Jakie jest kryterium sukcesu w mleczarstwie?

23.03.2022 -

W branży mleczarskiej wiele się mówi o ciągłym dążeniu do wzrostu produkcji mleka. Czy ten wzrost powinien być najważniejszym kryterium rozwoju mleczarstwa? A może najważniejszym kryterium powinna być rentowność produkcji, a nie jej ilość?

Odpowiedź na tak postawione pytanie jest w polskiej sytuacji dość trudna, ze względu na dominację sektora spółdzielczego w mleczarstwie i brak ukierunkowania tych podmiotów wyłącznie na zysk, co jest pewnym standardem w innych formach działalności gospodarczej. Dodatkowo, niejednokrotnie spadek cen mleka w skupie wywoływał reakcję dostawców w postaci wzrostu produkcji. - Oznacza to, że poziom produkcji bywa ujemnie skorelowany z sytuacją w branży. Jednocześnie w okresach dobrej koniunktury rolnicy są zachęcani do zwiększania dostaw, zatem można skonkludować, że wzrost produkcji nie jest dobrą miarą sytuacji w branży, gdyż bez kontekstu w zasadzie niczego nie mówi. W styczniu 2022r. w porównaniu ze styczniem ubiegłego roku odnotowano wzrost produkcji mleka o 3,5% a cen w skupie o 22,5%. Czy oznacza to dobrą koniunkturę? Raczej nie, bo są to głównie rezultaty inflacji napędzanej przez koszty – mówi Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka.

Ekspert podkreśla, że każdy zarządzający podmiotem gospodarczym w dowolnej branży odpowie, że rentowność, rozumiana jako miara skuteczności działania firmy, jest jednym z ważniejszych elementów w ocenie kondycji przedsiębiorstwa. Pozwala przecież stwierdzić, czy zaangażowane środki przyniosły realizację założonych celów ekonomicznych. Poziom rentowności pokazuje, jak dana firma sobie radzi i jakie wyniki osiąga w założonej perspektywie czasu.

Przejadane zyski małych mleczarni

- Natomiast w polskim mleczarstwie wskaźniki rentowności są cytowane bardzo rzadko, mimo że Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej cyklicznie publikuje takie dane. Niestety wynika z nich, że rentowność netto przetwórstwa mleka w Polsce wynosi od 1,3 od ok. 2,3%. Nie jest to dużo, zwłaszcza, że miara ta pokazuje również ile wolnych środków finansowych są w stanie wygenerować zakłady i przeznaczyć na inwestycje – czyli faktyczny rozwój – zwraca uwagę prezes Hydzik. - O ile liderzy rynku niewątpliwie generują środki i je inwestują, to tak niski średni poziom rentowności skądś się bierze – czyli w mniejszych zakładach nie dzieje się najlepiej, bo zyski są kolokwialnie mówiąc „przejadane”. Zwłaszcza w dominującym w Polsce sektorze spółdzielczym, który z zasady nie jest nastawiony na zysk, czemu dodatkowo sprzyja struktura zarządzania w tego typu podmiotach – dodaje.

Różne miary sukcesu spółdzielni mleczarskich

Oczywiście, w zależności od postawionych celów, miarą sukcesu może być wzrost poziomu skupu, produkcji mleka i jego przetworów czy też wzrost eksportu, który jest oczywiście ściśle skorelowany z produkcją. Jednakże można się zastanowić, czy gdyby do wszystkich zakładów przetwórczych w naszej branży w ich ocenie sytuacji ekonomicznej zaczęto stosować powszechnie poziom rentowności, nie wywołałoby to uzasadnionego zaniepokojenia ze strony właścicieli, w tym rzecz jasna rolników. - Można odnieść czasami wrażenie, że zwiększanie produkcji mleka jest traktowane jako pewien fetysz, cel sam w sobie. Brak natomiast refleksji nad tym, czy rzeczywiście gospodarstwa, które to robią, nie zadłużają się nadmiernie, wystawiając się tym samym na skutki kryzysów o charakterze globalnym, które ostatnio nawiedzają świat coraz częściej – pyta Marcin Hydzik.

Erozja marż przetwórstwa mlecznego

Z kolei Paweł Kowalski, ekspert sektora rolno-spożywczego w Departamencie Analiz Makroekonomicznych Banku Pekao S.A zwraca uwagę, iż trzeba pamiętać że wolumen produkcji mleka jest pochodną popytu i uzyskiwanej rentowności. - Systematyczny wzrost ceny skupu mleka w Polsce świadczy o utrzymującym się silnym popycie ze strony mleczarni, ten z kolei oznacza, że same mleczarnie również nie mają trudności ze znalezieniem odbiorców na rynku krajowym i zagranicznym. Problemem jest natomiast erozja marż – zarówno hodowców, jak i przetwórców – wynikająca z faktu, że koszty hodowli/produkcji rosną szybciej niż ceny skupu mleka i sprzedaży produktów jego przetwórstwa. Z punktu widzenia hodowców już teraz jest to czynnik zniechęcający do zwiększania stad, co przekłada się na niskie prognozy wzrostu podaży mleka surowego w 2022 roku – ocenia Paweł Kowalski.

(23.03.2022 za Roman Wieczorkiewicz, portalspozywczy.pl)


Współpraca