Obawy związane z GMO nie są bezpodstawne
– Choć badania dotyczące wpływu żywności GMO na zdrowie ludzi nigdy nie były prowadzone, to obserwacje zwierząt, którym podawano pasze produkowane przy zastosowaniu modyfikacji genetycznych, pokazują, że obawy konsumentów dotyczące spożywania żywności tego typu nie są bezpodstawne – mówi prof. Ewa Rembiałkowska z SGGW w Warszawie.
Jak zauważa, świadczą o tym różne badania – m.in. prof. Gilles-Erica Seraliniego, które było prowadzone na szczurach. Zwierzęta te przez dwa lata otrzymywały kukurydzę GMO odporną na glifosat (Roundup). Okazało się, że dużo częściej chorowały one na nowotwory i zapadały na nie szybciej niż szczury, które otrzymywały paszę tradycyjną. Grupa zwierząt jedzących kukurydzę GMO bez glifosatu miała też poważne uszkodzenia wątroby i nerek. Z kolei badania prowadzone w Austrii na myszach wykazały, że te, które jadły paszę GMO, w drugim pokoleniu miały problemy z rozrodem, były bezpłodne lub częściej rodziły martwe potomstwo. Obserwacje prowadzone na zwierzętach gospodarskich pokazały, że spożywanie pasz GMO prowadzi do problemów z metabolizmem, zaburzeń pracy nerek i wątroby. Trzoda chlewna miała także mniejszy apetyt oraz problemy z rozrodczością.
Przedstawicielka SGGW zwraca uwagę na to, że często obserwujemy próby podważania wyników badań dowodzących negatywnego wpływu GMO na zdrowie zwierząt przez lobby koncernów biotechnologicznych. Sytuacja taka miała miejsce także w przypadku badań prof. Seraliniego, których wyniki zostały opublikowane w 2012 r. w czasopiśmie Food and Chemical Toxicology. Pismo, wskutek lobbingu sektora biotechnologicznego, wycofało publikację. Jednak w 2014 r. – po naukowym odparciu wszystkich zarzutów przez prof. Seraliniego – praca została opublikowana ponownie, tym razem w Environmental Sciences Europe.
– Badania dotyczące wpływu genetycznie modyfikowanej żywności na zdrowie spożywających ją ludzi nie były prowadzone, jednak pewne wnioski możemy wyciągnąć chociażby na podstawie obserwacji osób mających styczność z GMO – mówi prof. Rembiałkowska. – Tam, gdzie jest duża powierzchnia tego typu upraw, widać lawinowy wzrost alergii.
Na przykład w Indiach w latach 2004 – 2005 bardzo silne alergie zaobserwowano u pracowników plantacji genetycznie zmodyfikowanej bawełny (cześć osób wymagała nawet hospitalizacji). Niemal identyczna sytuacja miała miejsce na Filipinach (w latach 2003-2004) – w wyniku wdychania pyłku kukurydzy Bt, poważnie chorowało kilkaset osób. Podobne obserwacje można było poczynić na innych kontynentach, również na europejskim – w Wielkiej Brytanii w 1999 r., po wprowadzeniu GM soi, lawinowo wzrosła liczba alergii. Natomiast w Ameryce Północnej (w Kanadzie), w 2010 r. we krwi noworodków znaleziono toksynę Bt, pochodzącą od bakterii, której gen wszczepiono do kukurydzy. Oznacza to, że toksyny mogą przechodzić przez łożysko.
Wielu naukowców uważa, że zmieniona genetycznie żywność może być niebezpieczna i przyczyniać się do chorób takich jak: otyłość, alergie, osłabienie układu odpornościowego, zaburzenia rozwoju u dzieci i młodzieży, nowotwory, infekcje bakteryjne (odporne na antybiotyki). Dlatego też konsumenci na całym świecie – również w Polsce – powinni zwracać uwagę na to, po jakie produkty sięgają podczas zakupów.
– Pomimo tego, że w Polsce obowiązuje zakaz uprawy roślin modyfikowanych genetycznie, żywność modyfikowaną genetycznie bez problemu znajdziemy na sklepowych półkach, gdyż import jej nie jest zakazany – podkreśla Ewa Rembiałkowska. – Szczególnie należy uważać na produkty sojowe, gdyż zdecydowana większość światowych upraw soi stosuje odmiany modyfikowane genetycznie.
Jeśli chcemy uniknąć spożywania GMO, należy robić zakupy świadomie – czytać etykiety (na produktach zawierających więcej niż 0,9% GMO musi znaleźć się odpowiednia informacja). Jeszcze skuteczniejszym rozwiązaniem będzie wybór żywności ekologicznej lub certyfikowanej – z oznaczeniem „Bez GMO" (na produktach roślinnych) lub „Wyprodukowano bez stosowania GMO" (na produktach pochodzenia zwierzęcego, np. artykułach mleczarskich).
Kampania „Wolne od GMO" realizowana jest przez Polską Izbę Mleka i sfinansowana z Funduszu Promocji Mleka.
(Informacja prasowa Polskiej Izby Mleka)