Powoli gasnący optymizm na rynku mleka
02.03.2021 -
W ostatnim czasie koszty produkcji mleka znacząco wzrosły. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Producentów mleka dotknęły podwyżki cen większości usług i towarów. W ich przypadku najbardziej dotkliwe były oczywiście ceny pasz.
Nadchodzi czas obniżek cen mleka?
Okres podwyżek cen mleka surowego trwał przez pół roku. Pierwszy spadek, jak można było się spodziewać, miał miejsce w styczniu. Od lat grudzień jest miesiącem, w którym cena mleka w większości firm znacząco wzrasta, ze względu na premie wypłacane dostawcom. Według Głównego Urzędu Statystycznego, przeciętna cena w styczniu 2021 roku wynosiła 149,35 zł/hl. W porównaniu do grudnia jest to spadek o zaledwie 2,3%. Co istotne, ceny w skupie mleka były wyższe o 8,9% niż w styczniu 2020 roku. Tak wysoki poziom cen na początku roku osiągnięto po raz ostatni w 2014 roku. Jednak moim zdaniem nadchodzi czas obniżek – dotyczyć to będzie nawet takich gigantów jak SM Mlekpol. Oczywiście pierwsze korekty cen w dół będą niewielkie, a dalszy rozwój sytuacji zależny będzie w znacznej mierze od wyniku rozmów z sieciami handlowymi. Docierające po nich sygnały nie napawają wyjątkowym optymizmem.
Polscy producenci ustawicznie zwiększają produkcję mleka
I o ile z końcem roku zaczęła ona w wielu państwach spadać, to w Polsce nadal notuje się wzrosty. W grudniu 2020 r. zanotowano przyrost na poziomie 1,2%. Styczeń przyniósł kolejne zwyżki – wyprodukowaliśmy rekordową jak na ten miesiąc ilość mleka, a mianowicie 1 016,2 mln litrów. Nie jesteśmy jednak numerem jeden w unijnej dynamice produkcji mleka: w Irlandii grudniowe dostawy wzrosły o 4,6%, we Włoszech o 3,5%. W państwach kojarzonych z produkcją mleka zaczyna ona spadać – co miało miejsce w Niemczech i Francji.
W niektórych państwach Europy, jak wymienionych Niemczech i Francji, zaczyna zmniejszać się pogłowie bydła mlecznego – we Francji aż o 3,2%, w Niemczech – 2,9%. W Polsce, tak jak w przypadku Finlandii czy Szwecji, zanotowano niewielki wzrost wielkości stad. Trend ten może w dłuższej perspektywie się pogłębiać. Polskie przedsiębiorstwa mleczarskie bez wątpienia potrzebują coraz większej ilości surowca, a wypłacane przez nie ceny nie odstają od tych w państwach Europy Zachodniej. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element. Rentowność polskich mleczarni to z reguły 1 procent, zaś rentowność na poziomie 2–3% jest dobrym wskaźnikiem. Zachodnioeuropejskie przedsiębiorstwa zajmujące się przetwórstwem mleka uważają za minimum: rentowność na poziomie 5%, chociaż z reguły bywa ona większa.
Rosnąca cena mleka w Polsce była jednym z czynników do dalszego powiększania produkcji, która jest na dzień dzisiejszy czwartą co do wielkości wśród krajów UE. Polscy producenci mleka już w 2019 r. odpowiadali za 8,5% unijnych dostaw. Jednak do lidera, jakim są Niemcy jeszcze nam trochę brakuje. Co piąty litr unijnego białego surowca produkowany jest przez naszych zachodnich sąsiadów, kolejna w tym rankingu Francja odpowiada za 17,2% dostaw.
Skąd więc zmiany u dotychczasowych unijnych liderów produkcji mleka?
To właśnie w tych państwach mamy do czynienia z powtarzającymi się regularnie protestami producentów mleka. Przytoczyć tu można chociażby niedawne blokady niemieckich centrów dystrybucyjnych sieci handlowej Aldi. Ogniwem zapalnym była zapowiedziana przez tego detalistę obniżka cen masła. W odpowiedzi na protesty padły obietnice, że sieć pozyskiwać będzie mleko zarówno konwencjonalne, jak i ekologiczne wyłącznie z niemieckich gospodarstw. Odbyły się już pierwsze spotkania z udziałem polityków, szerszego grona detalistów, przetwórców i rolników z landów, w których miały miejsce protesty. Być może jest to rozwiązanie, które wpłynie na poprawę sytuacji niemieckich producentów mleka.
Europejskie rolnictwo zmieni ,,Zielony ład”
Niestety, powoli i do polskich producentów zaczynają docierać te same niepokojące ich zachodnich kolegów sygnały. Wizja, jaką prezentuje polityka ,,Zielonego ładu”, która narzucać będzie nowy ton w rolnictwie w najbliższych latach, wymusi znaczące zmiany w gospodarstwach. Sama konwersja gruntów pod produkcję ekologiczną na poziomie 25% areału staje się nie lada problemem w większości państw unijnych – a to dopiero wierzchołek przysłowiowej góry lodowej. W Polsce jest to produkcja szczątkowa, a jej wymuszenie zmniejszy wydajność wielu gospodarstw posiadających niejednokrotnie znaczne obciążenia wynikające z kredytów.
Niestety, działania unijnych instytucji wydają się niejednokrotnie niespójne, momentami groźne. Do tego dokładają się nierozwiązane wciąż problemy w skali Wspólnoty – 80% unijnych dotacji kierowanych jest do 20% unijnych rolników. Stan ten prawdopodobnie ulegnie pogłębieniu i nijak nie wpłynie na poprawę rentowności gospodarstw. Założenia nowej Wspólnej Polityki Rolnej mówią o zapewnieniu bezpieczeństwa dostaw i suwerenności żywnościowej. Innymi słowy: wyżywienie rosnącej populacji przy możliwie najniższych kosztach. Tylko jak to zrobić? Gdzie więc założenie wzrostu przychodów, wynikające z bardziej świadomych wyborów konsumentów? Skąd więc protesty chociażby pod wspomnianymi wcześniej centrami dystrybucyjnymi Aldi? Z oczywistego faktu, że przychody w rolnictwie powinny w głównej mierze pochodzić z rynku a nie z systemów dopłat.
(02.03.2021 za tygodnik-rolniczy.pl)