Promocja patriotyzmu zakupowego lekarstwem na kryzys
Zamrożenie gospodarki wywołało kryzys nie tylko w Polsce, ale również w skali Europy i świata. O ile sama choroba powoli wydaje się opanowana i nie taka groźna jak początkowo sądzono, o tyle załamanie gospodarcze może mieć naprawdę poważne i długofalowe skutki. Pomysłów jak walczyć z recesją jest wiele. Jednym z nich jest mocna promocja postaw patriotyzmu konsumenckiego.
Rozpoczęła się kampania społeczna "Wybieram 590 – sobota dla Polski", która zachęca Polaków do wybierania podczas codziennych zakupów rodzimych produktów i usług. Nazwa kampanii pochodzi od prefiksu 590, który znajduje się na początku pod kodem kreskowym produktu. – Akcja ma na celu edukację i informację, że nasza przyszłość zależy od czegoś, czego my się wstydzimy. Jest takie pojęcie jak patriotyzm gospodarczy, patriotyzm zakupowy. To nie jest nic wstydliwego – mówi współautor koncepcji kampanii Artur Niewrzędowski. – Jeżeli mamy wybór, w tych samych widełkach cenowych, spójrzmy, kto jest producentem danego produktu i skąd on pochodzi. Pomocnikiem może być prefiks 590 – dodał. Z analizy przygotowanej na potrzeby projektu przez firmę audytorsko-doradczą Grant Thornton wynika, że zmiana nawyków konsumenckich mogłaby przynieść polskiej gospodarce dodatkowe kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie.
W analizie tej wskazano, że w przypadku produktów i usług spełniających dwa kryteria "polskości", czyli wytwarzanych w Polsce, przez firmy z polskim kapitałem – z każdej złotówki wydanej na taki produkt do krajowej gospodarki wróci 79 groszy. W przypadku produktów zagranicznych firm, ale produkowanych w Polsce, kwota ta wyniesie 76 groszy. Natomiast dla produktów w pełni zagranicznych, a tylko sprzedawanych na terenie naszego kraju, z każdej złotówki przeznaczonej na ich zakup pozostanie w Polsce 25 groszy. Gdyby rodzimi konsumenci wydawali o 1% więcej na polskie produkty, w gospodarce zostawałoby dodatkowo 6,6 mld zł rocznie. Zmiana w zachowaniach zakupowych o 10% zaowocowałaby pozostaniem w naszym kraju dodatkowych 66 mld zł.
Równocześnie rośnie liczba osób, które zwracają uwagę na pochodzenie produktów. Prawie 64% badanych uważa, że sprzedawane w polskich sklepach produkty nie są wystarczająco oznaczane w zakresie kraju pochodzenia. Jeszcze przed pandemią 64% ankietowanych zwracało uwagę na to, gdzie dany towar został wyprodukowany. W ostatnim czasie takich konsumentów zdecydowanie przybyło. I jest ich już ponad 88% Tyle osób jest teraz bardziej skłonnych do kupowania krajowych produktów, bo chce wspierać rodzimych producentów. Według konsumentów, sprzedawane w polskich sklepach produkty nie są wystarczająco oznaczane w zakresie kraju pochodzenia. Tak stwierdza łącznie aż 63,6% badanych. Jak komentuje Arkadiusz Paprzycki z aplikacji Zdrowe Zakupy, do tej pory producenci nie przykładali większej uwagi do informowania o tym klientów. Zwyczajnie nie było to ich priorytetem. Jednak wyniki badania pokazują, że wyraźne oznaczenie może istotnie wpływać na decyzje zakupowe Polaków. – Trzeba przyznać, że większość produktów w sklepach nie jest w żaden sposób oznaczona pod tym względem. Informację o pochodzeniu produktu można znaleźć dopiero po dokładnej analizie etykiety. Brakuje takich danych na tzw. cenówce. Nie jest to więc zaskakujące, że większość respondentów nie jest zadowolona z tego stanu rzeczy. Handel powinien wziąć pod uwagę głos konsumentów, których świadomość przecież ciągle rośnie – przekonuje Michał Majszczyk z firmy Hiper-Com Poland.
Przed pandemią aż 64% badanych zwracało uwagę na to, czy dany produkt został wyprodukowany w Polsce. Teraz już 88% to deklaruje. Zdaniem eksperta z aplikacji Zdrowe Zakupy, to duży wzrost w czasie kilku tygodni. Wyniki badania jasno pokazują, że Polacy już od dawna darzą zaufaniem krajowe produkty. A w sytuacji kryzysowej jeszcze bardziej chcą po nie sięgać. To duża szansa dla rodzimych producentów, którzy powinni dodatkowo wyróżniać swoje produkty. Polacy w obliczu pandemii są bardziej skłonni do szukania i kupowania krajowych produktów, aby wspierać rodzimych producentów. Tak deklaruje aż 88,1% badanych. – Oznacza to, że 9 na 10 klientów prawdopodobnie zdecyduje, czy dany produkt włoży do koszyka w oparciu o informację, gdzie został on wyprodukowany. Moim zdaniem, bez kryzysu rodzimi producenci nie uzyskaliby tak wysokiego poparcia. Zapewne utrzyma się ono po zakończeniu recesji – przewiduje Arkadiusz Paprzycki.
Jak podsumowuje Bartłomiej Domański z Hiper-Com Poland, konsumenci chcą wspierać rodzimych przedsiębiorców, bo zależy im na dobrej kondycji naszej gospodarki. Być może czują też pewnego rodzaju odpowiedzialność. Na ich nastawienie mogą wpływać takie akcje, jak np. „Kupuj świadomie – Produkt polski”. Ponadto wielu klientów uznaje, że krajowe artykuły są bezpieczniejsze od importowanych w kontekście koronawirusa. Dotyczy to m.in. chińskich czy włoskich towarów.
Również branża mleczarska zauważyła potencjał w promocji polskiego pochodzenia swoich wyrobów. Od dawna robi to Mlekovita, a teraz z podobnym działaniem wychodzi m.in. OSM Radomsko. Spółdzielnia podkreśla, że najlepszym rozwiązaniem wspierającym lokalne firmy w kontekście obecnej sytuacji epidemicznej jest kupowanie produktów wytwarzanych w naszych, lokalnych firmach. – Kupując lokalnie nie tylko wspomagamy miejscową przedsiębiorczość, ale również dbamy o bezpieczeństwo swoje, naszych bliskich oraz otoczenia. Przesunięcie naszych wartości zakupowych z obcych produktów na lokalne daje nam bardzo istotne wsparcie finansowe. Te pieniądze zostają w naszym mieście i regionie wzmacniając rodzime firmy, a w konsekwencji chronią gospodarstwa domowe – mówi specjalista ds. marketingu Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Radomsku. Podkreśla, że w tych trudnych dla nas wszystkich czasach powinniśmy okazywać sobie wsparcie, bo to właśnie takie chwile nas weryfikują. – Pamiętajmy, wybierając żywność od polskiego producenta, mamy pewność, że została ona wytworzona w kraju i z rodzimych surowców. Przy zróżnicowanej ofercie na sklepowych półkach ma to znaczenie, a w efekcie przyczynia się także do budowania patriotyzmu konsumenckiego i wsparcia sprzedaży polskiej żywności – mówi przedstawiciel firmy.
Zdaniem Piotra Trudnowskiego, prezesa Klubu Jagiellońskiego, nawoływania, by kupować polskie produkty odnoszą one skutek, bo konsumenci coraz częściej sprawdzają pochodzenie produktów. Na poziomie deklaracji większość Polaków mówi, że jest gotowa płacić więcej za produkt, jeżeli jest on polski. Według badan Open Research sprzed dwóch lat 73% ankietowanych odpowiedziało, że polskie pochodzenie produktu zachęca do zakupów. Wówczas zresztą świadomość konsumencka zanotowała skokowy wzrost – odsetek deklarujących taki pogląd wzrósł w ciągu roku o prawie 10 pkt.% Trudnowski podkreśla, że moda na patriotyzm konsumencki narodziła się kilka lat temu, to w okolicach 2014 roku coraz głośniej było słychać hasła o kupowaniu polskich produktów, o patriotyzmie gospodarczym, a konsumenci zaczęli przejawiać większe zainteresowanie pochodzeniem towaru. Konsumenccy patrioci nie mają jednak łatwo. – Jeżeli zapytamy Polaków o to, jaki jest najbardziej polski wafelek, albo najbardziej polski majonez, to wskażą historycznie polskie marki, które zostały już dość dawno temu wyprzedane zagranicznemu kapitałowi – wskazuje Piotr Trudnowski. Jego zdaniem polscy konsumenci nie powinni wstrzymywać się z zakupami zagranicznych towarów, bo zdrowa konkurencja motywuje polskich producentów do innowacyjności. Jeżeli jest jednak wybór, warto sięgać właśnie po krajowe produkty.
Skoro konsumpcja krajowych produktów i usług przynosi gospodarce wyższy „zwrot” niż konsumpcja dóbr z importu, należy stwarzać polskim firmom dogodne warunki prawne i instytucjonalne, by nie przenosili produkcji za granicę. Na tym powinna skupiać się znaczna część tarczy antykryzysowej.