Na Forum Rynku Spożywczego i Handlu debatowali mleczarze

Podczas XII Forum Rynku Spożywczego i Handlu, które tradycyjnie odbyło się jesienią w Warszawie, odbyła się debata mleczarska.

Panel dyskusyjny pt. Filary sukcesu branży mleczarskiej odbył się pierwszego dnia forum. Udział w nim wzięli następujący prelegenci: Edward Bajko, prezes, SM Spomlek, Stanisław Duch, dyrektor oddziału w Baranowie, SM Mlekovita, Tomasz Głasek, dyrektor handlowy, Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Piątnicy, Łukasz Jurkowski, prezes, Związek Pracodawców, Eksporterów i Importerów Produktów Mleczarskich, Ryszard Pizior, prezes zarządu, OSM Włoszczowa, Rafał Wróblewski, dyrektor ds. rozwoju klientów, Danone oraz Paweł Wyrzykowski, analityk, biuro analiz sektora rolno-spożywczego, BNP Paribas Bank Polska SA.

Debata rozpoczęła się od prezentacji Pawła Wyrzykowskiego, w której przedstawił obecny stan polskiej branży mleczarskiej, a także wskazał na potencjalne szanse i zagrożenia. Po prezentacji rozpoczęła się dyskusja. Pierwsza część poświęcona była nowym trendom konsumenckim. Łukasz Jurkowski, prezes, Związek Pracodawców, Eksporterów i Importerów Produktów Mleczarskich, zapytany jakie są najważniejsze trendy na Zachodzie, których należy spodziewać się także w Polsce. – Bardzo widoczny jest trend wegański. Na całym świecie obserwujemy rozwój rynku wegańskiego. Nie zawsze idzie to w ślad za smakiem, ale niesłychanie ważna w tym jest moda. Trzeba zwracać uwagę, czego życzy sobie nowe pokolenie, bo to będzie konsumowane i to w dużych ilościach – mówił prezes Jurkowski. Z kolei Edward Bajko, powiedział, że zmienia się podejście do konsumpcji. – Bardzo zaciekawiła mnie, że duża ilość wskazań, że to co jem, świadczy o mnie. Uważam, że mamy do czynienia z nowym zjawiskiem. Mianowicie wybory konsumenta są wyrazem opowiadania się za czymś, lub przeciwko czemuś. Ruch vege zaczyna mieć nowe oblicze. Do tej pory weganie nie jedli mięsa albo z powodu miłości do zwierząt, albo z powodów zdrowotnych. Teraz niektórzy nie chcą jeść mięsa i nabiału bo to niszczy planetę. To oczywiście skrót myślowy. To nowa grupa konsumentów. Jeżeli ten trend, wyraźnie mówiący o zmianach klimatu, się utrzyma, to może przełożyć się na naszą branżę. Pytamy – jak reagować? Jeśli ten trend będzie się utrzymywał, a wiele na to wskazuje, to chyba lepiej abyśmy to my zajęli się produkcją vege jogurtów czy sera, inaczej zrobią to inni gracze, firmy spoza naszej branży. Mamy tu kłopot mentalny, jak bowiem robić ser nie z mleka. To dla mnie osobiście też jest bardzo trudne. Trudno sobie wyobrazić sobie sery długodojrzewające premium bez mleka. Z drugiej strony zwykłe sery na kanapkę mogę już sobie wyobrazić. Musi być jednak zachowany smak i dobra jakość. Moim zdaniem nie możemy tego wykpiwać czy próbować z tym walczyć, gdyż ten trend ma dużą potencjalną rzeszę konsumentów – tłumaczył Edward Bajko.

Kwestię wprowadzenia nowych produktów omówił Rafał Wróblewski z Danone. Jego zdaniem, personalizacja jest kluczem do wprowadzenia na rynek nowych produktów. – Musimy być coraz bardziej przygotowani, że nowości nie będą już tak masowe jak jeszcze niedawno. Potrzebujemy innych możliwości do rozwijania nowych segmentów. Mamy także nowe sposoby przekazu – coraz bardziej wchodzimy w świat cyfrowy aby spersonalizować przekaz czy pokazać nowe możliwości konsumpcyjne. Nowość, którą wprowadzamy, może być konsumowana w różny sposób przy różnych okazjach – mówił dyrektor Wróblewski. Jego zdaniem, to dobra okazja, aby odczarować świat danych demograficznych, mamy nowy wymiar rozumienia konsumenta. – Możemy zobaczyć co lubi, jakie ma pasje. Dzięki temu możemy wysyłać różne komunikaty do rozmaitych grup konsumentów. Inny komunikat wyślemy do konsumentów, których interesuje przede wszystkim prosty skład, a odmienny do odbiorców zainteresowanych super składnikami. To będzie ten sam produkt, ale zupełnie odmienny komunikat. Takie możliwości daje nam digital – dodał przedstawiciel Danone.

Z kolei Tomasz Głasek zauważył, że OSM Piątnica 35 lat temu była jedną niczym się nie wyróżniającą spółdzielnią mleczarską z około 250 podobnych. – Przez te ostatnie 30 lat bardzo dbaliśmy o firmę. Przez lata gospodarki rynkowej wypracowaliśmy sobie zaufanie i zrozumienie konsumentów. Dzięki temu jest nam znacznie łatwiej zdobywać nowych konsumentów i wprowadzać nowości na rynek – mówił. Zauważył, iż w branży mleczarskiej trudno wyobrazić sobie zupełną nowość jeśli chodzi o produkt. – Mamy nieco nowe składy, nowe opakowania, funkcjonalności, ale generalnie podstawowe produkty są niezmienne. Staramy się śledzić trendy, badamy, jakie są oczekiwania konsumentów, ale z drugiej strony obserwujemy, jakie są zachowania konsumentów w innych krajach oraz sami staramy się kreować pewne zachowania. Łącząc te wszystkie elementy udało się nam skutecznie wprowadzić na rynek kilka prawdziwych nowości, jak chociażby nasz flagowy produkt jakim jest serek wiejski. Zaimplementowaliśmy go z Ameryki Północnej jako pierwsi w Europie i stał się produktem masowym. Nawet butelka do mleka z plastiku HDP początkowo spotkała się z niechęcią dystrybutorów, gdyż taka forma opakowania nie była w ogóle znana w Europie kontynentalnej, a jedynie w krajach anglosaskich. Natomiast dzisiaj jest to produkt tak masowy, że nie nadążamy z produkcją tego mleka. Zatem można podsumować, że praca nad jakością z jednoczesnym wsłuchiwaniem się w konsumentów oraz pewnym kształtowaniem zachowań jest naszym kluczem do sukcesu – mówił Tomasz Głasek.

Niewątpliwie jednym z filarów sukcesu polskiej branży mleczarskiej jest eksport, zatem ten temat nie mógł zostać pomięty. Dyrektor Jurkowski zauważył, że w eksporcie także mają znaczenie upodobania konsumentów i tu także trzeba podążać za trendami. – Widzimy duży wzrost eksportu proszków natłuszczanych tłuszczem roślinnym. Zresztą ten trend widać w całej Unii Europejskiej, w tym w Polsce. Te produkty trafiają do Afryki czy na Bliski Wschód. Te rynki to zawsze była domena mleka odtłuszczonego – dodał. Jak mówił, w tej chwili z Unii Europejskiej jest wysyłane ponad milion ton mleka w proszku natłuszczonego tłuszczem roślinnym. Rynki, gdzie przede wszystkim trafia ten produkt, to Afryka, Środkowy Wschód. – Eksport tego produktu wzrósł także z Polski, do poziomu ponad 100 tysięcy ton. Przez to obserwujemy na polskim i europejskim rynku nadwyżkę tłuszczu, który musimy jakoś zagospodarować. To jest jeden z tych produktów, który będzie się bardzo szybko rozwijał i nie pozostanie bez znaczenia. Zresztą widzimy obecnie, że wielu producentów przestawia swoją produkcję na natłuszczane mleko w proszku – mówił Jurkowski. Jeśli chodzi o inne produkty, to masło, sery – w tym wypadku niezwykle ważny jest rynek chiński i ten kierunek będzie utrzymywany. – Nowym, wielce obiecującym rynkiem są kraje afrykańskie np. Nigeria, która bardzo się rozwija i w najbliższych pięciu latach będzie istotnym kierunkiem, jeśli chodzi o eksport produktów mleczarskich – zauważył. Czy ten eksport do krajów eksport jest bezpieczny? Jego zdaniem, nie jest bardziej niebezpieczny niż do innych krajów. – Na całym świecie są firmy nierzetelne, które tylko czekają, aby wyłudzić produkty czy kogoś oszukać, ale na rynku afrykańskim jest wiele firm rzetelnych i uczciwych, z którymi można robić dobre interesy. Oczywiście jest to trudny rynek, szczególnie jeśli chodzi o komunikację i sprawdzenie rzetelności danego partnera – dodał.

Sprawę rynku chińskiego poruszył Paweł Wyrzykowski. – Dane za pierwsze 8 miesięcy mówią, że do Chin wyeksportowaliśmy z Polski produktów mlecznych za 50 mln euro, to tyle ile w całym 2018 roku. To daje rdr wzrost w ciągu pierwszych 8 miesięcy o 50%. I ponad połowa tych produktów to były produkty płynne czyli mleko płynne. Zauważalnie wzrósł nam również eksport mleka płynnego do Republiki Południowej Afryki – powiedział ekspert banku BNP Paribas.
Natomiast Stanisław Duch zauważył, że jeżeli 40% produktów mleczarskich wyprodukowanych w naszym kraju nie wyjedzie, to mamy problem. – Mlekovita wysyła obecnie swoje wyroby do 28 krajów europejskich i 130 krajów na całym świecie. Wiadomo, że trzeba liczyć się z ryzykiem. Przede wszystkim rozwijamy eksport fastfieldy, masła, serów – wszystko co jest produkowane trzeba starać się wysyłać za granicę, gdyż nasz rynek jest już nasycony. Nie wiadomo także jak zachowa się Wielka Brytania po Brexicie – jest to dla nas duży i ważny rynek, gdzie jest wielu Polaków, którzy chętnie kupują nasze produkty – mówił dyrektor z Mlekovity. – Myślę, że mleczarstwo musi wysyłać za granice, aby się rozwijać. Oczywiście trzeba pamiętać o wszystkich trendach, jakie się rysują na rynku, ale pamiętajmy, że jesteśmy piątym w Unii Europejskiej producentem mleka. Jeśli inne kraje eksportują, to dla nas także jest miejsce na rynku, zwłaszcza, że nie mamy się czego wstydzić, jeśli chodzi o jakość naszych wyrobów – dodał.
Zdaniem Ryszarda Piziora eksport można podzielić na trzy podstawowe grupy. – Pierwsza to produkty masowe, które są znane na całym świecie, gdzie specyfikacja jest jasna dla odbiorców na wszystkich kontynentach np. masło w bloku, sery dojrzewające czy wypomniane mleko w proszku.

Druga grupa to produkty, które są produkowane i sprzedawane w Polsce, a oprócz tego trafiają do krajów, gdzie dominują smaki podobne bądź zbliżone do naszych, czyli jest Europa i trochę Ameryka Północna, a także kraje wschodnie typu Ukraina czy Kazachstan. Jest to również możliwe, bo jest tam Polonia. Trzecia grupa to wyroby produkowane pod konkretne potrzeby danego klienta, czyli np. w ubiegłym roku z Polski wyeksportowano 17 ton gorgonzoli, czyli dla jakiegoś konkretnego klienta z Europy Zachodniej – mówił prezes OSM Włoszczowa.

Edward Bajko nawiązał do produktów natłuszczanych tłuszczami roślinnymi. Zauważył, że branża oburzyła się, gdy OSM Łowicz wyprodukowała pewne ilości produktów bezmlecznych pod marką Bez Deka Mleka. – Tymczasem inne mleczarnie dziesiątki tysięcy ton natłuszczają tłuszczem roślinnym i nie budzi to złych emocji, gdyż tego chce klient. Czym różni się ten proceder – tylko skalą. Jest to pewna niekonsekwencja – podkreślił prezes Spomleku.

– Oceniając naszą produkcję względem spożycia, to bez produktów masowych nie damy rady tego wyeksportować. Ma to zalety m.in. logistyczne. Wadą z kolei jest to, że na tych produktach masowych jest mała marża oraz duża ekspozycja na ruchy cenowe na świecie. Marzyłoby się nam eksportowanie produktów markowych czy wysoko przetworzonych jak jogurty. Tu naturalnym rynkiem zbytu jest Europa. Wydaje mi się, że jest szansa, aby mocniej zaistnieć na rynku europejskim z produktami brandowymi, choćby z tego, że produkcja mleka przesuwa się w naszym kierunku. Dzieje się to m.in. ze względów klimatycznych. To przesunięcie widać w statystykach wzrostów produkcji, które u nas są większe niż w krajach zachodnich. Co więcej, jeżeli wierzyć niemieckiemu związkowi producentów mleka, który regularnie publikuje dane nt. kosztów produkcji mleka i jego cen, to dla rolników niemieckich jest to produkcja trwale nierentowna. Od wielu lat koszty produkcji są wyższe niż cena. Ratują ich dopłaty bezpośrednie, bez nich ta produkcja by się załamała. Rodzi się tylko pytanie, czy te dopłaty będą zawsze i jakiej wysokości. To jeden z elementów, który każe mam patrzeć optymistycznie. Być może będzie tam miejsce dla naszego mleka – ocenia prezes Bajko. Zwraca jednak uwagę, że to mleko trzeba przetworzyć. Podkreśla, iż słychać głosy, że import to wręcz zdrada narodowa, z drugiej strony oburzamy się, że ktoś inny nie chce nas wpuścić na swoje rynki. – Tego nie da się pogodzić.

– W naszej branży, przy takiej nadwyżce i konieczności eksportu wolny handel jest dla nas wszystkim! Wszystkie ruchy protekcjonistyczne, nie mówię o Brexicie, ale o zniechęcaniu itp. praktykach. One są dla nas śmiertelnie groźne – uważa szef Spomleku. – Przekonanie, że my nic nie wpuścimy, a sami będziemy sprzedawać wszędzie, jest nierealne. Jest to dla nas bardzo groźne. Takie głosy słychać nie tylko od polityków, którzy robią to na bieżący użytek wewnętrzny, ale niestety także od naszej branży. Nie mówię o sprowadzaniu do Polski taniochy i produktów ostatniego sortu, bo to trzeba hamować, ale mówię o normalnej wymianie handlowej – podkreślał.

Dyrektor handlowy OSM Piątnica, zapytany jak wyglądają możliwości eksportowe do krajów byłego ZSRR, powiedział, że o ile trudno nam sprzedawać produkty pod marką Piątnica na Zachodzie, choć ma nadzieję, iż to się zmieni w perspektywie kilku lat, o tyle w Europie Środkowej i Wschodniej – głównie na Ukrainie i w krajach bałtyckich spółdzielnia z Piątnicy notuje bardzo dobry rozwój sprzedaży. – Częściowo nasze produkty są sprzedawane pod marką Piątnica, częściowo w opakowaniach w lokalnych językach. Można zatem powiedzieć, że bardzo naturalnie wchodzimy na ten rynek, ze względów przede wszystkim historycznych mamy zbliżone gusta kulinarne i smaki – mówił Tomasz Głasek. Z kolei na rynkach Europy Zachodniej bardzo pomaga polska diaspora – przede wszystkim na wyspach brytyjskich. – Produkty pod marką Piątnica są oferowane tam głównie w polskich sklepach, ale nie są one tylko dla Polaków, a ich oferta jest kierowana do wielu narodowości Europy Środkowo-Wschodniej. Tą drogą trafiają także do rdzennych Brytyjczyków. Świetnie rozwija się nam sprzedaż pod markami własnymi na rynkach zachodnich, przez co budujemy swoją renomę wśród dystrybutorów. Dzięki czemu mamy szansę wejść na półki z naszym własnym brandem – powiedział. Co ważne, dodał iż w mniemaniu firmy nie ma szansy, aby jakimś nawet spektakularnym działaniem marketingowym coś nagle zmienić w konsumpcji nabiału i przeskoczyć jakiś etap. – Działamy krok po kroku, budujemy pozycję naszej marki przede wszystkim w Europie Środkowo-Wschodniej, ale także na Zachodzie – dodał.

W ocenie Stanisława Ducha nie ma większych zagrożeń w tym momencie. – Musimy się rozpychać na rynkach zagranicznych, stale trzeba pilnować jakości produktów, ale należy być czujnym. Zdarza się, że gdy wyślemy jakieś produkty np. na Ukrainę, po pewnym czasie ukraińskie mleczarnie rozpoczynają produkcję takich samych wyrobów. Wszyscy wszystkich obserwują i naśladują – przestrzegał. Z kolei Łukasz Jurkowski uważa, że przyszłość wygląda optymistycznie. Największym błędem, jaki moglibyśmy w jego ocenie popełnić, to spocząć na laurach. – Mamy doskonałe produkty i opakowania. Musimy ciągle się rozwijać i iść do przodu. Jeżeli instytucje nie będą nam przeszkadzały w eksporcie i imporcie, to damy sobie doskonale radę – dodał. Natomiast Paweł Wyrzykowski podkreślił, że jego bank wierzy w polski sektor mleczarski. – Pewną niepewnością w mojej ocenie jest przyszły kształt regulacji handlu zagranicznego. Jeśli pójdą one w kierunku wolnego handlu, to wszystko będzie dobrze. Jeżeli pójdziemy w kierunku wzajemnego protekcjonizmu, wówczas mogą pojawić się trudności – puentował ekspert.

 


Współpraca