Żywność stanie się luksusem?
Wybuch wojny na Ukrainie zburzył spokój w Europie. Wojna zakłócił eksport towarów rolno-spożywczych i ograniczyła podaż zbóż. Z drugiej strony Unia Europejska z uporem godnym lepszej sprawy dąży do ograniczenia produkcji żywności w Unii za sprawą Zielonego Ładu. Co nas – konsumentów i producentów żywności – czeka?
Janusz Piechociński, były wicepremier i minister gospodarki przypomina, że Ukraina jest czwartym co do wielkości eksporterem pszenicy i pokrywa 12% światowego zapotrzebowania na pszenicę. – Możliwości eksportowe innych krajów (USA, Argentyna, Australia) są ograniczone, dlatego ograniczenie eksportu ukraińskiej pszenicy może spowodować problemy w wielu krajach. Kupujący na Bliskim Wschodzie i w Afryce stoją w obliczu ryzyka zakłóceń w dostawach spowodowanych konfliktem Rosja – Ukraina. Oba kraje odpowiadają za prawie 30% światowego eksportu pszenicy, 19% światowych dostaw kukurydzy i 80% światowego eksportu oleju słonecznikowego. Kontrakty terminowe na pszenicę w Chicago skoczyły 23 lutego o ponad 2%. Kukurydza osiągnęła siedmiomiesięczny szczyt, również soja zyskała na wartości. Wszystkie trzy kluczowe składniki żywności i pasz wzrosły o około 40% wobec najniższych poziomów z 2021 r. Spowoduje to dodatkowe konsekwencje wzrostu zagrożenia ubóstwem i głodem w wielu krajach – uważa Piechociński.
Wpływ na bieżącą sytuację mają także bezpośrednie działania Rosji, która blokuje ukraińskie porty. – Jedynym powodem niedoborów, wzrostu cen i zbliżającego się głodu jest fakt, że rosyjskie wojsko fizycznie zablokowało możliwość eksportu 22 milionów ton ukraińskiej żywności z naszych portów morskich – twierdzi minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba.
W wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera" wicedyrektor generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) Maurizio Martina poinformował, że głód w rezultacie kryzysu żywnościowego z powodu wojny na Ukrainie dotknie około 220 mln osób na świecie.
Niebezpieczeństwo niedostatków żywności, żeby nie wypowiadać słowa głodu, dostrzegają europejskie organizacje rolnicze. Copa-Cogeca dostrzega drastyczny wzrost cen i narastające trudności w produkcji rolnej. Na przestrzeni ostatnich miesięcy temat rosnących kosztów produkcji pojawia się na każdym ze spotkań. Szczególnie teraz, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, co jeszcze bardziej pogłębiło i tak już trudną sytuację europejskich rolników i przetwórców. Dla przykładu w Hiszpanii ceny pasz wzrosły o 120-150 Euro na tonie w porównaniu z ubiegłym rokiem. Wiele hiszpańskich gospodarstw odczuwa problemy finansowe i odnotowuje bilans ujemny w swoich gospodarstwach. To doprowadzić może do wygaszania produkcji na wielu obszarach, szczególnie w zakresie produkcji zwierzęcej. Problem ten może się nasilić w europejskich gospodarstwach po wprowadzeniu nowelizacji dyrektywy z 2010 roku w sprawie emisji przemysłowych. Rodzinne gospodarstwa hodowlane zapłacą wysoką cenę tych zmian. W nowelizacji zaproponowano niemal dziesięciokrotne zwiększenie liczby gospodarstw zajmujących się hodowlą bydła, trzody chlewnej i drobiu, co miało objąć gospodarstwa rodzinne i zakwalifikować je jako "instalacje rolno-przemysłowe". W obecnym kształcie zmiana ta zmusiłaby tysiące rodzinnych gospodarstw hodowlanych do przestrzegania kosztownego protokołu dotyczącego emisji, opracowanego głównie z myślą o dużych przedsiębiorstwach.
Jak informuje Copa-Cogeca, według Komisji będzie to stanowić jedynie "13% największych gospodarstw hodowlanych w UE". Jest to mylący sposób ujęcia tej kwestii. W Niemczech i Finlandii ponad 90% produkcji brojlerów będzie uznawanych za "instalacje rolno-przemysłowe", podczas gdy taka sama część francuskiej produkcji trzody chlewnej, wołowiny i mleka będzie również uznawana za "instalacje rolno-przemysłowe". Ten arbitralny próg jest szokujący i świadczy o głębokim oderwaniu od realiów gospodarstw rolnych w terenie. Przyjęcie takiego podejścia liczbowego było najbardziej uproszczonym sposobem rozwiązania tej kwestii. Pomimo oceny wpływu przeprowadzonej przez Komisję, ustalony próg jest politycznym arbitrażem, który stanowi niewyważone i częściowe podejście do zrównoważonego rozwoju. Jeśli zamierzeniem jest ustalenie celowo niskich poziomów w perspektywie negocjacji międzyinstytucjonalnych, to czy Komisja zdaje sobie sprawę z katastrofalnego przesłania wysyłanego do dziesiątek tysięcy rolników, którzy codziennie walczą o rentowność swoich gospodarstw i poprawę stosowanych przez siebie praktyk? – Okazuje się, że zapowiadany głośno proces minimalizacji unijnej biurokratyzacji poszedł w zupełnie innym kierunku. Dziś rolnicy i spółdzielnie stają pod pręgierzem dodatkowych obciążeń administracyjnych, które nie widzieć z jakiego powodu są mnożone. Szczególnie teraz, kiedy mamy kryzysową sytuację związaną z realną groźbą kłopotów z bezpieczeństwem żywnościowym rolnicy powinni skoncentrować swoje wysiłki na produkcji rolnej, a nie produkcji „papierów” i sprawozdań. To bez wątpienia uderzy w naszą konkurencyjność na arenie międzynarodowej. Ja osobiście nie widzę sensu aż tak drastycznie ważnych zmian i to na niekorzyść rolników i spółdzielni rolniczych – uważa Agnieszka Maliszewska, wiceprzewodnicząca Cogeca.
Fakt, że Komisja Europejska mówi dziś o "instalacjach rolno-przemysłowych" w odniesieniu do gospodarstw rodzinnych pokazuje, że panuje całkowite niezrozumienie stanu kryzysu z jakim mamy do czynienia. Taka polityka spowodować może zwiększenie importu z krajów trzecich na unijny rynek. A przecież wiele głosów dziś jednoznacznie apeluje o wzmacnianie niezależności żywnościowej Europy. Konieczne jest tez przygotowanie krótko i długofalowej strategii bezpieczeństwa żywnościowego. Takie głosy wybrzmiewają dziś nie tylko w czasie spotkań organizacji rolniczych i spółdzielczych, ale także coraz częściej wiele państw członkowskich podnosi ten wątek.
Zdaniem rolników obecna dramatyczna sytuacja rynkowa związana z wojną na Ukrainie wymaga od Komisji Europejskiej ponownego przemyślenia priorytetów przyszłej Wspólnej Polityki Rolnej. Niezbędne są głębokie pro-produkcyjne zmiany w strategii „Od pola do stołu” albo wprowadzenie okresu przejściowego, który opóźni wprowadzenia reformy w życie.
Podczas majowego posiedzenia grupy roboczej „Wspólnej Polityki Rolnej” Copa-Cogeca zauważono, że na wprowadzanie w życie Europejskiego Zielonego Ładu nałożyła się także wojna na Ukrainie. A jej skutki są dla całego sektora rolno-spożywczego ogromne. – Według mnie to wszystko jest już nieaktualne. Biorąc pod uwagę to co się dzieje czyli wzrost cen nawozów, zamieszanie na rynkach, pozrywane łańcuchy dostaw strategicznych surowców to mamy nową sytuacją. Komisja Europejska powinna usiąść i na nowo wszystko przemyśleć. Niezbędna jest nowa strategia dla WPR na kolejne lata, albo trzeba wprowadzić okres przejściowy na nową Wspólną Polityką Rolną – podsumował Zbigniew Kaszuba, który podkreślił, że obecnie trzeba myśleć o rozwijaniu produkcji rolnej a nie o jej ograniczaniu tak jak to zapisano w strategii „Od pola do stołu”.
Podczas posiedzenia Copa-Cogeca odbyło się także spotkanie z Maximo Torero, głównym ekonomistą Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Wskazał on na znaczny wzrost cen żywności na całym świecie, który jest efektem rosnących cen środków produkcji rolnej. Jego słowa przypominają słowa Antoniego Guterresa Sekretarza Generalnego OZN dotyczące „huraganu głodu” w skali globalnej i oświadczenia Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), w którym wyrażono zaniepokojenie możliwością wystąpienia „zamieszek żywnościowych” na kontynencie afrykańskim. Maximo Torero potwierdził również, że Europa nie musi się obawiać niedoborów żywności. Z pewnością jednak pojawi się problem z jej dostępnością z powodu rosnących cen. Jest to opinii podzielana przez Copa-Cogeca od momentu rozpoczęcie rosyjskiej agresji na Ukrainę. Tym bardziej z oburzeniem zostały przyjęte przez całą społeczność rolniczą obecną w Brukseli nieodpowiedzialne oświadczenia wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa w mediach społecznościowych, które bagatelizują wszelkie zagrożenia związane z wdrożeniem strategii „Od pola do stołu”. Bardziej niż kiedykolwiek Unia Europejska powinna teraz wspierać swoich rolników i prowadzić z nimi konstruktywny dialog.
Podczas dwudniowego spotkania Copa-Cogeca doszło także do spotkania z komisarzem UE ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego. Powiedział on, że Komisja Europejska uruchomiła działania mające zapobiec negatywnym skutkom wojny na Ukrainie. Uruchomiono mechanizm rezerwy kryzysowej a państwa członkowskiego mogą wesprzeć rolników z własnego budżetu do 1 mld euro (do 35 tys. euro na gospodarstwo). Aby zwiększyć produkcję Bruksela zgodziła się na produkcję na gruntach ugorowanych. Janusz Wojciechowski podkreślił, że Komisja Europejska kontynuuje wdrażanie reformy Wspólnej Polityki Rolnej a Krajowe Plany Strategiczne muszą mieć przełożenie na cele Europejskiego Zielonego Ładu takie jak bioróżnorodność, klimat i ograniczenia emisji. Ale mają także zagwarantować rolnikom odpowiednie dochody.
Członkowie Copa-Cogeca z uznaniem wypowiedzieli się o decyzji Komisji dającej możliwość produkcji na terenach ugorowanych. Wyrazili opinię, że w obecnej sytuacji przyszła WPR musi być bardziej nakierowana na produkcję, co wymusza potrzebę odpowiednich modyfikacji strategii „Od pola do stołu” oraz „Bioróżnorodności”. Ochrona środowiska nie może doprowadzić do kryzysu żywnościowego na świecie a celem pracy rolników jest produkcja i wyżywienie całego świata. Zielony Ład zdezaktualizował się.
– Wszystkie dokumenty programowe związane z Europejskim Zielonym Ładem powstawały zarówno przed pandemią Covid -19 jak i przed agresją Rosji na Ukrainę. Nie można teraz udawać, że tych wydarzeń, które miały tak ogromny wpływ na życie wszystkich Europejczyków, po prostu nie było. Takie podejście jest nieodpowiedzialne. Co nie zmienia oczywiście faktu, że wszystkie organizacje rolnicze w UE widzą potrzebę zmian w celu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Ale to trzeba robić rozsądnie, aby nie wylać dziecka z kąpielom – powiedział Marian Sikora przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych.
Równocześnie Henryk Kowalczyk, minister rolnictwa i rozwoju wsi zapewnia, że Polsce na pewno nie grozi głód – mamy odpowiednie zapasy i produkcję żywności. – Polsce na pewno nie grozi głód. Mamy odpowiednie zapasy i produkcje żywności. Wszak jesteśmy ogromnym eksporterem żywności. Za poprzedni rok wyeksportowaliśmy żywność prawie za 40 miliardów euro, a więc widać, że margines zapasu jest ogromny – zapewnił Kowalczyk. Jak mówił, nawet, jeśli mamy teraz do wykarmienia ponad 2 mln dodatkowych osób, które przybyły z Ukrainy, to absolutnie głód nam nie grozi, ilość żywności nam wystarczy.
Zapewnienie dostępności żywności, to jedna strona medalu. Drugą jest jej cena. – W efekcie rosnących cen żywności i energii inflacja będzie przyśpieszać w kolejnych miesiącach do ok. 16% w sierpniu – ocenił Marcin Klucznik z Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) ostatnie dane GUS. Żywność w sierpniu będzie droższa nawet o 20% niż rok temu – ocenił. Wzrost cen artykułów żywnościowych koresponduje z opinią Andrzeja Gantnera, wiceprezesa PFPŻ, którą wygłosił podczas webinaru "Konsolidacja polskiej branży spożywczej na tle UE. Czy trudne otocznie ekonomiczne przyspieszy wzrost koncentracji sektora?” Mówił tam, że żywności w Europie wprawdzie nie zabraknie, ale będzie ona tylko dla bogatych ludzi. Tanią żywność trzeba będzie sprowadzać.