Czy PiS będzie doił spółdzielnie mleczarskie?
10.02.2023 -
Władza dostrzega wielki potencjał w mleczarniach – zarówno ekonomiczny, jak i polityczny. Czy chciałaby mieć coś dla siebie z tego wielkiego tortu i czy faktycznie podjęła kroki w tym kierunku?
Według Joanny Solskiej, autorki tekstu „Mleko się rozlało” na łamach tygodnika „Polityka”, PiS jest już na dobrej drodze do przejęcia kontroli nad polskimi spółdzielniami mleczarskimi. Ciche upaństwawianie mleczarni już ponoć trwa.
Kroki milowe...
Milowe kroki, jak dowodzi autorka, PiS w tym kierunku już zrobiło. Pierwszy z nich to uchwalenie ustawy „o przewadze kontraktowej”, która obowiązuje od końca 2021 r. Dzięki niej Urząd Ochrony Konsumentów i Konkurencji ma wgląd do umów między mleczarniami a dostawcami mleka. Wcześniej nie miał prawa wstępu do spółdzielni, bo jej współwłaścicielami są rolnicy. Efektem nowej ustawy była m.in. kontrola w "Mlekpolu", którego zarząd usłyszał od UOKiK zarzut wykorzystywania przewagi kontraktowej i działania na niekorzyść producentów mleka. A to dla spółdzielni oznacza karę w wysokości do 3 proc. obrotów, czyli ponad 150 mln zł. Kara przecież nie dotyczy zarządu, odbije się na finansach całej spółdzielni. Na celowniku UOKiK znalazły się również spółdzielnie w Kole i w Łowiczu.
Kolejny milowy krok to nowa ustawa o spółdzielczości nad którą rząd już pracuje. W świetle projektowanych zmian, wgląd w księgi i dokumenty spółdzielni będzie miał nie tylko UOKiK, ale też Najwyższa Izba Kontroli, która ma przecież za zadanie kontrolować instytucje, urzędy i spółki państwowe. No bo nowe prawo pozwoli traktować mleczarnie właśnie jak podmioty państwowe. Kontrolerzy będą więc badać nie tylko umowy z dostawcami, ale też wszystkie inne. Projektowane zmiany dają również wgląd we wrażliwe dane mleczarni samym rolnikom-spółdzielcom. Joanna Solska sugeruje, że to dla żadnej spółdzielni nic dobrego nie oznacza, bowiem ową pełną transparentność niechybnie wykorzysta w złym celu konkurencja.
Obrońcy rolników
Zmiany prawa to tylko jeden z kierunków działań, podejmowanych przez PiS w celu przejęcia kontroli nad spółdzielczym mleczarstwem – przekonuje autorka tekstu w „Polityce”. Ważny jest również stosunek PiS wyrażany od kilku lat w publicznym dyskursie. A tu PiS stanowczo jakoby popiera rolników, którzy walczą o uczciwe stawki za mleko, skarżą się na swawole i samowole zarządów mleczarni, i domagają się większej kontroli spółdzielców nad spółdzielniami.
W artykule padają przykłady protestów pod mleczarniami, sterowanych jakoby przez osoby spoza spółdzielców, czy niecieszących się przychylnością PiS prezesów i członków zarządu mleczarni ustępujących lawinowo ze stanowisk. Mają ich pono zastąpić osoby namaszczone przez władzę, bo prezesów w niełasce niechybnie odwiedzą UOKiK, a wkrótce też NIK.
Głosy, stołki i kasa
Autorka artykułu stawia tezę, że ciche upaństwowienie spółdzielni mleczarskich to część planu PiS, które chce odzyskać głosy niezadowolonych rolników i na powrót „odbić” wieś. Temu służą przedwyborcze zapowiedzi „rozbijania układów”, jakie rządzą spółdzielniami i obietnice godnych cen za mleko. Te hasła znajdują jeszcze na wsi posłuch. Korzyści polityczne tego planu byłyby więc dla rządzących wymierne. Jak analizuje autorka, dostawcy spółdzielni mleczarskich to 90 tysięcy rolników, z których każdy zwykle ma rodzinę. W sumie to dla partii kilkaset tysięcy potencjalnych wyborców.
Druga strona medalu to korzyści finansowe. Wartość mlecznego rynku w Polsce szacowana jest na około 30 mld zł i rośnie. Polska plasuje się na trzecim miejscu w UE za Niemcami i Francją, jest więc jednym z potentatów na europejskim rynku i nie tylko. Astronomiczne kwoty padają również w tekście przy okazji wycen marek firm i produktów, które zbudowały i ugruntowały na rynku polskie spółdzielnie.
Jak stadnina w Janowie?
Konkluzja jest taka, że dziś spółdzielnie mają olbrzymi wpływ na wieś, ale PiS nie ma a chce mieć wpływ na mleczarnie. Mogą one stanowić dla rządzącej formacji wartościowe zaplecze, zapewniając stołki dla swoich i całą rzeszę zależnych od spółdzielni wyborców. Taką mleczarnię można by też doić z pieniędzy, jak nie przymierzając państwowe spółki. Póki – jak sugeruje Joanna Solska – nie skończą jak stadnina w Janowie.
Post scriptum
W kilku miejscach można się z artykułem w „Polityce” nie zgodzić i trudno nie zauważyć, że nie wyszedł spod ręki autorki, która władzy nie darzy poważaniem, a rolnictwo i branża mleczarska nie jest jej szczególnie bliską dziedziną. Trudno oprzeć się wrażeniu, że problemowi przyjrzała się okiem ekonomisty i biznesmena, ale nie rolnika. Trudno odmówić jednak autorce przenikliwości w obserwacji sceny politycznej i logiki rozumowania. Czas pokaże czy jej przewidywania były trafne. Rząd zapowiada, że projekt nowej ustawy o spółdzielczości będzie gotowy jeszcze w lutym…
(10.02.2023 za farmer.pl)