Nadchodzi podatek 50% dla dużych firm

„Rzeczpospolita" opisała plany rządu, według których każda duża firma miałaby zapłacić podatek od nadzwyczajnych zysków. 50-proc. podatek miałby objąć nie tylko spółki Skarbu Państwa, spółki energetyczne i banki, ale po prostu wszystkie firmy – włącznie z prywatnymi – zatrudniające powyżej 250 osób. Przypomnijmy, ile polskich mleczarni zatrudnia ponad 250 osób?

Rząd Mateusza Morawieckiego chce w ten sposób ściągnąć z biznesu 13,5 mld złotych i dzięki tym środkom sfinansować wypłatę rekompensat za wysokie ceny energii dla samorządów i odbiorców chronionych. Przedsiębiorstwa, które zarobiły znacznie więcej niż średnią z ostatnich lat w opinii autorów projektu pokryją koszty zamrożenia cen energii. Rzeczpospolita podaje, iż wbrew temu co pierwotnie sądzono, podatek nie dotyczy tylko sektorów energetycznego czy paliwowego. W konsekwencji danina od nadzwyczajnych zysków obejmie dużych przedsiębiorców, którzy dzięki swojej pozycji mają wysokie marże. Przy czym przez dużych przedsiębiorców należy rozumieć przedsiębiorców, którzy nie są mikroprzedsiębiorcami, małymi i średnimi przedsiębiorstwami określonymi w ustawie Prawo przedsiębiorców. Oznacza to, wszystkie firmy, gdzie średniorocznie zatrudnienie wynosi więcej niż 250 pracowników i osiągnęli roczny obrót netto ze sprzedaży towarów, wyrobów i usług oraz z operacji finansowych przekraczający równowartości w złotych 50 milionów euro. Według danych GUS wynik netto przedsiębiorstw w 2021 był znacznie większy nie tylko od pandemicznego roku 2020, ale również lat poprzedzających pandemię, Względem 2019 zwiększył się o ok. 60%.

Obowiązek uiszczenia nowej daniny ciążyć będzie na przedsiębiorcach, których marża zysku brutto za 2022 r. jest większa od ich uśrednionej marży brutto za lata 2018, 2019 oraz 2021 r. Rok 2020 nie będzie uwzględniony w wyliczeniu z uwagi na jego wyjątkowy, pandemiczny charakter. Danina byłaby wyliczana jako stawka procentowa 50% pomnożona przez podstawę naliczenia daniny.

Czy to dobry pomysł. Warsaw Enterprise Institute jest zdania, że wprowadzenie podatku od nadmiarowych zysków zamiast zażegnać kryzys, pogłębi go i na lata przekreśli konkurencyjność i rozwój polskiej gospodarki. Warsaw Enterprise Institute ostrzega, że wprowadzenie takiego podatku zaszkodzi nie tylko dobrze prosperującym firmom, ale przede wszystkim dziesiątkom tysięcy pracowników firm oferujących najwyższe płace i możliwości kariery. Dodatkowo przyczyni się do wzrostu inflacji, gdyż środki przeznaczone na inwestycje zostaną przekierowane na konsumpcję. Odstraszy kapitał zagraniczny, który – dostrzegając nieprzewidywalność polskiego legislatora – przepłynie do państw o bardziej przyjaznym systemie podatkowym. Dlatego WEI apeluje o jak najszybsze wycofanie się z dalszych prac nad podatkiem od nadmiarowych zysków i liczymy na zdecydowane stanowisko rządu tłumaczące szkodliwość samego konceptu.

Kryzys spowodowany między innymi pandemią i wojną w Ukrainie jest odczuwalny zarówno dla obywateli, jak i firm funkcjonujących w Polsce. Galopująca inflacja, niedobór surowców energetycznych, czy przerwane łańcuchy dostaw to wybrane problemy, z którymi trzeba się mierzyć. Rządzący podejmują kolejne działania, które mają zmniejszyć odczuwalność negatywnych skutków obecnej sytuacji dla obywateli – dopłaty do węgla czy zamrożenie cen prądu. Jednakże działania te generują wysokie koszty, za które mają zapłacić przedsiębiorcy.

Projekt ten w praktyce oznacza, że każdy duży przedsiębiorca, który w bieżącym roku uzyska korzystniejszą proporcję między przychodami i kosztami niż w latach poprzednich, będzie musiał połowę tego „nadmiarowego” zysku oddać do skarbu państwa. Słowo nadmiarowy nieprzypadkowo zostało wzięte w cudzysłów, bo niekoniecznie musi oznaczać zawyżanie cen, czy inne manipulacje. Wyższe zyski mogą wynikać chociażby z nakładów inwestycyjnych poniesionych w latach poprzednich, rozwoju przedsiębiorstwa, unowocześniania produkcji, czy po prostu wprowadzenie nowego produktu na rynek. Tym samym nowy podatek dla innowacyjnych przedsiębiorców może stać się swoistą karą za inwestycje oraz prowadzić do ich ograniczenia w przyszłości. Pozbawienie spółek części zysku będzie zapewne skutkowało obniżeniem nakładów inwestycyjnych w kolejnym roku, dodatkowo zmniejszając konkurencyjność polskiej gospodarki.

Wprawdzie większość komentatorów nie wierzy we wprowadzenie nowego podatku w tak szerokiej formie, nie zmienia to jednak faktu, że szkody już zostały poczynione – brak pewności prawa i tendencja do nadmiernych obciążeń podatkowych nie jest perspektywą atrakcyjną dla biznesu. Dzięki takim działaniom połączenie wysokiej inflacji i stagnacji staje się coraz realniejszym scenariuszem. Nowy podatek negatywnie wpłynie na rozwój gospodarczy, a jego przeznaczenie może być bodźcem konsumpcyjnym, czyli wystąpi jednoczesne pobudzanie obu aspektów stagflacji. WEI uważa wprost, że proponowany podatek stanowi swoistą karę dla przedsiębiorców, w szczególności zapobiegliwych i inwestujących, którzy poczynili nakłady, żeby zwiększać swoją produktywność, a tym samym uzyskać wyższą marżę, niekoniecznie podnosząc ceny. Jednak rynek jest zespołem naczyń połączonych, co oznacza, że skutki będą odczuwalne dla wszystkich jego uczestników. Zatem konsekwencjami zostaną dotknięci zarówno konsumenci, jak i kontrahenci, w tym między innymi małe i średnie przedsiębiorstwa, teoretycznie nieobjęte planowanym podatkiem.

Na rządowym pomyśle suchej nitki nie zostawiła opozycja, która mimo swojej miałkości, zauważa absurdalność tej koncepcji. – Ręce precz od małych, średnich i dużych firm, które dają miejsca pracy. Niech rządzący się opanują i uspokoją we wprowadzaniu nowych podatków. To byłoby niebezpieczne, jeśli podatkiem miałyby być obciążane prywatne przedsiębiorstwa, które tworzą miejsca pracy. My żadnego takiego rozwiązania nie poprzemy – powiedział prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, komentując pomysł podatków od nadzwyczajnych zysków.

Kosiniak-Kamysz zwrócił słusznie uwagę, że prywatne przedsiębiorstwa, dające miejsca pracy, już dostają ogromne podwyżki za prąd. – To jest po prostu horrendalne, żeby jeszcze zabrać 50 procent zysku – mówił Kosiniak-Kamysz. Z kolei szef klubu KO Borys Budka uważa, że wielkie koncerny zagraniczne i krajowe ukryją zyski, a polskie średnie przedsiębiorstwa zostaną tym podatkiem ukarane za wcześniejszą niekompetencję Jacka Sasina. – Najpierw PiS-owska nomenklatura w spółkach Skarbu Państwa łupiła kierowców, konsumentów, polskie rodziny, ciągle podwyższając marże i bogacąc się w kryzysie energetycznym, a teraz Sasin jeszcze raz złupi rynek pod pozorem jakiegoś tam podatku – dodał.

Warto zwrócić uwagę, że zdaniem części niezależnych ekspertów, spółki Skarbu Państwa mogą znaleźć lukę w nowym podatku. Do takich informacji dotarła „Rzeczpospolita”. Gazeta podała, że podatek może ominąć duże spółki Skarbu Państwa, które są obecnie obwiniane za wysokie marże, a więc spółki energetyczne i paliwowe. Po odliczeniu m.in. inwestycji w złoża i energetykę mogłyby one zapłacić najmniej, a nawet wcale. W ocenie dr. Mariana Szołuchy byłby to absurd i wypaczenie całej idei podatku od nadmiarowych zysków, który miał właśnie obejmować energetykę. Ekonomista ostrzegł, że danina w takim wydaniu tylko pogrąży gospodarkę. – Podatek miał być od firm energetycznych, tymczasem ten sektor będzie mógł być wyłączony z jego płacenia jako jedyny. Nie wiem jak to nazwać. Ktoś chyba zrozumiał to dokładnie odwrotnie. To jest coś, co jeszcze bardziej pogrąży polską gospodarkę, która i tak znalazła się w trudnej sytuacji, którą wysokie ceny energii mogą naprawdę zatrząść. Tu mówimy o zniszczeniu fundamentów działalności firmy, bo jeśli zaczną one zwalniać, ograniczać produkcję, zawieszać ją albo w ogóle się zamykać czy bankrutować, to będzie to oznaczało uderzenie w fundamenty polskiego wzrostu gospodarczego – mówił ekonomista.

Jako przeciwwagę można podać przykład Wielkiej Brytanii, która właśnie wprowadza największą jednorazową obniżkę podatków w Wielkiej Brytanii od 1988 roku. W ten sposób ma zostać przełamana stagnacja gospodarcza. Od kwietnia 2023 roku, czyli rok wcześniej niż planowano, podstawowa stawka podatkowa zostanie obniżona z 20 do 19%, co pozwoli zaoszczędzić 31 mln osób średnio 170 funtów rocznie. Również od kwietnia zniesiona zostanie najwyższa stawka podatkowa na poziomie 45% i pozostanie tylko jedna wyższa stawka – 40%. Planowana od kwietnia podwyżka podatku od przedsiębiorstw z 19 do 25% nie wejdzie w życie, dzięki czemu Wielka Brytania pozostanie krajem z najniższym CIT w grupie G7. Ponadto, od 6 listopada wycofana zostanie podwyżka składki na ubezpieczenie społeczne o 1,25 punktu procentowego, która w przyszłym roku miała zostać przekształcona w odrębny podatek przeznaczony na dofinansowanie publicznej służby zdrowia. Brytyjski rząd wprowadza też ulgi dla nabywców nieruchomości, m.in. podnosząc dwukrotnie poziom, od którego nie jest pobierana opłata skarbowa. Zamrożona zostanie akcyza na alkohol. Mają zostać stworzone nowe strefy inwestycyjne z niższymi podatkami i ułatwieniami w planowaniu, a także uproszczona ma być procedura budowy dróg czy linii kolejowych.

Jak się szacuje, koszt tego wyniesie ok. 30 mld funtów rocznie, co będzie sfinansowane przez zwiększenie zadłużenia. Brytyjski rząd liczy na to, że obniżki podatków pobudzą wzrost do tego stopnia, by te mniejsze początkowo przychody do budżetu zostały później wyrównane. Ale część ekspertów wskazuje, że jest to ryzykowna strategia, która może, ale nie musi się udać, a jeśli się nie uda, kraj pozostanie bez planowanego wzrostu gospodarczego, za to z jeszcze większym deficytem. – Zbyt długo w tym kraju skupialiśmy się na walce o redystrybucję. Teraz musimy skupić się na wzroście, a nie tylko na tym, jak opodatkowujemy i wydajemy. Nie będziemy przepraszać za zarządzanie gospodarką w sposób, który zwiększa dobrobyt i standardy życia. Cała nasza uwaga skupia się na tym, by Wielka Brytania była bardziej konkurencyjna na świecie i nie przegrywała z naszymi konkurentami za granicą – mówi brytyjski minister finansów Kwasi Kwarteng.

Jak widać brytyjski rząd wybrał dokładnie odwrotny kierunek niż polski. Z doświadczeń także innych państw jasno wynika, że tym co pobudza gospodarkę, buduje dobrobyt obywateli, przedsiębiorstw i samego budżetu państwa nie jest socjalistyczne podejście Janosika, ale właśnie stworzenie przestrzeni dla przedsiębiorczości przez niskie podatki i wolność gospodarczą. Szkoda, że polski rząd nie rozumie tej prostej prawdy.

 


Współpraca