Czy czeka nas reglamentacja prądu

Polsce zaczyna brakować energii elektrycznej. Przykładem tego jest informacja z dnia 6 listopada br. gdy Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) ogłosiły okres przywołania na rynku mocy. Powodem jest brak wystarczającej rezerwy mocy w systemie, co budzi poważne obawy o stabilność polskiej energetyki, szczególnie że to już druga taka sytuacja w ostatnich latach – wcześniej podobny alarm miał miejsce we wrześniu 2022 roku.


Resort klimatu podkreślił w komunikacie, że ogłoszenie okresów przywołania wynika m.in. z wysokiego zapotrzebowania, niskiej prognozowanej generacji wiatrowej oraz niedostępności mocy w jednostkach konwencjonalnych. - Działania podejmowane przez PSE należą do pakietu standardowych środków zapewniania stabilności systemu energetycznego" – podkreśliło w komunikacie Ministerstwo Klimatu. Problemy wynikają z niewystarczającej generacji mocy przez odnawialne źródła energii (OZE) i ograniczonej dostępności konwencjonalnych jednostek, takich jak elektrownie węglowe, coraz częściej wyłączane z użytku.
            Listopadowe problemy jasno pokazały słabości odnawialnych źródeł, które nie są w stanie zapewnić wymaganej stabilności. Bezwietrzna pogoda i charakterystyczne dla tej pory roku małe nasłonecznienie sprawiły, że generowanie z nich energii spadło do minimalnych wartości. Tymczasem polska energetyka wciąż opiera się na węglu, który w krytycznych momentach zapewnia bezpieczeństwo dostaw. Potwierdza to najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli z 5 listopada br., który wprawdzie przyznaje, że interwencja państwa w ramach rynku mocy skutecznie zapewniła średnioterminowe bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej oraz poprawę niezawodności pracy Krajowego Systemu Energetycznego, ale Polskie Sieci Elektroenergetyczne SA oszacowały, że w ciągu 10 lat w Polsce wycofanych może zostać od 10 proc. do nawet 30 proc. istniejących mocy, co przy braku inwestycji modernizacyjnych oraz nowych jednostek wytwórczych konwencjonalnych źródeł energii, może grozić powtórzeniem się sytuacji z lata 2015 r., kiedy wystąpiły braki w dostawie energii elektrycznej oraz spadek napięcia prądu dostarczanego do odbiorców przemysłowych.
            Ważne jest, iż nie tylko Polska ma tego typu problemy.  13 listopada br. francuskie ministerstwo energetyki kolejny raz wydało zezwolenie na uruchomienie na sezon zimowy elektrowni węglowej Emile-Huchet w Saint-Avold w departamencie Moselle. Powodem tej decyzji jest wysokie zużycie energii elektrycznej w kraju oraz eksport do Niemiec i Szwajcarii. Na mocy decyzji francuskiego ministerstwa energii kolejny raz z rzędu została uruchomiona produkcja energii elektrycznej w elektrowni Emile-Huchet w Saint-Avold w departamencie Moselle. Także Niemcy mimo szumnych deklaracji o przejściu na gospodarkę bez emisyjną, co roku przedłużają wydobycie węgla i jego spalanie w elektrowniach.

Potrzeba więcej energii
Świat zachodni w coraz większym stopniu przechodzi na mało wydajne i zależne od pogody, a więc czynnika zmiennego i nieprzewidywalnego w dłuższym okresie, na tzw. odnawialne źródła energii. Jednak w okresie zimy są one zwyczajnie niewydolne. Tymczasem świat będzie tylko zwiększał zapotrzebowanie na energię. Jak podaje gazeta biznesowa „The Wall Street Journal” Elon Musk na konferencji amerykańskiego dostawcy energii PG&E Musk przekonywał, że rozbudowa mocy elektrowni musi przebiegać szybko i wszędzie, aby uniknąć kryzysu elektroenergetycznego. Jeśli tak się nie stanie, za dwa lata zabraknie prądu. W opinii właściciela Tesli i SpaceX, upowszechnienie narzędzi wykorzystujących systemy sztucznej inteligencji oraz produkcja samochodów elektrycznych znacznie zwiększą zapotrzebowanie na energię elektryczną. Według niego, do 2045 roku Stany Zjednoczone będą jej potrzebować trzy razy więcej niż obecnie.
            Perspektywa braku prądu dotyczy nie tylko mocarstwa za oceanem, ale również Polski. Z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych wynika, że już w 2026 roku możemy stać przed widmem braku wystarczających mocy wytwórczych w energetyce. Niedobór wyniesie ponad 4 tysiące MW, czyli równowartość wszystkich bloków wielkiej elektrowni. Z dokumentów, do których dotarła "Rzeczpospolita" wynika, że na początku przyszłej dekady, jeśli nic się nie zmieni w sferze inwestycyjnej, niedobór może wynieść już prawie 9500 MW. Tymczasem tzw. luka mocowa grozi sytuacją, w której konieczne byłoby wprowadzenie stopni zasilania i reglamentowanie dostaw prądu. By tego uniknąć, może być konieczne wydłużenie czasu działania istniejących, a przeznaczonych do rychłego zamknięcia, jednostek węglowych.
            Jak czytamy w Rzeczypospolitej, eksperci ostrzegają, że szybkie wycofywanie węgla z polskiego miksu energetycznego bez realnych alternatyw oznacza ryzyko dla bezpieczeństwa kraju. Elektrownie węglowe, choć starsze, nadal pełnią kluczową rolę jako źródła sterowalne, zdolne do szybkiego reagowania na potrzeby systemu. Jednak spółki energetyczne niechętnie inwestują w ich modernizację, z uwagi na rosnące koszty i unijne regulacje klimatyczne. Polska potrzebuje inwestycji w elastyczne i niezawodne źródła. Węgiel, choć krytykowany, wciąż zapewnia stabilność. Jednak jego przyszłość jest niepewna. Gaz, jako paliwo przejściowe, również odgrywa istotną rolę, ale to energetyka jądrowa ma być docelowym rozwiązaniem.
            Polska energetyka stoi przed ogromnym wyzwaniem. Z jednej strony presja Unii Europejskiej wymusza odejście od węgla, z drugiej – brak odpowiednich inwestycji w stabilne źródła energii może doprowadzić do kryzysu. Okres przywołania to wyraźny sygnał ostrzegawczy. Bez strategicznych decyzji i działań, takich jak rozwój energetyki jądrowej i magazynów energii, polski system może nie sprostać rosnącym wymaganiom.
Prądu będzie mniej i będzie droższy
            Rząd przyjął we wtorek projekt ustawy, przewidujący utrzymanie do końca września 2025 r. ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na poziomie 500 zł za MWh - poinformowała na portalu X szefowa ministerstwa klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o środkach nadzwyczajnych mających na celu ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparciu niektórych odbiorców w 2023 roku, w 2024 roku, oraz niektórych innych ustaw, mechanizm ceny maksymalnej za energię elektryczną na dotychczasowym poziomie 500 zł za MWh netto będzie przedłużony do 30 września 2025 r.
            Cena maksymalna ma obejmować wyłącznie odbiorców w gospodarstwach domowych. Z uwagi na względną stabilizację na polskich i światowych rynkach energii elektrycznej podmioty z sektora JST, użyteczności publicznej i MŚP znajdują się w bezpieczniejszej sytuacji w porównaniu z odbiorcami w gospodarstwach domowych, dlatego nie będą objęte proponowanym wsparciem - napisano w uzasadnieniu projektu. Ze wsparcia wyłączone zostaną te gospodarstwa domowe, które zdecydowały się na oferty sprzedawców z ceną dynamiczną energii, dostępne od lata 2024 r. - Pierwotnie rząd zamierzał zrezygnować z przedłużania łagodzenia podwyżek. W przyszłym roku mamy jednak wybory prezydenckie. Jak informuje dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, wysokie rachunki mogłyby pogrążyć szanse kandydata Platformy Obywatelskiej – podaje portal radia RMF.
            Podsumowując, energii będzie mniej i będzie coraz droższa. Mimo zapewnień rządu w oczywisty sposób dotknie to zarówno gospodarstwa domowe, jak i całą gospodarkę. W tym kontekście jest skandaliczne, iż mimo wielu lat starań, branża spożywcza nie została wpisana na listę podmiotów krytycznych i tym samym nie jest objęta energetycznym parasolem ochronnym. Jeżeli ekologiczne szaleństwo nie zostanie zatrzymane, energia stanie się dobrem luksusowym.
Radosław Poniedzielski
 

 

Współpraca