Social media – nowa władza

Wraz ze spadkiem znaczenia tradycyjnych mediów jak prasa drukowana czy telewizja, rosną w siłę media elektroniczne, w tym media społecznościowe. W tym kontekście warto odnotować, że blisko połowa konsumentów gotowa jest poświęcić swoją prywatność w zamian za lepsze ceny i oferty handlowe. Użytkownicy zgadzają się też, aby rząd monitorował ich aktywność w mediach społecznościowych ze względów bezpieczeństwa – twierdzi moskiewska firma Kaspersky Lab.

Wiele osób w mediach społecznościowych udostępnia bardzo wiele danych o swoim życiu i swojej rodziny. Jednocześnie, jak zwraca uwagę w swoim najnowszym raporcie przedsiębiorstwo założone przez Jewgienija Kaspierskiego, dla wielu konsumentów nie jest jasne, jak działają zautomatyzowane systemy usług opartych na danych. Eksperci na podstawie zgromadzonych w ankiecie danych oceniają, że ponad 40% respondentów udostępniłoby swoje wrażliwe dane w zamian za zniżki w sklepach lub dostęp do specjalnych usług. Szczególnie istotne dla badanych są według Kaspersky'ego kwestie bezpieczeństwa. 51% ankietowanych twierdzi, że zgodziłoby się na monitorowanie przez rząd ich aktywności w mediach społecznościowych w celach zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom.

Social media to nie tylko kanał komunikacji i informacji, ale również wzrastający kanał sprzedaży. Jak wynika z badania Fundacji Kobiety e-biznesu, blisko 44% badanych zadeklarowało, że będzie coraz częściej dokonywało zakupów w Social Media, które są od ponad 5 lat częścią życia dla 71% respondentów. 27% Polaków zrobiło zakupu za pośrednictwem SoMe, a 25%w trakcie transmisji na żywo. Nie stronimy też od sprzedaży w tym środowisku – 18% respondentów zadeklarowało dokonanie takich transakcji. Kupujemy tak od co najmniej 2– 3 lat, minimum raz w miesiącu, korzystając przede wszystkim ze smartfona. Natomiast sprzedajemy w większości od co najmniej roku – 70% respondentów, najczęściej są to transakcje w mikroskali, czyli do 10 na miesiąc.

– Z narzędzi cyfrowych z social mediów korzysta coraz więcej osób po 50 r.ż. To wyraźny sygnał dla firm handlowych i usługodawczych – mówi Anna Heimberger z Fundacji Kobiety e-biznesu. Wśród sprzedających również przeważają kobiety (24% vs. 16%). Tutaj również młodsze osoby są w przewadze – do 24 r.ż. doświadczenie ze sprzedażą miało 29% respondentów. Na drugim miejscu plasuje się grupa wiekowa 25-34 – odsetek wynosi 25%. Podobnie jak w grupie kupującej, w przewadze są osoby z mniejszych miast i wsi – 22% i 23%. Zarówno zakupów jak i sprzedaży dokonujemy przede wszystkim na Facebooku (82%/ 81%), Instagramie (19%/ 15%) oraz YouTube (16%/ 13%). Na dalszych miejscach plasują się TikTok, Snapchat, Pinterest czy LinkedIn.

Social media mają jednak swoje drugie oblicze. Już nie tylko socjolodzy czy aktywiści ostrzegają przed zgubną rolą baniek informacyjnych w mediach społecznościowych. Również biolodzy apelują, żeby zrozumieć na czym opiera się system tworzenia “fake newsów”. Media społecznościowe miały przede wszystkim zmienić i usprawnić to jak się komunikujemy. Dość szybko okazało się, że nie tylko porozumiewanie się przeszło rewolucję, a platformy społecznościowe stały się też źródłem wiedzy. Możemy odkrywać, klikać i udostępniać informacje szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. – Niewielu z nas jednak wie o tym, że posty wyświetlane nam na platformach społecznościowych nie są dobierane przypadkowo. Mało kto ma z nas świadomość, że rządzą tym algorytmy, których działań nie rozumiemy, bo też i zasady ich tworzenia są skrywane przez gigantów technologicznych. Nie dostajemy więc losowych informacji, a te które mogą przykuć naszą uwagę na podstawie naszej wcześniejszej aktywności. Wpadamy w bańkę informacyjną, do której z trudem trafiają informacje np. z innej strony politycznego sporu – tłumaczy Bartosz Ferenc, założyciel serwisu ecommerce.pl, pierwszej platformy społecznościowej stworzonej specjalnie dla przedstawicieli branży e-handlu.

Brak zrozumienia dla zbiorowych skutków behawioralnych nowych technologii stanowi zagrożenie dla demokracji, ale też i postępu nauki. Platformy społecznościowe, w tym Facebook, YouTube i Twitter, wspólnie ze Światową Federacją Reklamodawców (WFA) ustaliły wspólną definicję treści szkodliwych, w tym materiałów zawierających mowę nienawiści, przy których nie powinny być publikowane reklamy. Wspólna definicja ma ułatwić serwisom wczesne wykrywanie oraz blokowanie szkodliwych treści, pozwoli też reklamodawcom na lepsze kontrolowanie przy jakich materiałach zamieszczane są ich komunikaty. Umożliwi ponadto stworzenie ustandaryzowanych metod pozwalających na porównanie tego, jakiego rodzaju treści pojawiają się na poszczególnych platformach internetowych i w jakiej skali. Zdaniem Roba Rakowitza ze Światowej Federacji Reklamodawców (ang. World Federation of Advertisers, WFA) dzięki porozumieniu z platformami udało się "ustalić granice dotyczące treści, przy których absolutnie nie powinny być publikowane żadne treści reklamowe i których twórcy nie powinni zarabiać na legalnej reklamie".

Czy jednak koncerny internetowe mają prawo decydować co jest dobre a co złe i cenzurować treści według własnych subiektywnych przekonań? Gdzie jest granica wolności słowa i przekonań i kto ma ją stawiać i jej strzec? Czy social media nie stają się tubą jedynie słusznej propagandy?

 


Współpraca