Polska gospodarka może w 2024 roku błyszczeć na tle strefy euro

27.12.2023 -

To będzie rok skokowego wzrostu dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych. Odbicie konsumpcji rozpędzi polską gospodarkę pomimo słabej koniunktury u partnerów handlowych.

W strefie euro 2024 r. nie będzie z gospodarczego punktu widzenia bardziej udany od mijającego. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to wzrost aktywności ekonomicznej o zaledwie 0,5% – czyli stagnacja. W USA wzrost będzie szybszy niż w zachodniej Europie, ale znacznie wolniejszy niż w 2023 r. Obie gospodarki będą zbierały żniwo radykalnego zacieśnienia polityki pieniężnej z ostatnich lat.

W takim otoczeniu Polska ma szanse błyszczeć. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści przeciętnie prognozują, że polski produkt krajowy brutto zwiększy się o 3% Na tle historycznym nie byłby to wynik spektakularny, ale w porównaniu z mijającym rokiem, gdy PKB Polski praktycznie stał w miejscu, oznaczałby wyraźne ożywienie.

Konsumencki raj

Kołem zamachowym gospodarki będzie popyt konsumpcyjny, który – jak przeciętnie prognozują ekonomiści – zwiększy się realnie (w cenach stałych) o 3,8% po niewielkiej zniżce w 2023 r. Nie brakuje jednak prognoz, że konsumpcja podskoczy o ponad 5%. Pomijając lata 2021 i 2022, gdy najpierw popyt odbudowywał się po pandemicznym paraliżu, a potem podbił go napływ uchodźców z Ukrainy, taki wzrost spożycia gospodarstw domowych w tym stuleciu zdarzył się tylko trzy razy.

Skok konsumpcji będzie wypadkową spadku inflacji i wciąż szybkiego wzrostu płac. Ten ostatni będzie napędzany podwyżkami o 20% lub więcej płacy minimalnej, wynagrodzeń pracowników sfery budżetowej oraz płacami nauczycieli (o ile rządowi Donalda Tuska uda się przełamać prezydenckie weto dla ustawy okołobudżetowej). Siła nabywcza dochodów gospodarstw domowych, z uwzględnieniem transferów społecznych, w tym zwaloryzowanego 500+, wzrośnie – według ostrożnych prognoz – o 6%.

– Wysoka dynamika płac będzie wywierała presję na wzrost cen usług. W takich okolicznościach może być trudno sprowadzić do celu NBP (2,5% – red.) inflację CPI – mówi „Rz” Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Przyznaje jednak, że na krótką metę inflacja będzie malała.

Nie tylko KPO

Ekonomiści przeciętnie prognozują, że w 2024 r. wyniesie 5%, po 11,6% w 2023 r. i 14,3% w 2022 r. Przyczyni się do tego normalizacja cen surowców na świecie, ale też umocnienie złotego. – Po pandemii wiele krajów ma problem z deficytem sektora finansów publicznych i z długiem, ale wiarygodne są tylko te, które mają szansę na odbudowę wzrostu gospodarczego. A moim zdaniem Polska ma taką szansę – tłumaczy Benecki, wskazując na to, że po zmianie rządu można liczyć nie tylko na odblokowanie KPO, ale też jeszcze większy napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

To będą siły wspierające rozwój gospodarczy w dalszej perspektywie, ale na krótką metę motor wzrostu będzie jeden. – Gdybyśmy zapomnieli o sytuacji w otoczeniu zewnętrznym, to polska gospodarka mogłaby się przegrzać z powodu dużego wzrostu dochodów do dyspozycji i potencjalnie konsumpcji. Ale to się nie wydarzy właśnie dlatego, że aprecjacja złotego, osłabiająca naszą konkurencyjność, będzie to równoważyła – mówi „Rz” Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Banku Pekao.

(27.12.2023 za Rzeczpospolita)

 

Współpraca