Za produkty bez GMO konsument nie płaci więcej

O tym, że należy spożywać mleko i jego przetwory, nikogo przekonywać nie trzeba. Ale po jakie produkty mleczarskie warto sięgać, skoro ich wybór jest ogromny? Na sklepowych półkach znajdziemy m.in. mleko, sery, czy jogurty z oznaczeniem „Wyprodukowano bez stosowania GMO". Oznacza to, że powstały one z mleka od krów żywionych w sposób tradycyjny, paszami, w których zamiast importowanej, genetycznie zmodyfikowanej soi, wykorzystuje się np. wyprodukowaną w kraju śrutę rzepakową.



Produkty mleczarskie powinny znajdować się w codziennej diecie człowieka ze względu na wysoką zawartość ławoprzyswajalnego wapnia, pełnowartościowego białka, a także cynku, magnezu, fosforu, witamin z grupy B, A, D i E. Polskie mleczarnie produkują artykuły z wysokiej jakości surowca, a spora grupa zakładów oferuje nabiał wyprodukowany bez stosowania GMO. Oznacza to, że powstaje on wyłącznie z mleka od krów żywionych paszami niezawierającymi genetycznie zmodyfikowanych organizmów. Wszystko odbywa się pod kontrolą jednostki certyfikującej – rolnicy mogą kupować pasze tylko w firmach posiadających odpowiednie certyfikaty, które dają gwarancję, że ich produkty nie są zanieczyszczone GMO. Konsument ma więc możliwość wyboru, zdecydowania, który model żywienia bydła jest mu bliższy – tradycyjny, czy ten z udziałem pasz zawierających genetycznie zmodyfikowane organizmy. Co ciekawe, za produkty, które powstają z mleka bez GMO, na razie nie musimy płacić więcej.

Jak wynika z różnych badań prowadzonych na przestrzeni lat, konsumenci są nieufni wobec GMO – przede wszystkim obawiają się wystąpienia nowych chorób i alergii pokarmowych. Natomiast tworzenie roślin w laboratoriach, za pomocą metod inżynierii genetycznej, uznają za niebezpieczną ingerencję w przyrodę. Dlatego też trend „Bez GMO" staje się coraz popularniejszy.

– Przedsiębiorstwa z branży paszowej, które chcą się rozwijać, musiały zdobyć certyfikaty „Bez GMO", bo trend, by produkować bez udziału genetycznie zmodyfikowanych organizmów, jest w branży mleczarskiej widoczny – mówi Andrzej Remisiewicz, właściciel firmy Trans-Rol, która posiada certyfikat „Bez GMO" według standardu Polskiej Izby Mleka. – Otrzymanie takiego certyfikatu wiąże się ze spełnieniem szeregu wymogów, które zapewnią, że pasze danego producenta będą wolne od GMO.

Dodaje, że produkcja certyfikowanych pasz „Bez GMO" staje się sporym wyzwaniem, głównie ze względu na znacznie wyższą cenę śruty sojowej, która nie jest modyfikowana genetycznie (zdecydowana większość światowych upraw soi to GMO). Jest to istotne zwłaszcza teraz, kiedy ceny komponentów paszowych mocno wzrosły. Wzrost cen wolnej od GMO śruty sojowej przyczynia się do tego, że coraz częściej w żywieniu bydła wykorzystuje się krajową śrutę rzepakową, która ze względu na cenę i swój wartościowy skład pozwala na efektywniejsze wykorzystanie białka. To szansa dla krajowego rolnictwa na zwiększenie opłacalności produkcji zwierzęcej, ponieważ śruta rzepakowa z dużym powodzeniem może być stosowana przy skarmianiu krów mlecznych i żywieniu trzody chlewnej.

– Sama idea produkcji bez GMO jest dobra, to kierunek, w którym zmierza europejskie mleczarstwo – mówi Andrzej Remisiewicz.– Jednak, by mogło to właściwie funkcjonować, ceny certyfikowanych produktów mleczarskich powinny być dostosowane do kosztów produkcji, gdyż produkcja bez GMO jest znacznie droższa.

Kampania „Wolne od GMO" realizowana jest przez Polską Izbę Mleka i sfinansowana z Funduszu Promocji Mleka.

(Informacja prasowa Polskiej Izby Mleka)


Współpraca