Czego wojna na Ukrainie powinna nauczyć polskie mleczarstwo?
02.03.2022 -
Wojna na Ukrainie, jak każdy kryzys, jest nie tylko sytuacją, którą trzeba przezwyciężyć, ale przede wszystkim lekcją, z której trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość. Czego powinniśmy nauczyć się teraz?
Mimo, że Ukraina jest dużym sąsiadem Polski, z ogromnym potencjałem demograficznym i gospodarczym, to nie była wielkim partnerem handlowym polskich mleczarni. Import produktów mleczarskich z Ukrainy do Polski to wręcz śladowe ilości. W przypadku eksportu mleczarskiego z Polski na Ukrainę jedyną poważną pozycję stanowią sery. - W polskim eksporcie serów ogółem do wszystkich krajów świata, eksport na Ukrainę stanowi około 10% (zarówno pod względem wartości jak i wolumenu). To są liczby porównywalne z naszym głównym partnerem handlowym w tej kategorii produktowej czyli z Niemcami. Do Czech eksportujemy niewiele mniej. Jednakże ilości kierowane z Polski na Ukrainę stanowią jedynie ok. 2,7% produkcji serów w Polsce - zwraca uwagę Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka. Zwraca uwagę, że sytuacja handlowa z Ukrainą trochę przypomina sytuację z zakazem eksportu do Rosji, gdzie nawet liczby były podobne. – Jak wiemy, nie miała ona istotnego wpływu na sytuację w polskiej branży mleczarskiej - zauważa.
W opinii Marcina Hydzika, sytuacja polskiej branży mleczarskiej jako całości nie powinna ulec istotnym zmianom w związku z działaniami wojennymi na terytorium Ukrainy, co nie znaczy, że poszczególne firmy serowarskie, być może bardziej niż inne, skoncentrowane na rynku ukraińskim nie będą musiały dosyć szybko znaleźć innego ujścia dla swojej produkcji. W momencie trwania działań wojennych, trudno przewidzieć, czy handel pomiędzy Polską, a Ukrainą zostanie całkowicie wstrzymany, czy być może tylko ograniczony, czy może nawet wzrośnie, gdyż ludzie muszą jeść, a produkcja lokalna może nagle spaść i będzie potrzeba większych dostaw żywności z zagranicy.
Dywersyfikacja rynków zbytu
Tym samym pierwszą lekcją jest dywersyfikacja rynków zbytu. Dla prezesa ZPPM, oczywiste jest również, że polscy przetwórcy mleka w razie konieczności znajdą inne rynki zbytu i inne drogi tranzytowe tak jak miało to miejsce po wprowadzeniu zakazu eksportu do Rosji, gdyby Ukraina nie mogła fizycznie przyjmować dostaw z Polski lub gdyby nastąpiło istotne ograniczenie spożycia serów na Ukrainie. Zwraca jednak uwagę, że problemy mogą pojawić się w tranzycie do innych krajów oraz ograniczone dostawy opakowań czy innych komponentów niezbędnych do produkcji, a które bywają importowane z Ukrainy.
Z kolei Edward Bajko, prezes SM Spomlek i Polskiej Izby Mleka, zwraca uwagę na fakt, że w tej chwili mleczarnie wstrzymały wysyłki produktów przygotowanych już do eksportu ponieważ niemożliwa jest realizacja płatności. - Ukraina jest znaczącym dla polskiego mleczarstwa rynkiem zbytu i utrata tego kierunku eksportu niewątpliwie odbije się negatywnie na sytuacji w branży - powiedział prezes Bajko. Zauważa jednak, że na szczęście stosunkowo łatwo jest zmienić kierunek zagospodarowania surowca i przeznaczyć go na produkcję mleka w proszku i masła na eksport do innych krajów. - Obecne ceny światowe na te produkty masowe będą pozwalały na zrealizowanie nieco niższych niż w przypadku eksportu do Ukrainy, ale jednak nadal godziwych marż - dodaje.
Krajowe bezpieczeństwo żywnościowe
Dyrektor Cebelińska mówi, podobnie jak prezes Bajko, że w tej chwili transporty produktów na rynek ukraiński są zredukowane i utrudnione. - Jesteśmy gotowi na ten czasowy brak płynności i fakt, iż w obliczu działań wojennych załadunki towarów mogą pojawiać się ad hoc. Jako odpowiedzialny partner musimy wykazać się dużą cierpliwością i elastycznością - podkreśla Małgorzata Cebelińska. Dodaje, że zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego konsumentów w Ukrainie jest bardzo ważne. - Chcemy uczestniczyć w pomocy i zabezpieczyć pomoc humanitarną organizowaną przez polski rząd również w produkty z Mlekpolu. Jednocześnie obserwujemy znacznie zwiększone zamówienia sieci handlowych na mleko i inne produkty trwałe w Polsce - dodaje Dyrektor Handlu SM Mlekpol.
Zwraca uwagę, że przy tym, że sytuacja za naszymi wschodnimi granicami przekłada się na zachowania polskich konsumentów. - Są to czysto ludzkie oraz naturalne reakcje w obliczu zagrożenia, aczkolwiek w obecnych okolicznościach nie ma obaw, że zabraknie mleka i innych produktów na półkach sklepowych - zapewnia dyrektor Cebelińska. Koresponduje to z diagnozą Edwarda Bajko, który zauważył, że problemy z rynkiem ukraiński, w pierwszej chwili odczują to głównie eksporterzy. - Jeżeli sytuacja się szybko nie unormuje, to te produkty będą musiały być ulokowane na rynku wewnętrznym i mogą przejściowo wywoływać presję na obniżki cen zbytu przez wszystkie mleczarnie - uważa prezes Bajko.
Systemy bezpieczeństwa zakładów
Zdaniem Marcina Hydzika, wojna na Ukrainie każe nam ponownie zastanowić się nad systemem bezpieczeństwa sektora spożywczego w Polsce. - Podczas niedawnej epidemii koronawirusa również przeżywaliśmy niepewność co do utrzymania łańcucha dostaw, począwszy od odbioru mleka od rolników, poprzez jego transport, dostawę opakowań i wysyłkę gotowych produktów za granicę. Jako branża mleczarska wystąpiliśmy wówczas z postulatem, aby cały sektor przetwórstwa mleka został objęty systemem infrastruktury krytycznej. Chodziło o to, aby zapewnić nieprzerwaną pracę naszych zakładów, które ze względu na swoją specyfikę (mleko nie toleruje przestojów w produkcji) i ważność dla wyżywienia społeczeństwa, powinny mieć pierwszeństwo np. w transporcie, dostawach gazu itp. - wyjaśnia prezes ZPPM.
Niestety postulaty branży nie zostały uwzględnione, ustawa regulująca kwestie infrastruktury krytycznej nie została uzupełniona o wnioski sektora mlecznego. - Mam wrażenie, że zamiast działać z myślą o przewidywanych przyszłych zagrożeniach, nasi decydenci, po opanowaniu sytuacji kryzysowej z koronawirusem, osiedli na laurach. A przecież kryzysy wybuchają nieoczekiwanie i dobry plan kryzysowy plus rozsądne rozwiązania prawne dawałyby nam pewność prowadzenia biznesu nawet w trudnych czasach - mówi Hydzik, który obawia się, że ta zwłoka może się teraz zemścić. - Chodzi oczywiście o dostawy gazu, które w wyniku działań wojennych i towarzyszących im działań w postaci sankcji, mogą zostać zaburzone. Dlatego powinniśmy, jako branża, ponowić wysiłki, aby zagwarantować, że nasze zakłady, w razie możliwych zakłóceń w dostawach gazu, ale także np. paliwa dla transportu, nie były objęte ograniczeniami ze względu na krytyczną dla bezpieczeństwa państwa rolę w wyżywieniu społeczeństwa. Jak widzimy, jeden światowy kryzys goni następny, więc dyskusja na ten temat i odpowiednie decyzje powinny zostać podjęte natychmiast - apeluje były przewodniczący Porozumienia dla Mleczarstwa.
Nie jest to zresztą jedyny głos w tej sprawie. Na spotkaniu przedstawicieli KZSM, Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka i Krajowej Rady Izb Rolniczych również podkreślono konieczność działań w zakresie objęcia spółdzielni mleczarskich preferencyjnymi rozwiązaniami w zakresie dostaw i cen gazu z uwagi na szczególną „wrażliwość” mleka jako surowca,
(02.03.2022 za Roman Wieczorkiewicz, portalspozywczy.pl)