Spór o transfer środków z II do I filaru – strata 1,5 mld euro?

20.09.2022 -

Podczas 19. FSM dr Jerzy Plewa stwierdził, że przesunięcie środków w planie finansowym WPR z II do I filaru wiąże się ze zmniejszeniem budżetu dla rolnictwa o prawie 1,5 mld euro, ponieważ środki po przesunięciu nie są współfinansowane. Wywołało to ożywioną reakcję ze strony komisarza Wojciechowskiego oraz wicepremiera Kowalczyka.

Podczas swojego wystąpienia w trakcie 19. Międzynarodowego Forum Spółdzielczości Mleczarskiej dr Jerzy Plewa, ekspert Team Europe w Polsce, który tłumaczył, że przesunięcie 30% środków z II filaru (PROW) na płatności bezpośrednie powoduje, że na wspieranie inwestycji modernizacyjnych, cyfryzację, transfer wiedzy, rozwój infrastruktury, czyli unowocześnianie i poprawę konkurencyjności polskiego sektora rolno-spożywczego pozostały „niewielkie, wręcz symboliczne kwoty”.

Przesunięcie środków z II do I filaru – 1,5 mld straty

– W kwestiach finansowych pojawia się dużo nieporozumień, a w przestrzeni medialnej funkcjonuje wiele nieprawdziwych informacji, a nawet dezinformacji. Zwróćmy uwagę na dane z planu strategicznego – mówił dr Plewa. – Polska wykorzystała możliwość, którą prezentowano u nas jako sukces negocjacyjny, i przesunęła środki z II do I filaru, co oczywiście ma swoje konsekwencje. Nie zwiększa to jednak budżetu dla rolnictwa, a wręcz go zmniejsza – zaznaczył.

Ekspert tłumaczył, że w przeciwieństwie do pierwszego filaru, który jest w całości finansowany przez UE, programy w ramach drugiego filaru są współfinansowane z funduszy UE oraz funduszy regionalnych i krajowych.

– Jeśli środki zostają w II filarze, to muszą być współfinansowane ze środków krajowych. (…). Strata ta wynosi prawie 1,5 mld euro, ponieważ środki po przesunięciu z II filaru do I nie są współfinansowane. Dlatego właśnie większość państw członkowskich przesuwa środki odwrotnie, z I do II filaru, i współfinansuje je, przez co pula środków dla rolników jest większa. Polscy rolnicy nie będą mieli tej szansy i trzeba to jasno powiedzieć – wskazał dr Plewa. – W związku z tymi transferami 30%, tj. 1,9 mld, przechodzi bez współfinansowania, które jest zgubione – dodał.

Nie jest pewne w jakim stopniu Dobrostan zostanie wykorzystany

– Ta przetransferowana kwota podnosi środki na ekoschematy, ponieważ liczą się one od pełnych dopłat już po transferze. Jestem zwolennikiem ekoschematów, bo mogą uczynić rolnictwo bardziej zrównoważonym, ale te 25% jest olbrzymim wyzwaniem, a podwyższenie tej kwoty sprawi, że wyzwanie to stanie się jeszcze większe, tym bardziej, że jest to nowy instrument i nie jest pewne w jakim stopniu zostanie on wykorzystany, ponieważ o te dopłaty trzeba wystąpić i spełnić określone warunki – mówił dr Plewa.

Jak dodał, część gospodarstw już sygnalizuje, że będą miały trudności, żeby skorzystać z ekoschematu Dobrostan zwierząt, ponieważ nie będzie się im to opłacało, a poza tym wymaga to daleko idących inwestycji.

– Z wywiadu z rolnikami wynika, że dla niektórych wręcz niemożliwe wydaje się zwiększenie powierzchni bytowej o 50%, bo wymaga to dużych inwestycji. Nawet zwiększenie o 20% jest bardzo dużym wysiłkiem (…). Można zaleźć wyliczenia dla poszczególnych gospodarstw, które pokazują, że przyniosłoby to duże straty, w związku z czym gospodarstwa takie nie będą zainteresowane tym ekoschematem. Stąd pytanie na ile te mechanizmy zostaną wykorzystane – podkreślił prelegent.

Pomimo przesunięć ekoschematy zgodne z filozofią II filaru

Cały czas mówimy o wsparciu, ale tak naprawdę te 25% na ekoschematy niczym się nie różni od II filaru, więc jaki jest sens przesuwania tych środków, skoro i tak będą wykorzystywane tak jak miałby to miejsce w II filarze (…), ale bez współfinansowania. (…). Radość z tego przesunięcia nie jest zbyt pełna, dla tych którzy spodziewali się, że przyniesie to duży zysk i łatwe pieniądze. Nie przyniesie, bo tak naprawdę jest to kompensata poniesionych dodatkowych kosztów albo utraconych dochodów, czyli tak jak mów filozofia II filaru, nie wpieramy bezwarunkowo, tylko trzeba spełnić wszystkie warunki do dopłat bezpośrednich i dodatkowo wystąpić o ekoschematy – tłumaczył dr Plewa.

Wskazał on również, że, mimo przesunięć z II filaru, podstawowa dopłata jest bardzo niska i wynosi ok. 118 euro/ha. Można by ją podwyższyć precyzując wymagania „aktywnego” rolnika, czego jednak nie uczyniono.

– To, że nie wykorzystano możliwości wsparcia gospodarstw rozwojowych przez zdefiniowanie aktywnego rolnika, jest moim największym rozczarowaniem. Nic się nie zmieniło. Dopłaty mogą dostawać też osoby, które nic nie zrobią, jeśli chodzi o aktywność rolniczą – stwierdził prelegent. – Płatność podstawowa to jest 118 euro na hektar i generalnie jest to jedyna „łatwiejsza” płatność. Reszta to kompensata dodatkowych nakładów lub straty dochodów – dodał.

Ograniczenie środków na podnoszenie konkurencyjności

Ekspert zaznaczył również, że inwestycje mające na celu podnoszenie konkurencyjności gospodarstw dodatkowo zredukowano w ostatniej wersji planu strategicznego pozostawiając jedynie 214 mln euro wsparcia z UE w okresie 2023-2029.

– Najboleśniejszą konsekwencją przesunięcia środków z II do I filaru jest moim zdaniem ograniczenie środków na rozwój obszarów wiejskich do 4,7 mld. Na inwestycje w gospodarstwach jest tylko 214 mln. Bezpośrednio na modernizację jest dużo mniej niż było poprzednio – mówił.

Wsparcie małych gospodarstw kosztem produktywnych

Podsumowując dr Plewa zaznaczył, że do tej pory polskie rolnictwo nadrabiało dystans do UE. Polska miała rosnące dopłaty i największy program rozwoju obszarów wiejskich.

– Teraz mamy dużo mniejszy program. Cały wysiłek idzie w kierunku zwiększania gospodarstw małych. Ważnym jest, żeby te gospodarstwa, które potrzebują pomocy socjalnej były wspierane, ale może niekoniecznie kosztem gospodarstw produktywnych, które decydują o konkurencyjności polskiego rolnictwa, a tak się niestety będzie działo – stwierdził ekspert.

W jego ocenie dzieje się tak, gdyż w Polsce zabrakło poważnej dyskusji na temat planu strategicznego. Jak stwierdził, debata dotyczyła Zielonego Ładu, podczas gdy plan strategiczny pozostawał w cieniu.

– Moje obawy są takie czy nasze rolnictwo dostanie rzeczywiście szanse na zrównoważony rozwój i czy nie straci dystansu do innych – zaznaczył dr Plewa. – Myślę, że było dobre było to, że program został szybko złożony, szybko zatwierdzony i rolnicy szybciej będą wiedzieli co ich czeka, ale to co ich czeka nie jest koniecznie tak piękne jak czasem słyszą – dodał.

Transfer to strata? Dygnitarze oponują

Podczas późniejszej debaty, w której uczestniczyli m.in. unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski oraz wicepremier Henryk Kowalczyk, paneliści kilkakrotnie odnosili się do wystąpienia dr. Plewy.

Komisarz Wojciechowski zaznaczył, że jest zwolennikiem, aby porównywać wielkości płatności po transferach.

– Porównujmy wielkości rzeczywiste, a nie teoretyczne. Po to są transfery. Po to kraje członkowskie, które miały niższy poziom dopłat, walczyły o jak największy możliwy transfer z II do I filaru, żeby stopniowo wyrównywać te różnice między wielkością płatności – mówił Wojciechowski. – W Polsce to było poza wszelką dyskusją, że transfer z II do I filaru powinien być możliwie największy i dlatego daliśmy możliwość transferu 30% i Polska z tego skorzystała, podobnie jak kilka innych krajów – dodał.

Z ocenę dr Plewy nie zgodził się również wicepremier Kowalczyk, który zaznaczył, że „na politykę rolną powinniśmy patrzeć całościowo”.

– Strata dla rolnictwa jakoby wyniosła w tym planie strategicznym miliard czy półtora miliarda złotych. Otóż jeślibyśmy traktowali, że przeniesienie z II do I filaru powoduje zmniejszenie finansowania z budżetu o miliard euro na przestrzeni tych 5 lat, to można by tak powiedzieć, tylko jakie były motywy przeniesienia tych środków i czym kompensujemy te potencjalne straty finansowe? Są one tylko potencjalne, ponieważ m.in. budżet krajowy wyasygnuje prawie miliard euro na najbliższe lata, przywracając z budżetu krajowego płatności uzupełniające w wysokości ok. 700 mln zł rocznie. W tym roku zrobiliśmy to na poziomie 700 mln, czego zabrakło w tabeli dr. Plewy. To jest jeden element, który wyrównuje te potencjalne straty – mówił wicepremier.

– Drugą kwestią jest to, dlaczego z II filaru zostały przeniesione środki na płatności. Stało się tak, ponieważ w praktyce w II filarze zaprzestajemy rozwoju obszarów wiejskich, czyli tych inwestycji, których beneficjantami były samorządy, czyli drogi, wodociągi, kanalizacja, ponieważ na obszary wiejskie w ostatnich miesiącach poszło ok. 30 mld złotych w rządowym planie inwestycji strategicznych. Czyli poszło ok. 50 mld zł dla samorządów, w tym ok. 60% na obszary wiejskie, wobec tego samorządy gminne w tej chwili tak naprawdę mają trudności z przerobieniem tych wszystkich środków finansowych, zupełnie nie porównywalnych z pieniędzmi w drugim filarze w ramach PROW. Przypomnę w programie PROW 2014-2020 ok. mld euro było przeznaczonych na inwestycje infrastrukturalne, których tak naprawdę nie ma, bo samorządy korzystają z innego źródła finansowania, i to bardziej korzystnego, bo z mniejszym udziałem własnym – zaznaczył wicepremier Kowalczyk.

Od mieszania herbaty nie przybywa jej słodkości

Jerzy Plewa nie zgodził się z opiniami komisarza i wicepremiera oraz podkreślił, że podtrzymuje swoją metodologię.

– Podtrzymuję tę metodologię, gdyż wybieranie pewnych elementów ze statystyki i ich prezentowanie nie ma najmniejszego sensu, ponieważ gdybyśmy poszli tą drogą to np. producenci buraków cukrowych do tych 118 euro na hektar dostają dodatkowo 300 euro na ha, a więc mają wyższe dopłaty niż średnia, co o nie ma sensu. Metodologię porównania dopłat przed transferami stosuję głównie dlatego, że transfery powodują, że zabieramy jednym, a dajemy drugim, a od mieszania herbaty nie przybywa jej słodkości, trzeba dosypać cukru – stwierdził dr Plewa. – Jeśli chodzi o kwestię krajowych dopłat uzupełniających to ich nie pokazywałem, ponieważ one nie uległy zmianie. Wszystkie dane które pokazałem dotyczą finansowania z budżetu wspólnotowego – dodał.

(20.09.2022 za farmer.pl)


Współpraca