Pomiędzy promocją a protekcjonizmem jest zdecydowana różnica

28.04.2020 -

22 kwietnia br. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi opublikowało na swojej stronie internetowej listę zakładów sprowadzających mleko i jego przetwory z zagranicy. Pytamy Andrzeja Gantnera, dyrektora generalnego i wiceprezesa Polskiej Federacji Producentów Żywności, jak ocenia ujawnienie przez MRiRW listy podmiotów importujących mleko i i jego przetwory.

– Działając w interesie tych wszystkich, którym na sercu leży wspieranie polskiej gospodarki publikujemy listę zakładów sprowadzających mleko i jego przetwory z zagranicy, ograniczając tym samym zakupy od polskich rolników – napisało ministerstwo.

Andrzej Gantner, dyrektor generalny i wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności w rozmowie z serwisem portalspozywczy.pl podkreśla, że każdy kraj powinien promować własną produkcję żywności, jednak pomiędzy promocją, a protekcjonizmem jest zdecydowana różnica.

– Jako Polska jesteśmy szóstym największym producentem żywności w Europie, a w strategicznych obszarach dla rolnictwa jesteśmy w ścisłej europejskiej czołówce. Dotyczy to również mleka i jego przetworów. Bez eksportu do Unii Europejskiej nie byłoby możliwe osiągnięcie tak dużych ilości produkcji, a co za tym idzie zapotrzebowania na surowce produkowane przez rolnictwo. Około 40% produkcji mleczarskiej kierowane jest na eksport, w tym ponad 80% do krajów UE – tłumaczy wiceprezes PFPŻ.

– Warto również pamiętać, że to Polska ma dodatni bilans w handlu żywnością wynoszący ponad 30 miliardów EUR. W tym kontekście informacja opublikowana przez Ministra Rolnictwa jest moim zdaniem bardzo dyskusyjna. Szczególnie w czasach, kiedy kryzys wywołany przez pandemię wyraźnie pokazuje, że polska gospodarka żywnościowa rozwija się w bardzo dużym stopniu w oparciu o eksport – uważa Gantner.

– Wystarczył miesiąc ograniczeń w eksporcie i dotychczas prężnie działające branże są w głębokim kryzysie. Mam nadzieję, że ministerstwa rolnictwa innych unijnych krajów nie pójdą tą samą drogą co nasz minister, bo zarówno przetwórcy jak i rolnicy znajdą się w poważnych kłopotach – dodaje.

Andrzej Gantner podkreśla, że lista przedsiębiorstw niemieckich, czeskich, francuskich, czy angielskich sprowadzających zarówno surowce rolne jak i ich przetwory z Polski sięga wielu tysięcy.

– Gdyby te kraje zaczęły piętnować swoich przedsiębiorców za to, że kupują żywność z Polski, efekt byłby katastrofalny dla naszych producentów. Polskie rolnictwo i przetwórstwo poniosłoby straty niewyobrażalnie większe niż wartość surowców, które zostały wytknięte przedsiębiorcom umieszczonym na ministerialnej liście – mówi wiceprezes PFPŻ.

– Nadwyżka żywności, jaka pojawiłaby się na polskim rynku w wyniku zastosowania tego typu protekcjonizmu, doprowadziłaby do całkowitego załamania cen, a co za tym idzie tysiące gospodarstw i przedsiębiorstw do bankructwa – ocenia.

– Warto też pamiętać, że polscy producenci żywności zdobywają rynki eksportowe bardzo ciężką pracą i determinacją od ponad 20 lat, w oparciu o dobrą proporcją ceny do jakości. Zmagają się przy tym z rosnącym protekcjonizmem na wspólnym rynku UE i czarnym PR. Nie widzę sensu w tym, żeby teraz Polska miała brnąć w tego typu protekcjonistyczne działania. Powinniśmy z tym zdecydowanie walczyć, a nie samemu dawać przykład i pogłębiać te bardzo groźne dla naszej gospodarki tendencje – podsumowuje Andrzej Gantner.

Przypomnijmy – lista przedsiębiorstw, które importowały mleko, jako surowiec, wywołała ostry sprzeciw wymienionych tam podmiotów. Zaprotestowały m.in. OSM Piątnica i Ceko. Również firmy Danone, Unilever oraz Mlekovita odniosły się do ministerialnej listy.

(28.04.2020 za portalspozywczy.pl)


Współpraca