Ziaja o interwencjonizmie na rynku mleka: Pomoże jedynie redukcja pogłowia

10.02.2023 -

Tylko redukcja pogłowia krów mlecznych i ograniczenie podaży mleka na rynek mogą odwrócić sytuację na naszą korzyść, jak stwierdza Martin Ziaja podkreślając, że wciąż pozostaje jednak pytanie, kto te krowy zlikwiduje.

– Kiedy czytam te odezwy pana Brosia, czy prezesa Łódzkiej Izby Rolniczej o interwencji na rynku mleka, o namawianiu do protestów, a potem te zapewnienia ministra Kowalczyka, że pomoże, że potrzebny jest interwencjonizm państwa i UE. To zastanawiam się, czy ktoś w to wierzy. Wierzy, że w ogóle możliwe jest jakiekolwiek skuteczne działanie władz, by cokolwiek w tej materii zmienić – stwierdza Martin Ziaja, prezes OZHB w Opolu i członek zarządu PFHBiPM.

Konieczne jest ograniczenie podaży mleka na rynek

– Osobiście w to nie wierzę. Jestem przekonany, że tylko redukcja pogłowia krów mlecznych i ograniczenie podaży mleka na rynek mogą odwrócić sytuację na naszą korzyść. Pozostaje tylko pytanie, kto te krowy zlikwiduje – podkreśla Ziaja.

Jak dodał, interwencjonizm na rynku mleka jest możliwy, ale żeby przynieść jakikolwiek efekt musiałby zupełnie inaczej wyglądać.

– Co chwilę słyszymy w środkach masowego przekazu o tym, jak bardzo w wielu branżach brakuje młodych ludzi do pracy. Należałoby się więc zastanowić, czy w obecnej sytuacji, kiedy wchodzimy po hossie w kolejny bardzo głęboki kryzys na rynku mleka, nie ograniczyć podaży surowca na rynek? Nie mam tu jednak na myśli powrotu do kwotowania produkcji, bo to już przerabialiśmy i niestety nie wyszło. Chodzi mi o zachęcanie młodych ludzi ze środowiska rolniczego, a w szczególności z małych gospodarstw, które dzisiaj posiadają stada nie większe niż 10 czy 20 krów mlecznych, żeby podjęli trud kształcenia się w zawodach takich jak np. informatyk, kierowca, spawacz, murarz itd. Są to zawody, w których, jak słyszymy, brakuje 50-100 tys. pracowników – tłumaczy Ziaja.

Przebranżowienie w zamian za zlikwidowanie produkcji mleka

– Interwencjonizm polegałby na tym, że państwo, zamiast jakichkolwiek dopłat czy wsparcia do nieopłacalnych krów, udzielałoby młodym ludziom z małych gospodarstw wsparcia finansowego na kształcenie się w poszukiwanych zawodach, w zamian za zlikwidowanie produkcji mleka – zaznacza.

W jego ocenie działania takie w dłuższej perspektywie wiązałyby się ze zredukowaniem liczby krów mlecznych w UE, podczas gdy „młodzi ludzie, zamiast kontynuować nieopłacalną produkcję, znaleźliby pracę w branżach, w których pracownicy są pilnie potrzebni, a zarobki zdecydowanie przekraczają dochody uzyskiwane z prowadzenia małego gospodarstwa”. Drugim bardzo istotnym efektem, byłoby zmniejszenie podaży mleka na rynek, co w rezultacie poprawiłoby jego cenę, jak wskazywał Ziaja.

– Praktycznie każdego dnia słyszymy, że „to wszystko się nie opłaca”, że „do krów trzeba dopłacać”. Dlatego uważam, że dofinansowanie ze strony UE czy też państwa na kształcenie młodzieży z małych gospodarstw rolnych w innych kierunkach niż rolnictwo, w zamian za niekontynuowanie produkcji, byłoby najlepszą pomocą dla naszej branży – podkreślił Ziaja. – Problem w tym, że pomysł ten jest niepopulistyczny i żaden polityk tematu nie podejmie. Przecież łatwiej jest rolnikom obiecać kolejne 500+, w tym przypadku na krowę, i myśleć, że w ten sposób uratujemy branżę mleczarską, niż podjąć się tak niepopularnych działań, które w prawdzie przyniosłyby, choć po pewnym czasie dopiero, wymierne i długotrwałe efekty, ale niestety nie są populistyczne i nie przysparzają wyborców – dodał.

Redukcja pogłowia ze względu na dobrostan

W jego ocenie w pewnym stopniu dalsze ograniczenie pogłowia krów mlecznych przyniosą dopłaty do zwiększenia powierzchni w ramach dobrostanu, zwłaszcza w mniejszych gospodarstwach.

– Duże stada z wysokowydajnymi krowami, nie będą redukować pogłowia, ale mniejsze ze słabszą wydajnością, chętnie przerzedzą swoje stada, dając krowom dodatkowe metry kwadratowe, a sobie dodatkowe pieniądze. W ten sposób spadnie odrobinę produkcja mleka – zaznaczył.

(10.02.2023 za farmer.pl)


Współpraca