Niewyobrażalny cios w rolników! Za 5 dni nie będą mieli gdzie sprzedać świń i mleka

26.08.2022 -

Stanęła już produkcja nawozów, a w ciągu najbliższych kilku dni mogą zatrzymać się kolejne sektory - mięsny i mleczarski. Polska stoi na skraju załamania bezpieczeństwa żywnościowego, a hodowcy – na skraju bankructwa.

Kolejne branże dotknięte kryzysem nawozowym

Po ogłoszeniu, że duże koncerny chemiczne Anwil oraz Grupa Azoty wstrzymują produkcję nawozów, wielu rolników się zaniepokoiło. Oznaczało to bowiem, że nie tylko ceny znowu pójdą w górę, choć już do tej pory były wysokie, ale także że na rynku dostępna będzie bardzo niewielka ilość nawozów, która nie pokryje wiosennego zapotrzebowania.

Okazuje się jednak, że decyzja Grupy Azoty i Anwilu paraliżuje kolejne sektory, związane z produkcją żywności. Zaledwie wczoraj firma Carlsberg Polska poinformowała, że zawiesza produkcję piwa z powodu braku dwutlenku węgla, niezbędnego do przeprowadzania procesów fermentacji. Zagrożona jest więc cała branża browarnicza oraz napojów gazowanych.

Dramat rolników: kto odbierze od nich żywiec i mleko?

Z dnia na dzień pojawiają się informacje o kolejnych sektorach, które mogą zawiesić działalność w ciągu najbliższego tygodnia. Teraz dołączyły do nich branża mięsna i mleczarska, które również potrzebują CO2.

- Dwutlenek węgla jest niezbędny do usypiania zwierząt w dużych nowoczesnych zakładach uboju drobiu i trzody. Z jednej strony przyśpiesza ubój, z drugiej jest bardziej humanitarnym sposobem uboju. Problem polega na tym, że zakłady ubojowe nie gromadziły zapasów dwutlenku węgla, ponieważ nigdy nie było takiego ryzyka. Kluczowe zakłady azotowe wstrzymały produkcję, a dwutlenek węgla jest produktem ubocznym przy produkcji nawozów. Do zakładów mięsnych gaz docierał cysternami, wymagało to specjalistycznego sprzętu, nie ma raczej rurociągów. Zapas jest w tym momencie na 5-6 dni – tłumaczy nam Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.

Brak dwutlenku węgla w ubojniach oznacza, że będą one musiały zawiesić działalność, a co za tym idzie - przestaną odbierać od rolników drób i trzodę.

Równocześnie zakłady mięsne mierzą się z innym kłopotem: jak wszyscy muszą płacić coraz więcej za gaz i energię. W dodatku ubojnie, podobnie jak mleczarnie, dostały informacje o możliwych ograniczeniach w dostawie prądu.

- Gaz w zakładach jest wykorzystywany do produkcji ciepłej wody, ale też produkcji prądu, bo niektórzy mają kogeneratory. Zakładom ubojowym, tak samo jak mleczarskim grozi ograniczanie dostaw prądu – mówi Choiński.

Mleczarnie i chłodnie staną za kilka dni

Dla sprawnego funkcjonowania produkcji żywności potrzebny jest jeszcze tzw. suchy lód. Również jego w najbliższych dniach zabraknie w niektórych zakładach.

- Zaznaczyć trzeba przy tym, iż dostawy surowego dwutlenku węgla realizowane są za pomocą rurociągów, brak jest możliwości technicznych, które pozwalałyby na realizację dostaw przez inne podmioty (np. za pomocą cystern). Ponadto, jednoczesne zatrzymanie produkcji nawozów azotowych, a w konsekwencji dostaw surowego dwutlenku węgla przez obu kluczowych dostawców spowoduje, iż na rynku polskim i europejskim wystąpi niedobór obu finalnych produktów tj. ciekłego CO2 i suchego lodu i tym samym niemożliwe będzie paczkowanie produktów mleczarskich – mówi Agnieszka Maliszewska, prezes Polskiej Izby Mleka.

Brak CO2 i suchego lodu to nie wszystko. Za chwilę mleczarnie nie będą mogły utrzymać wymaganej czystości na liniach produkcyjnych, ponieważ Grupa Azoty wysłała pisma do sektora mleczarskiego z informacją, że nie jest w stanie zapewnić dostaw kwasu azotowego, niezbędnego do zachowania higieny produkcji.

- Jak nie będziemy mogli czyścić linii i zapewnić higieny produkcji nie będziemy mogli produkować. Próbowałam zainteresować tematem wiceministra Norberta Kaczmarczyka, któremu podlegają rynki rolne, ale bezskutecznie. Wygląda na to, że Pan wiceminister nie jest zainteresowany problemem jaki za chwilę będzie miał w obszarze, za jaki jest odpowiedzialny – komentuje Maliszewska.

Pilny apel do premiera Morawieckiego o wznowienie produkcji nawozów

Z kolei Andrzej Gantner, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców tłumaczy, że brak dostępności na rynku niezbędnych do produkcji substancji uniemożliwi utrzymanie ciągłości produkcji wielu przedsiębiorstw z sektora spożywczego, a w konsekwencji ograniczy całkowitą podaż żywności, napojów i wód, co wpłynie na bezpieczeństwo żywnościowe polskiego społeczeństwa.

Dlatego organizacje sektorowe i branżowe apelują do Premiera Mateusza Morawickiego o natychmiastowe wznowienie przez Grupę Azoty i ANWIL produkcji nawozów sztucznych, dwutlenku węgla, suchego lodu i kawasu azotowego, niezbędnych do utrzymania ciągłości produkcji rolnej oraz przetwórstwa żywności, wód i napojów w Polsce.

Czyje interesy są na wierzchu?

Eksperci Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego (UPEMI) są przekonani, że w tej chwili wstrzymanie produkcji nawozów przez Anwil i Grupę Azoty to zagrywka czysto biznesowa, mająca na celu zapewnienie firmom wyższego zysku.

- Najlepszym przykładem są wyniki finansowe Grupy Azoty za I kwartał 2022 roku. Spółka chwali się, że zysk było o blisko 800 mln wyższy niż w roku poprzednim. Warto nadmienić, że w spółce Skarb Państwa bezpośrednio posiada 32,99 udziałów, a dodatkowe 8,59% udziałów posiada kolejna spółka Skarbu Państwa TFI PZU SA – zaznaczają eksperci związku UPEMI.

- Jeśli zabraknie CO2, zakłady będą miały dwa wyjścia. Poszukiwać go na własną rękę lub zawiesić, albo całkowicie wstrzymać prowadzoną działalność. Nie trzeba chyba dodawać, że w obecnej sytuacji ceny tych surowców będą dyktować spekulanci. Wydaje się, że kontrolowane przez Skarb Państwa spółki podejmując taką, a nie inną decyzje nie wzięły w ogóle pod uwagę sytuacji innych gałęzi gospodarki. Nasi członkowie zostali więc pozostawieni sami sobie i będą musieli zmierzyć się z kolejnym, obok wzrostu cen energii elektrycznej, wzrostem kosztów produkcji. Na samym końcu tego łańcuszka oczywiście jest konsument, czyli całe społeczeństwo. W tym jednak przypadku nie grozi nam jedynie wzrost cen, ale to, że produktów może po prostu zabraknąć w sklepach komentuje prezes UPEMI Wiesław Różański.

Jak zareaguje rząd?

Reprezentanci sektora mięsnego zareagowali błyskawicznie, składając na ręce premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Kowalczyka i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina apel, pod którym podpisali się Dyrektor Generalny Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej Dariusz Goszczyński, Prezes zarządu UPEMI - Wiesław Różański oraz Prezes Zarządu Polskie Mięso - Witold Choiński.

W swoim apelu alarmują polityków, że ograniczenie dostaw amoniaku lub ich całkowity brak spowoduje daleko idące skutki prowadzące do wstrzymania nawet 90% produkcji mięsa wieprzowego i drobiowego oraz zakłóceń w całym łańcuchu produkcji żywności. Zaznaczyli ponadto, że brak ciekłego dwutlenku węgla i suchego lodu, to cios w branżę napojową, piwowarską, mięsną oraz mleczarską, który spowoduje konieczność wstrzymania produkcji i rozerwanie łańcuchów chłodniczych.

Z danych zgromadzonych przez Business Insider wynika, że w rządzie trwają gorączkowe próby rozwiązania problemu. W Ministerstwie Aktywów Państwowych miał powstać pomysł ustabilizowania sytuacji dotyczącej gazu i dostaw do zakładów azotowych. Podczas wtorkowego posiedzenia rządu padły propozycje, które zaakceptował wstępnie premier Morawiecki. PGNiG miałby zapewnić gaz w cenach nie wyższych niż średni koszt jego pozyskania, powiększony o średni ważony koszt kapitału. Gaz w takich cenach miałyby mieć zapewnione zakłady mięsne, mleczarnie, piekarnie i producenci nawozów. Jednak póki co praktyczne działania nie zostały podjęte. Jest prawdopodobne, że ostateczne decyzje zapadną na radzie ministrów 31 sierpnia.

(26.08.2022 za tygododnik-rolniczy.pl)


Współpraca