Sytuacja jest dobra ale nie beznadziejna.
Komentarz Redaktora Naczelnego Krzysztofa Wróblewskiego
Polska branża mleczarska jest nadal w kryzysie, ściślej rzecz biorąc w fazie stagnacji. Czyli jak to się mówi: sytuacja jest dobra, ale nie beznadziejna. Polskim rynkiem rządzą i chyba będą nadal rządzić wielkie sieci handlowe. Wprawdzie ze strony rządowej słychać nieśmiałe głosy, że coś z tymi sieciami trzeba zrobić. Jednak nie chcę już robić w tym względzie nadziei, bowiem zbyt długo czekamy na efekty tych nieśmiałych zapowiedzi serwowanych przez kolejne rządy. Jestem jednego pewien: w połowie września, może kilka dni później, wielkie sieci działające w Niemczech, znane też z polskiego rynku, dogadają się w ramach tzw. komisji trójstronnej co do kierunkowych cen artykułów mleczarskich. Wprawdzie niemieccy producenci mleka też narzekają na wielkie sieci, ale zawsze się z nimi dogadują, podobnie jak przetwórcy mleka z tego państwa. A może by Dieter Schwarz jeden z najbogatszych Niemców, właściciel sieci: Lidl i Kaufland wprowadził dobre niemieckie zwyczaje do naszego kraju i pomógł w organizacji tzw. komisji trójstronnej?
Wypada wspomnieć, że nadal wielu i to nie tylko polskich rolników oczekuje takiej modernizacji Zielonego Ładu, która pomoże do powrotu konkurencyjności unijnego rolnictwa na światowych rynkach. Czy Polska Prezydencja w UE, która rozpoczyna się 1 stycznia 2025 roku przyczyni do tych reform – niezbędnych nie tylko dla ekonomii, ale też dla bezpieczeństwa żywnościowego całej UE? Owe bezpieczeństwo żywnościowe jest szczególnie ważne dla państw przyfrontowych takich jak Polska. Jeżeli nasza Prezydencja okaże się przyjazna dla rolnictwa, to w europejskiej branży rolniczej odzyskamy twarz, którą niestety straciliśmy na skutek działań Komisarza Wojciechowskiego.
W pierwszych miesiącach 2025 roku się okaże ile ostatecznie straciła nasza branża mleczarska na skutek dwóch ostatnich kryzysowych lat. Efektem tych strat może być przyspieszony proces integracji polskiego mleczarstwa. Szczególnie interesująca będzie sytuacja tych zakładów, które specjalizują się w produkcji serów twardych. To one zawsze bardzo dobrze płaciły za mleko. Miały niższe koszty stałe, w tym niższe zatrudnienie. Znacznie mniej wydawały też na opakowania. Niektóre z nich produkują też masło, sery topione, serki z serwatki słodkiej, a nawet twarogi i nieco poprawiają swoją kondycję ekonomiczną. Jednak przeżycie w miarę godziwie tego roku mając tylko do dyspozycji przychody z serów i z proszku serwatkowego, który płaci nadal słabo, jest nie lada wyzwaniem. Wprawdzie jako tako sprzedaje się galanteria. Zaś cena masła zbliżyła się do poziomu 32 zł za kilogram. A więc tyle ile w początkach 2022 roku. Ale cena odtłuszczonego mleka w proszku nadal jest na fatalnym poziomie i nie przekracza 11 zł za kilogram. Tak na logikę to jeżeli zdrożał tłuszcz mleczny, to powinny się poprawić ceny serów twardych. Jednak ta logika w polskim wydaniu została zakłócona przez import podejrzanie tanich serów – między innymi z Niemiec i Holandii oraz z innych państw. Dlatego cena zbytu goudy oscyluje wokół poziomu 18 złotych za kilogram.
Średnia cena mleka w skupie wynosi 1 zł i 95 groszy netto za litr. Natomiast cena mleka przerzutowego wynosi w granicach 2,20 groszy, a nawet nieco więcej. Ta wysoka cena mleka przerzutowego eksperci łączą z klęską suszy, która wystąpiła w wielu regionach kraju. Dodatkowe mleko jest potrzebne tym zakładom, które muszą się wywiązać kontraktów eksportowych czy też kontraktów wobec wielkich sieci handlowych. Jako że zboże jest tanie rolnicy tam, gdzie mogą przepuszczą je przez obory, a nawet dokupią nieco ziarna od sąsiadów. Dobrze zapowiada się też kukurydza, zarówno ta na kiszonkę jak i ta na ziarno. Paszy więc nie zabraknie. Ale mogą być kłopoty ze słomą.
Ponad miesiąc temu producenci mleka zorganizowali przed siedzibą Polskiej Izby Mleka PROTEST, a ściślej rzecz biorąc „PROTEŚCIK", przeciwko podpisanemu memorandum polskich organizacji mleczarskich z ukraińskim związkiem przetwórców mleka. Jak już napisałem owe memorandum podpisano z inicjatywy pani Agnieszki Maliszewskiej, która w Polskiej Izbie Mleka jest nie tylko niezwykłym dyrektorem, ale też osobą dominującą w całej branży mleczarskiej. I co najważniejsze ten fakt jest akceptowany przez kolejne rządy. Jak pamiętamy młodzi rolnicy serwowali wówczas niemiłe hasła, wylali też kilka litrów mleka. Jakie było zdziwienie, że nieznany ktoś wysłał skargę na policję na rolnika, który wylał mleko. Był nim Konrad Krupiński, wiceprezes Warmińsko - Mazurskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Konrad Krupiński mandatu nie przyjął i sprawa trafiła do sądu. Tym sposobem ów „PROTEŚCIK” przerodził się w ogólnopolską aferę, która ugodziła w politykę dialogu prowadzoną przez obecnego ministra rolnictwa i rozwoju wsi dr. Czesława Siekierskiego. A tak na zakończenie: dla strony ukraińskiej wspomniane memorandum nie ma tylko wymiaru dyplomatycznego. Zarówno ukraińscy przetwórcy mleka jak i producenci mleka zamierzają wykorzystać doświadczenia polskiego mleczarstwa w procesie swojej akcesji do UE. Szczegóły w wywiadzie z Jarosławem Malczewskim, który jest zamieszczony na naszym portalu.