Spomlek w Bursztynowa Bistro stawia na nieoczywiste serowe menu

07.10.2020 -

Wiosną tego roku Spomlek otworzył własny lokal Bursztynowa Bistro. Miejsce, w którym główną rolę w menu gra ser, w każdej postaci, także w formie deserów – Większość z nas w ogóle nie jest w stanie wyobrazić sobie, że ser może być dodatkiem do słodkiej potrawy, jak np. do lodów, makaroników, tortów, tiramisu. Dla ludzi na pierwszy rzut oka to jest niebywałe połączenie, a później jak spróbują, okazuję się, że jest to dobre – powiedziała w rozmowie z serwisem portalspozywczy.pl Emilia Pożarowszczyk, dyrektor marketingu i PR Spółdzielni Mleczarskiej Spomlek.

Spomlek zdecydował się na otwarcie własnego lokalu? Skąd pomysł na taki koncept?

Historia ta w zasadzie zaczęła się 20 lat temu, kiedy to pierwszy ser długodojrzewąjący, polski ser „Bursztyn”, wszedł na rynek. Ponieważ zmieniamy się jako konsumenci, zmieniają się nasze przyzwyczajenia i gusta, to i sery długodojrzewające muszą w inny sposób niż sery śniadaniowe docierać do głów konsumentów. Oprócz tego, że można nasze sery kupić w standardowych sklepach, w kanale nowoczesnym, w dyskontach, to zobaczyliśmy, że możemy zaistnieć z taką kategorią niszową poprzez restauracje.

Tak zaczęła się nasza współpraca z restauracjami, a z tego wynikły wnioski, że konsument potrzebuje inspiracji i wiedzy, co można zrobić z serem długodojrzewającym. Stad pomysł, żeby powstało takie miejsce, gdzie można sprzedawać starsze wersje serów, mniej popularne, których nie jesteśmy w stanie sprzedawać przez ekspedienta, bo on nie opowie np. dlaczego tam są kryształki, nie powie, co to oznacza, że to 24 miesiące, do czego użyć. A w tym miejscu mamy szeroką paletę możliwości. Pokazujemy, z czym łączyć, w deserach, na słodko, na słono i jeszcze możemy o tych serach opowiadać, co jest dla nas takim niestandardowym kanałem promocji.

Dlaczego Bursztynowa Bistro?

Nie mogło być inaczej. Ta restauracja, bistro nazywa się Bursztynowa, ponieważ nawiązuje do naszego pierwszego i najlepiej sprzedającego się sera „Bursztyn”.

Jak ocenia Pani sektor HoReCa?

Na pewno zmienił się on w ostatnim czasie. I to doświadczenie, które mamy tutaj, zupełnie inne, od drugiej strony, nie jako sprzedawca sera, a właściciel restauracji zmienia nasze spojrzenie na całą gastronomię. I niestety pandemia też je zmieniła.

Zaczęliśmy współpracować z sektorem HoReCa na długo przed pandemią i świetnie się ta współpraca rozwija, zwłaszcza jeśli chodzi o sery długodojrzewające. Natomiast moment, kiedy nastąpił lockdown, wprowadził i producentów w trudny okres współpracy, i niestety też restauracje. Wiele z tych restauracji nie otworzyło się jeszcze po pandemii i nie otworzy się. Wiele jeszcze balansuje na krawędzi, korzysta z tarczy, ze wsparcia, ale też ich istnienie jest pod znakiem zapytania.

Dzisiaj częściej sprzedają się dania obiadowe, rodzinne. Mniej sprzedają się krewetki, dobra luksusowe. Dzisiaj wydajemy bardziej rozsądnie, przychodzimy rzadziej, przychodzi nas mniej. A my jako Spomlek, ale też i inni producenci nabiału i nie tylko, odczuwamy, że te ilości sprzedawanych produktów nie są takie jak kiedyś. Ten sektor znajduje się w bardzo ciężkiej sytuacji, a jego losy są zależne od tego, czy ten strach, który mamy w głowie dzisiaj jako konsumenci, czy on trochę minie. Jak będzie rozwijać się epidemia i obostrzenia ze strony rządu.

Główną rolę w menu Bursztynowa Bistro gra ser, zarówno w formie wytrawnej jak i na słodko. Skąd pomysł na takie menu, jak ono powstało i jest odbierane przez konsumentów?

Większość z nas w ogóle nie jest w stanie wyobrazić sobie, że ser może być dodatkiem do słodkiej potrawy. I to był taki przyczółek. A dlaczego nie mogą sobie tego wyobrazić? Bo nikt im tego nie pokazał, nie powiedział, nie dał spróbować wcześniej. I taka próba odbyła się na różnych festiwalach m.in. w Sandomierzu, w Kazimierzu na festiwalu „Dwa brzegi”. Okazało się, że konsument lepiej zapamiętuje produkt, jeśli doświadczy czegoś z nim, jak np. lody, makaroniki, torty, tiramisu z serem. Dla ludzi na pierwszy rzut oka to jest niebywałe połączenie, a później jak spróbują, okazuję się, że jest dobre.

A ponieważ już zaczęliśmy współpracować z najlepszymi restauracjami w Polsce, więc mieliśmy po naszej stronie bardzo dobrych szefów kuchni. I do tego projektu bardzo chętnie zaprosiliśmy ich, a oni chętni w to weszli. To menu wspierane przez świetnych szefów kuchni m.in. przez Jarka Walczyka, który bardzo dużo czasu i uwagi tutaj poświęcił, jest dzisiaj rozwijane przez młodych kucharzy, którzy również kształcą się i jeżdżą na konkursy.

Przyjeżdżają do nas szefowie innych kuchni i pytają o recepturę lodów, bo u siebie chcieliby wprowadzić. Widzimy, że my przez to menu wprowadzamy coś nowego do życia Polaków, do restauracji. Sery dzisiaj już nie są ciekawostką, stąd to menu, menu serowe, czyli nieoczywiste połączenia.

Co więcej, można u nas kupić wiele konfitur jak np. kajmak z bursztynem i chętnie klienci restauracji po wizycie u nas, po zjedzeniu czegoś pysznego, zakupują produkty i odtwarzają to w domu.

Zdarza się, że jak ktoś usłyszy o pralince z nadzieniem serowym lub tiramisu z serem rubin, to zastanowi się i pomyśli – nie. Ale my wychodzimy z założenia, żeby najpierw spróbować i później ocenić. I nawet ci niewierni na początku, wychodzili usatysfakcjonowani, więc to działa.

Dziękuję za rozmowę.

(07.10.2020 za portalspozywczy.pl)


Współpraca