Komentarz Redaktora Naczelnego Krzysztofa Wróblewskiego


Nie tak dawno, ale jeszcze za władzy prezesa Daniela Obajtka, który 9 czerwca wygrał w cuglach na Podkarpaciu wyścig do Brukseli, cwaniacy oskubali ORLEN na sumę zbliżoną do poziomu 1 miliarda 600 milionów złotych. W związku z tym mam proste pytanie: czy przeznaczenie takiej sumy pieniędzy na wykup słabej jakości ziarna - głównie z Ukrainy, które zalało nasz rynek, złagodziłby kryzys na rynku zbóż. Jestem przekonany, że tak. A na dodatek polskie gorzelnie zarobiłby- przerabiając marne ziarno na etanol, który ORLEN w dużej ilości importował z Ameryki Południowej. Dlaczego ORLEN nie chciał wspomóc rozchwianego rynku zbóż, gdy zaczęły się kłopoty z bezmyślnym importem zbóż z Ukrainy. Chyba nawet służby nie potrafią odpowiedzieć na takie pytanie! Tutaj trzeba przypomnieć, że z budżetu państwa ma być wydane około 2 miliardy złotych na dopłaty dla rolników, którzy w określonym przedziale czasu sprzedali zboże po marnej cenie.
Zapewnienie wyżywienia 38 milionów obywateli RP wymaga olbrzymich nakładów finansowych ze strony rolników, polskiego biznesu, polskiego rządu oraz Unii Europejskiej.  Ta sama uwaga dotyczy też innych państw UE. Ale zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Polsce i całej Unii Europejskiej jest o wiele bardziej kosztowne i wiąże się z wielką polityką. Jak dużo straciła Unia, uzależniając się ekonomicznie i politycznie od ruskiej ropy, ruskiego gazu i ruskiego węgla? Jestem przekonany, że za kilka lat będziemy znali dokładny rachunek, w którym będzie także zawarta pozycja: bardzo duże prawdopodobieństwo utraty części suwerenności na rzecz Rosji. Politycy państw starej Unii, szczególnie z Niemiec jeszcze nie tak dawno twierdzili, że dzięki energetycznym biznesom z prezydentem Putinem będzie w Europie panował dobrobyt i stabilność polityczna. I tym sposobem ograniczono tzw. twarde, czyli militarne bezpieczeństwo, poważnie redukując wydatki na zbrojenia.
Zimę można od biedy przeżyć bez ogrzewania. Jest to strasznie trudne, ale możliwe. Ale bez dostatecznej ilości żywności grozi nam głód i śmierć. Taką tezę wygłosił nie tak dawno premier Jerzy Buzek, przewodniczący Rady Programowej fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej podczas debaty podsumowującej 20-lecie funkcjonowania Polski w strukturze Unii Europejskiej. Oczywiste jest, że premier Buzek swoją tezę, z którą się chyba prawie wszyscy zgadzają sformułował na podstawie wojny wytoczonej przez Rosję Ukrainie.  Warto zauważyć, że w Polsce temat bezpieczeństwa żywnościowego został  na poważnie przedstawiony opinii publicznej dopiero z nadejściem pandemii COVID 19! Wcześniej nierolnicza część społeczeństwa kojarzyła ten problem wyłącznie z działalnością handlu, szczególnie tego wielkosieciowego. Bo przecież mleko było z Biedronki, a nie z obory!  Zapominano, że na bezpieczeństwo żywnościowe   składa ciężka praca rolników w oborze, chlewni, czy też w polu oraz polskiego przemysłu rolno-spożywczego. Wówczas premier Mateusz Morawicki oraz inni politycy Zjednoczonej Prawicy bardzo chwalili rolników, podobnie jak politycy ówczesnej opozycji. Chociaż na chwaleniu się skończyło, bo firmy pod tytułem gospodarstwa rolne otrzymały minimalne wsparcie z tarczy antycovidowej. Od lutego 2022 roku -gdy zaczęła się agresja rosyjska - temat konieczności zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego jest jeszcze bardziej aktualny w całej UE, a szczególnie w krajach przyfrontowych – takim jak Polska. Czy ten problem dostrzeżono w Brukseli?  Tak, ale przez zielone okulary. Wszak podjęto próby wprowadzenia takich strategii rozwoju unijnego rolnictwa jak na przykład ta od pola do stołu, czy też wizji Zielonego Ładu, które bezpośrednio zagroziło bezpieczeństwu żywnościowemu UE. I bynajmniej nie jest to tylko opinia wzięta z transparentów protestujących rolników, ale też i ekspertów kojarzonych rządem USA.   
Unię Europejską czeka kosztowna i długoletnia modernizacja sektora energetycznego. Przestawienie przemysłu militarnego na wojenne tory również wymaga czasu i jak już wcześniej napisałem astronomicznej ilości pieniędzy. Największy potencjał drzemie w unijnym rolnictwie. Dzięki mądremu prawu i rozsądkowi można szybko przywrócić jego konkurencyjność i produkcyjność. I tutaj są też potrzebne nakłady finansowe, ale dużo też można zdziałać likwidując ideologiczną głupotę. Jedną z oznak tej ideologicznej głupoty jest niechęć budowy szerokiej sieci biogazowni, które mogą wnieść duży wkład w bezpieczeństwo energetyczne Polski. Tent temat już wcześniej poruszaliśmy na łamach Polski Rolnej. Ten problem powinien być traktowany ponad politycznymi podziałami. Ale odpowiedzialność w jego rozwiązaniu spoczywa wyłącznie na premierze Donaldzie Tusku i jego ekipie.
 

Współpraca