Czy skup interwencyjny uratuje rynek mleka?

23.04.2020 -

Głosów w sprawie możliwych działań Komisji Europejskiej mających wesprzeć rolnictwo w czasie kryzysu jest wiele. Niektórzy domagają się skupu interwencyjnego, inni sugerują premię za ograniczanie produkcji mleka. Odmienne zdanie przedstawił nam Jakub Olipra, ekonomista z banku Credit Agricole.

W czasie kryzysu pojawia się wiele głosów sugerujących różne rozwiązania mające doprowadzić do tego samego celu – przetrwania trudnego czasu. Wiele osób upatruje wsparcia w działaniach, które może podjąć Komisja Europejska. O ocenę wpływu zastosowania instrumentów, którymi dysponuje Komisja, poprosiliśmy Jakuba Oliprę ekonomistę z banku Credit Agricole.

Czy skup interwencyjny uratuje rynek mleka?

Poproszony o komentarz na temat skupu interwencyjnego, Olipra stwierdza, że przy tak silnym powiązaniu rynku unijnego i światowego interwencja musiałaby mieć znacznie większą skalę, aby zahamować spadek ceny mleka. Jak tłumaczy, obecny rynek mleka to system naczyń połączonych, jeżeli Unia będzie starała się wpłynąć na cenę na rynku unijnym to przez tak silne połączenie z innymi rynkami będzie to nieefektywne. Ekonomista podkreśla, że do skutecznej interwencji mogłoby dojść gdyby wszystkie kraje, będące eksporterami produktów mlecznych, interweniowałby wspólnie. Jednak ze względu na m.in. rozbieżne cele polityczne i rożną opłacalność produkcji nie jest to możliwe.

– Komisja Europejska historycznie interweniowała na rynkach rolnych, również na rynku mleka, najczęściej poprzez skup interwencyjny odtłuszczonego mleka w proszku i masła. Jednak czasy się zmieniają i rynek unijny staje się coraz bardziej zintegrowany ze światowym rynkiem mleka. Unia bardziej otworzyła się zarówno na eksport i import, w związku z tym ceny obecnie kształtują się w bardzo zbliżony sposób zarówno w Unii jak i Nowej Zelandii, czy w Stanach Zjednoczonych. Jeżeli Unia chciałaby interweniować to interweniowałaby nie na unijnym rynku mleka tylko na światowym rynku mleka – stwierdza Jakub Olipra.

Ingerencja w rynek zawsze wiąże się z konsekwencjami, zdaniem ekonomisty skup interwencyjny związany jest z dwoma zagrożeniami.

– Skup interwencyjny, jeżeli miałby mieć wpływ na cenę, musiałby być o wiele silniejszy niż w ubiegłych latach. To rodzi dwa czynniki ryzyka. Pierwszym jest konieczność skupu o wiele większej ilości produktów, które stworzą zapasy stanowiące zagrożenie w czasie wchodzenia rynku w fazę ożywienia. Przykładem była sytuacja, gdy mieliśmy bardzo duże zapasy odtłuszczonego mleka w proszku i na rynku doszło do zaburzenia relacji cenowej tłuszczu mlecznego i białka. Drugim czynnikiem ryzyka jest bardzo wysoki koszt takiego działania. Można powiedzieć, że interwencja przez skup z płatnym przechowywaniem, to jest odłożenie problemu w czasie i jednocześnie akumulowanie zapasów. Innymi słowy Komisja Europejska ma tutaj bardzo ograniczone możliwości żeby zahamować spadek cen, a dodatkowo będzie to bardzo kosztowne – informuje ekonomista z Credit Agricole.

Płatne ograniczenie produkcji

Niedawno Europejskiej Rady ds. Mleka apelowała do Komisarza UE ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego o natychmiastowe uruchomienie dobrowolnych cięć produkcji z premią za każdy niewyprodukowany kilogram.

Zdaniem Olipry odmienna natura obecnego kryzysu oraz stopniowe łagodzenie restrykcji w wielu krajach wskazują, że ograniczanie produkcji nie jest dobrą metodą na rozwiązanie obecnych problemów.

– Drugie narzędzie KE to program płatnego ograniczania produkcji. Został on zastosowany w latach 2016/2017, jednak był dosyć spóźniony, ponieważ realnie produkcja zaczęła być wycofywana w momencie, gdy rynek mleka zaczął wchodzić we wzrostową fazę cyklu. W obecnej sytuacji, gdy mamy bardzo niepewny moment zakończenia lockdownu na poziomie UE, terminu zakończenia pandemii i udrożnienia kanałów dystrybucji, bardzo ciężko trafić w odpowiedni moment, kiedy tę produkcję ograniczyć. Może się okazać, że teraz ograniczymy produkcję, a zaraz niektóre gospodarki zdejmą ograniczenia, że cały kanał HoReCa zostanie również otwarty i w konsekwencji w chwili powrotu popytu do poprzednio obserwowanego poziomu będziemy mieć mniejszą podaż, co zdestabilizuje rynek i spowoduje silny wzrost cen – stwierdza ekonomista.

Olipra określił to rozwiązanie jako ryzykowne. Teraz może pomóc producentom, jednak konsekwencją może też być dodatkowa destabilizacja rynku. Zdaniem ekonomisty należy pamiętać, że natura obecnego kryzysu leży po stronie podażowej rynku.

– Pamiętajmy, że natura tego kryzysu nie wynika z nadpodaży związanej ze zbyt dużą opłacalnością produkcji. Nie jest to sytuacja, gdy rolnicy wyprodukowali za dużo mleka, tak jak bywa w cyklach mlecznych. Obecnie problem leży po stronie popytowej rynku. Doszło do przytkania kanałów dystrybucji i w momencie ich udrożnienia popyt powinien wrócić, mniej więcej, do poziomu obserwowanego przed kryzysem, dlatego ten drugi sposób interwencji też w mojej ocenie jest nieskuteczny – zaznacza Jakub Olipra.

Proponowane rozwiązanie

Pozostaje pytanie jakie rozwiązanie, w obecnej sytuacji, mogłyby być pomocne? Olipra skłania się ku bezpośredniemu wsparciu dochodów producentów mleka, które pozwoliłoby przetrwać do czasu powrotu popytu do poziomu sprzed epidemii.

– W mojej ocenie, jedyne co można zrobić to odwołać się trochę do natury wspólnej polityki rolnej, której celem, przynajmniej obecnie, jest przede wszystkim utrzymanie dochodów rolników. Myślę, że taki program powinien być skierowany na transfery dla producentów mleka, nie związane z wielkością produkcji, tak żeby mogli produkować mleko nie dostosowując wielkości produkcji. Jeżeli lockdown zaraz skończy się to popyt wróci i rynki się udrożnią. Wtedy będziemy potrzebowali tej produkcji, więc nie ma sensu jej teraz ograniczać. Ważniejsze jest, żeby rolnicy mogli przetrwać ten trudny czas bez ograniczania produkcji. W mojej ocenie to byłaby najlepsza strategia w obecnej sytuacji, uwzględniając instrumenty jakimi dysponuje Komisja Europejska – informuje Olipra.

Prognoza na przyszłość?

Pytany o ewentualny termin udrożnienia kanałów dystrybucji, ekonomista zaznacza jak wiele niepewności jest w jakichkolwiek przewidywaniach. Jednak, jego zdaniem, są szanse na stosunkowo normalne funkcjonowanie w III kwartale br.

– Myślę, że nikt rozsądny nie będzie podawał konkretnej daty. Pokazuje to jak dużą niepewnością obarczona jest cała sytuacja. Jednak widzimy, że kolejne kraje ogłaszają programy wychodzenia z lockdownu. Musimy mieć świadomość, że na dłuższą metę, nawet na czas kilku miesięcy, taka sytuacja nie jest możliwa do utrzymania. Każdy kolejny miesiąc zamknięcia w istotny sposób pogłębia późniejszy kryzys gospodarczy. W naszych scenariuszach zakładamy, że, przynajmniej w Polsce, w II kwartale będziemy wychodzić z lockdownu i do jako takiej normalności wrócimy w III kwartale – mówi ekonomista z Credit Agricole.

(23.04.2020 za farmer.pl)


Współpraca