Debata na Polskim Kongresie Serowarskim zdominowana przez kwestie kosztów energii

21.09.2022 -

Podczas Polskiego Kongresu Serowarskiego odbyła się debata poświęcona sytuacji branży mleczarskiej, w odniesieniu do ogólnej sytuacji gospodarczej. Tematem dominującym były drastycznie rosnące ceny energii, unijna polityka środowiskowa, a także polityka fiskalna państwa polskiego.

Zielony Ład to killing europejskiego rolnictwa

Jako pierwszy głos zabrał prof. Dr hab. Konrad Raczkowski, dyrektor Centrum Gospodarki Światowej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Stwierdził, że wśród Polaków niewiele osób wie i w pełni rozumie co się dzieje. Jako przykład podał, ogromne, wielomilionowe protesty przeciwko Zielonemu Ładowi, które odbywają się na zachodzie Europy.

Niektórzy słyszeli o protestach w Holandii. Ale podobny protesty misją miejsce w Czechach, w Niemczech, w Wielkiej Brytanii. Obywatele, rolnicy nie godzą się tam na Zielony Ład i głośno wyrażają swój sprzeciw. W Polskich mediach nic się nie mówi na ten temat. A sytuacja jest naprawdę poważna. Można mówić o killingu europejskiego rolnictwa, o jego zabójstwie. Bezpośrednią konsekwencją Europejskiego Zielonego Ładu będzie drastyczna zmniejszenie wydajności rolnictwa, ograniczenie produkcji żywności i równoczesne podniesienie jej ceny przynajmniej o 50%. Do tego wzrostu jeszcze dojdzie inflacja. Żywność może być naprawdę trudno dostępna na przeciętnych konsumentów - powiedział prof. Raczkowski.

W jego opinii, polityka unijna w tym aspekcie ma kurs kolizyjny z logiką. Zauważył, że polski rząd ma rację próbując zatrzymać Zielony Ład. Przypomniał, że zdaniem zwolenników tej polityki, polskie rolnictwo to tylko 3% PKB. - Ale zatrudnienie w rolnictwie wynosi 10%. Plus bezrobocie ukryte. Co się stanie z tymi ludźmi? - pyta Raczkowski.

Nie ma żadnej polityki bezpieczeństwa żywnościowego

Nieco w opozycji wypowiedział się Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetworów Mleka. Zauważył, że Zielony Ład nie jest tak jednoznaczny. Jest go tyle, ile w Krajowym Planie Strategicznym, a tam został on mocno przypiłowany.

Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle. Przypominam, że Pan prof. Mówi, że PiS nie zgadza się na Zielony Ład, ale równocześnie promuje go komisarz Wojciechowski z PiS. Poczekajmy z oceną na skutki - zaapelował prezes Hydzik.

Zapytany o polską politykę bezpieczeństwa żywnościowego, powiedział, że nie ma w Polsce żadnej polityki bezpieczeństwa - ani żywnościowego, ani energetycznego.

Sytuacja z dwutlenkiem węgla pokazała, że nikt nie ma żadnego planu, że procedury nie istnieją. Decyzja o wstrzymaniu produkcji zapadła bez jakiejkolwiek analizy, jakie będą skutki tej decyzji. Nikt nie patrzy na konsekwencje. Mamy politykę gaszenia pożarów i czekanie na kolejny pożar - uważa Marcin Hydzik.

Podkreślił, że polityka bezpieczeństwa musi być przygotowana razem z firmami i przedsiębiorcami. Musi uwzględniać ich realne potrzeby. Jest zdania, że branża mleczarska musi być chroniona. Przytoczył opinie prezesów mleczarni, którzy mówią o wzroście cen energii o kilkaset razy. Hydzik zastrzegł, że wicepremier Kowalczyk wspiera sektor spożywczy, ale inne ministerstwa nie rozumieją branży. Przypomniał, że w 2020 roku Porozumienie dla mleczarstwa wystąpiło o wpisanie sektora mleczarskiego do infrastruktury krytycznej, ale nic się nie stało w tej sprawie.

Mały handel stoi przed ścianą

Biorący udział w debacie Maciej Ptaszyński, wiceprezes Polskiej Izby Handlu, mówiąc o cenach energii i skutkach jej wzrostu w handlu, stwierdził, że nikt nie będzie wyłączał lodówek w sklepach. Równocześnie przyznał, że pewne optymalizacje będą musiały mieć miejsce. Mały sklep na energię wydaje około 5 tysięcy złotych miesięcznie. Według nowych, proponowanych cen, będzie wydawał do 20 tys. zł miesięcznie.

Pamiętajmy, że małe sklepy działają na rentowności 1-2%. Gdy ceny wzrosną kilka razy, to placówki będą albo musiały podnieść ceny produktów, co dalej napędzi inflację i odstraszy konsumentów od małych sklepów, albo będą musiały zrezygnować z działalności. Każde wyjście jest złe - mówi Ptaszyński.

Zauważył, że dyskont mają większą rentowność, na poziomie około 5%, więc mają tym samym, większe pole manewru. Handel Stara się szukać rozwiązania, ale nie ma żadnej strategii rządowej. Cokolwiek się wydarzy, to zdaniem wiceprezesa Polskiej Izby Handlu, nowy rok będzie bardzo trudny.

Dlaczego ceny energii tak rosną?

Prof. Konrad Raczkowski zadał retoryczne pytanie co się stało z polską i europejską energetyką, co spowodowałoby tak nagły i duży wzrost cen energii i przede wszystkim jej niedobory.

- Odpowiedź jest prosta - nic się nie stało. Nie zabrakło węgla, nie przestały pracować elektrownie atomowe na zachodzie, wiatr nadal wiele na wiatraki. Nic się nie stało - mówi profesor.

Zwrócił za to uwagą na gigantyczne zyski firm energetycznych. Te zyski są rekordowe, nigdy w historii nie były tak wielkie. Zauważył, że rynek energii w Polsce nigdy nie był wolny, bo 100% firm energetycznych to firmy państwowe. Rząd może sam ustanowić ceny energii. Spotykamy się z argumentacją, że ceny wynikają z cen giełdowych, ale ceny energii, która nie jest kupowana na giełdzie nie musi być odzwierciedleniem poziomu giełdowego. Rząd ma spore prerogatywy w tym obszarze.

Zwraca uwagę, że Francja ustaliła maksymalny wzrost cen energii na 15%. A w Polsce mamy wzrost od nowego roku kilkaset procent. Dodał, że w aglomeracji warszawskiej odbywają się ćwiczenia wyłączania prądu. - Bądźmy optymistami, ale szykujmy się na najgorsze - dodał.

Mleczarstwo musi być wyłączone z wyłączeń prądu

Marcin Hydzik przypomniał listy, jakie otrzymały mleczarnie o ograniczeniu użycia energii. Jeśli owe ograniczenia staną się faktem, to mleczarnie będą musiały zmniejszyć stałe dzielności o 30-40%.

Nam zależy, aby mleczarstwo było wyłączone z wyłączeń prądu. Mleko jest dojone codziennie i musi być przerobione. Wicepremier Kowalczyk obiecał publicznie, że zabezpieczy sektor mleczny i liczymy, że dotrzyma słowa - powiedział prezes ZPPM.

Prezes Ptaszyński zauważył, że przed handlem stoi o wiele więcej wyzwań niż tylko wzrost cen energii.

Od nowego roku wzrasta płaca minimalna, zaraz wprowadzony zostanie system kaucyjny. Każda zmiana w strukturze kosztów bezpośrednio wpływa na rentowność firmy. Przy rentowności 1-2% naprawdę pole manewru jest znikome. Z jednej strony cały czas rośnie sprzedaż w sklepach, ale spada ilość pozycji na paragonie, czyli Polacy już kupują mniej - mówi Maciej Ptaszyński.

Kto zyskuje na obecnej sytuacji?

Na pytanie kto zatem zyska na nowe stacji, Ptaszyński stwierdził, że na pewno ktoś zyska, ale nie będą to małe i średnie przedsiębiorstwa. Z kolei Marcin Hydzik dodał, że aby tylko nikt nie stracił, to już będzie sukces. - Obyśmy to przetrwali - dodał.

Jednak prof. Raczkowski uważa, że zyska całkiem duża grupa firm. - Spójrzmy na przepływy pieniężne. Pieniądze płyną od konsumentów, przez duże firmy państwowe do budżetu. To jest odpowiedz kto zyska - powiedział.

W jego opinii są możliwe trzy scenariusze rozwoju ogólnej sytuacji.

Jeżeli zima będzie bardzo trudna, to obywatele Francji i Niemiec będą się domagali i wywierali presje na swoje rządy, aby uruchomić Nord Stream II. I tak się stanie nie z inicjatywy Rosji, ale na prośbę Francji i Niemiec. Jeżeli ropa popłynie na zachód, to inflacja zacznie spadać i powoli kryzys będzie ustępował.

Drugi scenariusz to przewiduje, że zima będzie trudna i ciężką dla obywateli i gospodarek europejskich, ale ropa nie popłynie Nord Stream II. Przyjdzie kolejna zima 2023/2024, której europejskie gospodarki nie przetrwają. To będzie po prostu koniec europejskiej gospodarki. Firmy zostaną wykupione przez podmiany z innych części świata, które będą miały pieniądze.

W trzecim scenariuszu wojna na Ukrainie szybko się skończy i wszystko wróci do normy, ceny energii spadną, inflacja spadnie. Ale nikt z nas nie wierzy w bajki - puentował prof. Raczkowski.

(21.09.2022 za Roman Wieczorkiewicz, portalspozywczy.pl)


Współpraca