Podatnicy są winni fiskusowi blisko 80 mld złotych. Jednak rdr. widać delikatny spadek w zaległościach
Na koniec I półrocza br. zaległości podatników, którzy w danych rejestracyjnych mieli wskazany kod klasyfikacji PKD, przekroczyły 78,9 mld zł. To tylko o 2,4% mniej niż rok wcześniej, gdy ta kwota wynosiła przeszło 80,8 mld zł. Zdecydowanie największe zaległości dotyczą województwa mazowieckiego – aż 39,170 mld zł. Z kolei najniższy wynik w kraju uzyskało warmińsko-mazurskie – 608 mln zł. Natomiast biorąc pod uwagę zaległości w rozbiciu na poszczególne podatki, widać, że w czołówce jest VAT – 70,924 mld, PIT – 4,468 mld zł, a także CIT – 3,465 mld zł.
Delikatny spadek
Jak informuje Ministerstwo Finansów, według stanu na 30 czerwca tego roku, ponad 78,9 mld zł wyniosły zaległości podatników, którzy w danych rejestracyjnych mieli wskazany kod klasyfikacji PKD. To o 2,4% mniej niż rok wcześniej, kiedy kwota ta przekraczała 80,8 mld zł. Zdaniem prof. Adama Mariańskiego, przewodniczącego Komisji Podatkowej BCC i prezesa Polskiego Instytutu Analiz Prawno-Ekonomicznych, można wysnuć wniosek, że rośnie świadomość co do kwestii konieczności regulowania należności publicznoprawnych i konsekwencji, jakie mogą wyniknąć z braku ich uiszczania. Wdrożenie rozwiązań przymusowych, takich jak postępowanie egzekucyjne, łączy się z dotkliwymi i uciążliwymi sankcjami dla podatników, m.in. z zajęciem rachunków bankowych czy mienia ruchomego.
– Spadek zaległości podatkowych to zjawisko bardzo korzystne dla fiskusa i całego budżetu. Jego wartość nie powinna wydawać się zaskakująca, biorąc pod uwagę uwolnienie gospodarki po tzw. pandemicznych latach. Ze względu na zniesienie restrykcji antycovidowych polepszyła się płynność finansowa wielu przedsiębiorców, którzy mogli regulować zaległości podatkowe. Raczej nie zostały one umorzone. Urzędy skarbowe prędzej zgadzają się na ulgi w spłacie takich zobowiązań, odroczenie terminów płatności czy rozłożenie na raty, by nie uszczuplać swoich wyników ściągalności podatków – mówi doradca podatkowy Ewa Flor.
Jak komentuje Marek Niczyporuk, doradca podatkowy i radca prawny z Kancelarii Ars AEQUI, spadek robi wrażenie wyłącznie w ujęciu kwotowym. I wcale nie musi świadczyć o tym, że organy skarbowe wyegzekwowały konkretną sumę pieniędzy. Zobowiązania podatkowe mogły np. wygasnąć wskutek stwierdzonego przedawnienia, co się zdarza dość często, zwłaszcza po zbadaniu sprawy przez sąd administracyjny. Ekspert zwraca również uwagę na to, że rośnie liczba postępowań upadłościowych, w ramach których dochodzone są także zaległości podatkowe. I dodaje, że po przeprowadzeniu pogłębionej analizy mogłoby się okazać, iż nie było żadnego sukcesu w obszarze ściągalności.
– Spadek w ujęciu kwotowym z pozoru wydaje się wysoki. Jednak należy zaznaczyć, że zaległości podatkowe istnieją na świecie tak długo, jak same podatki. I są niemożliwe do zlikwidowania. W obecnych czasach przyczyn należy poszukiwać w restrykcjach antycovidowych. Zaległości są też skutkiem wojny w Ukrainie i galopującej zmienności prawa podatkowego – dodaje Ewa Flor.
Mazowieckie „liderem”
Biorąc pod uwagę wyniki poszczególnych województw, wyraźnie widać, że zdecydowanie największe zaległości dotyczą mazowieckiego – 39,170 mld zł (rok wcześniej – 38,840 mld zł). Dalej mamy woj. śląskie – 8,944 mld zł (9,953 mld zł), wielkopolskie – 8,232 mld zł (8,325 mld zł), dolnośląskie – 4,571 mld zł (5,377 mld zł), a także małopolskie – 3,754 mld zł (poprzednio 4,211 mld zł). Na końcu listy jest warmińsko-mazurskie – 608 mln zł (663 mln zł). Poprzedza je woj. świętokrzyskie – 772 mln zł (730 mln zł), jak również lubuskie – 815 mln zł (rok wcześniej był to 811 mln zł).
– Województwo mazowieckie plasuje się na pierwszym miejscu, bo tam działa najwięcej firm w Polsce. Natomiast w warmińsko-mazurskim występuje jedna z najmniejszych liczb działalności gospodarczych. W związku z tym finalnie mniej przedsiębiorców ma zaległości podatkowe, co skutkuje ich mniejszą wysokością – zauważa Ewa Flor.
Z kolei patrząc na poszczególne podatki, można zauważyć, że na koniec pierwszego półrocza br. największe zaległości dotyczyły VAT-u – 70,924 mld (rok wcześniej – 72,444 mld zł). Dla prof. Mariańskiego nie stanowi to zaskoczenia. Ze względu na zróżnicowanie wysokości stawek i liczne zwolnienia ten podatek rodzi największe okazje do nadużyć. Ponadto jego płatnikami są zarówno osoby prawne lub inne podmioty nieposiadające osobowości prawnej, jak i osoby fizyczne, prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą.
– W moim przekonaniu, VAT jest na pierwszym miejscu, bo ma najwyższą stawkę podstawową. Jest podatkiem powszechnym, płaconym od niemal każdej transakcji usługowej i towarowej. Do tego organy skarbowe mogą tę samą fakturę dwa razy powiązać z powstaniem zobowiązania podatkowego – po stronie sprzedającego i nabywcy. Co więcej, wciąż odnotowuje się liczne przypadki tworzenia tzw. karuzel vatowskich, czyli mechanizmów do uzyskiwania nielegalnych korzyści podatkowych – zauważa Marek Niczyporuk.
Na kolejnych miejscach w zestawieniu widać PIT – 4,468 mld zł (rok wcześniej – 4,9 mld zł), CIT – 3,465 mld zł (3,477 mld zł), a także PSD (podatek od sprzedaży detalicznej) – 59,8 mln zł (28,6 mln zł), zniesione 80 tys. zł (poprzednio 80 tys. zł). Na końcu jest FIN (podatek od niektórych instytucji finansowych) – 0 zł (rok wcześniej 12 tys. zł).
– Z uwagi na zobowiązanego, z pewnością zaskoczeniem nie jest zerowa wartość podatku FIN. Z kolei, spadek w zakresie podatku PIT, może sugerować, iż szczególnie zobowiązani prowadzący działalność gospodarczą potrzebują uwiarygodnienia w zakresie braku zaległości podatkowych. To można łączyć z aktualną sytuacją gospodarczą, w tym z zapotrzebowaniem na zwiększenie tzw. zewnętrznych form finansowania. Utrzymywanie się zaległości w CIT na podobnym poziomie świadczyć może o stabilnej liczbie podmiotów zobowiązanych do uiszczania tego podatku, a także o stałym problemie w zakresie jego regulowania – tłumaczy prof. Mariański.
Dalsze prognozy
Zdaniem doradcy podatkowego Ewy Flor, w drugiej połowie roku sytuacja z ww. zaległościami może wyglądać podobnie jak w pierwszym półroczu, w którym widać było spadek zaległości rdr. Jednakże tutaj do końca nie można przewidzieć, w jakiej kondycji będzie polska gospodarka. A to będzie miało znaczące przełożenie na działalność firm i ich zdolność regulowania zobowiązań podatkowych. W ocenie eksperta, największe różnice mogą dotyczyć podatku PIT, ze względu na zmiany w skali podatkowej i jej wysokości.
– Uwzględniając zaangażowanie organów w egzekwowanie należności i nowe narzędzia mające usprawnić te działania, zaległości powinny wciąż się zmniejszać. Wobec wzmożonych kontroli, szczególnie w zakresie zwrotów podatku VAT, to największy spadek może dotyczyć właśnie tej daniny. A jeśli sytuacja gospodarcza zacznie się stabilizować, to będziemy obserwować dalszą tendencję spadkową w przypadku CIT-u. Firmy nastawione na inwestowanie i rozwój będą potrzebowały czystego stanu w zakresie należności publicznoprawnych – wyjaśnia prof. Adam Mariański.
Natomiast ekspert z Kancelarii Ars AEQUI spodziewa się, że w drugiej połowie roku 2022 wzrośnie liczba zaległości podatkowych, zwłaszcza w obszarze małych i średnich przedsiębiorstw. One najbardziej odczują zmiany inflacyjne, wzrost kosztów prowadzenia działalności oraz brak możliwości konkurowania z wielkimi markami w dłuższej perspektywie czasowej.
(Informacja MondayNews)