Na EKG rozmawiano m.in. o eksporcie do Azji

Na XI Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach poruszano wiele kwestii, które mogą być interesujące dla ludzi z branży mleczarskiej. Rozmawiano o eksporcie, o zwyczajach i wyborach konsumentów, o nowych rynkach, o konsolidacji branży spożywczej czy o wykorzystaniu nowych technologii. Silny głos mleczarski wybrzmiał w temacie eksportu do Chin.

Podczas debaty „Forum współpracy gospodarczej Polska-Chiny” Małgorzata Cebelińska, dyrektor Wydziału Handlu SM Mlekpol mówiła o potencjale współpracy z Chinami dla dużych polskich firm spożywczych. – Wymagania partnerów chińskich są bardzo wysokie. Chcemy rozwijać tę współpracę i uczyć się tego rynku. Brakuje nam jednak spójnej wizji rozwoju współpracy Polski i Chin. Chcielibyśmy, aby Polska wyraźnie wykazała aktywną współpracę z przedsiębiorcami w kwestii tego eksportu – mówiła. Mlekpol buduje nowy 13 zakład, który będzie produkował produkty proszkowe i w tym segmencie rynek chiński jest obiecujący. – W Chinach rośnie konsumpcja przetworów mleczarskich. Ale konsument jest bardzo wymagający – dodała. Małgorzata Cebelińska przyznała, że Mlekpol sprzedaje w Chinach mleko Łaciate pod oryginalną marką. Nie na wszystkich rynkach jest to możliwe. – Aktywnie działamy na rzecz rozwoju eksportu na rynku chińskim. Niedawno prowadziliśmy kampanię marketingową ze słynnym chińskim gimnastykiem i olimpijczykiem, który promował markę Łaciate w social mediach i mocno to wsparło sprzedaż w e-commerce. Jednak potrzebujemy także działań sektorowych. Polskim przedsiębiorcom potrzebna jest spójna strategia wypracowana we współpracy z rządem. Potrzebujemy choćby dni polskich w Chinach z wizytą premiera i mocnego wsparcia, sektorowych działań, a nie tylko działań jednostek – podsumowała.

W ramach tej samej debaty Marcin Piątkowski, Senior Economist, World Bank mówił, że im większa konkurencja tym lepiej. – Rekomendujemy wszystkim, aby planowali ekspansję do Chin. Bank Światowy co roku pożycza Chinom miliardy dolarów. Chiny są dużym inwestorem. Wydają już 1/5 kwot światowych na badania i rozwój. To oznacza, że przyszłość postępu technologicznego na świecie wkrótce będzie zależeć od tego co się dzieje w Chinach – mówił. I dodał, że Chiny – po 15 latach stagnacji – awansowały z 75 miejsca na 46 jeśli chodzi o klimat dla biznesu i inwestowania. Z kolei zdaniem Piotra Kulikowskiego, prezesa zarządu Krajowej Rady Drobiarstwa, Chiny są, z jednej strony zainteresowane, a z drugiej – skazane na import żywności. Kluczowe pytanie to kto będzie dostarczał tę żywność do Chin? – W Chinach obowiązuje zasada regulowanego dostępu do rynku, czyli import jest dopuszczony poprzez akceptację danej grupy produktowej lub poprzez akceptację określonych zakładów produkcyjnych. W branży mięsnej to akurat dopuszczanie zakładów. Chińczycy czasami traktują ten proces jako element gry politycznej i ekonomicznej – komentował prezes KRD.

Podkreślał, że Chiny to bardzo ciekawy rynek – z Polski dopuszczonych do eksportu na chiński rynek jest tylko 5 zakładów mięsnych. To jedyne zakłady drobiarskie z całej Unii Europejskiej. – Trzy miesiące temu dopuszczono do eksportu do Chin 23 zakłady z Rosji – jednym ruchem. Zamiast 5 zakładów od nas mogłoby być co najmniej 15. Trzeba walczyć o ten rynek – dodał.

Sporo uwagi poświęcono kwestiom natury politycznej. Zdaniem Guo Peidong, dyrektor generalny China Council For Promotion of International Trade, nie ma żadnych kolizji politycznych pomiędzy Polską a Chinami. – Mamy bardzo dobrą tradycję współpracy. W ostatnich 3 miesiącach jednak sytuacja zaczęła się zmieniać. Mamy szereg przyjacielskich uwag dotyczących sytuacji z USA. To jest problem polityczny, ale wpływa na współpracę gospodarczą. Mamy obawy, że firmy już działające w Polsce będą odczuwać tę sytuację, a ci, który chcą wejść na polski rynek, pytają o bezpieczeństwo inwestowania w Polsce – mówił przedstawiciel Chin. Z kolei profesor Grzegorz Kołodko zauważył, że Chiny świata nie zbawią, ale pośród około 200 państw świata nie ma innego, który mógłby w takim stopniu przyczynić się do tego, aby ten świat się nie wywrócił za naszego życia, bo on jest na złej drodze. – Zanim Amerykanie wybrali nowego prezydenta, to Chiny dokonały wielkiego zwrotu, od gospodarki ciągnionej przez inwestycje, do gospodarki ciągnionej przez konsumpcję. Wydając relatywnie w stosunku do PKB coraz więcej na badania i rozwój, w Chinach postęp technologiczny będzie ekspandował na rynku dóbr konsumpcyjnych. To jest – pod względem siły nabywczej – największy rynek na świecie i takim pozostanie ze względu na potencjał demograficzny – dodał. – Rynek jest upolityczniony i bez rozmów polityków na wysokich szczeblach nie będzie wzrostu współpracy gospodarczej. Będąc krajem – z chińskiej perspektywy – bardzo małym róbmy swoje wywierając presję na politykę, aby pomagała biznesowi – podsumował Kołodko.

Równolegle do debaty poświęconej eksportowi do Chin, odbyło się Forum Europa-ASEAN. Głównym przesłaniem obu części debaty było stwierdzenie, że Azja to nie tylko Chiny. – Indonezja ma najliczniejszą w Azji klasę średnią, która cały czas rośnie. Mamy badania, z których wynika, że za kilka lat indonezyjska klasa średnia będzie liczyła 400 mln osób – powiedział Dino Patti Djalal, założyciel i przewodniczący Foreign Policy Community of Indonesia. Zwrócił uwagę, że o ile w całej Unii Europejskiej jest wolny rynek i demokracja, o tyle w ASEAN są różne systemy społeczno-polityczne. – Mamy demokracje, mamy monarchie, także państwa o socjalistycznym ustroju. Jednak w ASEAN wszyscy jesteśmy równi. Wszyscy także uważamy, że globalizacja może przynieść nam wiele korzyści – powiedział Dino Patti Djalal. Jego zdaniem, poza kilkoma wyjątkami relacje i ASEAN i Indonezji z Unią Europejską są dobre. – Współpraca się rozwija i UE jest naszym drugim partnerem po Chinach.

Po przedstawicielu Indonezji, głos zabrał gość z Singapuru. – Jesteśmy małym państwem-miastem, mamy zaledwie 5,6 miliona obywateli, ale jesteśmy bardzo otwarci na świat i mamy ogromny potencjał – powiedziała Yeo Lay Hwee, dyrektor European Union Centre in Singapore. Jej zdaniem ASEAN przez lata był nie doceniany, tylko Chiny i Chiny. Tymczasem ASEAN ma wiele do zaoferowania. Odniosła się również do obecnych napięć w relacjach Chin ze Stanami Zjednoczonymi. – Chiny mają wielkie parcie na handel. Chcą budować relacje handlowe na całym świecie. Wojna handlowa nikomu się nie opłaca na dłuższą metę – uważa. W opinii Yeo Lay Hwee, kraje azjatyckie są na tyle otwarte, aby Unia Europejska stała się ważnym partnerem w regionie. Dodała, że zbyt często chce się pewne rzeczy zrobić natychmiast. – Warto zyskać szerszą perspektywę. Unia Europejska powinna być bardziej uważna na to co się u nas dzieje – dodała. Singapur stara się mieć zawsze czas aby patrzeć na to, co się dzieje wokół.

Janusz Piechociński, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Polska-Azja, i wiceprezes Rady Ministrów oraz minister gospodarki w latach 2012-2015, swoją wypowiedź zaczął od stwierdzenia, iż przez lata Singapur był traktowany jako brama do Chin i Azji w ogóle. – Na rynek w Singapurze trafiają najlepsze produkty z Chin, USA i Azji. Nie wystarczy wysłać tam polskie jabłka. Tam muszą trafić najlepsze na świecie polskie jabłka. Inaczej nie da się zrobić tam biznesu – powiedział prezes Piechociński. Podkreślił przy tym znaczenie diaspory, która pomaga zbudować zaufanie i wzajemne znajomości. W jego ocenie, w budowaniu relacji ważne są także bezpośrednie połączenia lotnicze i komunikacyjne. – W stosunku do każdego kraju ASEAN trzeba przygotować konkretną, dedykowaną ofertę. Możemy się wiele od siebie nauczyć. Polacy mogą wiele skorzystać na wzajemnej współpracy, kraje ASEAN także mogę się dużo nauczyć od Polski – chociażby budowa i organizacja przemysłu rolno-spożywczego, Polska ma doskonałe doświadczenia i wiedzę odnośnie ochrony środowiska czy przemysłu obronnego – uważa Janusz Piechociński. Z kolei Patrycja Pendrakowska, prezes Instytutu Boyma, zwróciła uwagę, że ASEAN daje doskonałe warunki la rozwoju Start-Upów. – Bariery wejścia do Chin są duże i trudne do pokonania. W krajach ASEAN jest znacznie łatwiej. Moim zdaniem ASEAN będzie stanowił istotną przeciwwagę dla Chin i Korei – dodała Pendrakowska.

Janusz Władyczak, prezes Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, powiedział, że polskie firmy chcą eksportować żywność do Tajlandii. – Myślimy o rynku chińskim, ale on jest dla nas stosunkowo zamknięty, więc musimy szukać innych rynków i innych możliwości – uważa prezes Władyczak. Dodał, że rynek tajlandzki zmienia się i jest niesamowicie chłonny. Przykładem takiej zmiany jest rosnący popyt na dania gotowe. Jeszcze niedawno ten rynek w ogóle nie istniał w tym rejonie. Z drugiej strony dodaje, że popyt na polskie produkty jest tam niewielki, co wynika z kilku przyczyn. – Przede wszystkim etapu rozwoju polskich firm na rynku tajlandzkim, dopiero niedawno zostały zniesione wizy, oraz brak bezpośredniego połączenia lotniczego. Zauważamy, że jeśli jakiś kraj jest odkryty turystycznie, to za tym otwierają się możliwości biznesowe. Tym co cieszy, jest rosnąca liczba polskich turystów odwiedzających Tajlandię. Wierzę, że to przełoży się na rozwój biznesu i obopólnej wymiany handlowej – mówił prezes Władyczak.

Niewątpliwie rynki azjatyckie są pożądane przez wszystkich liczących się eksporterów na świecie. Sprzedawać tam chcą kraje Europy zachodniej, Amerykanie, handlowcy z Ameryki Południowej, swoje działania intensyfikują również Rosjanie. Jeśli Polacy chcą zaistnieć i robić obopólne interesy, to muszą włożyć wiele pracy w zrozumienie specyfiki tych rynków oraz w zbudowanie trwałych relacji.

 


Współpraca