Nasza wiedza na temat GMO ciągle jest niepełna

Na razie nasza wiedza na temat GMO jest niepełna, dlatego wielu konsumentów woli unikać genetycznie modyfikowanej żywności. – Z jednej strony nie ma rzetelnych badań potwierdzających szkodliwy wpływ GMO na zdrowie ludzi, z drugiej strony brakuje też badań, które by dowiodły, że spożywanie GMO, zwłaszcza długofalowe, nie powoduje uszczerbku na zdrowiu – zauważa Sylwia Tarczyńska, profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. – Aby mieć co do tego pewność, należałoby przebadać kilka pokoleń.



Konsumenci mają więc prawo do informacji odnośnie zawartości GMO w żywności, by mogli dokonać świadomego wyboru. Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej z 2011 r. informacja, że dany produkt ma w swoim składzie GMO lub został wyprodukowany z GMO, musi pojawić się na etykiecie. Powinny to być informacje typu: produkt „genetycznie zmodyfikowany", produkt „wyprodukowany z genetycznie zmodyfikowanej... (np. kukurydzy), produkt „zawiera genetycznie zmodyfikowaną..." (np. soję), produkt „zawiera... (nazwa składnika) wyprodukowany z genetycznie zmodyfikowanej..." (nazwa organizmu). Z obowiązku informowania o GMO producent zostaje zwolniony, jeśli produkt zawiera, składa się lub został wyprodukowany z nie więcej niż 0,9% GMO (obecność genetycznie zmodyfikowanych organizmów powinna być przypadkowa lub nieunikniona technologicznie).

Natomiast przepisy krajowe (ustawa z 13 czerwca 2019 r. o oznakowaniu produktów wytworzonych bez wykorzystania organizmów genetycznie zmodyfikowanych jako wolnych od tych organizmów) regulują kwestie związane z oznakowaniem żywności wolnej od GMO. Certyfikowane produkty pochodzenia roślinnego niezawierające GMO powinny być oznaczone znakiem graficznym „Bez GMO". Natomiast na certyfikowanych produktach pochodzenia zwierzęcego powinien widnieć znak „Wyprodukowano bez stosowania GMO" (oznacza to, że zwierzęta były żywione paszą niezawierającą GMO). Przepisy te, które weszły w życie z początkiem 2020 r., uporządkowały rynek żywności wolnej od GMO – m.in. oznaczenia „Bez GMO" nie mogą się pojawiać na produktach nie mających odpowiedników modyfikowanych genetycznie (np. na puszcze zielonego groszku).

Modyfikowana genetycznie żywność jest obecna na rynku dość krótko, ciągle mało o niej wiemy – zwłaszcza o jej wpływie na zdrowie kolejnych pokoleń (plantacje GMO na skalę przemysłową pojawiły się dwadzieścia kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych). Polscy konsumenci swoją opinię na temat GMO wyrażali niejednokrotnie w różnych badaniach ankietowych – m.in. przeprowadzonych kilka lat temu przez CBOS. Okazało się wówczas, że aż 67% obawiało się pojawienia się u ludzi nowych chorób i alergii; 71% nasilenia występowania różnych chorób; a 67% niekontrolowanych zmian genetycznych. Ponadto zdecydowana większość ankietowanych (71%) uznała GMO za niebezpieczną ingerencję w przyrodę.

– Za około 20 – 30 lat powinniśmy mieć większą wiedzę na temat wpływu GMO na zdrowie ludzi – mówi Sylwia Tarczyńska. – Aczkolwiek, żeby mieć rzetelne dane, należałoby stworzyć grupy kontrolne, które spożywałyby określone ilości GMO i wówczas obserwować, jak wpływa to na zdrowie poszczególnych osób oraz ich potomków.

Zauważa jednak, że nic nie wskazuje na to, by takie badania miały zostać przeprowadzone, a dopóki nie mamy dokładnych informacji odnośnie tego kto i w jakim stopniu spożywa genetycznie modyfikowaną żywność, nie możemy określić jej wpływu na zdrowie ludzi. Można badać jedynie, czy w genomie człowieka zachodzą zmiany spowodowane spożywaniem GMO.

Uprawy GMO najbardziej rozpowszechnione są w Ameryce Północnej. W Europie – na terenie Unii Europejskiej – dopuszczona jest tylko uprawa GM kukurydzy MON 810 i to nie we wszystkich krajach. Widać, że Europa do GMO podchodzi bardzo ostrożnie. Dlaczego? Według przedstawicielki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Ameryka postawiła na samowystarczalność żywnościową, a genetycznie modyfikowane rośliny odporne na suszę, czy inwazje szkodników, dają możliwość uzyskania wyższych plonów. Z tego też powodu GMO zyskuje dużą popularność w krajach biedniejszych, rozwijających się – np. azjatyckich. Bogate państwa europejskie, dla których samowystarczalność żywnościowa nie jest priorytetem, ostrożniej podchodzą do upraw GMO, gdyż są one bardzo ekspansywne i stanowią zagrożenie dla bioróżnorodności. Jednak, pomimo zakazu upraw, w Europie – również w Polsce – nie brakuje genetycznie modyfikowanej żywności. Jak ocenia profesor Tarczyńska, co najmniej w przypadku połowy produktów, które znajdują się na sklepowych półkach – w mniejszym lub większym stopniu – nastąpiła ingerencja genetyczna. Szczególną uwagę konsumenci powinni zwrócić przede wszystkim na produkty zawierające soję (dodawana m.in. do wędlin, pieczywa, produktów wegańskich), kukurydzę, rzepak.

Kampania „Wolne od GMO" realizowana jest przez Polską Izbę Mleka i sfinansowana z Funduszu Promocji Mleka.

(Informacja prasowa Polskiej Izby Mleka)


Współpraca