Co się stanie z mlekiem gdy mleczarnia zostanie zakażona?

31.03.2020 -

Cały czas wzrasta ilość osób zakażonych koronawirusem. Wraz z ilością chorych rośnie liczba firm, które trzeba czasowo zamknąć i przeprowadzić kwarantannę lub dezynfekcję. Do tej pory szczęśliwie zakłady mleczarskie zostały ominięte przez wirusa, ale taki stan może nie trwać długo. Co stanie się z zakontraktowanym mlekiem, w przypadku nagłego zamknięcia jakiegoś zakładu?

Jako pierwszy na problem zwrócił uwagę Tadeusz Badach, prezes OSM Krasnystaw, który zauważył, że koronawirus nie zna granic i nie wiem jak długo uda się utrzymać zakład. Nie mam żadnych wątpliwości, że wcześniej czy później wirus dotrze do któregoś z zakładów. Jeśli jedna osoba zostanie zarażona, to cały zakład zostanie zamknięty. Jego zdaniem, powinien być plan przerzutu i zagospodarowania mleka. – Nie rozumiem, dlaczego nie ma żadnej alternatywy na przerzut mleka. Przecież krowy dają mleko bez przerwy i bez względu na to czy jest wirus czy nie. Co mają zrobić z tym surowcem rolnicy, jeśli zakład zostanie zamknięty? A to stanie się prędzej czy później. Brak planu awaryjnego uważam za karygodne i skandaliczne. Podkreślam, to jest sytuacja absolutnie wyjątkowa – mówi prezes spółdzielnie z Krasnegostawu. Dodaje, że jeśli zostawimy rolników samych z nieodebranym mlekiem, to co się z nim stanie? Gdy zakład, który zostanie zamknięty z powodu kwarantanny, będzie chciał wznowić produkcję, może już niemieć czego przetwarzać. To bardzo poważny i palący problem, a jego zaniedbanie to skandal – podkreśla prezes Badach.

Firmy podjęły kroki mające zapobiec sytuacji zamknięcia zakładów. SM Spomlek utworzył stałe obsady linii produkcyjnych na poszczególnych zmianach. Członkowie tych zespołów nie kontaktują się z innymi zespołami. Firma uzyskała to dzięki godzinnej przerwie pomiędzy zakończeniem zmiany i rozpoczęciem następnej. Powierzchnie potencjalnie niebezpieczne w szatniach są gruntownie dezynfekowane w przerwach pomiędzy zmianami. – Tam, gdzie zasoby kadrowe na to pozwalają utworzyliśmy „rezerwę krytyczną” z pracowników strategicznych dla kontunuowania produkcji. Pracownicy Ci mają nie opuszczać domów i będą czekać na ewentualne wezwanie w przypadku objęcia kwarantanną pracowników aktualnie pracujących – mówi Edward Bajko, prezes Spomleku. – Mamy nadzieję, że Sanepid nie wyśle na kwarantannę wszystkich pracowników, a tylko tych, którzy mieli kontakt z osobą zakażoną. W przypadku konieczności ograniczenia z powodów kadrowych produkcji w którymś z 4 zakładów, mamy możliwość przekierowania części mleka do pozostałych. W ostateczności możemy też zmniejszyć produkcję sera, a surowiec skierować do proszkowni w Radzyniu Podlaskim – mówi prezes Bajko.

Także Mlekpol jest przygotowany proceduralnie na ewentualne pojawienie się koronawirusa w jednym ze swoich zakładów. – Jeśli pojawi się konieczność ograniczenia produkcji związana z epidemią, surowiec przeznaczony i skupowany w danym zakładzie, zostanie przejęty i zagospodarowany przez pozostałe zakłady należące do Spółdzielni. Na dziś nie ma takiego zagrożenia w żadnym z naszych 13 zakładów. Nie ma też zagrożenia dla naszych Spółdzielców w kwestii ciągłości odbioru mleka – powiedział Bartosz Grochal, rzecznik prasowy Mlekpolu. Zwrócił uwagę, że większość zakładów jest położona stosunkowo bliskiej odległości od siebie, więc przekierowanie transportu mleka nie wpłynie na organizację produkcji.

– Nikt w swoich nawet najczarniejszych scenariuszach nie przewidział takiej sytuacji, z jaką dziś mamy do czynienia w branży mleczarskiej – ocenia Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka. – To jest wyraźny znak na przyszłość, że powinniśmy zastanowić się nad długoletnią strategią polskiego sektora mleczarskiego. Jestem przekonana, że z tak trudnej sytuacji wyciągniemy wnioski, które w przyszłości pozwolą przygotować się polskiemu mleczarstwu na kolejne zawirowania i kryzysy. Jeszcze do niedawna myśleliśmy, że rosyjskie embargo czy bezumowny Brexit stanowią dla nas poważne wyzwanie kryzysowe – zauważa. Jej zdaniem tylko konstruktywne podejście do tematu może nam pomóc. – Potrafimy ze sobą rozmawiać i się wspierać, bo czas wznieść się na wyżyny własnego ego i stanąć w prawdzie. Polska Izba Mleka i ZPPM codziennie ze sobą omawiają ważne sprawy i codziennie zastanawiamy się jak wspierać nasze firmy. Za to dziękuję Panu Marcinowi Hydzikowi. Mamy na jednym z komunikatorów grupę prezesów i koordynatorów działań kryzysowych w zakładach i spółdzielniach. zaprosiliśmy wszystkich, kto było był zainteresowany. Codziennie wymieniamy się informacji, problemami, szukamy rozwiązań. Nie ważne, kto do jakiej organizacji należy. Ważne, że potrafimy szukać rozwiązań. Dlaczego, bo jest to czas, kiedy dla takich organizacji jak nasze członkowie powinni powiedzieć – sprawdzam – podkreśla Agnieszka Maliszewska.

W jej opinii, aby nie doszło do ogromnego kryzysu w branży niezbędna jest wymiana informacji, wiedzy i wzajemne wsparcie. Każda spółdzielnia w pierwszej kolejności zobowiązana jest do odbioru mleka od swoich członków. – Ale jeśli wiemy, jak wygląda ten obrót na rynku, kto ma jakie niedobory lub nadwyżki, to firmy będą w stanie wzajemnie się wspierać. Dlatego w przyszłości trzeba pomyśleć o takim mechanizmie wsparcia i wiedzy. i to powinien być jeden z tematów strategii w przyszłości – uważa dyrektor PIM. Co dziś można robić? W jej opinii, przede wszystkim zapewnić maksymalne bezpieczeństwo na terenie gospodarstw i na terenie zakładu. – W innych krajach już mamy przypadki zachorowań rolników producentów mleka, ale nie zaprzestawano odbioru. Bo to nie krowa jest chora tylko rolnik. A więc trzeba zapewnić na tyle bezpieczny i bez kontaktu z rolnikami odbiór mleka, żeby kierowcy cystern czuli się bezpieczni. O tych elementach piszemy w naszych procedurach, przygotowanych przez Polską Izbę Mleka, a dostępnych dla wszystkich zainteresowanych – mówi dyrektor Maliszewska.

Dodaje, że PIM wspólnie z innymi organizacjami zaapelował do GIS, Ministra Zdrowia, Ministra Rolnictwa, Premiera o wpisanie m.in. mleczarstwa do Infrastruktury Krytycznej, prosimy o zapewnienie testów do szybkich badań w przypadku stwierdzenia COVID 19 wśród członków rodziny czy załogi, by nie dopuścić do zamykania zakładów. – Wszystkie zakłady stosują maksymalne zasady bezpieczeństwa i prewencji, ale trzeba pamiętać, że szczyt zachorowań jeszcze przed nami. Dlatego to, co możemy zrobić to apelować o maksymalną ostrożność, zdrowy rozsądek i bezwzględną szczerość – puentuje Maliszewska.

Mimo wszystko wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. O ile firmy mające kilka zakładów są w stanie je w miarę szybko same zagospodarować, o tyle spółdzielnia z jednym zakładem musi skierować je gdzieś na zewnątrz. To rodzi pytanie o cenę dla rolnika – cennik której firmy będzie obowiązywał? Kto będzie pokrywał koszty transportu mleka do innych zakładów? Co się stanie, gdy część rolników nie będzie chciała wrócić do macierzystej mleczarni? Takich pytań jest więcej i niestety coraz mniej czasu, aby wypracować na nie odpowiedzi. Zegar tyka.

(31.03.2020 za Roman Wieczorkiewicz, portalspożywczy.pl)


Współpraca