Robotyzacja staje się koniecznością

Z jednej strony wysokie i ciągle rosnące koszty pracy, a z drugiej strony brak chętnych sprawia, że firmy, w tym mleczarnie, muszą szukać alternatywnych rozwiązań. Takim jest właśnie robotyzacja.

Rynek pracy w naszym kraju jest trudny. Wielu zdolnych i pracowitych ludzi wyjechało za granicę, pozapłacowe koszty pracy systematycznie rosną, a równocześnie przedsiębiorstwa borykają się z permanentnymi brakami pracowników. Już 60% dużych i średnich firm ma problemy ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych pracowników, ale nie zamierzają podnosić wynagrodzeń. Wciąż jeszcze nie mogą pogodzić się z faktem, ze muszą walczyć o fachowców, bo jest ich na rynku pracy za mało. W tej patowej sytuacji rozwiązaniem wydaje się robotyzacja. Proste prace będą wykonywały roboty. Już za 10-15 lat czeka nas w tym zakresie bardzo duża rewolucja. Zdaniem Łukasza Komudy, eksperta Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, obecnie mamy błędne koło – niska wydajność owocuje niskimi płacami. Wyjść z tego można, ale przedsiębiorcy opóźniają proces automatyzacji, informatyzacji i robotyzacji naszej gospodarki. – Dotychczas maszyny pracowały u boku ludzi w największych fabrykach, jednak niebawem ma się to zmienić. Obecność obdarzonych sztuczną inteligencją robotów w małych i średnich przedsiębiorstwach to kwestia czasu – uważa Jonathan Wilkins, dyrektor marketingu w firmie EU Automation. W swoim najnowszym raporcie poświęconym robotyzacji wtóruje mu brytyjska firma Tharsus. Producent robotów przekonuje, że w najbliższych latach czeka nas wysyp maszyn zaprojektowanych tak, by współpracowały z ludźmi w wykonywaniu powtarzalnych zadań. Co-bots, bo pod taką nazwą kryją się roboty kolaborujące z człowiekiem, są coraz tańsze, m.in. dzięki malejącym cenom czujników i sztucznej inteligencji. Za sprawą tej ostatniej, maszyny tego typu stały się mądrzejsze i lepiej współpracują z ludźmi. – Wchodzimy w nowy wymiar automatyzacji, w którym roboty funkcjonować będą u boku człowieka jak nigdy wcześniej, dając małym i średnim przedsiębiorstwom możliwości, które dotychczas były przywilejem największych graczy. Jest to możliwe z powodu synergii kilku technologii, w tym m.in. chmury obliczeniowej i sztucznej inteligencji – uważa Piotr Rojek z firmy DSR, specjalizującej się w zaawansowanych rozwiązaniach IT dla przemysłu. Takie maszyny charakteryzować się będą jedną istotną cechą – przygotowanie ich do wykonywania nowych zadań i działania w różnorodnych środowiskach pracy ma być niezwykle proste. Takie umiejętności mają wynikać z implementacji przez programistów zaawansowanych algorytmów uczenia maszynowego. Mają one również wykrywać obecność ludzi tak, by nie wchodzić z nimi w kolizje.

Piotr Rojek zauważa, że dla małych i średnich firm inwestycja w nowe technologie od zawsze była zmorą. Dopiero rozwój i popularyzacja chmury obliczeniowej dokonały na tym polu istotnych zmian. – Za sprawą cloud computingu systemy klasy ERP, CRM czy APS, z których dotychczas korzystali najwięksi producenci, trafiły do firm z sektora MŚP. W efekcie stały się one bardziej konkurencyjne. Wcześniej takie wdrożenia wymagały własnej, kosztownej infrastruktury oraz zakupu jednorazowych licencji na oprogramowanie, które nie należało do najtańszych. Chmura wyeliminowała te czynniki – tłumaczy Piotr Rojek i dodaje, że podobna rewolucja czeka nas w obszarze automatyzacji. By tak się stało, wśród przedsiębiorców musi zniknąć przekonanie, że maszyny tego typu są zbyt drogie i trudne w programowaniu. W rzeczywistości są one coraz tańsze i już dziś mieszczą się w budżecie średnich firm, a niebawem będą również w zasięgu tych najmniejszych.

Analitycy z IDC są zdania, że do 2020 roku 60% wszystkich robotów funkcjonować będzie w oparciu o chmurę obliczeniową. Wraz z fuzją robotyki i cloud computingu wyłania się nowa gałąź usług, które najłatwiej określić mianem „robot as a service”. Maszyny wypożyczane na określony czas będą doskonałą alternatywą dla firm, które z przyczyn ekonomicznych nie zdecydowały się na ich zakup. Kolejnym ważnym kierunkiem rozwoju współczesnej robotyki jest mobilność. W raporcie firmy Tharsus można przeczytać o maszynach, które technologię poruszania się w miejscu pracy zaczerpnęły od autonomicznych samochodów. Ich penetracja w najbliższych latach ma systematycznie rosnąć, przyczyniając się do zwiększenia efektywności przedsiębiorstw. Roboty tego typu będą w stanie wykonywać jeszcze więcej zróżnicowanych zadań, samoczynnie zmieniając stanowiska pracy. Dla firm, które zdecydują się na ich zakup, oznacza to spore oszczędności. Obecnie, by zautomatyzować tak wiele procesów, potrzebny jest zakup wielu maszyn, co wiąże się ze sporym obciążeniem finansowym.

W Polsce na 10 tys. pracowników przypada 20-30 robotów. W Czechach i na Słowacji wskaźnik ten jest blisko trzykrotnie wyższy, a w Niemczech – 10-krotnie. W Chinach, gdzie następuje bardzo szybki wzrost wynagrodzeń, szacuje się, że do 2020 roku przypadnie 100 robotów na 10 tys. pracowników. Najczęściej automatyzowane są procesy związane z technologią wytwarzania, transportu wewnętrznego produktów, pakowania produktów w opakowania jednostkowe. Inwestycje w roboty dotyczą m.in. tych procesów, które angażują stosunkowo największą liczbę pracowników. – Mam tu na myśli wspomniany obszar pakowania i paletyzacji – uważa Jakub Pawlak, kierownik Centrum Aplikacji Zrobotyzowanych ABB Sp. z o.o. Ciągłe doskonalenie oferty automatyki i robotyki ma na celu spełnienie wymogów wynikających z częstych zmian zachodzących w procesach produkcyjnych w branży spożywczej. Zmiany bardzo często wynikają z wymagań, jakie stawiają sieci handlowe, co do np. sposobu zapakowania produktu, ułożenia go w opakowaniu zbiorczym, czy sposobu zapakowania różnych wariantów smakowych tego samego produktu.

Dzisiejszy poziom techniki spowodował, że roboty stają się coraz bardziej niezawodne. Często firmy są zaskoczone poziomem bezawaryjności i niższym niż zakładano poziomem kosztów utrzymania. Warto zwrócić uwagę, że koncentracja produkcji, praca na trzy zmiany ma duży wpływ na opłacalność stosowania robotów w mleczarstwie. Coraz większa presja na podniesienie konkurencyjności firmy, większa produktywność, presja jakościowa, higiena i bezpieczeństwo, elastyczność linii produkcyjnych i automatyzacja produkcji jest powodem coraz szerszego stosowania robotów w przemyśle mleczarskim. W nowoczesnych zakładach bywa, że ogromne hale produkcyjne są tylko nadzorowane przez pracowników, a produkcja jest w większości automatyczna. Doskonałym przykładem jest zakład Polmleku w Lidzbarku Warmińskim, gdzie przerób planowany 6 mln litrów serwatki na dobę jest nadzorowany przez tylko kilka osób.

Brak wystarczających kwalifikacji, konkurencja z zagranicy i utrzymanie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa należą do grona największych problemów, z jakimi borykają się firmy z sektora MŚP. Automatyzacja może przyczynić się jednak do ich rozwiązania. Znajdujemy się w przedsionku nowej ery, w której inteligentne roboty wyręczą ludzi w wielu mniej lub bardziej prozaicznych czynnościach, przyczyniając się do rewolucji na rynku pracy. Wiele stanowisk przestanie być potrzebnych, jednak eksperci przewidują, że na ich miejsce pojawią się nowe, jeszcze nieodkryte.

 


Współpraca