Poszanowanie energii – prof. dr hab. inż. Janusz Budny

Opracowanie to stanowi przedłużenie rozważań nad słowem „energia” zapoczątkowanych w trakcie obrad XXXVII-ej Konferencji pt.: „Problemy gospodarki energią i środowiskiem”. W naszym życiu wielokrotnie spotykamy się z odmienianiem słowa „energia”, tak rzeczownikowo jak i przymiotnikowo. A więc mówimy i piszemy np. gospodarka energią, gospodarka energetyczna, racjonalizacja gospodarki energią, racjonalizacja użytkowania energii; ostatnio rozprzestrzeniło się pojęcie: polityka energetyczna. Powszechnie mówimy też „zużycie energii”, a przecież równie powszechnie przyjmujemy tzw. „prawo zachowania energii, czyli że energia nie powstaje i nie ginie, jak zatem można ją „zużyć”?



Warto, więc w tym miejscu przypomnieć, że Światu nie zagraża brak Energii i Materii, bowiem ani One nie powstają, ani nie giną! Zgodnie z przyjętym powszechnie prawem „zachowania energii”! Natomiast ulegają One ciągłym przemianom materialnym lub energetycznym. Mówimy wówczas o energii, że zmienia ona swoją postać, a jej postacie to: energia cieplna, energia elektryczna, energia mechaniczna itp. Sekwestratorem i nośnikiem energii jest materia. Materia jest „siostrą” energii lub odwrotnie. Zależnie od tego jaką koncepcję „narodzin Wszechświata” przyjmujemy. Rolę tę we współczesnej cywilizacji spełniają PALIWA. Paliwa to materia o różnych stanach skupienia fizycznego. A więc: paliwa stałe, paliwa ciekłe (płynne), paliwa gazowe. Zawarta w nich energia ulega przemianom, np. w procesie spalania, natomiast „zużyciu”, w naszym potocznym rozumieniu ulega PALIWO ! Mówimy, że energia w nim zawarta (np. energia chemiczna) zmienia swoją postać. Paliwa stanowią „zasoby energii”, przypisujemy im ponadto przymiotnik „nieodtwarzalne zasoby energii”. To one stanowią naszą szczególną współczesną troskę, gdyż nauczyliśmy się operować ich wielkościami, a więc i okresami w jakich Natura (Przyroda) pozwala nam się nimi cieszyć! Wiedząc, ile ich mamy i ile ich zużywamy wiemy na ile nam ich wystarczy. Ich zużywanie przyjęliśmy nazywać nawet „metabolizmem społecznym”, uzupełniając „metabolizm fizjologiczny”. Człowiek przeżył ogromny okres swojego bytu ziemskiego wykorzystując „odnawialne zasoby energii”, teraz trwa nasz krótki okres bardzo intensywnego wykorzystywania „paliw”, czyli „nieodnawialnych zasobów energii”. Jak moglibyśmy ten okres przesunąć?

Szanując „nieodwracalne zasoby energii”, czyli szanując „paliwa”, czyli szanując „energię”! I w tym miejscu należy zdawać sobie sprawę, że powinniśmy to czynić nie ze względu na widmo braku energii, ale ze względu na widmo nadmiernego zanieczyszczania naszego środowiska produktami spalania paliw. I to jest podstawowa przesłanka do natychmiastowego i intensywniejszego SZANOWANIA energii pozyskiwanej z zasobów nieodnawialnych. Produkty metabolizmu fizjologicznego i społecznego (zwłaszcza) są dla gatunku przyrodniczego, który je wytwarza, zabójcze! Współcześnie tym gatunkiem jest CZŁOWIEK. U źródeł Konferencji przedstawiłem kiedyś jej główny cel: poszanowanie energii. Takim też tytułem mogę zaopatrzyć to moje wystąpienie. Jedną z dróg mojego działania było powołanie takiego forum, które drążyłoby sumienia ludzi pod względem konieczności zwracania uwagi na potrzebę poszanowania i racjonalnego gospodarowania nieodtwarzalnymi zasobami energii. W owym czasie w polskim mleczarstwie, gdzie niemal powszechnie eksploatowano kotły płomienicowe, zwane ”peciakami”, nie było wyjątkiem, że sprawność kotłów Typu P1 określano na poziomie 15% (!!). Wybrałem więc mleczarstwo, bo jestem z wykształcenia i zawodu mleczarzem i mogłem to wykorzystać, aby w staraniach o poszanowanie energii osiągnąć skuteczność. Stąd wszak łatwo jest przenieść wiedzę z jednej do wielu innych branż. Mleczarstwo jest to bowiem dziedziną najbardziej wysyconą podstawami techniki i fizyki. To fizyka, chemia i biologia położyły podwaliny pod rozdzielenie frakcji pod wpływem siły odśrodkowej (wirowanie), obróbkę termiczną (pasteryzacja) i reologiczną (skrzep serowarski), które z mleczarstwa trafiły do innych branż (a nawet przemysłów)! Obecna Konferencja i jej długotrwałość jest również pewnego rodzaju sukcesem mleczarstwa. Gospodarka, a zwłaszcza poszanowanie energii, wkraczają do współczesnej cywilizacji. W moim opracowaniu na obecną Konferencję, stawiam pewną wyraźną różnicę między pojęciami: „energia” oraz „nieodtwarzalne zasoby energii”. Obydwa pojęcia oznaczają dobra NATURY, którymi obdarowała ona człowieka. Z tym, że dobrem materialnym o nazwie „nieodtwarzalne” zasoby energii, zwane też zasobami „konwencjonalnymi”, albo „paliwami”, lub „paliwami kopalnymi”, obdarowani zostaliśmy jeden jedyny raz w naszym ziemskim trwaniu i nigdy więcej człowiek tego dobra NATURY nie otrzyma. A więc słowa poszanowanie i skuteczność w nim! Jeszcze inaczej: skuteczność w poszanowaniu energii z jej zasobów nieodtwarzalnych, co oznacza, że były one magazynowane w przeszłości, odkładane czyli sekwestrowane, przez przyrodę. Skuteczność oznacza wynik takiego postępowania, które doprowadza do wykonania postawionych celów.

Mówimy np. o polityku, że jest politykiem skutecznym. Samo jednak dążenie do uzyskiwania postawionych zadań może nie doprowadzać do osiągania społecznie oczekiwanych celów. Mówimy wówczas, że owa polityka jest nieskuteczna i że polityk ów też nie jest skuteczny. A zatem skuteczność jest oceną działań i miarę tę możemy stosować w różnych dziedzinach życia, nade wszystko w działaniach gospodarczych. Właśnie zyskującą w sferze gospodarczej jest gospodarka energią.

Współcześnie gospodarka energią jest w widoczny sposób związana z gospodarką nieodtwarzalnymi zasobami energii. Możemy ją zdefiniować jako system działań zmierzających do racjonalnego, a zarazem optymalnego stosowania nieodtwarzalnych zasobów energii. Racjonalne oznacza w najprostszym tłumaczeniu zgodne z zasadami tzw. zdrowego rozsądku. Optymalne oznacza uzyskiwanie maksymalnych efektów gospodarczych przy minimalnym użyciu tych zasobów, oraz przy uzyskiwaniu pożądanych efektów jakościowych naszych działań. Wybrałem poszanowanie energii jako działanie nie tylko w obszarze technicznym ale również w obszarze cywilizacyjnym. Kiedy w historii mleczarstwa zaczęto mówić i pisać o technice, to już w wydanym w 1921 roku podręczniku „Zarys techniki mleczarskiej” Autor Zygmunt Chmielewski zawarł myśl „…odciągać pracowników od własnych nałogów i skłaniać do pracy nacechowanej myślą i świadomością”. Zacznijmy od współczesnego definiowania pojęć: technika i cywilizacja. Techniką nazywamy ogół: materii, wiedzy i umiejętności. Popularyzując tę definicję powiemy, że technika zajmuje się materialną dziedziną działalności człowieka. Czyli mówimy o tym: co zrobić?, z czego coś zrobić?, jak to zrobić? i wreszcie zrobić! Pozornie nie znajdujemy w tej definicji wartości duchowych, humanistycznych, cywilizacyjnych? Przyjęło się nawet, a we współczesnym społeczeństwie prawie utrwaliło się, dzielenie wielu dziedzin życia współczesnego człowieka na: techniczne i humanistyczne, przydając tylko tym ostatnim wątki duchowe. Określenie, że coś jest humanistyczne, ma się odnosić do duchowego dorobku człowieka. Na tym tle powstało nawet w kształceniu młodzieży określenie o zdolnościach technicznych i humanistycznych. Synonimem człowieka o wykształceniu technicznym jest inżynier. Czy inżynier budujący fabryki, w których będzie pracować człowiek lub budujący domy, w których będzie mieszkać człowiek, może być w procesie kształcenia wyzbyty wiedzy humanistycznej. O takich ludziach mówimy nieco pejoratywnie „technokraci”. Na tle pojęcia „technika” zbudowano inne pojęcie „technologia”.

Śledząc nazewnictwo okresów naszego rozwoju wydawać się może, że decyduje o nim jednak technika. Mówimy wszak np. o epoce kamienia łupanego, epoce brązu, żelaza, później węgla i pary wodnej. Obecnie mówimy o początkach epoki, czy ery: informatycznej. Wystarczy to ujrzeć wchodząc do autobusu pełnego młodzieży ze słuchawką przy uszach. Zauważmy jednak, że obok osiągania pewnego wyższego poziomu techniki (np. informatycznej) ludzie powinni osiągać również pewien poziom stosunków społecznych, a ponadto, a może nawet przede wszystkim, osiągać pewien poziom wiedzy ogólnej, ogólnego wykształcenia. W obecnej definicji pojęcia cywilizacja definiujemy ją już jako poziom techniki i stosunków społecznych! Syntetyzując składniki techniki i stosunków społecznych poczynamy mówić o kulturze. Nie przestajemy odnosić pojęcia kultura tylko do osiągnięć duchowych człowieka. Poszerzamy to pojęcie na inne dziedziny naszego życia: mówimy o kulturze medycyny, badań biologicznych, kulturze techniki. Szerzą się głosy, że jeżeli do techniki dołożymy wątki humanistyczne możemy uzyskać łagodzenie obecnych zagrożeń cywilizacyjnych. A więc takich, jak dysproporcje w rozwoju materialnym z powodu zapóźnień kulturowych i edukacyjnych, czy walka z plagą głodu, słodkiej wody, dostępu do energii, informacji. W historii naszej cywilizacji poziom stosunków społecznych nie nadążał za rozwojem techniki. Hamowały to różne bariery. Do słynnego raportu rzymskiego dokładamy, więc obecnie kolejną barierę: barierę społeczną. Oznacza ona powstawanie, a nawet pogłębianie się frustracji warstw społecznych z powodu nieosiągalności pewnych dóbr będących wynikiem postępu techniki. Jest to paradoks cywilizacyjny. Dotyczy to np. niedostępności samochodu, szczególnie pewnych marek, mediów elektronicznych. Ale również dostępności do energii, żywności. Dostępności do energii miałaby pomagać gospodarka energią. Syntetyzując wymienione spostrzeżenia możemy powiedzieć, że poziom stosunków społecznych, a nawet poziom kultury, nie nadąża za rozwojem techniki. To jest paradoks cywilizacyjny. Technika, czyli to co miało wydźwignąć człowieka do wyższych wartości społecznych obraca się coraz bardziej wobec twórców techniki. Wyzbywanie „homo technologicusa” z wątków humanistycznych powoduje, że w skrajnych przypadkach człowiek staje się „homo barborus” albo „barborus technologicus”. Drastycznym przykładem jest szerzący się terroryzm, ułatwiany właśnie postępem technicznym, czy dyktatura, jako wielce łagodniejsza forma terroryzmu.

Wymienione tu paradoksy cywilizacyjne dotykają gospodarki energią. Wraz z dźwiganiem się na wyższe poziomy techniki wyszliśmy znacznie poza fizjologiczne potrzeby energetyczne, czyli po zapotrzebowanie energii do celów metabolizmu fizjologicznego. Zmusza nas do tego ustawiczny, a niekiedy skokowy wzrost poziomu techniki. Człowiek począł być zmuszany do powiększania swojego zapotrzebowania energii ponad potrzeby fizjologiczne. Można powiedzieć, że o energetycznym zapotrzebowaniu człowieka poczęła decydować technika. Mówimy o metabolizmie społecznym!!! Obserwując zależności, jakie przypisujemy relacji między poziomem cywilizacyjnym społeczeństw i wielkością wykorzystywanych do tego celu nieodtwarzalnych zasobów energii wyrażano ją funkcją prostą a nawet logarytmiczną. Osiąganie wyższych wskaźników wykorzystywania nieodtwarzalnych zasobów energii już jest źródłem konfliktów politycznych i zbrojnych. Dyktowanych chęcią dominacji energetycznej! Jest też źródłem potęgującego obniżania jakości środowiska przyrodniczego czyniąc tym samym człowieka „gorszego” fizjologicznie. Za to wszystko wini się właśnie technikę. Do kształtowania globalnego wskaźnika wykorzystywania nieodtwarzalnych zasobów energii poczęto powiększać udział polityki, definiowanej jako umiejętność prowadzenia społeczeństw do określonych celów. Powstała, więc polityka energetyczna. Przypomnijmy definicję „polityki”. To umiejętność prowadzenia społeczeństwa do określonych celów. Chodzi o umiejętność prowadzenia poprzez „przekonywanie a nie wymuszanie”. W polityce energetycznej rodzajem wymuszania było np. limitowanie, normowanie! Polityka energetyczna była pierwotnie źródłem takich haseł, jak oszczędzanie, racjonalizacja. Przyjrzyjmy się „oszczędzaniu”. Możemy powiedzieć, że jest to pojęcie ekonomiczne. Odwołuje się do imperatywu pieniężnego. Imperatyw pieniężny może skrzywiać pojęcie „oszczędności” u tych, których zasobność pieniężna pozwala wyłamywać się z wątków etycznych. Zasobność pieniężna może wszak prowadzić do braku poszanowania pewnych dóbr, które wydają się innym niedostępne. W dużych miastach tak się np. dzieje z żywnością. Wieś jeszcze potrafi ją uszanować, bo widzi wysiłek, który wkłada w jej zdobycie. Człowiek potrafi lekceważyć pewne dobra, skoro uzyskuje do nich ułatwiony dostęp. Przykładem, związanym z energią, może być ułatwiony dostęp do energii elektrycznej, wystarczy nacisnąć wyłącznik. A przecież wykorzystywanie energii elektrycznej prowadzi za sobą cały łańcuch złych, brudnych wydarzeń przyrodniczych: kopalnictwo, spalanie, drogi przesyłania energii. A przecież sama energia elektryczna wydaje się nam tak „czysta”!?

Z etycznego punktu widzenia człowiek, obdarowany rozsądkiem, nie powinien marnotrawić nieodtwarzalnych zasobów energii skoro jego poziom cywilizacyjny podpowiada, że jest to nieekologiczne i niezgodne z ideą tzw. Rozwoju zrównoważonego. A jednak to czyni! Do osiągania pewnych poziomów cywilizacyjnych, będących funkcją poziomu techniki i łatwego dostępu do zasobów energii człowiek musi najpierw dojrzeć etycznie. A zatem do gospodarki energią należy również, a może przede wszystkim wprowadzać wątki etyczne! Z polityki wyrosło pojęcie polityki energetycznej. Czy polityka jest dobrym narzędziem w gospodarowaniu energią? Skoro głównym narzędziem w prowadzeniu polityki energetycznej staje się pieniądz? On wszak jest symbolem polityki energetycznej. Pieniądz, przewrotny wymysł kartagińczyków, współcześnie nawet nie oparty o parytet złota, jakim był on niegdyś. A może jednostką, w cudzysłowie „pieniężną”, powinna się stawać powoli jednostka żywności, jednostka energii. Nazwijmy to współczesnym barterem! Polityka energetyczna może być streszczona w następujący sposób: jeżeli cię stać, możesz sobie kupić odpowiednią dla ciebie jednostkę energii, jeżeli nie, będziesz cierpiał niedostatek energetyczny. Nauka społeczna utworzyła socjologiczne, milsze dla ucha pojęcie „ubóstwa energetycznego”. W gospodarce żywnościowej ubóstwo żywnościowe próbuje się załatwić tzw. solidaryzmem społecznym. Energią na razie nikt nie chce się solidarnie dzielić. W totalitarnych systemach społecznych, często przypisujących, sobie „sprawiedliwość społeczną”, próbuje się wyrównywać dostęp do zasobów energii poprzez zakazy i nakazy. A więc limitowanie czy normowanie. O tzw. normowaniu mogę się z Państwem podzielić pewną przygodą jakiej doświadczyłem przed wielu laty. Kiedy prowadziliśmy całodobowe badania wykorzystywania różnych nośników energii w zakładach mleczarskich, pewnego dnia w środku nocy nasz wodomierz centralny wykazał nie dające się racjonalnie wytłumaczyć zużycie wody. Po pewnym poszukiwaniu odnalazłem źródło: był to tak zwany w języku mleczarskim „szlauch”, czyli przewód gumowy znajdujący się nad kratką ściekową w najniższym pomieszczeniu. Dociekając tego faktu usłyszałem objaśnienie, że skoro nasze pomiary mają służyć normowaniu zużycia wody, to lepiej jest o tą ewentualną normę wcześniej zadbać! Przedstawione tu krótko problemy i zjawiska towarzyszące gospodarce energią w jednakowy sposób towarzyszą idei tzw. rozwoju zrównoważonego. O którym to w codziennych mediach i wypowiedziach polityków znajdujemy wiele, szczególnie w okresach przedwyborczych. Czy w naszym społeczeństwie możemy dostrzec wyraźne szermowanie werbalne pojęciem „rozwój zrównoważony” obok tak często wyraźnego lekceważenia pojęcia „poszanowanie energii”? Czy pojęciu technika nie powinno towarzyszyć pojęcie „kultura”, niektórzy dodają „kultura techniczna”? Pojmowana jako „stan duchowy” człowieka wobec ataku „techniki”? Czy jest już poniekąd pilna potrzeba, aby do zagadnień techniki i gospodarki energetycznej włączyć nieodzowne pierwiastki humanistyczne? W gospodarce żywnościowej, i nie tylko, do tych celów wprzęga się reklamę. Poprzez umieszczenie na etykietach różnych produktów, szczególnie żywnościowych, informacji o natężeniu wykorzystywania przy ich produkcji różnych rodzajów energii. I tak powstały pojęcia: ślad wodny, ślad węglowy, z angielskiego „foot carbon”, foot, czyli stopa. Umieszczanie na opakowaniach tej informacji ma sugerować nabywcy, aby nabywał produkt o najmniejszej wartości liczbowej tego wskaźnika. Czy nie jest to element reklamy? Wytwarzanie i konsumowanie takiego właśnie produktu miałoby się przyczyniać do stabilizowania środowiska przyrodniczego. Pytanie: czy rzeczywiście tzw. przeciętny nabywca jest zorientowany w temacie: jak wartość tego wskaźnika może wpływać na jego życie? Jego najczęściej interesuje ile to kosztuje? Jednak ani polityka energetyczna, pieniężna, polityka nakazów i zakazów a nawet posługiwanie się chwytami reklamowymi nie odnoszą pożądanych i widocznych skutków w dziedzinie poszanowania energii. Popatrzmy np. jaki skutek w Polsce odnosi polityka pieniężna w dziedzinie indywidualnego transportu samochodowego, który poprzez zastosowanie paliw ciekłych i gazowych rozwinął się nadmiernie. Pomimo wzrastających cen paliw napędowych rośnie liczba sprowadzanych z zagranicy starych pojazdów, piszą niektórzy ponad 80%!, w których najczęściej podróżuje jedna osoba. W tym czasie zamierały takie dziedziny jak transport rzeczny a nawet transport kolejowy. Były kiedyś alternatywą ekonomiczną i z pewnością ekologiczną. Na razie niezbyt zdecydowanie, ale coraz widoczniej poczynają kiełkować nowe dziedziny wiedzy i nauki o zjawiskach społecznych, związanych z gospodarowaniem energią, zwłaszcza nieodtwarzalnymi zasobami energii. Takie dziedziny jak socjologia energii czy w poszerzonym ujęciu socjologia zagadnień energetycznych, a bardziej ogólnie kultura energetyczna. W relatywnie nowej, dosyć obszernej publikacji, „Energetyka a społeczeństwo” czytamy: …”zasadnicze problemy z gospodarką energią nie mają charakteru ekonomicznego ani technicznego, ale etyczny”! W innej publikacji pt. „Pułapka energetyczna polskiej gospodarki” czytamy „…w Polsce nie istnieje problem braku energii, natomiast bardzo silnie problem nieracjonalnego i nieefektywnego jej użytkowania”. Niektórych, mówiąc w cudzysłowie, skierował w złą stronę „mit” naszego węgla.

Wracając do cytowanej już publikacji „Energetyka a społeczeństwo” czytamy: „…polityka energetyczna zbyt silnie koncentruje się na bodźcach ekonomicznych i sprawach technicznych, nie zwracając uwagi na zmiany społeczne, instytucjonalne i kulturowe, które muszą towarzyszyć środkom technicznym i ekonomicznym”. Po tych, mających zabarwienie bardziej ogólnych rozważaniach, przejdę do zagadnień dotyczących naszych spotkań. Przez ostatnich wiele lat okładkę materiałów konferencyjnych zdobił wykres wykorzystywania, niektórzy mówią „konsumpcji” nieodtwarzalnych zasobów energii. Obecne materiały zdobi inny rysunek.

 

Pokazana na nim linia A- przedstawia niekontrolowany, wykładniczy wzrost wykorzystywania kopalnych zasobów energii. Natomiast krzywa B- koresponduje z rysunkiem przedstawianym na okładkach poprzednich materiałów. Krzywa A urywa się? Nie wiemy jak i kiedy to się stanie? Krzywa B miałaby przedstawiać łagodne odchodzenie od intensywnego wydobywania zasobów nieodtwarzalnych aż do ich całkowitego wyczerpania. Mówimy o nieodtwarzalnych zasobach energii, a nie o energii. Bo ona zgodnie z prawem zachowania energii ani nie powstaje ani nie ginie, nie może więc być zużyta. Dzięki hojności Natury stałem się pradziadkiem. Z jakim momentem na pokazanej krzywej A spotka się mój prawnuczek? Czy spotka się z katastrofą braku nieodtwarzalnych zasobów energii? Czy to będzie katastrofa? Czy stanie w sytuacji człowieka pierwotnego, który był w stanie równowagi między zapotrzebowaniem energii a jej ilością dostarczaną przez Słońce? Wielu takich prawnuczków będzie mogło wtedy zamieszkiwać naszą planetę? Czy stanie w sytuacji katastrofy przyrodniczej straszących nas globalnym ociepleniem, którego próbki już teraz doświadczamy? Czy doświadczy katastrofy militarnej poprzedzonej zatargani międzynarodowymi lub międzykontynentalnymi? W rozważaniach nad gospodarką energią mówi się i pisze o zużyciu energii. Nawet posługuje się pojęciem „jednostkowy wskaźnik zużycia energii”. Tymczasem przecież w naukach przyrodniczych przyjmujemy istnienie prawa zachowania materii i energii, czyli że obydwie właściwości przyrodnicze ani nie powstają ani nie giną. Stąd się zatem wzięło słowo zużycie? Pojęcie „zużycie energii” jest używane powszechnie, również przez tzw. „tęgie umysły” z obszaru gospodarki energią. Wzięło się stąd, że swoją gospodarkę energią ludzie oparli o nieodtwarzalne zasoby energii, czyli głównie o paliwa. Stały się one głównymi nośnikami energii już z końcem XVII i początkiem XVIII wieku. Później ludzie niemal odeszli od eksploatacji odnawialnych zasobów energii, czyli darów słońca: ruchu powietrza, spływu wód. Nie wspominam o roślinach i zwierzętach, którym Natura ustaliła wzajemność wykorzystywania produktów metabolizmu. Rośliny żywią zwierzęta i odwrotnie, zwierzęta żywią rośliny. Mówię o zamkniętym obiegu tlenu i węgla w przyrodzie. Czy nie warto rozprawić się z pojęciem zużywanie energii?! Istnieje ponadto wiele podobnych wyrażeń. Z pewnym zaciekawieniem zauważyłem w jednym z naszych referatów pojęcie „konsumpcja energii”. Konsumpcja to słowo silnie związane z ekonomią i żywieniem. Traktuję to jako oryginalne wejście „ekonomii” w nasze rozważania o gospodarce energią. Wspomniałem o pewnych zmianach jakie wystąpiły na okładce naszych materiałów konferencyjnych. Warto odnotować bardziej istotną zmianę w tytule Konferencji. Zniknęły z niego słowa „… w mleczarstwie”. Pośrednią przyczynę tego organizatorzy zawarli we wstępie do obecnych materiałów. Zmiana ta nie dotyczy eliminacji mleczarstwa, które w historii Konferencji pozostaje nadal źródłem i genezą naszego wydarzenia. Zmiana ta dotyczy pewnego wyjścia poza opłotki problemu gospodarki energią. Poprzedni czas potraktujmy jako zarzewie szerszego problemu. Niechaj obecni Autorzy rozwiną go twórczo. To do nich zawarłem w moim wydrukowanym referacie o energii słowa „Juniores ad labores”, w materiałach XXXVII-ej Konferencji. Mogę z zadowoleniem powiedzieć, że pewne istotne posunięcia obecnego Komitetu Organizacyjnego dają mi nadzieję na szerszy i mocniejszy rozwój Konferencji. Można to nazwać przysłowiowym wyjęciem „nosa z serwatki”. Od pewnego czasu, z różnym natężeniem, rozmawiamy o potrzebie pewnych zmian również w działalności samego Stowarzyszenia Naukowo-Technicznego „Energia i środowisko w mleczarstwie”. Od już ponad 25 lat głównego organizatora Konferencji. Mam na myśli pogłębienie wizerunku „poszanowania energii! Nasz kraj swoje bezpieczeństwo energetyczne upatrywał w zasobności czarnego i brunatnego złota. Nasze szanse na owe bezpieczeństwo uległy poważnemu osłabieniu na skutek wcześniejszej rabunkowej gospodarki tymi paliwami i obecnej, może nieco nadmiernej, krytyki środowiskowej zagrożenia ze strony jednak dosyć prymitywnego spalania tych paliw. To nie węgiel kamienny czy brunatny są zagrożeniem środowiskowym, ale ich „niedbałe” spalanie przez człowieka. Niech nasi juniores popracują nad tym. Bogactwo naszego kraju w węgiel spowodowało brak poszanowania energii. W treści mojego wystąpienia uważny słuchacz dostrzeże, że na straży naszego bezpieczeństwa energetycznego stawiam dwa filary: fizyczny i socjologiczny.

Filar fizyczny to racjonalność zasilania w nieodtwarzalne zasoby energii. Sprzyjać temu powinno, już teraz (!), znaczące angażowanie zasobów odtwarzalnych! Ale również, i to silnie, poszanowanie zasobów nieodnawialnych. Filar socjologiczny to polityka poszanowania nieodtwarzalnych i odtwarzalnych zasobów energii! To ogromna praca nad mentalnością współczesnego człowieka, traktującego dobra przyrodnicze eksploatacyjnie a nie opiekuńczo, czyli zarządzająco. Obydwa te filary mogą znaleźć oparcie w naszej wschodniej racji stanu. W tym miejscu gospodarce energią kłania się polityka energetyczna. Obecny organizm Unii Europejskiej nie ostanie się, jeżeli nie zostanie poszerzony i uzupełniony przez pełnoprawną europejską stronę wschodnią. Na zasadach partnerskiej współpracy opartej o wzajemne poszanowanie, oraz poszanowanie dóbr Natury! Dodajmy jeszcze pewną glossę do słowa poszanowanie. W Księdze Rodzaju zapisane jest, w dowolnym tłumaczeniu „ czyńcie Ziemię sobie poddaną” Treść ta jest współcześnie, przez niektórych, objaśniana wyłącznie eksploatacyjnie. Powinna być objaśniana zarządzająco, czyli syntetycznie ujmując: opiekuńczo. Pierwsze oznaczałoby, że człowiek może dowolnie eksploatować Ziemię. Truć pszczoły, wycinać puszcze (np. Amazońską czy Białowieską), zaśmiecać oceany („wyspa śmieci” utworzona przez zużyte plastikowe opakowania zajmuje powierzchnię dwóch Francji!), nie szanować życia. Tę rolę człowieka nasz wielki rodak Jan Paweł II nazwał rolą „bezwzględnego eksploatatora”. On też nauczał nas, że funkcja zarządzająca czyli opiekuńcza powinna oznaczać: uprawianie, doglądanie, strzeżenie, szanowanie, zachowywanie, bronienie, czuwanie! Nie bezwzględną eksploatację! Człowiek nie powinien podchodzić do Przyrody, w tym szczególnie do „nieodtwarzalnych” zasobów energii, jedynie eksploatacyjnie. Powinien odnosić się do nich zarządzająco, czyli z głębokim zaangażowaniem własnego intelektu, szacunkiem i poszanowaniem. Pamiętając, że w dziedzinie gospodarki energią, na współczesnym pokoleniu opiera się los następnych pokoleń.


Współpraca