Czeka nas recesja, tylko jak duża?

Epidemia koronawirusa zniszczy gospodarkę. Ludzie zubożeją, wiele firm będzie miało poważne kłopoty, cześć z nich upadnie. Nie ominie to branży żywnościowej, w tym mleczarskiej, która w tej chwili staje się branżą strategiczną.

Wszyscy analitycy są zgodni co do tego, że będzie kryzys. Pytanie tylko jak głęboki. Skutki pandemii COVID 19 odczuwalne są praktycznie przez wszystkie przedsiębiorstwa prowadzące działalność w Polsce. Spadek sprzedaży dotknął już ponad 80% firm, a 62% boryka się ze zwiększoną absencją pracowników. Jednocześnie biznes aktywnie włącza się w zwalczanie epidemii poprzez wprowadzanie nowych procedur bezpieczeństwa, często bardziej restrykcyjnych niż zalecenia GIS. Perspektywy nie napawają jednak optymizmem – 9 na 10 przedsiębiorców zakłada pogorszenie wyników finansowych na koniec roku.

Wyniki ankiety przeprowadzonej w dniach 13-17 marca przez Francusko-Polską Izbę Gospodarczą wśród polskich i francuskich przedsiębiorców prowadzących działalność w naszym kraju pokazują, że aż 98% z nich odczuwa skutki epidemii koronawirusa w swojej codziennej pracy. Najbardziej dotknięta jest sprzedaż, która zmniejszyła się u ponad 80% badanych przedsiębiorstw. Większość firm nie jest w stanie określić skali spadków, jednak co czwarty ankietowany szacuje, że przekroczyła ona 15%. Zwiększona absencja związana z wykorzystywaniem urlopów, czy zwolnień na opiekę nad dziećmi wpływa na pracę 62% badanych firm. Nieco lepiej wygląda sytuacja w obszarze logistyki i łańcucha dostaw. 34% przedsiębiorstw ma problemy z otrzymywaniem na czas zamówionych produktów od poddostawców, 18% zgłasza braki na stanach magazynowych, co piąta firma ma problemy w obszarze transportu krajowego, a u 8% występują utrudnienia w eksporcie. – Turystyka, gastronomia, handel, czy przewozy lotnicze, to tylko kilka sektorów, które w tym momencie ponoszą ogromne straty związane z przestojem i brakiem klientów, a nie wiemy ile jeszcze taki stan potrwa i jak szybko uda się odbudować zaufanie społeczeństwa do np. zagranicznych podróży. Pamiętajmy również o tysiącach firm pracujących dla biznesu, zajmujących się obsługą biura, cateringiem, organizacją szkoleń, targów, usługami marketingowymi, które z każdym dniem tracą kolejnych klientów i zamówienia. – mówi Monika Constant, Dyrektor Generalna Francusko-Polskiej Izby Gospodarczej.

Firmy na ten moment nie potrafią ocenić w jakim stopniu epidemia wpłynie na tegoroczne wyniki. Wszystko zależy od tego, czy wprowadzone zostaną nowe obostrzenia i jak długo trwać będzie stan zagrożenia epidemicznego na terenie Polski i pozostałych krajów, z którymi polska gospodarka jest blisko związana. Obniżenia prognoz spodziewa się jednak ponad 90% ankietowanych. Co druga firma zakłada, że powrót do normalnej aktywności nastąpi najpóźniej z początkiem czerwca, 19% wskazuje na koniec lipca, a 9% zakłada powrót do sytuacji sprzed epidemii w jeszcze późniejszym terminie. Jednym z największych problemów, na który zwracają uwagę przedsiębiorcy, jest kwestia płynności finansowej. 55% firm przewiduje opóźnienia w płatnościach od klientów, a co druga spodziewa się anulacji już dokonanych zamówień. 40% firm prognozuje, że będzie miało problem z realizacją dotychczasowych zleceń w terminie, a 20% zakłada zmniejszenie produkcji. Przedłużająca się epidemia będzie miała według respondentów również wpływ na rynek pracy. Już teraz ponad 45% przedsiębiorstw prognozuje wstrzymanie rekrutacji, a 30% zamrożenie podwyżek. Widać jednak dużą mobilizację firm jeśli chodzi o utrzymanie obecnych miejsc pracy. Kłopoty z wypłacaniem pensji, czy redukcję etatów przewiduje mniej niż 20% ankietowanych. Największym wyzwaniem jest jednak utrzymywanie relacji biznesowych i pozyskiwanie klientów. W dobie pracy zdalnej i ograniczeń związanych z przemieszczaniem, ponad 70% przewiduje znaczne trudności w kontaktach z klientami i partnerami, co przekłada się na wynik finansowy. Wśród odpowiedzi pojawiło się również kilka optymistycznych akcentów, zakładających mocne odbicie po ustabilizowaniu sytuacji i wzmożoną aktywność mającą na celu nadgonienie obecnych strat. – Firmy spodziewają się dużego spowolnienia produkcji i sprzedaży oraz pogorszenia wyników finansowych, ale relatywnie krótkotrwałego kryzysu, który w opinii większości firm skończy się najpóźniej w drugim kwartale br. Obecna sytuacja najprawdopodobniej zmieni sposób funkcjonowania firm i wpłynie na jeszcze większą cyfryzację pracy oraz dystrybucji. Globalny charakter kryzysu może ponadto stać się szansą na zwiększenie współpracy międzynarodowej zwłaszcza w kluczowych dla całego świata obszarach. – mówi Michał Dybuła, Główny Ekonomista BNP Paribas Bank Polska S.A.

Polski rząd zapowiada pomoc dla gospodarki, prezentując najnowsze rozwiązanie – tzw. tarczę antykryzysową – pakiet pomocy dla przedsiębiorców, opiewający na ok. 211 mld zł, mający złagodzić szkodliwe skutki gospodarczego paraliżu. Choć mowa o jednej tarczy, składać się ona ma z pięciu filarów, m.in. z filaru obrony pracowników i filaru dla przedsiębiorców. Wśród rozwiązań dla biznesu zapowiedziano m.in.: gwarancje kredytowe, mikropożyczki dla przedsiębiorców, leasing operacyjny dla transportu, rozwiązania o charakterze gwarancyjnym i płynnościowym ze strony PFR, BGK czy ARP, dopuszczenie możliwości zaopatrzenia sklepów w niedzielę, a także automatyczne wydłużenie wiz i pozwoleń na pracę pracownikom z Ukrainy. Choć nie przewiduje się umorzenia składek ZUS, zapowiada się ich odroczenie i następnie rozłożenie na raty. Ponadto w określonych warunkach (dot. spadku obrotu lub straty finansowej) koszt wynagrodzenia solidarnie przypadnie, oprócz pracodawcy, na państwo oraz pracownika. Wypłaty środków przewidziane są także dla prowadzących działalność w ramach umowy zlecenie i o dzieło. Warto zauważyć, że polski rząd podąża drogą przyjętą przez inne kraje europejskie – dziś pomoc finansową dla gospodarki zapowiadały m.in. Austria oraz Czechy. Skuteczność tarczy antykryzysowej zależeć jednak będzie od konkretnych rozwiązań prawnych zaproponowanych przez rząd. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców ocenia filar pakietu osłonowego poświęcony przedsiębiorcom, jako niewystarczający i nieprzystający do skali i charakteru faktycznego zagrożenia.

Chociaż branża mleczarska, tak jak inne branże spożywcze pracują na zwiększonych, maksymalnych obrotach, nie są całkowicie bezpieczne. – W sytuacji potwierdzenia koronawirusa u pracownika kwarantannie poddawane są osoby mające z nim bezpośrednią styczność. Tym samym stwierdzenie wirusa COVID-19 w zakładzie produkcyjnym w skrajnym przypadku może doprowadzić do wstrzymania całej produkcji. Producenci żywności są świadomi tego zagrożenia stąd w polskim sektorze spożywczym na szeroką skalę zostały podjęte działania mające na celu minimalizację tego ryzyka – podaje Credit Agricole w publikacji "AGRO Mapa". Poza standardowym środkami bezpieczeństwa polegają one na przede wszystkim na zminimalizowaniu wzajemnych kontaktów pracowników poprzez ograniczenie przemieszczania się po zakładzie produkcyjnym, izolacji osób odpowiadających za poszczególne etapy produkcji oraz wprowadzenia nienakładających się zmian. W konsekwencji pojawienie się przypadku koronawirusa w takim zakładzie produkcyjnym będzie skutkowało objęciem kwarantanną tylko części załogi, co umożliwi zachowanie ciągłości produkcji. Choć działania te mogą mieć negatywny wpływ na wydajność branży spożywczej, w naszej ocenie, znacząco obniżają one ryzyko wstrzymania produkcji. Z kolei jeśli chodzi o produkcję rolną uważamy, że ze względu jej wysokie rozdrobnienie, prawdopodobieństwo jej spadku z uwagi na epidemię COVID-19 jest jeszcze niższe niż w przypadku przetwórstwa żywności – podano w publikacji "AGRO Mapa".

Niewątpliwie ucierpi eksport polskich produktów. Problemem są zarówno zamknięte granica, jak i globalna recesja, którą już dostrzega ministerstwo finansów. Według MF pandemia COVID-19 przyczyniła się do materializacji ryzyka silnego spowolnienie gospodarczego w skali światowej oraz wzrostu premii za ryzyko. Większość polskiego eksportu jest kierowana na rynki unijne, a tylkotrzymiesięczna kwarantanna wywołana pandemią Covid-19 spowolni wzrost gospodarczy UE o 5% PKB. Nasz największy odbiorca – Niemcy, może mieć jeszcze większe załamanie gospodarki, co nie pozostanie bez wpływu na naszych eksportów, w tym firmy mleczarskie.

 


Współpraca