Zrównoważona produkcja żywności. Relacja z debaty na EEC 2022
02.05.2022 -
Czy polska branża jest gotowa na Zielony Ład w sytuacji gdy wciąż niewiele wiadomo o jego konkretnych zapisach? A może projektowane przed pandemią i wojną założenia Zielonego Ładu należałoby zmodyfikować - o tym rozmawiali uczestnicy debaty "Zrównoważona produkcja żywności", która odbyła się w ramach 14. Europejskiego Kongresu Gospodarczego EEC 2022.
Czy branża spożywcza jest gotowa na Zielony Ład?
Dyskusję rozpoczął Michał Siwek, dyrektor Departamentu Międzynarodowy Hub Food and Agri w Banku BNP Paribas, który przyznał, że polska branża spożywcza nie jest gotowa na Zielony Ład.
- Nie jest to jednak wina branży spożywczej, bo europejscy konkurenci nie są na to gotowi, podobnie jak firmy w krajach trzecich, na które ten projekt będzie wpływał. Pozostałe branże też nie są gotowe - wskazał.
Ekspert odniósł się także do głosów, że wojna w Ukrainie powinna skłonić do refleksji nad sensem wprowadzania Zielonego Ładu.
- Pojawiają się głosy, że teraz trzeba się zająć wojną, a dekarbonizację czy dostosowanie do tej trudnej zmiany można odłożyć w czasie. To błąd, ponieważ wojna odsłoniła dużo systemowych słabości UE. Dlatego Unia będzie chciała bardziej odważnie reformować swoje bezpieczeństwo energetyczne i żywnościowe - ocenił.
Michał Siwek przytoczył badania, według których 60% europejskich firm spożywczych nie jest zaznajomionych z Zielonym Ładem, a 50% nie jest na niego gotowych.
- Z drugiej strony 70% rezerwuje CAPEX na transformacje w tym kierunku. Tak więc działamy, bo mamy jasne sygnały, że zmiana jest potrzebna, ale jest niezrozumienie co będzie ona znaczyła. Połowa badanych ma świadomość, że będziemy musieli zmienić łańcuchy dostaw i wartości - dodał.
Co z inwestycjami sektora spożywczego pod Zielony Ład?
W ocenie eksperta to, że nie widzimy zakrojonego na szeroką skalę programu inwestycyjnego związanego z dostosowaniem się do Zielonego Ładu to efekt wielu czynników.
- To, że nie ma teraz tej dużej fali inwestycyjnej stricte pod Zielony Ład jest prawidłowe. Spodziewamy się, że ta fala inwestycyjna przyjdzie gdy będziemy mieli lepiej zdefiniowane wymagania na poziomie operacyjnym - dodał.
- Przede wszystkim nie mamy przejrzystego systemu pomiaru tej transformacji, przez co nie ma jak efektywnie zarządzić tym procesem. Ile firm w Polsce ma strategię ESG zoperacjonalizowaną? Według deklaracji 20-50% My jako bank jakbyśmy zaczęli wymagający dialog z taksonomią w roli głównej, byłyby to trudne rozmowy i odpowiedzi. Jedynie punktowe firmy w Polsce są dziś gotowe na tę rozmowę - podsumował.
Zielony Ład jest zmianą
Magdalena Nowicka, zastępca dyrektora Departamentu Płatności Bezpośrednich w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi w dyskusji na temat Zielonego Ładu wskazała, że gdyby można było powiedzieć że wszyscy są przygotowani i nie ma niewiadomych to Zielony Ład nie byłby zmianą, tylko kontynuacją tego, co było do tej pory.
- Wszystkie działania dotyczące reorientacji gospodarki światowej w związku z zagrożeniami klimatycznymi wymagają przeorientowania i zmiany w sposobie myślenia. Zgadzam się, że nie możemy powiedzieć, że wszystko jest jasne i proste. Zielony Ład i strategie towarzyszące, jak “od pola do stołu” i bioróżnorodności to dokumenty strategiczne, a nie operacyjne. Przedstawiają pewną wizję i dalekosiężne dosyć cele, ale konkretne rozwiązania są po stronie państw członkowskich i społeczeństw - dodała.
Nowicka wskazała jednak, że w ślad za dokumentami strategicznymi po stronie UE pojawiają się projekty konkretnych rozporządzeń i dyrektyw, które mają wdrażać wspomniane zmiany, np. przepisy i propozycje z zakresu GOZ czy gospodarowania opakowaniami.
- To jest konkret, na temat którego dyskutujemy i który przybliża do realizacji założeń. To zadanie dla różnych aktorów: przedsiębiorców, legislatorów i organizacji żeby pójść w wyznaczonym kierunku przez strategię - dodała.
Nowicka oceniła, że doświadczenie uczy, że polscy przedsiębiorcy są w stanie sobie radzić i być konkurencyjni na rynku europejskim.
- Przekonują o tym wyniki w wymianie handlowej. Przetwórstwo polskie wykazało wielokrotnie, że jest w stanie skutecznie działać, mimo że wchodziliśmy na jednolity rynek dużo bardziej zorganizowany niż my. Po stronie administracji, tak jak zawsze, będziemy się starali przekazać branży środki na pewne cele inwestycyjne, dostosowawcze czy przekształceniowe. Poza tym cały czas uczestniczymy w dyskusji która toczy się na poziomie unijnym czy krajowym - podsumowała.
Branża drobiarska zaniepokojona Zielonym Ładem
Piotr Her, prezes zarządu firmy SuperDrob, zapytany czy to wzbudza jego niepokój, powiedział, że niepokój to bardzo właściwe słowo.
- Przede wszystkim nie mamy pewności jak Zielony Ład ma wyglądać. Aby być przygotowani, to musimy wiedzieć do czego. Branża spożywcza, produkcja drobiarska to bardzo kapitałochłonny biznes, jest to jednocześnie bardzo niskomarżowy biznes. Aby go przygotować do zmian i to zmian na miarę trzęsienia ziemi, to musimy wiedzieć do czego. Musimy znać standardy, wytyczne, parametry. Bez konkretnych regulacji nie da się niczego zaplanować – podkreślił prezes SuperDrob.
- To co robimy, to przygotowujemy się do bycia gotowym. Zaczęliśmy liczyć ślad węglowy. To nie jest proste, gdyż cały nasz łańcuch dostaw musi być przygotowany, a to kosztuje. Mamy już świadomość tego, jaki ślad węglowy zostawiają nasze produkty – mówił.
- Wiemy, jak istotna jest energetyka i zużycie energii – kontynuował Piotr Her - dlatego postawiliśmy na projekty, które pozwalają obniżyć zużycie energii. Mamy także projekty dotyczące energii zielonej – zamierzamy wybudować biogazownie i inwestycje w fotowoltaikę, co łącznie będzie mogło pokryć 60-80% naszego zużycia energii. Sami generujemy substrat, więc możemy mówić o gospodarce obiegu zamkniętego.
Zastrzegł jednak, że aby to realizować, trzeba znać jakie będą warunki – czy będą dotacje, czy firma musi to sama finansować. - Jest bardzo wiele elementów, które na to wpływają. Wszystkie nowe inwestycje, które realizujemy są już dostosowane do tego zielonego ładu – dodał.
Superdrob o trendzie wegańskim
- Jednak nie tylko działamy wewnętrznie. Patrzymy i słuchamy naszych klientów. Chcemy wiedzieć, czego klienci oczekują. Mamy np. Kurczaka Sielskiego, który jest produkowany bez GMO i bez antybiotyków, dłużej rosnący, czyli jest dostosowany do tych nowych wymagań. Wprowadzamy też biodegradowalne opakowania – mówił prezes SuperDrob.
Zaznaczył jednak, że dla firmy, klientem nie jest konsument, ale sieci handlowe, które są filtrem pomiędzy firmą a konsumentami. Nie jest, że producenci nie chcą spełniać pewnych kryteriów, to wszystko zależy od klientów, czyli sieci.
- Kolejnym obszarem jest trend wegański. Idziemy w tym kierunku razem z naszym inwestorem z Tajlandii, z którym pracujemy nad substytutem mięsa. Grupa CPF z Tajlandii od trzech lat prowadzi badania ‘Meat Zero’ nad zamiennikami mięsa i chce być ich największym producentem w Azji i trzecim na świecie. Zainwestowaliśmy też w najstarszą polską spółkę wegańską Polsoja i w tym obszarze staramy się rozwijać – powiedział.
- Obserwujemy, że konsumenci są mniej zainteresowani zamiennikami mięsa niż sieci handlowe. Mamy duży nacisk ze strony sieci handlowych na produkty wegańskie, ale one wolno rotują na półce. W przypadku świeżych produktów mięsnych widzimy w sieciach dużą niechęć do innowacji pod kątem poprawy opakowań, duża presja na cenę. Produkty mięsne szybko rotują na półkach, ale ich wegańskie zamienniki znacznie wolniej – zauważył Piotr Her.
Dobra Kaloria o zielonej zmianie
Karolina Kubara, współwłaścicielka marki Dobra Kaloria stwierdziła, że doprowadzenie do neutralności klimatycznej wymaga transformacji przemysłu spożywczego oraz zmiany tego, co kładziemy na talerzu. 70% emisji gazów cieplarnianych pochodzi z hodowli zwierzęcej.
- Jeżeli chcemy to zmienić to bez zmiany tego, co jemy, bardzo trudno będzie osiągnąć zakładane cele - podkreśliła.
Prelegentka zaznaczyła, że wytyczne w konkretnych państwach zadecydują o tym, czy firmy produkujące żywność roślinną dostaną wiatru w żagle. Wielka Brytania określiła, że do 2030 chcą ograniczyć spożycie produktów odzwierzęcych o 20%, a potem jeszcze bardziej. Podobnie Holandia, która ogranicza hodowlę, w zamian inwestują w mięso hodowane komórkowo.
Karolina Kubara podkreśliła, że coraz większe zainteresowanie żywnością roślinną nie jest efektem wyłącznie Zielonego Ładu. Nastawienie konsumentów zmienia się od lat. Motorem zmian początkowo było własne zdrowie, potem dobrostan zwierząt, teraz coraz częściej rezygnacja z jedzenia mięsa wynika z obaw o planetę.
- Pokazujemy, że można zjeść ulubione produkty, jak kaszanka czy burger, bez jedzenia mięsa - mówiła prelegentka.
Technologia Blockchain w branży spożywczej
Agata Daleszyńska-Slater, Blockchain Offering Consultant w firmie IBM wskazała, że czas najwyższy żeby rozmawiać o technologiach blockchain w kontekście realnych problemów sektorowych wyzwań i szans.
- Blockchain to nic innego jak rejestr danych o transakcjach. Działa podobnie jak arkusz Google, gdzie dane przechowywane są w jednej centralnej bazie danych, tyle że rejestr blockchain jest rozproszony i zdecentralizowany. Użytkownicy mogą wymieniać się informacjami bezpośrednio w modelu P2P bez udziału instytucji czy pośredników, których zaangażowanie jest kosztowne i pochłania zasoby. To upraszcza procesy i pozwala zaoszczędzić pieniądze - dodała.
Ekspertka wskazała, że raz wprowadzone dane do rejestru blockchain nie mogą być usunięte ani zmanipulowane, a dostęp do niego mają wszystkie podmioty które są do tego upoważnione.
- Najczęstszym przykładem działania rejestru blockchain w sektorze spożywczym jest optymalizacja działań w ramach łańcucha dostaw między podmiotami, tak, aby łańcuchy wzmocnić, przyspieszyć sprawić żeby były transparentne. Wprowadzając wiarygodne dane o produkcie, sposobie jego przetwarzania i przechowywania, możemy dać konsumentowi wiarygodne dane o tym, co faktycznie je. Dzięki dostępowi do wiarygodnych danych np. o kurczaku od wytworzenia do pojawienia się na półce, konsument zyskuje gwarancję pochodzenia produktu - dodała.
Daleszyńska-Slater wskazała, że blockchain daje także korzyści wszystkim uczestnikom łańcucha dostaw: rolnikom, hurtownikom czy logistyce.
- Dla rolników to dobra metoda żeby wykazywać praktyki zrównoważonego rozwoju i je udokumentowywać. Istnieją już aplikacje, które pozwalają, dzięki ograniczeniu roli pośredników, zbliżyć rolnika do konsumenta. Konsument dostaje nie tylko wiarygodne informacje o produkcie np. uprawie kawy, ale rejestr można wykorzystywać także do informowania o tym skąd żywność się bierze, historii producenta, wskazania, że za produktem stoją określone osoby, twarze. W efekcie konsument może dodatkowo wynagradzać producenta za jego wysiłki, a sam producent generować dla siebie dodatkowe strumienie przychodu - dodała.
- Blockchain daje także możliwość monitorowania świeżości produktu, łatwiejszego zidentyfikowania serii produktu które są problematyczne, monitorowania sposobu przewożenia i przechowywania, a także wszystkich procesów, które wcześniej były manualne bądź mniej zautomatyzowane. Dzięki współdzielonemu rejestrowi mogą być one przyspieszone i zautomatyzowane. Powstaje ekosystem wiarygodnych danych wykorzystywanych przez wszystkie podmioty do obniżania ryzyka i podwyższania jakości produktu - podsumowała.
Czy spożywczy biznes jest gotowy na Zielony Ład?
Marek Piątkowski, dyrektor generalny w spółce Bewa, w trakcie debaty odniósł się m.in. do wątku przygotowania firm z sektora spożywczego do zmian związanych z Zielonym Ładem.
– Czy biznes jest gotowy na Zielony Ład? Biznes jest od tego, żeby zarabiać pieniądze. W każdej firmie, w której pracowałem, koncentrowałem się na tym. Prywatnie oczywiście jestem wielkim zwolennikiem zmian związanych z ochroną środowiska, z ograniczeniem śladu węglowego. Z punktu widzenia, zarządzania biznesem chcielibyśmy mieć jasne wytyczne, żeby wiedzieć, co chcemy osiągnąć, jakie będą benefity, jakie będą kary, gdzie pojawią się problemy – stwierdził Marek Piątkowski.
– Na razie mamy ograniczenie śladu węglowego do 2030 roku, później do 2050. Chciałbym usłyszeć, być może od agencji rządowych, ekonomistów, być może organizacje samorządowe biznesu rozpoczęłyby tego rodzaju dialog o wytycznych, które należałoby osiągnąć, jakie kierunki należałoby wdrażać? I z drugiej strony jakaś marchewka, która się z tym wiąże. Bo z jednej strony jak rozumiem, że taka jest natura rzeczy, jeśli chodzi o regulacje nakładane przez administrację publiczną, że przeważnie wiążą się z obostrzeniami, karami, sankcjami, mniej z benefitami. Mamy w końcu ten kij, z drugiej strony jest marchewka – dodał.
Zdaniem Marka Piątkowskiego biznes jest w stanie dopasować się do wszelkich ograniczeń ze strony administracji, pod warunkiem, że ten produkt zechce konsument.
– I jest konsument, bo biznes to nie są wyłącznie koszt i fabryki, które dymią, trochę więcej wcześniej, trochę mniej teraz, a wkrótce przestaną w ogóle dymić, bo będą zużywały zieloną energię. Biznes to jest przede wszystkim produkowanie produktu, który znajdzie swój popyt i jeśli chodzi o żywność, trafi do żołądka konsumenta. A biznes dostosuje się do wszystkich ograniczeń prędzej czy później. Jeśli konsument będzie szukać zielonego produktu, producent, biznes go dostarczy – ocenił.
Maspex o zielonym rozwoju
Piotr Romańczuk, dyrektor ds. ochrony środowiska w Grupie Maspex i członek zarządu Lubelli przypomniał, że Maspex posiada strategię zrównoważonego rozwoju.
- To nasza odpowiedź na to, że wiele firm w Polsce takiej strategii nie ma. Wiemy dokąd iść. Strategia to podsumowanie wielu działań, które już były wykonane w naszej grupy. Obejmuje ona pięć obszarów i ponad 40 celów, które realizujemy. Każda nasza decyzja inwestycyjna jest przemyślana pod kątem środowiskowym. Mamy oczyszczalnie ścieków, kongenerację, trigenerację. W zakładzie w Tymbarku mamy też farmę fotowoltaiczną, która nie powstała na fali mody, ale już w 2015 r., podobnie jak farmę w Olsztynku, którą rozbudowujemy, a także plany dla Łowicza i Lublina. Obecnie 13% naszego zużycia energii czerpiemy z odnawialnych źródeł, a niedługo może być już 17% jak zakończymy inwestycje. Łącznie na inwestycje z tego zakresu wydaliśmy 200 mln zł w ciągu ostatnich lat, a łącznie z działaniami CCR nawet 250 mln - dodał.
Romańczuk wskazał, że innowacyjne inwestycje Maspex podejmuje niekiedy z dużym ryzykiem biznesowym.
- Projekt uprawy pszenicy durum w Polsce. Robimy to od wielu lat, na początku z dużym ryzykiem biznesowym. Dziś daje nam duże korzyści ekonomiczne i ekologiczne. Zamiast importować z Kanady możemy wyprodukować zboża w promieniu 300-400 km od zakładu. To ogromna redukcja śladu węglowego i zagrożeń wynikających z przeładunków w portach. Jesteśmy w tym wypadku także beneficjentem ocieplenia klimatu. Wszystkie nasze decyzje i inwestycje proekologiczne mają silne podłoże biznesowe - wskazał.
Czy Zielony Ład w obecnej wersji ma sens?
Andrzej Gantner, wiceprezes zarządu i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności podkreślił, że przedsiębiorcy żeby istnieć potrzebują zysków.
- Trzeba oferować właściwe produkty i mieć na nie popyt. To, czy będziemy mieli Zielony Ład czy nie, zależy od konsumenta i tego czy będzie chciał kupować bardziej zrównoważone produkty i zaakceptować wyższe ceny - dodał.
Andrzej Gantner nie ma wątpliwości, że europejska gospodarka żywnościowa jest droga.
- Różnice w kosztach produkcji w Europie a w krajach trzecich są potężne. Jeżeli konsument wierzy, że ta różnica w kosztach ma sens, bo to działa na rzecz środowiska: nie zabraknie wody, nie ugotujemy się, to jest ok. Ale jeśli konsument w to nie będzie wierzył albo przyciśnięty warunkami ekonomicznymi skupi się na własnym bezpieczeństwie to będzie duży problem z realizacją Zielonego Ładu, cokolwiek on oznacza, bo to dziś to trudno zdefiniować - dodał.
Gantner zwrócił uwagę, że branży spożywczej w większym stopniu dotyczy strategia "od pola do stołu".
- Jej zapisy jeszcze rok temu budziły kontrowersje, a dziś budzą tylko przerażenie. Mówi się tam o ograniczeniu nawożenia. Dzisiaj martwimy się o to, czy w ogóle będziemy mieli nawozy i jak to wpłynie na ceny. Założenia Zielonego Ładu powstawały 4-5 lat temu. Z dzisiejszej perspektywy to prehistoria - dodał.
Wiceprezes PFPŻ przypomniał, że wiele firm zainwestowało w instalacje gazowe. Taki krok oznaczał 50% redukcję śladu węglowego na wejściu w stosunku do instalacji elektrycznych.
- Co te firmy teraz sobie myślą? Nie są zadowolone, bo jak dostali 500-600% podwyżki cen gazu to zastanawiają się, czy to ekologiczne podejście da zwrot tych pieniędzy i czy konsumenci są w stanie zaakceptować filozofię: ja zmniejszyłem ślad węglowy ale musicie zapłacić 50% więcej w cenie produktu - dodał.
Andrzej Gantner wskazał, że zamiast pytać, czy rolnictwo i przemysł są przygotowane, należy zapytać czy Zielony Ład w obecnej wersji ma sens.
- Jeżeli ktoś sobie wyobrazi, że Europa ogrodzi się wysokim murem i w gronie 450 mln ludzi uda nam się stworzyć raj na Ziemi, oderwany od głodu, który czeka świat już w kolejnym rok, to się mylimy. Brak surowców rolnych w imię szczytnych idei powoduje miliony głodnych ludzi, konflikty społeczne, porozrywane łańcuchy dostaw i chaos. Z tym UE musi się zmierzyć i nie ma sensu tkwić przy założeniach, które przy obecnych realiach nie są bezpieczne do realizacji. Trzeba szukać nowych rozwiązań - dodał.
- Czy zatem jesteśmy gotowi na Zielony Ład skoro nie wiemy czy w październiku będzie gaz do produkcji? Musimy przedefiniować szybkość podejmowania decyzji i pewnie długofalowe zabetonowane strategie, a reakcje rządów muszą być szybsze. Jeśli tego nie zrobimy to będzie po prostu bezsensownie drogo - ocenił.
Produkować ekonomicznie czy zrównoważenie?
W drugiej części debaty Michał Siwek, dyrektor Departamentu Międzynarodowy Hub Food and Agri w Banku BNP Paribas zaznaczył, że polskie firmy nie powinny być pozostawione same sobie wobec zmian, które niesie Zielony Ład.
- Nie może być tak, że skoro polskie firmy przez 30 lat sobie dobrze radziły to teraz też sobie dobrze poradzą. Mimo wszystko polski sektor spożywczy jest mniej rentowny niż w konkurencji w starych gospodarkach europejskich. Biznes zawsze musi być trwale rentowny - dodał.
Siwek wskazał, że polski konsument w wieku 18-35 lat jest w stanie zapłacić więcej za żywność z naturalnych składników.
- Ten klient zostanie z nami na rynku przez 30-40 lat i dla 36% z nich naturalne składniki są najważniejsze w decyzjach zakupowych. To wynik, który plasuje nas w awangardzie bogatych europejskich krajów, jak Francja Holandia i Niemcy - dodał.
Jak wdrażać blockchain w branży spożywczej?
Agata Daleszyńska-Slater, Blockchain Offering Consultant w firmie IBM wskazała, że najbardziej znana aplikacja technologii blockchain do branży spożywczej to platforma Food Trust.
- Rozwiązanie to zainicjował Wal-Mart w USA, który zmagał się z tym, że za długo trwała identyfikacja i wycofywanie produktu z rynku. Po wprowadzeniu platformy czas ten został zredukowany z tygodnia do 2 sekund. W Europie kuratelę nad aplikacją przejął Carrefour - dodała.
Ekspertka przyznała, że w Polsce innowacyjne technologie wciąż są postrzegane jako ekstrawagancja albo fanaberia.
- Panuje przekonanie, że jest to nie wiadomo jak drogie, nie ma ludzi od tego i może za 20 lat pomyślimy. Otóż nie! Istnieje wiele dostępnych infrastruktur. My stworzyliśmy taką, do której klient może podpiąć się w modelu subskrypcyjnym i skupić się wyłącznie na kwestiach biznesowych. Nie musi myśleć o tym, czy ma u siebie zasoby informatyczne czy konsultantów potrzebnych do wdrażania. Im bardziej zcyfryzowany łańcuch dostaw, tym łatwiej zczytywać te dane i ryzyko manipulacji danych jest faktycznie maksymalnie obniżone - podsumowała.
Branża spożywcza przenosi koszty na odbiorców
Piotr Her, prezes zarządu firmy SuperDrob w drugiej serii pytań, zapytany czy można działać w sposób zrównoważony i dochodowy zarazem, powiedział że przede wszystkim trzeba zdefiniować ekonomię. - Czy mówimy o ekonomii rynkowej czy regulowanej. W mojej ocenie Europa nie jest ekonomią rynkową, ale silnie regulowaną – stwierdził.
- Wszystkie te wymagania jako podatki, obciążenia, my musimy przenieść na odbiorców. Musimy szybko przenosić wzrost naszych kosztów na konsumentów. Mamy od zeszłego roku galopujące koszty, a równocześnie mamy długoterminowe umowy z sieciami handlowymi, kontrakty roczne gdzie są ustalone ceny. Z tego powodu ceny na półkach nie rosły w 2021 roku – mieliśmy dylemat czy produkować i dostarczać ze stratą czy zapłacić ogromne kary. W dłuższej perspektywie to jednak niemożliwe. Przedsiębiorstwo aby wyjść chociażby na zero, musi szybko wzrost kosztów przenieść w cenach na konsumentów – mówił panelista.
Podkreślał, że w dłuższej perspektywie – musimy wiedzieć w jakim środowisku będziemy działać – jakie będą regulacje, jakie obciążenia, czy dopłaty. - To wszystko nie zależy od firmy, ale od regulatora. Pamiętajmy, Europa jest tylko jednym z wielu rynków globalnych. Jeśli mamy funkcjonować to musimy mieć takie same warunki i wymagania jak produkty importowane – puentował Piotr Her.
Zielona zmiana jest konieczna
Karolina Kubara, wiceprezes firmy Kubara i współwłaścicielka marki Dobra Kaloria podkreśliła, że zmiany są konieczne.
- Nie mamy wyjścia. Musimy zrobić co w naszej mocy, żeby zatrzymać zmiany klimatyczne. Nie możemy myśleć w perspektywie roku czy dwóch. Będzie nam trudno prowadzić biznes w świecie, w których będą katastrofy klimatyczne, susze czy zanieczyszczona ziemia. Odwrotu od tej drogi nie ma. Musimy zadać sobie pytanie, z czego będziemy produkować za 10 lat - podsumowała.
Kubara wskazała, że dziś 800 mln ludzi cierpi głód, a 2 mld ludzi cierpią na otyłość i nadwagę.
- Po raz pierwszy aż trzy razy więcej ludzi umiera więcej z powodu przejedzenia niż z głodu. Jedną trzecią żywności marnujemy na wszystkich etapach produkcji i dystrybucji. Potrzebujemy przemyślenia tego. Nie mówię, że wszystkie pomysły Zielonego Ładu są trafione, ale pójście w tę stronę jest konieczne. Nie możemy patrzeć tylko w Excela tylko na to, jaki świat zostawimy naszym dzieciom - podsumowała.
Czekając na konkretny wymiar Zielonego Ładu
Magdalena Nowicka, zastępca dyrektora Departamentu Płatności Bezpośrednich w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi wskazała, że Zielony Ład i jego pochodne to bardziej wizja niż dokumenty operacyjne.
- Nie jest też tak, że po stronie autorów tego komunikatu, jakim jest Zielony Ład jest jasna wizja. Mamy stopniowo uwalniane porcje wiedzy i pomysłów, a dyskusja trwa. Kierunki są jasne: ograniczenie emisji, śledzenie śladu węglowego, choć nikt nie powiedział jak go liczyć i od którego momentu. Nie mogę się nie zgodzić, że za mało mamy konkretnego pomysłu i ustalonej odpowiedzi na pytania, które Zielony Ład rodzi. Ta dyskusja pojawi się kiedy będą konkretne projekty regulacji na poziomie unijnym i krajowym - podsumowała.
Branża spożywcza widzi kij, ale potrzebuje też marchewki
Marek Piątkowski, dyrektor generalny firmy Bewa przyznał, że bardziej zrównoważone produkty będą więcej kosztować, bo wymagają więcej inwestycji.
- Każdy biznes żeby inwestować potrzebuje albo zysków albo dotacji. Jeżeli potrzebujemy dużych inwestycji, a nie będzie zysku to musimy liczyć na wsparcie dotacyjne. Jeżeli go nie będzie to polscy producenci przegrają ten wyścig, bo nasi konkurenci z Europy Zachodniej mają większe marże i więcej środków na inwestycje. Jeżeli konsumenci zaczną szukać produktów bardziej zrównoważonych i będą płacili za nie więcej, to ten, kto zainwestuje pierwszy będzie miał przewagę i większe marże - podsumował.
Ekologiczne rolnictwo nie wyżywi Europy?
Piotr Romańczuk, dyrektor ds. ochrony środowiska w Grupie Maspex i członek zarządu Lubelli przyznał, że Maspex ma o tyle łatwiej, że już zainwestował w zielone technologie.
- Nie czujemy kompleksów przed konkurentami z Europy Zachodniej. Odrobiliśmy tę lekcję w czasach kiedy ceny komponentów związanych z inwestycjami jeszcze były na przyzwoitym poziomie. Sam proces inwestycyjny jest dziś droższy i nieprzewidywalny. W poprzednich latach mogliśmy planować realizację nowych linii z halą w przeciągu 2 lat. Dzisiaj mamy sytuacje, gdzie stoją linie gotowe do wysyłki a brakuje komponentów - dodał.
Romańczuk przyznał, że udział rolnictwa ekologicznego w Polsce to dziś dziesiąta część procenta.
- Cieszmy się z tego, bo sytuacja na Wschodzie pokazała, że w obecnej sytuacji rolnictwo ekologiczne nie wyżywiłoby Europy ani świata. Trzeba więc zrewidować założenia Zielonego Ładu - podsumował.
Jak pogodzić rentowność biznesu z zielonym podejściem?
Andrzej Gantner, wiceprezes zarządu i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności jest zdania, że można pogodzić rentowność z zielonym podejściem.
- Służy temu cała idea gospodarki w obiegu zamkniętym. Wszystko, co jest w obiegu jest tanie, wszystko co poza, jest drogie. Tymczasem dziś cena recyklatu, czyli surowca z odzysku jest dużo droższa od nowego opakowania. To nie jest gospodarka cyrkularna - wskazał.
Gantner zwraca uwagę, że prawodawstwo prośrodowiskowe wynikające z dyrektyw unijnych nie może być powodem wyłącznie do nałożenia kolejnych podatków na przedsiębiorców, które nie mają żadnego przełożenia na prośrodowiskowe działania.
- Kilka lat temu nałożono na biznes podatek wodny tłumacząc, że jest susza, trzeba zainwestować w infrastrukturę, zbiorniki itp. Płacimy go od 7 lat. I co? I nic, susze dalej są, instalacji nie mamy, ceny rosną, a wody mamy coraz mniej. Jeżeli będziemy płacić podatek opakowaniowy z ROP, a on nie przyniesie nam surowców wtórnych i obniżenia kosztów opakowań to będzie koszt, który spowoduje obniżenie rentowności zamiast ją zwiększyć - dodał.
Wiceprezes PFPŻ apeluje: państwa nie mogą wykorzystywać działania na rzecz klimatu jako kolejnego pretekstu do obciążania przedsiębiorców podatkami, które nie mają przełożenia na koszty funkcjonowania biznesu i na środowisko.
- Tego powinniśmy pilnować. W tym roku mamy trzy ważne ustawy: Single Use Plastic, ROP i ustawa kaucyjna. ROP to kilka tysięcy procent wzrostu kosztów dla wszystkich. Pytanie, czy my tylko stracimy te pieniądze i przerzucimy w cenę produktu, jeśli nam się uda, bo to coraz mniej realne, czy płacąc pewne pieniądze doprowadzimy do tego, że gdzieś na końcu rachunku będzie się to opłacało i nie będziemy musieli aż tyle przerzucić i spełnimy cele środowiskowe. Recepta jest więc taka: róbmy to mądrze i nie powodujemy niepotrzebnych kosztów - podsumował.
(02.5.2022 za portalspozywczy.pl)