Drożyzna w sklepach wciąż nie odpuszcza. Wrzesień z 24% wzrostem cen rok do roku
We wrześniu codzienne zakupy w sklepach były droższe rdr. średnio o 24%, na co wskazuje analiza blisko 40 tys. cen detalicznych. Podwyżki widoczne są we wszystkich dwunastu badanych kategoriach, a w jedenastu z nich – aż na dwucyfrowym poziomie. Po raz kolejny najmocniej w górę poszły produkty tłuszczowe, bo o ponad 57%. Drugie miejsce w zestawieniu drożyzny należy do artykułów sypkich – wzrost o blisko 44%. Na ten wynik wpłynęła przede wszystkim cena cukru, która zwiększyła się aż o 100%. Na trzeciej pozycji znalazło się mięso ze wzrostem o 38%. Natomiast najmniejsza zmiana dotyczy warzyw i owoców. Podrożały odpowiednio o 8,5% i 11%. Po ww. danych widać także, że drożyznę w sklepach napędzają głównie dwie kategorie.
Coraz drożej
Według cyklicznego raportu „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych, we wrześniu w sklepach było drożej średnio o 24,1% w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. W sierpniu odnotowano wzrost rdr. na poziomie 23,7%, a w lipcu – 18,6%. To pokazuje, że ceny rosną z miesiąca na miesiąc. Po raz kolejny w górę poszły wszystkie z dwunastu analizowanych kategorii. W jedenastu z nich skok był dwucyfrowy. W badaniu uwzględniono 52 najczęściej wybierane przez konsumentów produkty codziennego użytku. Łącznie zestawiono ze sobą blisko 40 tys. cen detalicznych z ponad 40 tys. sklepów należących do 63 sieci handlowych.
– Wrześniowa dynamika wzrostu cen, podobnie jak sierpniowa, świadczy o nadal utrzymującym się wysokim poziomie konsumpcji Polaków, co nie wpływa pozytywnie na hamowanie inflacji. Bezpośredni wpływ na ww. wynik mają negatywne emocje związane z niepewnością dotyczącą cen energii elektrycznej na rynku europejskim i innych nośników energii, przede wszystkim węgla. Ma to szczególne znaczenie właśnie teraz, przed sezonem jesienno-zimowym, a więc okresem zwiększonego popytu na te dobra – komentuje dr Hubert Gąsiński, ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie.
Według Marcina Luzińskiego, ekonomisty z Santander Bank Polska, powszechność wzrostu cen to właśnie wyraz silnej presji inflacyjnej. Odzwyczailiśmy się od niej, bo ostatnio takie zjawiska w polskiej gospodarce występowały w latach 90. XX wieku. Później jeśli wzrost cen przyśpieszał, to zwykle wynikało to z szoków dotyczących wybranych kategorii, które szybko były wchłaniane przez gospodarkę. Teraz tak nie jest, a kolejne kategorie mają wpływ na inne wartości nominalne. Jak zaznacza ekspert, historia pokazuje, że gdy wzrost cen osiągnie dwucyfrowy poziom, to powrót do niskiej dynamiki może potrwać lata. Powinniśmy więc przyzwyczaić się do mocnych podwyżek, bo one szybko nie znikną.
– W ostatnich miesiącach, z uwagi na chłonny rynek, dostawcy przerzucali rosnące koszty produkcji na klienta. Z reguły odbiorcy towarów i usług akceptują to do momentu, gdy w wyniku inflacji wartość realna wynagrodzeń nie spadnie na tyle, że konsumenci będą musieli rezygnować z zakupu określonych produktów. Gdy cena będzie za wysoka względem dochodów nabywców, zmniejszy się popyt. W efekcie obniży się sprzedaż, a to wymusi na producentach zmniejszenie marż, co może obniżyć cenę lub zachować ją na akceptowalnym przez rynek poziomie – mówi dr Edyta Wojtyla, ekonomistka z Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.
Największe podwyżki
Z przeprowadzonej analizy wynika również, że po raz kolejny najmocniej w górę poszły produkty tłuszczowe – tym razem o 57,4% rdr. W tej kategorii ceny oleju podrożały o 61,6%, margaryny – o 60,1%, a masła – o 50,4%. Jak zauważa Julita Pryzmont, ekspertka rynku retailowego z agencji badawczo-analitycznej Hiper-Com Poland, tego typu produkty już od miesięcy napędzają spiralę drożyzny w Polsce i to się nie zmieni, dopóki trwa wojna u naszych wschodnich sąsiadów. Rosja i Ukraina to duzi producenci tłuszczów roślinnych.
– Jest problem z niektórymi tłuszczami roślinnymi, np. z olejem słonecznikowym czy oliwą z oliwek, bo one drożeją. Kompensuje to zjawisko stosunkowo wysoka podaż rzepaku, ale oznacza to zwiększony nań popyt i w efekcie wzrost ceny. W ww. kategorii idzie więc w górę wszystko, co ważne dla konsumenta. Do tego wzrost cen energii, paliw, pasz, kosztów pracy i obsługi łańcuchów dostaw powoduje, że tłuszcze zwierzęce są coraz droższe – stwierdza dr Maria Andrzej Faliński, wiceprezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego, były wieloletni dyrektor generalny POHID-u.
Drugie miejsce w rankingu drożyzny należy do produktów sypkich – 43,6% rdr. Tutaj zdecydowanie najmocniej podrożał cukier – aż o 100%. Dalej są sól i makaron – 37,8% i 37,3%. Z kolei cena mąki poszła w górę o 23%, a ryżu – o 19,7%.
– Podwyżka cen produktów sypkich wynika przede wszystkim z rosnących kosztów produkcji, w tym energii i transportu. Wymienione artykuły są w pierwszej grupie potrzeb, stąd producenci są pewni, że utrzymają sprzedaż, dlatego dodali do cen podwyższony koszt wytworzenia. W przypadku cukru mieliśmy do czynienia ze spekulacją na rynku, w wyniku której konsumenci robili nieuzasadnione zapasy towaru. To wywołało dodatkową podwyżkę cen na skutek nadwyżki popytu nad podażą – analizuje dr Wojtyla.
Natomiast na trzeciej pozycji w zestawieniu przedstawiającym największe podwyżki rdr. znajduje się mięso – 38%. Przy tym drób zdrożał o 48,5%. Wołowina poszła w górę – o 38,2%, a wieprzowina – o 27,2%.
– Moim zdaniem, są trzy główne przyczyny wzrostu cen mięsa. Po pierwsze, spadek popytu podczas pandemii w latach 2020-2021, zwłaszcza w gastronomii, sprawił, że hodowcy zmniejszyli podaż. Po drugie, rosnące ceny zbóż oznaczają wzrost kosztów pasz. I po trzecie, słaby kurs złotego zwiększa też opłacalność eksportu polskiego mięsa – dodaje ekonomista z Santander Bank Polska.
Warzywa na końcu
We wrześniu tuż za drożyźnianym podium znalazła się kategoria tzw. innych produktów – 37,4% rdr. Tu najbardziej poszły w górę ceny karm dla kotów – o 46,2%, a także psów – o 45,8%. Dla porównania, pieluchy dla niemowląt były droższe o 20,4% rok do roku. Z kolei na piątej pozycji znalazł się nabiał – 28,6% rdr. W tym przypadku największe wzrosty dotyczą mleka – 37,5%, sera żółtego 34,3%, jak również sera białego 32,2%.
– Wzrost cen tzw. innych produktów, przede wszystkim karm dla zwierząt domowych, spowodowany był coraz droższymi surowcami, potrzebnymi do ich produkcji. Do tego doszły rosnące koszty energii i transportu. W tej kategorii istotne są też ceny zbóż. Konsumenci powinni się nastawić na powolne, ale sukcesywne podwyżki do czasu ustabilizowania cen mąki oraz paliwa – przekonuje dr Gąsiński.
We wrześniu najmniej rdr. zdrożały warzywa – 8,5%. Przed nimi widać owoce ¬– 11%, a także pieczywo – 14,8%. Jak stwierdza ekonomistka z WSB w Poznaniu, niższa dynamika wzrostu ceny owoców i warzyw z ostatnich miesięcy wynika z sezonowości tych produktów. Natomiast pieczywo jest towarem podstawowym i jego cena to w dużej mierze efekt ograniczenia marż producentów.
– Mniejsza dynamika wzrostu cen pieczywa może być dość złudna. Często bowiem można zaobserwować, że gramatura wyrobów piekarniczych zmniejszyła się od ubiegłego roku. Zabieg ten ma dawać konsumentowi poczucie, że cena podstawowych produktów z tej kategorii nie poszybowała w górę. Do tego dochodzi też fakt, że duże sieci robią tego typu wypieki we własnym zakresie i przez to mogą narzucać mniejszą marżę na ww. produkty. Jednak na dłuższą metę sklepy mogą tego nie wytrzymać i będą musiały mocnej ingerować w finalną cenę – podsumowuje Julita Pryzmont z Hiper-Com Poland.
(Informacja MondayNews)