochom, a więc krajom, które są dużymi eksporterami żywności. Polska powinna stać po stronie wolnego rynku, bo dzięki temu rozwinęła się nasza gospodarka przez 25 lat i wszystkie dane dotyczące rozwoju rolnictwa i przemysłu na to wskazują – mówił Andrzej Gantner.
Kolejną debatą, która traktowała o eksporcie polskiej żywości, była sesja zatytułowana „Ryzyko w ekspansji zagranicznej”. Rośnie zainteresowanie ze strony polskich przedsiębiorców inwestowaniem poza granicami kraju. Biznes na rynkach zagranicznych niesie za sobą ryzyko związane z powodzeniem inwestycji. – Od kilkunastu lat pomagamy przedsiębiorcom w ich inwestycjach i całym procesie związanym z działaniami na rynkach zagranicznych. Mówiąc o ryzyku trzeba powiedzieć, że jest ono uzależnione od rodzaju i ekspansji. To wszystko, w zależności od wielkości biznesu, budzi ryzyko. Ważne są wszystkie aspekty podczas eksportu produktu. Trzeba zapoznać się z otoczeniem prawnym, w jakim znajdzie się produkt i całym szeregiem innych administracyjnych czynników. Trzeba zawsze sprawdzić, czy nasz know-how wpisuje się w dany rynek. Na podstawowym poziomie jest sporo ryzyka. Trudniejszym kolejnym krokiem jest Greenfield, gdzie dochodzą kwestie związane z koniecznością zatrudnienia lokalnych rezydentów. Bardzo ważny w wielu przypadkach w takich jurysdykcjach jest fakt, żeby wspólnik pochodził z lokalnego otoczenia. Następny czynnik to akwizycje. Do tego dochodzą kwestie związane z nabyciem odpowiedniego doświadczenia, m.in. pozwalające na negocjowanie umów, a także zapoznanie się z różnicami kulturowymi – oceniła Weronika Achramowicz, radca prawny i partner Baker McKenzie.
Zdaniem Janusza Władyczaka, wiceprezesa zarządu KUKE SA, ryzyko związane z inwestowaniem zagranicznym jest ogromne, ważne jest zatem dogłębne przeanalizowanie i poznanie klienta oraz rynku, na którym przedsiębiorca chce rozpocząć działania. Informacje są kluczową sprawą. – Problemów, które spotykamy na co dzień, jest mnóstwo. Główne ryzyko jest związane z transakcjami i kontrahentami. Istotną kwestią jest nasz adresat. Przedsiębiorca, zanim zdecyduje się na inwestycje na rynku zagranicznym, musi dobrze poznać swojego klienta, któremu oferuje swój towar. W swojej ofercie mamy dużą ilość narzędzi, które pozwalają relatywnie ocenić, czy kontrahent po drugiej stronie jest godny zaufania. Takie informacje są kluczowe do podjęcia decyzji o inwestycji. Z reguły wchodzimy do krajów, które są nam bliskie, stąd np. duży eksport polskich firm do Niemiec. Naszą uwagę z kolei przykuwają państwa z południowej Europy, gdzie ryzyko związane z inwestycją jest większe niż w innych krajach – powiedział wiceprezes zarządu KUKE SA. Z kolei według Wojciecha Hanna, członka zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego, warto wcześniej przeanalizować dokładnie rynek, na którym działamy, zwłaszcza jeśli nie do końca wydaje się być stabilny. Czasem niedoszacowanym ryzykiem ze strony przedsiębiorcy jest koszt wejścia na taki rynek.
Na temat eksportu, zdobywania nowych rynków i ryzyka z tym związanego, ale także szans, jakie to ze sobą niesie, można mówić i pisać w nieskończoność. Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach niewątpliwie jest miejscem, gdzie można wysłuchać i zaprezentować różne poglądy i czerpać z nich inspirację do własnych działań.
Fot. PTWP (Michał Oleksy)