Komentarz Redaktora Naczelnego Krzysztofa Wróblewskiego

Panuje opinia, że chłopskie protesty wnet się skończą,  wypalą się wręcz słomianym ogniem. No cóż, nawet w zadłużonym gospodarstwie gleba musi pracować, aby zminimalizować straty. Czas zadbać o ojcowiznę. Chociaż wiadomo, że po żniwach ceny skupu zbóż, kukurydzy oraz rzepaku będą nadal niskie. Zaś najbliższą możliwą hossę na rynku zbóż można rozpatrywać wyłącznie w kategorii cudu! Należy także zadać pytanie: czy po przypadku zalewu rynku światowego tanim zbożem z Rosji i Ukrainy kiedykolwiek nastąpi powrót opłacalności produkcji zbóż w naszym kraju? Podobne pytanie powinni sobie zadać farmerzy ze starych państw Unii Europejskiej – w których dominują gospodarstwa rodzinne! Jest też pewne: produkcja zbóż w państwach UE powinna być zachowana ze względu na bezpieczeństwo żywnościowe. Nade wszystko ta oczywista oczywistość dotyczy Polski, która jest krajem przyfrontowym. Dlatego potrzebne jest rozsądne wsparcie produkcji zbóż ze strony Unii Europejskiej. Trzeba tutaj w pewnym sensie pogodzić ogień z wodą. Należy bowiem założyć jeszcze przez długi czas, że eksport zboża z Ukrainy będzie jednym z ważniejszych strumieni pieniędzy niezbędnych do odbudowy tego zniszczonego wojną kraju. A więc i spłaty zagranicznych długów zaciągniętych w unijnych bankach.
     Polscy oracze będą jeszcze przez jakiś czas blokowali drogi, przejścia graniczne albo organizowali happeningi przed biurami poselskimi i senatorskimi marnując cenny obornik. Ale nic więcej nie zyskają. Pewne są tylko pewne korekty w „Zielonym Nieładzie”, dopłaty do zbóż w wysokości 2 miliardów złotych pozwalające na częściowe rozładowanie zapasów ziarna zalegających w chłopskich magazynach oraz ściślejsza kontrola przepływu ukraińskich produktów żywnościowych do Polski i przez terytorium naszego kraju. Takie ustępstwa można było wynegocjować już po miesiącu protestów. Czy para poszła w gwizdek? Najgorsze jednak jest to, że protesty rolników cieszą się coraz mniejszym poparciem nierolniczej części społeczeństwa, szczególnie mieszkańców wielkich miast. Wszak wielu z nich 7 kwietnia, zamiast wyboru kandydatów z drużyny premiera Tuska, wybrało wypoczynek za miastem. Niewątpliwie, gdy w czasie wakacji rolnicy będą utrudniali dojazdy do wszelakich kurortów, to całkowicie stracą poparcie mieszkańców wielkich miast dla swoich racji.
   Czeka nas opóźniona fala obniżek cen skupu mleka. Najpierw będzie drobna korekta cen skupu. W dalszych miesiącach dojdzie do następnych obniżek. Taki przewiduję scenariusz. Chociaż mogę się mylić. Jeżeli w takich firmach jak : SM MLEKOPL, SM MLEKOVITA, POLMLEK czy też OSM PIĄTNICA dojdzie do obniżek rzędu 15 -20 groszy na litrze to nie będzie mowy o drobnej korekcie, a raczej o zapowiedzi ogólnopolskiego tsunami.
    Dalsze obniżki cen zbytu przez wielkie sieci handlowe, które chcą się przypodobać nie tylko konsumentom, ale też i politykom głosząc hasła typu: zamrażamy vat są uzasadnieniem dla spadku cen skupu mleka. Podobnie jak pełne magazyny serów twardych, mleka UHT, a nawet galanterii mleczarskiej. W najgorszej sytuacji są mleczarnie, w którym głównym źródłem dochodu jest eksport.  Umacniająca się złotówka czyni ten eksport nieopłacalnym. A i tak ceny na rynku światowym odtłuszczonego mleka w proszku i innych produktów eksportowych są słabe. Tracą na tym szczególnie państwa unijne, w których koszty produkcji i przetwórstwa mleka z racji na założenia „Zielonego Nieładu” są wyższe. W Polsce producenta mleka i przetwórcę gnębią także wysokie ceny nośników energii.  Te wszystkie fakty są znane wszystkim zarządom firm mleczarskich oraz większości tych, których praca jest określana mianem białego niewolnictwa.  Dlatego po raz kolejny pytam: gdzie byliście w czasach rolniczych protestów, kiedy społeczeństwo akceptowało rolnicze żale i postulaty?  Wiem, że producenci mleka będą chcieli protestować i próbować wymusić choćby większe dopłaty do paliwa rolniczego. Na transparentach mogą też się pojawić żądania uruchomienia przez Brukselę mechanizmów interwencji na rynku mleka. Oczywiście po uczciwych cenach wykupu mleka w proszku czy też masła.  Nawet gdyby opieszali brukselscy biurokraci chcieli owe mechanizmy wcielić w życie, to z racji zbliżających się wyborów do Europarlamentu cały proces może potrwać nawet pół roku, jak nie dłużej. Na mleczarskich protestach powinny też się znaleźć hasła związane z niezbyt uczciwymi praktykami ze strony wielkich sieci handlowych. Wątpię, czy obecny rząd stanie w obronie polskich producentów mleka.  Z czysto politycznej kalkulacji obecnej ekipie powinno zależeć na jak najtańszej żywności , nie bacząc, że w dalszej perspektywie czasowej będzie to zgubne dla polskiego rolnictwa i przetwórstwa, czyli dla bezpieczeństwa żywnościowego Polski. Tak dla uczciwości to obecna opozycja, gdy sprawowała władzę ,kalkulowała w podobny sposób. Ale były to piękne kalkulacje oprawione we wzniosłe hasła i obietnice. Tak. Każda władza kocha rolników. Ale Zjednoczona Prawica kochała ich najgoręcej i najbardziej patriotycznie. I dlatego rolnicy zagłosowali na PiS w wyborach samorządowych. Mimo oczywistych faktów, że  ukraiński dramat zbożowy wcielił w życie rząd premiera Mateusza Morawieckiego, a minister rolnictwa namawiał rolników do trzymania zboża w magazynach, bo pszenica będzie jeszcze droższa! Chociaż jak pamiętamy, wówczas kosztowała około 1800 złotych za tonę.
     Rolnictwo powinno się uwolnić od zależności od wielkiej polityki i wszelakiego partyjniactwa. Tak się stanie, gdy kolejne ekipy rządowe będą zmuszone do ostrych negocjacji z silnymi związkami zawodowymi oraz silnymi organizacjami branżowymi działającymi w porozumieniu z samorządem rolniczym.  Jednak ów samorząd powinien mieć kompetencje na miarę Izb Rolniczych działających w państwach starej Unii Europejskiej.              

Współpraca