Koronawirus mocno zamieszał w eksporcie mleka

24.03.2020 -

Bez względu na epidemię krowy dają mleko, z którym coś trzeba zrobić. Przy polskiej produkcji mlecznej, musimy czwartą część mleka sprzedać za granicę. Tymczasem koronawirus mocno zamieszał na ułożonych już wydawałoby się rynkach.

Ceny mleka, które otrzymują rolnicy w Polsce są mocno uzależnione od eksportu, a więc wprowadzane restrykcje w handlu, wewnątrzunijnym i do krajów np. azjatyckich mogą mieć na nie wpływ. Również zamykanie granic poszczególnych państw członkowskich UE wiąże się z szeregiem ograniczeń, nie tylko prawnych, ale też technicznych, polegających choćby na długim czasie oczekiwania transportu mleka na granicach, co w przypadku tych łatwopsujących się produktów ma kolosalne znaczenie. – Od lat produkcja w Polsce uzależniona jest od eksportu – bez niego popyt wewnętrzny nie wystarczyłby do zagospodarowania całej produkcji. Już obecnie niektórzy analitycy prognozują, że nawet 1% redukcja w konsumpcji przetworów mleczarskich w Chinach może spowodować 11% obniżenie importu do tego kraju, zaś obniżenie konsumpcji o 5% oznaczać może nawet zmniejszenie się importu o 25% – mówi Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka. Obawy o to, jak ułoży się eksport, podziela obecnie wiele osób z branży. Zdaniem Andrzeja Minarczuka, prezesa OSM Kosów Lacki, z całą pewnością na rynku nie zabraknie wyrobów mleczarskich. – Wręcz przeciwnie, przy problemach logistycznym w eksporcie może być go więcej niż zwykle, a to pewnie zmuszać będzie producentów do korekty cen. Ale dzisiaj przewidywanie na najbliższe dni jest jak wróżenie z fusów. Sytuacja zmienia się błyskawicznie – zastrzegł Andrzej Minarczuk. Również Waldemar Broś, prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich, uważa problemem coraz bardziej powszechniejszym jest transport produktów mleczarskich za granicę, nie tylko chodzi o kolejki wydłużone procedurami ale również i o to, że wielu kierowców odmawia wjazdu do krajów szczególnie zagrożonych, jak np. Włochy – stąd zamówienia są coraz większe.

Podobne obawy o przyszłość eksportu ma Grzegorz Gańko, prezes OSM Sierpc. – Obawiam się wprowadzenia ograniczeń i spowolnienia w eksporcie. Moim zdaniem, w krótkiej perspektywie czasowej, dojdzie do uzupełniania zapasów w krajach, które wcześniej uporają się z koronawirusem i ceny ustabilizują się. Zanim do tego dojdzie mogą jednak nastąpić duże zawirowania cen produktów eksportowych tj. proszki mleczne i serwatkowe, masło i inne produkty trwałe. Będzie to miało wpływ na ceny mleka w obrocie między zakładami – mówi prezes Gańko.

Aby choć trochę ułatwić eksport, Inspekcja Weterynaryjna zwróciła się do powiatowych lekarzy weterynarii z prośbą o rozważenie możliwości odstąpienia w niektórych uzasadnionych przypadkach od przeprowadzania fizycznej kontroli przedwysyłkowej w przypadku eksportu na rynki państw trzecich. W piśmie skierowanym do lekarzy weterynarii, zwraca jednak uwagę, że nie jest to możliwe w przypadku niektórych krajów, które obligatoryjnie wymagają takiej kontroli np. Kanada czy Stany Zjednoczone, gdyż jest to element zapewnienia równoważności przepisów. – Wprowadzenie takiego rozwiązania wydaje się zasadne w przypadkach, gdy powiatowi lekarze weterynarii mają zaufanie do danej firmy, które opiera się na historii dotychczasowych kontroli czy odpowiedzialnego nadzoru właścicielskiego – czytamy.

Koronawirus mocno zmienił rynek, czego przykładem jest pozrywanie łańcucha dostaw. W związku z zakłóceniami w łańcuchach dostaw podstawowych produktów spożywczych i innych produktów pierwszej potrzeby, Singapur pilnie poszukuje dodatkowych źródeł dostaw, przede wszystkim żywności, w tym produktów mleczarskich i warzyw. Singapur szuka dostawców takich produktów jak: mleko, jogurty, sery, masło, śmietana, ale również warzyw, produktów mrożonych oraz produktów suchych. Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka, zauważa, że w następstwie kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa w Chinach, firmy z branży mleczarskiej oraz inne z branży spożywczej już od stycznia 2020 roku zmagają się z narastającymi problemami dotyczącymi eksportu drogą morską z portów polskich, gównie z Gdyni i Gdańska.Od początku lutego 2020 roku obserwowany jest gwałtowny wzrost stawek frachtu morskiego na przewóz polskich produktów spożywczych, w tym mleczarskich, do niemal wszystkich portów docelowych na całym świecie. – Zrozumiałe jest, że w wyniku zatrzymania rozładunków w portach chińskich również linie przewozowe napotykają problemy logistyczne. Jednak obecny wzrost cen transportu morskiego w granicach 70-100% ma wręcz charakter spekulacyjny i tak dużych wzrostów nie tłumaczą żadne okoliczności związane ze światową pandemią – mówi Agnieszka Maliszewska.

Jej zdaniem, aktualnie linie oceaniczne bezwzględnie wykorzystują zaistniałą sytuację generując przy tym zyski kosztem polskich producentów i eksporterów. Jeszcze w styczniu linie kwotowały fracht kontenera 40-sto stopowego na trasie Gdynia – Shanghai w Chinach na poziomie 700 USD podczas gdy w kwietniu za obsługę tej samej trasy żądają już 1400 USD. To wzrost stawek o 100% Zwraca uwagę, iż w niektórych przypadkach oferty przekraczają już ponad 4 tys. USD. Ponieważ kontrakty eksportowe zawierane są z dużym wyprzedzeniem eksporter nie ma możliwości uwzględnienia takich wzrostów cen w swoich kosztach. W konsekwencji powoduje to starty firm wysyłających towar i producentów, co skutkuje również obniżką cen finalnego produktu, a następnie surowca produkowanego przez rolników. – Kolejne podwyżki stawek frachtowych kontenerów spowodują zatrzymanie eksportu polskich produktów spożywczych w tym mleczarskich, utratę ciężko wypracowanych rynków zamorskich, gwałtowny wzrost zapasów, problemy finansowe producentów oraz eksporterów w konsekwencji rolników i hodowców, a ostatecznie zmniejszą wpływy podatkowe do budżetu państwa – mówi Maliszewska.

Warunkiem przetrwania sektora przetwórstwa mleka w stanie niepogorszonym jest utrzymanie, pomimo epidemii, jednolitego rynku i swobody wymiany towarów i usług, choć pierwszą reakcją wielu państw narodowych jest zamykanie się wewnątrz swoich granic. – Szczególnie w przypadku naszej branży, gdzie współpraca paneuropejska jest silnie rozwinięta (handel mlekiem, składniki dodatkowe, opakowania itd. itp.) jej ograniczanie może doprowadzić do niekorzystnych skutków. Mam jednak nadzieję, że działania Komisji Europejskiej, która zakwalifikowała w swoich wytycznych dotyczących walki z koronawirusem mleko i jego produkty jako „kluczowe” dla gospodarki, spowodują ochronę naszego przemysłu przed niekorzystnymi skutkami kryzysu, z którym mamy do czynienia obecnie, a przede wszystkim zapewnią bezpieczeństwo dla całego łańcucha dostaw żywności – mówi Marcin Hydzik.

W pewnym momencie w naszym społeczeństwie pojawiły się obawy o dostawy żywności na rynek krajowy. Branża mleczarska uspokajała, że krowy produkują mleko, które jest przetwarzane na bieżąco i trafia do sklepów. Jednak przetrwanie wielu firm mleczarskich zależy nie od dostaw na rynek polski, ale od eksportu. Jeśli ulegnie on zakłóceniu, wiele przedsiębiorstw może mieć poważne kłopoty.

(24.03.2020 za Roman Wieczorkiewicz, portalspożywczy.pl)


Współpraca