Inflacja czy oszustwo? Artykuły spożywcze maleją w oczach
01.02.2023 -
Wzrost kosztów przygniata firmy, które zmniejszają wagę produktów, by uniknąć podwyżek. Mogą to robić, ponieważ większość klientów i tak nie czyta etykiet, sprawdza tylko cenę.
Ponowne w ostatnich latach zmniejszenie opakowania popularnego ptasiego mleczka do 340 gramów, choć przed laty było to 500 gramów, to wciąż gorący temat. Wielu konsumentów z oburzeniem komentuje działania firmy w mediach społecznościowych, choć nie ma tu mowy o żadnym wprowadzaniu w błąd.
To podręcznikowy przykład zjawiska w handlu obecnego od dawna, ale teraz narastającego, czyli zmniejszania gramatury produktu najlepiej tak, by klient tego nie zauważył. Downsizing to efekt drastycznych podwyżek cen surowców, których producenci nie są w stanie przerzucić na konsumentów.
Mniej albo drożej
Wedel wyjaśnia, że ze względu na historyczny wzrost cen surowców został zmuszony do wdrażania optymalizacji kosztowych, a także wprowadzenia podwyżek cen. – Ponieważ jednak jedynie w części kompensują one koszty wzrostów cen, zdecydowaliśmy się na zmianę gramatury wybranych produktów w naszym portfolio – podaje firma. – W ten sposób jesteśmy w stanie uniknąć dużo wyższych podwyżek cen produktów – o ok. 50% zamiast obecnych 20% – dodaje.
– Podwyżki cen nie nadążają za wzrostem kosztów, część produktów musiałaby zdrożeć w stopniu nieakceptowalnym dla klientów, co oznaczałoby nawet ich zniknięcie z półek sklepowych. Dodatkowo mamy presję sieci handlowych na przynajmniej utrzymanie niższych cen. Trwa to już od dawna, póki koszty rosły o 2–4%, było pole do manewru, ale gdy poszły w górę ponad 100%, nie ma innego sposobu niż obniżenie gramatur. To i tak jest lepszym rozwiązaniem niż obniżanie jakości produktu – mówi Andrzej Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności. – Zmniejszenie gramatury to de facto podwyżka ceny, choć nie widać jej wprost. Konsumenci są tym zawiedzeni, ale nie ma mowy o jakimkolwiek łamaniu prawa czy wprowadzaniu w błąd. Trzeba czytać etykiety, a dodatkowo można sprawdzić cenę w przeliczeniu na 100 g lub 100 ml, która powinna być widoczna przy cenie produktu na półce – dodaje.
Wedel został wywołany do tablicy, choć lista popularnych i nieco odchudzonych produktów zajęłaby wiele miejsca. Poczynając od jogurtu Zott (z 400 g na 370) czy serka Danio (zmniejszył się z 220 g do 200). Mniejsze opakowania ma Lubella, Snickers jest mniejszy o 8 g i waży ich 50. Podobnie chleb, zazwyczaj to już 400 gramów, a nie 500. No i oczywiście masło, przed laty ważyło 250 g, niedawno 200, a teraz nawet 180 i mniej.
Nie ma się co dziwić, inflacja, choć wysoka, bo kilkunastoprocentowa, w przypadku kosztów producentów jest sporo wyższa. Z danych OECD wynika, że w Polsce w listopadzie wynosiła 54,6% i od miesięcy znajduje się w okolicach 50%
NielsenIQ pokazuje, że w Polsce oba wskaźniki dzieli spory dystans. Wyższy jest on na Węgrzech, gdzie rząd zdecydował się na wprowadzenie urzędowych cen na wiele produktów.
Ceny rosną i tak, co przekłada się wprost na spadek sprzedaży. Np. cena tłuszczów typu masło i margaryna wzrosła w 2022 roku o 32,2%, co przełożyło się na 5-proc. spadek ilościowy. W przypadku wódki droższej o 8,3% sprzedaż spadła o 2,5%, a części napojów o 0,8% po wzroście ceny o 7,3%.
Zamrożone budżety
Z danych GfK wynika, że w 2022 roku ponad połowa gospodarstw domowych zamroziła budżet na wydatki na żywność i napoje. – Producenci stoją przed wyborem, czy mocniej podnosić cenę produktu, utrzymując gramaturę, czy też dokonać mniejszej podwyżki, ale zredukować gramaturę – mówi Szymon Mordasiewicz, dyrektor komercyjny panelu gospodarstw domowych GfK Polonia.
Każde z tych rozwiązań to wyzwania. W pierwszym konsument otrzymuje produkt, do którego się przyzwyczaił, ale może się okazać, że wyższa cena „wypchnie” go z listy zakupów na rzecz konkurenta. W drugim podwyżka ceny jest zazwyczaj akceptowalna, ale powstaje odczucie kupowania mniej za więcej, co także może wyzwolić krytyczną reakcję. – Biorąc pod uwagę zamrożenie budżetów, drugie rozwiązanie ma mniej wad, pod warunkiem utrzymania przejrzystej komunikacji co do wielkości opakowania – dodaje.
Sklepy zasłaniają się, że to nie ich pomysł. – Zmiany gramatur produktów nie są w naszym centrum zainteresowania, jeśli chodzi o poszukiwanie oszczędności – mówi Katarzyna Grabarska, menedżer ds. rozwoju marki w sieci Biedronka. – Staramy się szukać oszczędności np. poprzez redukcję plastiku w naszych opakowaniach, zmianę form pakowania czy też optymalizacje w opakowaniach zbiorczych i w dostawach – dodaje.
Dążymy do tego, aby prezentowana oferta produktów – np. na łamach gazetki reklamowej, strony www oraz etykiety – była rzetelna oraz czytelna dla klientów. Każdą akcję promocyjną szczegółowo opisujemy, aby były zrozumiałe dla ich odbiorców – mówi Aleksandra Robaszkiewicz, rzecznik Lidl Polska. – Prezentując naszą ofertę w gazetce reklamowej, zamieszczamy informacje o zasadach promocji, czasie jej trwania, a także na temat ceny, gramatury, typu opakowania – dodaje.
– W tym temacie karty rozkładają dyskonty i hipermarkety. Co jakiś czas na rynku też słychać, że konsumenci większą winę w tym widzą sieci handlowych niż producentów. Uważają bowiem, że to sklep powinien tego pilnować i jasno informować, że coś jest w tej samej cenie, ale straciło na gramaturze – mówi Krzysztof Łuczak, główny ekonomista Grupy BLIX. – Z punktu widzenia konsumenta może i taki pogląd jest zasadny, jednak sieci w Polsce, przynajmniej na razie, nie mają obowiązku bieżącego sprawdzania towaru z poprzednią dostawą. Za to ich obowiązkiem jest na półce prawidłowe wskazanie, za co konkretnie konsument płaci. I z tego sieci w dużej większości się wywiązują – dodaje.
(01.02.2023 za Rzeczpospolita)