Komentarz Redaktora Naczelnego Krzysztofa Wróblewskiego


Nadal trwa totalna krytyka Zielonego Ładu w rolnictwie.  Ma ona zarówno charakter emocjonalny – dowodem tego stanu rzeczy jest wysyp okrutnych postów w mediach społecznościowych. Owa totalna krytyka jest też prowadzona w bardziej cywilizowany sposób przez różnorakich ekspertów ze sfery rolnictwa, ekonomii, prawa, a także przez praktyków. Swoje dokładają politycy oraz media. Tyle razy o tym pisałem i nie zamierzam w tym komentarzu zajmować się szczegółowo  „Zielonym Nieładem” i jego wpływem na niższą dochodowość rolnictwa oraz zagrożeniami, jakie niesie dla bezpieczeństwa żywnościowego Polski i innych państw Unii Europejskiej. Dla mnie bardzo zaskakującym faktem jest ten, że w Polsce tak mało mówi się o złych praktykach wielkich sieci handlowych wpływających negatywnie na dochody rolników i zakładów przetwórczych. Chodzi o fikcyjne uregulowania funkcjonowania marek własnych wielkich sieci handlowych, które systematycznie wypierają z rynku produkty oznaczone logiem polskich zakładów przetwórczych, chociaż są wytwarzane w tych samych zakładach. Rugowanie polskich marek oznacza duże pole do nadużyć. Można też wspomnieć o systematycznym zaniżaniu cen zbytu czy też sprzedaż wyrobów – np.  masła po cenach dumpingowych.  Należy też wspomnieć o propozycjach nie do odrzucenia składanych najczęściej w piątek: prosimy o obniżenie cen zbytu od najbliższego poniedziałku, bo w przeciwnym wypadku… Wiadomo, o co chodzi.  Można też przypomnieć samowolne chwalenie się typu: bierzemy vat na siebie, składane, gdy w kwietniu br. skończyła się zerowa stawka vat- u na żywność. Wszak, zamiast tego powinna być drodzy klienci, część kosztów tego podatku przerzucimy na was, ale znacznie więcej zapłacą rolnicy i przetwórcy żywności.  Tak. Lista niedobrych praktyk wielkich sieci handlowych jest dłuższa. Od dawna przypominam, że nie chcę likwidacji wielosieciowego handlu, ale jego cywilizowania na miarę niemiecką czy też francuską.  Jednak nasi politycy, przedstawiciele rolniczych związków zawodowych i organizacji zrzeszających przetwórców, a także media, które żyją z reklam, niewiele w tej materii robią. Dlatego od kilku miesięcy lansuję tezę, że  działalność wielkich sieci handlowych i dyskontowych powinno regulować prawo Unii Europejskiej. Tym bardziej, że nowa Komisja Europejska ma wreszcie wprowadzić prawo i sprawiedliwość dla unijnych rolników i producentów żywności. Te szlachetne zamiary wynikają z wystąpienia „nowej starej" przewodniczącej Komisji Europejskiej: Ursuli von der Leyen wygłoszonego w dniu 18 lipca bardzo wielu polityków, ekspertów i wszystkich tych, którzy interesują się rolnictwem wynika, że  nachodzą lepsze czasy dla unijnego rolnictwa. Poświęciła ona znacznie więcej czasu jego problemom niż w 2019 roku, kiedy to wygłosiła debiutancką mowę z racji wyboru na te najbardziej prestiżowe stanowisko w Unii Europejskiej. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że  w dużej mierze do jej wyboru na przewodniczącą Komisji Europejskiej odegrał premier Mateusz Morawiecki. Zaś  Ursula von der Leyen podziękowała premierowi mocno wspierając w drodze na stanowisko Komisarza Rolnego Janusza Wojciechowskiego, co do którego spora część europosłów nie była przekonana co do jego osoby. Bo po prostu nie wiedziała, że ten Komisarz przejdzie do historii jako jeden z twórców Zielonego Ładu w rolnictwie! W swoim wystąpieniu pani Przewodnicząca jednoznacznie powiedziała, że przyszłość unijnego rolnictwa jest bardzo ważną i delikatną kwestią. Zapowiedziała też uczciwy dochód dla rolników. STWIERDZIŁA TEŻ, ŻE NIKT NIE POWINNEN BYĆ ZMUSZANY DO SPRZEDAŻY DOBREJ ŻYWNOŚCI PONIŻEJ KOSZTÓW PRODUKCJI! Przewodnicząca KE pochwaliła przy tym unijną żywność, która według niej jest też oznaką wysokiej jakości życia w UE.  Z czym się oczywiście zgadzamy. Przewodnicząca von der Leyen zapewniła także, że powstanie „NOWA  STRATEGIA DLA UNIJNEGO ROLNICTWA I PRZEMYSŁU SPOŻYWCZEGO". Mówiła również, że konieczne jest zapewnienie rolnikom lepszego dostępu do kapitału. Ma też się zmienić podejście Komisji Europejskiej do Zielonego Ładu, zamiast rygorów będą wyższe dopłaty. Zaś twierdzenie, że jesteśmy dumni z unijnych rolników, którzy zapewniają nam bezpieczeństwo żywnościowe to wręcz polski miód płynący na nasze serca. Tutaj wypada dodać, że polski miód oznacza najwyższą jakość, podobnie jak polskie mleko. To nie koniec listy pochwał i nadziei dla unijnych rolników. Ale czas przerwać ową wyliczankę. I zastanowić się nad jedną kwestią: czy aby przewodnicząca Ursula von der Leyen wygłosiła tylko kwiecistą unijną mowę trawę, pełną pochwał i ogólnych twierdzeń? Tak zapewne myśli wielu eurosceptyków!  Nie dziwię się im. Wszak totalnie nieprzekonanych jest bardzo trudno przekonać. Według mojej ostrożnej opinii słowa nowej-starej przewodniczącej są zapowiedzią istotnych zmian we Wspólnej Polityce Rolnej. Część z nich może być zainicjowana w okresie Polskiej Prezydencji w UE, która rozpocznie się 1 stycznia 2025 roku i potrwa do końca czerwca tegoż roku. Jest tylko jedno, acz mocne „ale". W tym czasie będzie trwała zażarta walka polityczna o urząd Prezydenta RP. I czy w imię oczywistego interesu politycznego nasza klasa polityczna podejmie działania ponad podziałami politycznymi, które poprawią dochodowość polskiego, a więc i unijnego rolnictwa? Moim zdaniem będzie to trudne, ale możliwe do przeprowadzenia. W tej kwestii cała polska drużyna europosłów musi mówić jednym głosem mówiąc na przykład, że w Polsce wielkie sieci handlowe, działają o wiele bardziej agresywnie niż w państwach starej Unii i nie zapewniają godziwych dochodów polskim rolnikom i przetwórcom. A fakt sprzedaży dobrej żywności po cenach niezapewniających zwrotu kosztów produkcji jest zjawiskiem masowym i częstym!    
 

Współpraca