Polska może zyskać na epidemii koronawirusa

26.02.2020 -

Globalnie działające korporacje przygotowują plany B i C, jak w przyszłości przeprowadzić stopniową relokację produkcji z Chin i część z nich patrzy też na Polskę, jako bezpieczną przystań – powiedział dr Marcin Piątkowski, wykładowca Akademii Leon Koźmińskiego

Ekonomista Santandera Marcin Luziński stwierdził, że ekonomiczne skutki pojawienia się nowego szczepu koronawirusa w Chinach dla światowej gospodarki są wciąż trudne do oszacowania. W efekcie – jego zdaniem – trudno o wiarygodną ocenę pełnych implikacji dla Polski.

"Nasze obliczenia, zawężone tylko do bezpośrednich efektów zaburzeń w handlu Polska-Chiny, wskazują, że gdyby przestoje w Chinach zakończyły się w ciągu miesiąca, wpływ na krajowy wzrost PKB byłby praktycznie pomijalny. W skrajnie pesymistycznym scenariuszu, zakładającym całkowite i trwałe zablokowanie handlu z Chinami, polski PKB mógłby się z tego tytułu obniżyć o 1,5% w skali roku" – napisał Luziński. Dodał, że należy pamiętać, iż pełne skutki dla gospodarki będą obejmowały efekty pośrednie, np. wpływ na inne kraje europejskie, czego powyższe obliczenia nie obejmują.

– Koronawirus będzie miał duży wpływ na gospodarkę chińską, na polską w mniejszym stopniu – powiedział Piątkowski. – W Chinach doprowadzi do spadku tempa wzrostu poniżej 6%, które było w tym roku planowane. Dla Polski ten wpływ negatywny też będzie, ale jego zakres zależy od tego, co z epidemią będzie się działo – dodał. Wykładowca stwierdził, że w interesie zarówno Polaków, jak i Chińczyków jest to, aby epidemia skończyła się jak najszybciej.

– Póki co straty są małe – powiedział.

Profesor zauważył, że dziś branża automotive w dużej mierze polega na rynku chińskim, np. jedna trzecia globalnych zysków VW pochodzi z Chin. – Więc to, co będzie się działo w Chinach, będzie miało wpływ na niemiecki import z Polski. Jednak można sobie poradzić z negatywnym wpływem kryzysu z koronawirusem na polską gospodarkę. Aby ograniczyć negatywny wpływ, możemy wtedy wesprzeć gospodarkę wydatkami publicznymi, dotując infrastrukturę, edukację, czy służbę zdrowia – dodał. Polska jest jednym z głównych kooperantów niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego.

W 2019 r. do Polski przyjechały z Chin towary o wartości 29,1 mld euro, co stanowi 12,4% polskiego importu i 5,5% polskiego PKB. – W znacznej mierze importujemy z Chin dobra inwestycyjne i kapitałowe, przy czym według danych o przepływach międzygałęziowych w polskiej gospodarce około 60% towarów importowanych z Chin jest konsumowanych bezpośrednio, 40% jest użytkowanych przez polskie firmy w procesach produkcyjnych – stwierdził Luziński. – Zablokowanie wymiany handlowej z Chinami, pozbawiłoby zatem polskie firmy zarówno finalnych produktów do sprzedaży (wpływ głównie na handel), jak i wkładu do produkcji (wpływ na sektor produkcyjny). Na podstawie analizy struktury polskiego importu oraz udziału importu w zużyciu pośrednim poszczególnych sektorów stwierdzamy, że problem dotyczyłby przede wszystkim działów gospodarki zajmujących się produkcją komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych, skór i wyrobów ze skór, odzieży i wyrobów tekstylnych – dodał. Ekonomista ocenił, że sektory te mogłyby mierzyć się z dwucyfrowym spadkiem możliwości sprzedażowych. – Szacujemy, że z punktu widzenia krajowej wartości dodanej bardziej dotkliwa jest utrata surowców produkcyjnych, niż finalnych produktów gotowych do sprzedaży – podsumował.

Piątkowski odniósł się również do tego, że walka z koronawirusem powoduje przerywanie globalnych łańcuchów dostaw, co daje szansę Polsce na potencjalne zastąpienie Chin na wybranych obszarach.

– Jest to możliwe i tak się dzieje, chociaż trzeba pamiętać o różnicy skali: chiński eksport jest 10 razy większy od polskiego – powiedział profesor. – Teraz działające globalnie korporacje przygotowują plany B i C, jak w przyszłości przeprowadzić stopniową relokację produkcji z Chin i część z nich patrzy też na Polskę, jako bezpieczną przystań – dodał.

Naukowiec stwierdził, że Polska jest gwarantem zarówno jakości, jak i stabilności dostaw, jest też konkurencyjna cenowo. – Globalne łańcuchy dostaw nie zakładały wybuchu takiej epidemii, jak wirus z Wuhan, teraz nastąpi rekonstrukcja tychże łańcuchów, a Polska może na tym skorzystać – zauważa Piątkowski.

Wstrzymanie relacji handlowych Chin z otoczeniem stawia pod znakiem zapytania szybką realizację idei Nowego Jedwabnego Szlaku, mającego połączyć Państwo Środka z Europą. – Nowy Jedwabny Szlak to dobry pomysł, choćby dla Polski będzie on bardziej "silniczkiem", a nie silnikiem rozwoju. Chwilowo realizacja idei Szlaku się oddala, jednak w dłuższym terminie epidemia nie będzie miała znaczenia – stwierdził profesor.

Dodał, że szlak jest jednym z elementów budowy nowego ładu handlowego, a Polska może skorzystać, jako główny hub przeładunkowy w Europie. – To daje potencjał na powstanie większego centrum biznesowego między Warszawą a Łodzią, które będzie miało znaczenie nie tylko dla Szlaku, ale dla całego regionu, a nawet i całej Europy. Dzięki temu moglibyśmy nie tylko importować z Chin, ale też eksportować to, co zostanie wyprodukowane w regionie. To jest możliwe, ale musimy mieć jeszcze więcej rozmachu i rozsądnie wydawać publiczne pieniądze – podsumował wykładowca.

(26.02.2020 za portalspozywczy.pl/PAP)


Współpraca