Koronawirus groźny dla gospodarki, a nie dla zdrowia

Świat ogarnia panika wywołana rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Linie lotnicze zawieszają połączenia, wprowadzane są ograniczenia w podróżowaniu i przemieszkacniu się. To wszystko uderza w światową gospodarkę.

W lutowych danych eksperci Banku Credit Agricole obserwują wydłużenie czasu dostaw spowodowane nie wzrostem popytu, ale tzw. szokiem podażowym. Większość firm raportujących opóźnienia dostaw (były one największe od grudnia 2018 r.) zwracała uwagę na zakłócenia w łańcuchach dostaw spowodowane wybuchem epidemii wirusa COVID-19 w Chinach. Tym samym ze względu na konstrukcję indeksu negatywny wpływ epidemii na aktywność gospodarczą w strefie euro nie został poprawnie uchwycony, bo przyczynił się on de facto do wzrostu indeksu PMI. – Należy jednocześnie zwrócić uwagę, że poza opóźnieniami w czasie dostaw spowodowanymi zaburzeniami w łańcuchach dostaw, epidemia koronawirusa w Chinach miała na razie ograniczony wpływ na aktywność w przetwórstwie strefy euro. Składowe dla zatrudnienia, nowych zamówień ogółem i bieżącej produkcji ukształtowały się na wyższych poziomach niż w styczniu. Jedynym pesymistycznym obszarem wyników badania koniunktury w przetwórstwie strefy euro jest pogłębiający się spadek nowych zamówień eksportowych. Nie można jednak jednoznacznie stwierdzić, w jakim stopniu odpowiadał za to niższy popyt spoza strefy euro (np. ze strony Chin), a w jakiej części mniejszy handel zagraniczny pomiędzy poszczególnymi krajami strefy euro – czytamy w komunikacie Credit Agricole.

Z punktu widzenia perspektyw polskiego eksportu szczególnie istotne są nastroje w niemieckim przetwórstwie przemysłowym. Podobnie jak w przypadku całej strefy euro, niemiecki indeks wskazał na pozorną poprawę koniunktury – zwiększył się on do 47,8 pkt. w lutym z 45,3 pkt. w styczniu. Struktura indeksu jest również podobna jak w przypadku całej strefy euro. Składowe dla zatrudnienia, nowych zamówień ogółem i bieżącej produkcji ukształtowały się na wyższych poziomach niż w styczniu oraz odnotowano opóźnienia w czasie dostaw. Zakładając, że wskaźnik czasu dostaw nie zmieniłby się pomiędzy styczniem i lutym indeks PMI dla przetwórstwa w Niemczech ukształtowałby się na poziomie o 1,2 pkt. niższym niż w rzeczywistości (czyli nadal byłby o 1,3 pkt. wyższy niż w styczniu i 1,8 pkt. wyższy od oczekiwań rynkowych). Wpływ koronawirusa na łańcuchy dostaw był tam najprawdopodobniej silniejszy niż w całej strefie euro. Taką ocenę wspierają informacje zawarte w raporcie Markit. Zgodnie z dokumentem część niemieckich firm musiała ograniczyć produkcję ze względu na niewystarczające zasoby komponentów używanych w procesie produkcyjnym. – Oczekujemy, że w najbliższych miesiącach zakłócenia w łańcuchach dostaw pomiędzy Chinami i strefą euro (a w szczególności Niemcami) będą się nasilać. Ze względu na sposób konstrukcji indeksu PMI, znajdzie to tylko ograniczone odzwierciedlenie w jego wartości. Dopiero znaczące braki towarów stanowiących wsad do produkcji dóbr finalnych (tzw. dobra pośrednie), prowadzące do wyraźnego spadku bieżącej produkcji, będą widoczne w spadku głównego indeksu PMI. W przypadku realizacji takiego scenariusza z wysokim prawdopodobieństwem dojedzie również do osłabienia popytu ze strony Niemiec na wytwarzane w Polsce dobra pośrednie. Będzie to czynnik oddziałujący w kierunku spowolnienia wzrostu gospodarczego w Polsce w br. – uważają eksperci banku.

W podobnym tonie wypowiadał się Janusz Piechociński, obecnie prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Polska Azja, podczas swojego wystąpienia na Seminarium Techmilk. – Najgroźniejszą konsekwencją epidemii koronawirusa jest zerwanie czy zamrożenie kontaktów handlowych. Ludzie bojąc się o swoje zdrowie, przestają jeździć na targi, spotykać się i rozmawiać. Niestety żadna technologia nie zastąpi osobistego spotkania w biznesie. Koronawirus uderza w więzi handlowe i je rozrywa – mówił Janusz Piechociński.

Koronawirus sprawił, że handel międzynarodowy zaczyna się komplikować i powstają opóźnienia. – Są problemy z odbiorem produktów wysyłanych do Chin, kontenery stoją w porcie już dwa tygodnie i nie są rozładowywane, nie wracają do nas – mówi Bartosz Grochal, rzecznik prasowy SM Mlekpol. Agnieszka Maliszewska, dyrektor biura Polskiej Izby Mleka, z niepokojem obserwuje także ten ekonomiczny aspekt wynikający z rozprzestrzeniania się koronawirusa. – Mam nadzieję, że wszystkie nasze działania związane z targami, które mają się odbyć w kwietniu i maju, będą mogły zostać zrealizowane, a sytuacja z koronawirusem nie wpłynie negatywnie na liczbę uczestników. Wierzę, że sytuacja na rynku chińskim szybko się unormuje i polskie produkty mleczarskie zatrzymane w portach wkrótce znajdą się u kontrahentów – mówi Agnieszka Maliszewska.

Można powiedzieć, że cała światowa gospodarka odczuwa skutki rozprzestrzeniania się koronawirusa 2019-nCoV. – Wybuch epidemii koronawirusa, poza ewidentnym wpływem na Chiny, oddziałuje również na resztę świata. Recesja w sektorze produkcji i handlu będzie się prawdopodobnie utrzymywać, z wstrząsem handlowym wynoszącym 26 mld USD tygodniowo z powodu blokady w Chinach i globalnym wzrostem, ledwo utrzymującym się na poziomie 2% w I kw. 2020 r. – oceniają eksperci z firmy Euler Hermes. Euler Hermes skorygował w dół prognozę wzrostu handlu globalnego na 2020 r. o -0.5 p.p. do +1.3%. Najbardziej zagrożone są Hongkong, USA, Japonia, Korea Południowa i Niemcy. Efekt domina dosięga też rynek unijny. Komisja Europejska szacuje, że czas trwania epidemii i wprowadzone środki ograniczające rozprzestrzenianie się wirusa, stanowią kluczowe ryzyko dla unijnej gospodarki. – Im dłużej trwa epidemia, tym większe jest prawdopodobieństwo efektu domina na nastroje gospodarcze i globalne warunki finansowania – prognozuje KE.

Piotr Dmitrowski z Biura Badań i Analiz Banku Gospodarstwa Krajowego uważa, że w najbliższym czasie koronawirus może mieć negatywny wpływ na funkcjonowanie polskich przedsiębiorstw, ponieważ epidemia wirusa dotknęła region Wuhan, który jest jednym z ważnych ośrodków logistycznych w Chinach. – Problemy z dostawą, rozładunkiem i przeładunkiem towarów będą przekładać się na straty polskich eksporterów produktów rolno-spożywczych. Niemniej w skali całej krajowej branży rolno-spożywczej problem nie będzie aż tak dotkliwy – tłumaczy.

Czy jednak koronawirus jest rzeczywiście tak bardzo groźny? Koronawirus może wywoływać groźne dla życia ostre zapalenie płuc Covid-19. Do 25. lutego br. na całym świecie zarejestrowano ponad 80 tys. przypadków zakażenia tym wirusem, z czego w samych Chinach – 77 658.Z powodu powikłań zmarło już 2701 osób, z czego 2663 w ChRL. Poza Chinami kontynentalnymi odnotowano 38 przypadków śmiertelnych, najwięcej w Korei Południowej – 8 zgonów i we Włoszech – 7 zgonów. Z drugiej strony ministerstwo zdrowia Wietnamu poinformowało 25. lutego, że wszystkie 16 osób, u których stwierdzono obecność koronawirusa, zostały wyleczone. – Od 13 lutego w kraju nie zarejestrowano żadnego nowego przypadku zakażenia – napisano w oświadczeniu resortu. W Chinach ponad 27,2 tys. osób wyzdrowiało.

Jeśli zestawić dane dotyczących chorych na koronawirusa na świecie z ilością chorych na grypę w samej Polsce, to okazuje się, że chiński wirus nie jest taki groźny. W ponad miliardowym kraju zachorowało niecałe 80 tys. osób, zmarło 2,7 tysiąca. W Polsce w sezonie epidemicznym 2019/2020 odnotowano już ponad 2,6 mln zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę. Jak podał Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny, od września 2019 do 22 lutego 2020 z powodu grypy zmarły w Polsce 24 osoby.

Wydaje się, że koronawirus stanowi przede wszystkim problem natury społecznej i psychologicznej.

 


Współpraca